Siostry rzeźbiarki
Natalia (Elwira Natalia Helena) z Tarnowskich 1o v. Andriolli, 2o v. Miecznikowska (1856–1912)
“Śpiący amor”, 1896 r., gips,
Muzeum Narodowe w Krakowie
fot. Muzeum Narodowe w Krakowie / Gregory Michenaud, Anna Olchawska
Ludzie

Siostry rzeźbiarki

Na trwającej w warszawskim Muzeum Narodowym wystawie „Bez gorsetu. Camille Claudel i polskie rzeźbiarki XIX wieku” nie tylko można zobaczyć po raz pierwszy w Polsce rzeźby francuskiej mistrzyni, ale poznać też niebywałe życiorysy oraz twórczość jej polskich rówieśniczek. Zza sławnej Camille wyłania cały wachlarz daleko mniej znanych, ale równie nietuzinkowych i barwnych artystek tworzących w męskim świecie rzeźby. O bohaterkach wystawy opowiada jej kuratorka, dr Ewa Ziembińska.

Co dla kobiet działających fizycznie w pracowni znaczył ów tytułowy, pętający je „gorset”?

Tytuł jest dwuznaczny. Z jednej strony ma rzeczywiście wskazać kwestię pracy fizycznej, która jest wpisana w proces rzeźbienia. One musiały zdjąć gorset, aby móc schylić się po glinę, zrobić odlew w gipsie, huknąć w kamień. O Claudel wiemy na pewno, że sama odkuwała część rzeźb. Co do polskich twórczyń, mamy mało dowodów, ale wiadomo, że w tej „konstrukcji metalowej” można było co najwyżej dygnąć. Jest i symboliczny wymiar, bo żeby zostać rzeźbiarką w XIX wieku, trzeba było zrzucić też gorset stereotypów narzuconych przez społeczeństwo. Kobieta nie mogła się spocić, kobiecie nie wypadało się ubrudzić, a praca rzeźbiarki często wiąże się z pracą fizyczną, znojem i brudem. To jeden z powodów, dla których rzeźbiarstwo było kobietom odmawiane, jako dziedzina sztuki a priori męska.

Siostry rzeźbiarki
Wierzbicki B. i S-ka, druk Marya Gersonówna i jej utwory. Fantazya. Ranny. Mickiewicz. Strzelec. Uśpiona, wystawiona w Salonie Paryskim 1897 r. Projekt na nagrobek. Pocałunek. Prorok. Mefisto. “Zaporożec” pierwsza rzeźba wystawiona w Tow. Szt. Pięk. w r. 1892. Studyum po 1897, papier, karton, Muzeum Narodowe w Warszawie.

Współczesna polska artystka feministyczna, Iwona Demko, w tekście towarzyszącym wystawie pisze, że właśnie młodzieńczy kontakt z bezkompromisową twórczością Claudel pchnął ją ku rzeźbiarstwu. Francuzka z odległej epoki jest zaskakująco bliska współczesnym kobietom. Przeniknęła do pop-kultury, by przywołać choćby film Bruno Dumonta „Camille Claudel, 1915” z Juliette Binoche. Przygotowana przez panią wystawa pozwala poznać także jej polskie „siostry”. Skąd pomysł na to połączenie?

Polskie rzeźbiarki tego okresu właściwie nie istnieją w szerszej świadomości – nie tylko publiczności, ale i historii sztuki. Stąd pomysł, by właśnie Camille Claudel, ikona XIX-wiecznej rzeźbiarki, rozpoznawalna także jako bohaterka kilku filmów, była tą postacią, wokół której zbuduję narrację o tych artystkach, żeby pokazać wspólnotę losów i bariery, które musiały przekroczyć, by móc rzeźbić. To wszystko jest związane oczywiście z edukacją.

Nie miały możliwości studiowania aż do początku XX wieku. Dosłownie „wykuwały” swoją drogę.

