Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Ta historia zaczyna się jak wiele innych: w zakamarkach rodzinnego domu, całkiem przypadkiem, znaleziono pudło z negatywami. Autorem zdjęć jest Adolf Duszek, warszawski fotograf rejestrujący odbudowę stolicy i swoją dzielnicę, Bielany. Zwykle te opowieści różnią się szczegółami: miejscem, czasem, okolicznościami odkrycia, nazwiskiem autora.
Na przykład zdjęcia z warsztatów sportowo-artystycznych Młodzieżowego Domu Kultury przy ulicy Łazienkowskiej leżakowały w piwnicy placówki przez ponad pół wieku. Po 80 latach światło dzienne ujrzały fotografie Zbigniewa Leszka Grzywaczewskiego z powstania w getcie warszawskim – jedyne znane wykonane nie przez okupanta.
Szklane obrazy przedwojennego Lublina zostały odkryte na strychu kamienicy przy Rynku 4 podczas przeprowadzanych tam badań architektonicznych poprzedzających prace remontowo-adaptacyjne. Z kolei w starym kredensie w opuszczonej szopie na jednej z posesji Białegostoku odnaleziono klisze Bolesława Augustisa, w skrzyniach odpoczywały fotografie wrocławskiego artysty Witolda Romera, a podczas remontu budynku w Dębicy natrafiono na portrety anonimowych osób Stefanii Gurdowej. Adolf Duszek też miał trochę szczęścia.
Duszkowie to rodzina artystów. On poświęcił się fotograficznej pasji, a jego ojciec był malarzem. W ślady dziadka poszły dzieci Adolfa – córka, Maria Anioł, również jest plastyczką, a syn, Roman Duszek, to znany grafik, współautor między innymi identyfikacji wizualnej Polskich Linii Lotniczych LOT.
To ich wrażliwość pozwoliła na dostrzeżenie wartości dokumentacyjnej w odnalezionej w domu na Starych Bielanach kolekcji nieco ponad 2000 zdjęć. A na nich: Trakt Królewski i Trasa W-Z, mieszkańcy stolicy przedzierający się przez labirynt ruin, ujęcia z V Festiwalu Młodzieży i Studentów z 1955 roku, budynki, parki, zgromadzenia, uroczystości, uliczny handel i beztroska zabawa. Wiele z tych negatywów nie było nigdy wywołanych. Dzięki podjętej współpracy rodziny Duszków z Bielańską Fototeką i urzędem dzielnicy po około 70 latach kilkadziesiąt kadrów zostało zaprezentowanych w albumie „Adolf Duszek. Fotograf Warszawy”.
Na obwolucie książki widać fotografa, który stoi na szczycie gruzu i spogląda z góry na kadrowany obraz pojawiający się na matówce aparatu trzymanego kurczowo w dłoni, bez statywu, blisko ciała, by zniwelować ewentualne drżenia przy dłuższym czasie naświetlania. Nie ma pewności, czy uchwycono go już w trakcie „zdejmowania” rzeczywistości, czy tuż przed, gdy ustawiał parametry, właściwy kąt, łapał ostrość. Nie widać wyraźnie rysów twarzy, lecz wyprostowana postawa i napięcie mięśni sugerują skupienie, wyczekiwanie odpowiedniego momentu.
Nie wiadomo też, co tak zainteresowało mężczyznę, że będąc w eleganckim ubraniu, zdecydował się wspiąć na niestabilne podłoże, by utrwalić to, co widzi. Możemy się jedynie domyślać, że ujrzał przed sobą niedawną przeszłość, po której zostały już tylko majaczące na horyzoncie ściany spalonych kamienic. A może zobaczył zapowiedź nowych czasów z symbolizującymi je rusztowaniami przytulonymi do wznoszących się gmachów czy sylwetkami osób zaangażowanych w akcję odgruzowywania stolicy? Czy fotografując budynki Nowego Marywilu na tle Teatru Wielkiego, Adolf Duszek wiedział, że zabudowania Zgromadzenia Panien Kanoniczek zaraz znikną z miejskiego pejzażu? Albo czy przypuszczał, że widoczna na jednej z jego fotografii trakcja elektryczna dla trolejbusów niebawem odejdzie w niepamięć, a czule nazywane przez warszawiaków trajlusie zostaną wyparte przez pociągi metra, którego system informacji wizualnej współzaprojektuje jego syn?
Powstałe w latach 50. i 60. XX wieku zdjęcia Duszka mogłyby stanowić ciąg dalszy fotograficznej części opowieści „Zgruzowstanie Warszawy 1945-1949” pokazywanej w 2023 roku w Muzeum Warszawy. Jednak w przeciwieństwie do prezentowanych na wystawie prac Zofii Chomętowskiej czy Alfreda Funkiewicza obrazy bielańskiego kronikarza nie były realizowane na zamówienie Biura Odbudowy Stolicy. Co prawda Duszek współpracował z prasą rolniczą, dla której wykonywał zdjęcia na wsi, a wraz z Mieczysławem Orłowiczem wytyczał górskie szlaki turystyczne, ale Warszawę fotografował nie na czyjeś zlecenie, lecz z czystej pasji.
Głównie dokumentował, choć czasem szalenie blisko było mu do reportażu. Na niektórych ujęciach, szczególnie miejskich zaułków i bram, widać wpływ Bułhakowskiej estetyki piktorializmu – zresztą nestor polskiej fotografii był dla niego autorytetem. Ową malarskość kadrów Duszka zauważyła Joanna Rolińska, która wraz z Mateuszem Napieralskim dokonała wyboru zdjęć do albumu:
Duszek, niestrudzony piechur, przemierzający wzdłuż i wszerz miasto, lubił na nie spoglądać z góry. Wspinał się w tym celu na resztki starych kamienic lub budujące się domy i fotografował nowe warszawskie życie. […] Klimat Breughla, również późnego Breughla, tego, który nie spoglądał już na świat z dystansu, z wysokości i z oddalenia, ale który obniżał perspektywę, »wchodził« w tłum, w konkretną wspólnotę, również jest obecny na zdjęciach warszawskiego fotografa.