Elementem edukacji dziewcząt z dobrych domów była nauka malarstwa. Portrety, kwiatki malowane pędzelkiem, wiązały się z estetyką wpisaną w stereotypową wizję kobiety. Ale walenie w kamień, modelowanie nagiego pośladka – to było przekroczenie przyjętych norm i granic.

fot. Muzeum Narodowe w Krakowie / Jarosław Cyganik.
Siostry rzeźbiarki
Awit Szubert (1837–1919), Uczennice Wyższych Kursów dla Kobiet dr Adriana Baranieckiego w Krakowie (pierwsza od lewej Antonina Rożniatowska, pierwsza od prawej Olga Boznańska, obok Tola Certowicz), przed 1882?, Muzeum Narodowe w Krakowie.

Wchodząc na wystawę natykamy się na powiększoną do ogromnych rozmiarów zbiorową fotografię artystek. Możemy stanąć z nimi „twarzą w twarz”. Zwłaszcza w postaciach Antoniny Rożniatowskiej i Toli Certowicz czuć moc, która zbliża je emocjonalnie do Claudel.

Wraz z architektem wystawy, Marcinem Kwietowiczem, chcieliśmy, by widz musiał zmierzyć się ze wzrokiem tych dziewczyn. Fotografia podpisywano dotąd: „Olga Boznańska i koleżanki”. Szczerze mówiąc, Boznańska nie wybija się z tego zdjęcia jako silna osobowość, którą niewątpliwie była, natomiast te dziewczyny w szczególny sposób pokazują, czym się zajmują. Są z tego samego pokolenia, co Claudel – urodzone na początku lat 60. XIX wieku. Proszę spojrzeć na Tolę Certowicz, która na elegancką suknię, oczywiście z gorsetem, zakłada brudny, pognieciony fartuch. Ta fotografia powstała w atelier znanego w Krakowie Awita Schuberta, potrzebne było dłuższe ustawianie, żeby było „ładnie”, wokół kolumienki i łuki. I nagle Tola narzuca pochlapany fartuch! Musiały mieć silną osobowość, by zostać rzeźbiarkami.

Uczyły się głównie u mężczyzn i oni naprawdę doceniali ich talent. Ale największy komplement, jaki mogły usłyszeć to, że „rzeźbią jak mężczyźni”.

Żeby uczyć dziewczyny rzeźby, samemu trzeba było mieć odwagę. Dlatego jedna sala na wystawie jest poświęcona ich nauczycielom. Taką postacią w Krakowie był Marceli Guyski, który uczył Rożniatowską i Certowicz w Baraneum, które było wyjątkowym tworem edukacyjnym. Zapomniane popiersie jego założyciela, Adriana Baranieckiego, wyciągnęliśmy z krakowskiego ASP. Lekarz i społecznik z Wielkiej Brytanii przywiózł nowe idee i po powrocie do Krakowa założył Baraneum czy Wyższe Kursy dla Kobiet. Tam kobiety mogły się uczyć prawa, socjologii, nowoczesnego rolnictwa i kierunków artystycznych.

Do Baraneum Tola Certowicz i Antonina Różniatowska przyjeżdżają z daleka, spod Berdyczowa, czyli dzisiejszych terenów Ukrainy. Duże wyzwanie dla kobiety w czasach, kiedy panie często podróżowały z przyzwoitkami. Musiały uzyskać zgodę rodziny, ojca lub męża.

Pośród męskich mistrzów rzeźby jest też jedna wyjątkowa kobieta. Kim była?

Hélène Bertaux, prawdziwa mistrzyni. W 1870 roku otworzyła pierwszą szkołę rzeźbiarską w Paryżu dla kobiet, w 1881 roku założyła związek zawodowy, który walczył o dopuszczenie kobiet do studiów i udział konkursach.

Fot. Muzeum Narodowe w Krakowie.
Siostry rzeźbiarki
Matylda Meleniewska (1869–1931), “Portret rzeźbiarki Antoniny Rożniatowskiej”, 1892 r., Muzeum Narodowe w Krakowie.
Siostry rzeźbiarki
MP 86; Wyczółkowski, Leon (1852-1936) (malarz); W buduarze; 1885; olej; płótno; 80,5 x 48,5; [98 x 86 x 5,5]
Siostry rzeźbiarki
Gr.Pol.5576; Łopieński, Ignacy (1865-1944) (grafik); Paryż (Francja); Rzeźbiarka – Portret Izy Daniłowicz-Strzelbickiej; 1906-1907; akwaforta, sucha igła; papier (odbitka kaszerowana); 23,8 x 15,8

Aspekt zawodowej artystki był dla nich niezwykle istotny, odkryłam wizytówki Toli Certowicz i Natalii Andriolli – obie miały tam napisane: rzeźbiarka. Dostawały zlecenia publiczne – na tyle, na ile w Polsce pod zaborami było to możliwe, funkcjonowały na rynku jako artystki, miały wystawy, pisano o nich. A jeśli chodzi o męskie epitety, to krytyka artystyczna nie wykształciła jeszcze wtedy języka, żeby zmierzyć się z twórczością kobiety rzeźbiącej – „jeśli nie wiedziałbym, że jest to dzieło delikatnej kobiecej rączki, myślałbym, że to jest dzieło silnej męskiej ręki” itp. To nie było lekceważenie, lecz zachwyt nad dziełem. I one tak to odbierały.

Chciałabym przywołać zachwycającą postać z dzieła autorstwa mężczyzny, Alfreda Bouchera, nauczyciela Camille Claudel, które stoi na wystawie. To Joanna D’Arc, która wygląda, jak współczesna dziewczyna. Jest w niej jakaś swoboda i młodzieńcza brawura.

Chciałam zestawić ze sobą dwie rzeźby „nauczycieli”: „Joannę d’Arc” Bouchera i „Psyche pogrążoną w tajemnicy” Hélène Bertaux, bo niosą bardzo ważne wątki. U Bouchera d’Arc nasłuchuje głosów – to moment jej powołania do wielkich czynów. A cała droga Bertaux to walka o siebie i inne kobiety. Już w pierwszej monografii, wydanej w 1911 roku w Paryżu, padło wobec niej słowo „siostrzeństwo”. Jej „Psyche” została nagrodzona złotym medalem na Salonie. Przedstawia moment, kiedy idąc z kagankiem została namówiona przez zazdrosne siostry, żeby złamała obietnicę i oświetliła twarz swego boskiego kochanka Erosa, łamiąc dane mu słowo. Zazdrość sióstr i kwestia siostrzeństwa była tematem, z którym Bertaux chciała się zmierzyć.

Co do Alfreda Bouchera, to był on odkrywcą Camille Claudel. Filmowa scena – zauważa nastolatkę, która rzeźbi sobie w lesie figurki i w porozumieniu z jej ojcem, zaprasza ją do pracowni. A potem wysyła 16-letnią Camille do Paryża, na nauki w Académie Colarossi. Jedzie cała rodzina. Matka jest przeciwna, ale jej mąż chce dzieci kształcić. Obok siostry Louise, która zostanie mieszczańską panią domu i brata Paula Claudela – pisarza, Camille będzie tą, która odstaje od obowiązującego modelu. Matka mówi, że zawsze przynosiła wstyd rodzinie.

Zapłaciła wysoką cenę za niezależność. Spędziła 30 lat w zakładzie psychiatrycznym, zamknięta tam przez rodzinę. Słała do nich rozpaczliwe listy z prośbą o uwolnienie.

Po śmierci ojca, bliska załamania, Camille godzi się podpisać papiery o ubezwłasnowolnieniu. To najbardziej dramatyczny – obok rozstania z kochankiem i mentorem Augustem Rodinem – moment w jej życiu. Matka nie zdała wtedy egzaminu z kobiecego siostrzeństwa.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Patrząc jednak na Tolę Certowicz i Antoninę Rożniatowską widzimy bardzo budującą relację. Kiedy Rożniatowska umiera w wieku 35 lat, właśnie Tola zadba o jej nagrobek i wykona podobiznę przyjaciółki. Kiedy z kolei umiera Baraniecki, trumnę niosą jego studentki. Jedna ośmiela się wygłosić mowę pogrzebową, za co prasa nie zostawia na niej suchej nitki,

Moją ulubienicą jest Tola Certowicz, w jej rzeźbach jest współczesny duch, mimo, że wszystko musiało być wtedy poddane konwencji. Przywołam „Morfeusza”. Zwykle stoi w niszy fontanny przy pałacu Czapskich i dopiero na wystawie można zobaczyć… „najpiękniejsze pośladki męskie” w XIX-wiecznej rzeźbie polskiej. I to wyrzeźbione przez kobietę! Jedyne z czym można go zestawić, to rzeźba „ Śpiącego Amora” Natalii Andriolli, ale to efeb, jeszcze dziecko.