Nie interesowały go forma, poprawna kompozycja, kontrast ani nawet wizualna informacja, że tu kiedyś stał taki a taki budynek, a teraz pozostały zgliszcza. Światło? To już prędzej, nawet Roman Duszek wspominał, że ojciec radził mu poczekać, „aż słońce muśnie fasadę budynku, dla wydobycia reliefu”, a przy bocznym oświetleniu modelującym portretowaną twarz należy pamiętać, „by liznęło ono także policzek będący w cieniu”, żeby go „nie zgubić”. Jednak treścią jego kadrów pozostają ludzie. Choć przypadkowego przechodnia traktował raczej jak sztafaż, poboczny motyw ożywiający opowieść, to tak naprawdę on stanowi punkt odniesienia wizualnej historii.
Autorzy albumu ze zdjęciami Adolfa Duszka udowadniają, że fotograf właśnie w człowieku szukał emocji, relacji z miastem, odpowiedzi na nurtujące pytanie: co dalej? Swoim aparatem potrafił bezbłędnie narysować zadumę, niepewność, zaufanie, grozę czy radość – zarówno z bliska, jak i z dystansu. Upodobał sobie panoramę budynków i tłumy ludzi przelewające się przez ulice stolicy. Jednak najbardziej elektryzują ujęcia pojedynczych osób przedzierających się przez okaleczone dzielnice, samotnicy opuszczający dawny świat. Lubił obserwować ich z oddali, jakby nie chciał przeszkadzać im w intymnej kontemplacji, zaburzać rytmu miasta. Jakby dla równowagi fotografował też bawiące się przy fontannie dzieci, szkolną wycieczkę w Lesie Bielańskim, handlującą baziami kobietę, malarza próbującego odtworzyć na płótnie zabudowę Starego Miasta, spacerowiczów uczestniczących w odradzających się festiwalach, występach artystycznych i sportowych. Warszawa Duszka ma wiele odcieni.
Zdjęcia te nie są doskonałe i wcale nie powinny być. Szczegóły gubią się w ciemnych plamach kadru, zasada trójpodziału zostaje niekiedy naruszona, czasem trudno znaleźć punkt ostrości. Owe niedociągnięcia nie wynikają bynajmniej z pośpiechu (przy ówczesnej technice wykonanie błyskawicznych fotografii byłoby wręcz niewykonalne) ani tym bardziej z amatorstwa (Duszek należał do Polskiego Towarzystwa Fotograficznego i ukończył kurs organizowany przez Związek Polskich Artystów Fotografików, którego był członkiem-kandydatem, choć fakty te zataił przed rodziną). Niezabezpieczone filmy trudno uchronić przed upływem czasu, jednak wyjaśnienie zdaje się leżeć gdzie indziej. Jak przekonuje syn artysty, „on po prostu fotografował, nie dopisując do tego żadnej filozofii czy artystycznego credo”. Te czarno-białe obrazy Warszawy są więc nieskażone twórczą koncepcją, a tym bardziej propagandową wizją, o co nietrudno było w latach 50. Bije z nich bezpretensjonalność, szczerość spojrzenia, autentyczne przeżycia uwiecznionych osób oraz samego autora tych kadrów.
Ta historia kończy się jak niewiele podobnych. Bo ile znalezionych przypadkiem zwojów klisz zostaje zdigitalizowanych i oddanych w ręce instytucji, gotowych pochylić się nad fotograficznym dokumentem, zamiast trafić na śmietnik? A ile takich odkryć pozostaje anonimowych, tracąc w ten sposób osobowość twórczą, kontekst powstania? Adolf Duszek Nie zdążył dokończyć swego dzieła. Teraz, gdy możemy spojrzeć na Bielany i całą stolicę jego oczami, owo „wszystko” odżyło na nowo.
[śródtytuły stanowią cytaty z utworu „Sen o Warszawie”, piosenki Czesława Niemena z tekstem Marka Gaszyńskiego]
„Adolf Duszek. Fotograf Warszawy”, redaktor prowadzący: Irmina Wala-Pęgierska, wybór zdjęć i komentarze: Joanna Rolińska (Warszawa), Mateusz Napieralski (Bielany), idea książki: Bartłomiej Frymus, wydawnictwo Urzędu Dzielnicy Bielany m st. Warszawy, Warszawa.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Lata 1954–1955 w Warszawie to bardzo ciekawy czas. Stolica powstaje z gruzów, zaczyna żyć na nowo. W gruzach grasują chuligani, a w kawiarniach plotkują przedwojenni warszawiacy. Ostoją wolności staje się jazz – o życiu w Warszawie dziesięć lat po wojnie...
Największy i najlepiej zachowany kompleks klasztorny w województwie lubuskim, we wsi Gościkowo, leżącej na północ od Świebodzina, ma polską nazwę Paradyż ukutą od łacińskiego Paradius Matris Dei (Raj Matki Bożej). Założyli go w XIII w. cystersi, a dziś jest siedzibą...
Nic nie rozbudza narodowych fantazji tak mocno jak zamki. Odbudować czy zostawić resztki murów? To pytanie szczególnie aktualne dla tych, którym marzy się przywrócenie starym budowlom dawnego blasku. Niestety te, które znalazły się w prywatnych rękach, czasem śmiało mogłyby konkurować...