To temat, który w XIX wiecznej rzeźbie kobiet jest absolutnym przekroczeniem granic moralności. U podstaw sztuk stoi akt i studiowanie proporcji nagiego ciała. W rzeźbie dochodzi jeszcze zmysł dotyku, więc modelowanie nagiego pośladka, co kobiecie nie uchodzi. Niektóre rzeźbiarki świadomie przekraczały tę granicę, jak Claudel, która nagie ciało i wyrażone przez nie emocje uczyniła swoim głównym tematem. Inaczej było z Polkami. Ich najbardziej śmiałe rzeźby powstały w Paryżu. Udało się nam pokazać na wystawie „Morfeusza”, dzięki czemu możemy zobaczyć rzeźbę ze wszystkich stron i  dać się zaskoczyć frywolności Certowicz, bo choć rzeźbi pośladki nie w pełni odsłonięte, to jednak rowek i dołeczki są widoczne. To był naprawdę akt odwagi.

Jego autorką jest kobieta, która nigdy nie wyszła za mąż, nie miała dzieci, wspierała za to niezależność innych kobiet.

Była uczennicą Hélène Bertaux, widziała jak funkcjonuje prywatna szkoła rzeźbiarska, uczyła się też w Académie Julian. W Krakowie zakłada więc Szkołę Sztuk Pięknych dla Kobiet. Utrzymuje ją z posagu, bo pochodziła z zamożnej rodziny ziemiańskiej. Zatrudnia m.in. Jacka Malczewskiego, który jest profesorem na Akademii Sztuk Pięknych, gdzie kobiety mają zakaz wstępu. Z powodów finansowych musi zamknąć szkołę po czterech latach. Wystawia w Zachęcie, działa społecznie, pomaga np. chłopakom z biednych rodzin, wspiera finansowo w nauce. W końcu wstępuje do… Zgromadzenia Panien Kanoniczek. Wydaje się, że historia rzeźbiarki w tym momencie powinna się skończyć. Nic bardziej mylnego. W budynku zakonu otwiera pracownię rzeźbiarską i dalej rzeźbi.

Idąc tropem sprawczych kobiet, zapytam o Natalię Andriolli. Zamężną ze sławnym, dużo starszym artystą, Michałem Elwirem Andriollim. Pobrali się, mieli dziecko, które zmarło, w końcu się rozwiedli. I wtedy rozkwitła jej kariera rzeźbiarska. Do tego była przedsiębiorczynią, odegrała ciekawą rolę w przemyśle dewocjonaliów częstochowskich i założyła tkalnię. Cóż to jest za postać?!

Fascynująca! Im bardziej posuwały się badania, moje i Alicji Gzowskiej, która współpracowała ze mną kuratorsko przy wystawie, tym bardziej ją podziwiałyśmy. Nie wiemy, dlaczego będąc żoną sławnego artysty podejmuje decyzję o wyjściu z tego związku. Jest wtedy w Paryżu, studiuje w Académie Collarossi, świetnie sobie radzi. Udało się odnaleźć fotografię jej pracowni na Montparnasse – przedstawia ogromną ilość realizacji rzeźbiarskich. Do naszych czasów przetrwała jedna – „Śpiący Amor”. Kiedy artystka dowiaduje się o śmierci siostry, która osierociła czwórkę dzieci, postanawia wrócić do Polski i zająć się jej potomstwem. Jako rozwódka musi sobie jakoś zorganizować godny poziom życia. Jest hrabianką z Tarnowskich, ale w tych czasach majątkiem żony zarządzał mąż. Wykorzystuje więc twórczość do zarabiania. Produkuje figurki sprzedawane do kościołów, ale i małe formy do dewocji prywatnej. Na Nowym Świecie miała coś w rodzaju showroomu, gdzie przyjmowała zamówienia. Natomiast w rodzinnym majątku założyła pracownię tkacką, w której zatrudniła wiejskie dziewczyny, by dać im możliwość samodzielnego zarobku.

Fot. Muzeum Narodowe w Krakowie / Gregory Michenaud, Anna Olchawska.
Siostry rzeźbiarki
Natalia (Elwira Natalia Helena), z Tarnowskich 1o v. Andriolli, 2o v. Miecznikowska (1856–1912), “Śpiący amor”, 1896, Muzeum Narodowe w Krakowie.

Wśród polskich rzeźbiarek jest też pokoleniowo starsza i z silnie patriotycznym rysem – Helena Skirmuntt. Kształcona w Berlinie, Dreźnie, Wiedniu, Rzymie i Paryżu matka czwórki dzieci, zwolenniczka uwłaszczenia chłopów, zesłana w głąb Rosji za wspieranie powstania styczniowego. Jej „Szachy polskie”, odwzorowujące wojska Jana III Sobieskiego i armię turecką z bitwy wiedeńskiej, też znalazły się na wystawie. Jaka historia kryje się za nimi?

Nieduże figurki są owocem jej dogłębnych badań ikonograficznych precyzyjnie odtwarzających uzbrojenie i stroje obu armii. W ich ustawieniu na wystawie została przywołana postać innej pionierki, szachistki Reginy Gerleckiej, która w 1935 roku jako pierwsza kobieta zdobyła mistrzostwo Polski w szachach i drugie miejsce na szachowej olimpiadzie kobiet. Zwróciliśmy się o konsultację do Polskiego Związku Szachowego i wtedy pan Tomasz Makowski zaproponował to ustawienie z mistrzowskiej partii.

Fot. Muzeum Narodowe w Krakowie / Paweł Czernicki.
Siostry rzeźbiarki
Helena Skirmuntt (1827–1874), “Szachy polskie”, 1871, brąz złocony i srebrzony, Muzeum Narodowe w Krakowie.

Jak pani ocenia wartość artystyczną dzieł polskich rzeźbiarek? W końcu zestawione zostały z uznaną twórczynią wielkiej klasy.

Uważam, że liczne przywołane tu dzieła wytrzymują to zestawienie. Na przykład twórczość Antoniny Rożniatowskiej. Niestety, artystka zmarła młodo, a ze 100 rzeźb, które pokazano na pośmiertnej wystawie, zachowało się kilka. Co się stało się z resztą?

Czyli rozmowę możemy zakończyć klasycznym pytaniem feministycznym: gdzie się podziały wielkie artystki?

Linda Nochlin zadała to słynne pytanie w 1971 roku, a praca poszukiwacza nadal trwa… To robota, którą trzeba wykonać. I jak pokazuje ta wystawa, ta twórczość wciąż potrafi wzruszyć, zachwycić. Kryją się w niej historie zaskakujące filmowymi zwrotami akcji, jest też opowieść o bardzo odważnych kobietach, które realizowały swoje marzenia. Myślę, że to chyba największa siła tego nurtu badań.

Wystawę „Bez gorsetu. Camille Claudel i polskie rzeźbiarki XIX wieku” można oglądać do 10 września w Muzeum Narodowym w Warszawie.

Anna Sańczuk

Dziennikarka, historyczka sztuki, współautorka programów telewizyjnych poświęconych szeroko pojętej kulturze. Współpracowała m.in. z „Rzeczpospolitą”, Polsat News, „Vogue Polska” i vogue.pl. Pisze portrety, teksty o sztuce i wywiady z twórcami.

Popularne

Chełmoński odnaleziony

Przez 133 lata uchodził za zaginiony. Teraz niespodziewanie wypłynął na rynku aukcyjnym. Mowa o obrazie czołowego przedstawiciela realizmu, Józefa Chełmońskiego, namalowanym w tym samym czasie co jedno z najsłynniejszych dzieł artysty – czyli „Babie lato”. Jego tytuł to „Wieczór letni”....