Claude Monet w Pourville: ulewa wzięta w dłonie
Fot. MUSÉE MARMOTTAN, PARYŻ, FRANCJA, HULTON FINE ART COLLECTION / ART IMAGES / GETTY IMAGES
Artykuły

Claude Monet w Pourville: ulewa wzięta w dłonie

Z tego artykułu dowiesz się:
  • kiedy lokomotywy stały się tematem malarskim
  • czemu podczas pracy w plenerze za malarzem szły dzieci
  • kto skradł obraz i dlaczego

W 1882 roku namalowanie kawałka plaży, na której w dodatku nic się nie dzieje, było nadal śmiałą decyzją artystyczną. Artyści tworzący w plenerze i zachowujący bezkompromisową wierność wobec tego, co widzą, z trudem przebijali się do oficjalnych salonów wystawowych Paryża i innych miast Europy. W cenie nadal były bowiem obrazy kształtujące krajobrazy z najpiękniejszych i zróżnicowanych elementów natury, która w dodatku powinna być polem dla czynów ludzkich, najlepiej tych heroicznych i wzniosłych. Podobały się też pobudzające zmysły tematy orientalne. Idealizacja świata oraz skupienie na historii – czy to tej prawdziwej, czy mitologicznej – stało u podstaw malarstwa akademickiego, wyznaczającego w II połowie XIX wieku estetyczne standardy. Oficjalne, akademickie środowiska dyktowały nie tylko trendy, lecz także dystrybuowały dostęp do salonów wystawienniczych i oficjalnych zamówień.

Claude Monet w Pourville: ulewa wzięta w dłonie
Plaża w Pourville – Falaises II, 2015 r.

Sława przez skandal

Podejmowane w latach 60. XIX wieku przez Édouarda Maneta próby połączenia akademii z nowoczesnością skończyły się niepowodzeniem. Zarówno „Śniadanie na trawie”, jak i „Olimpia” zostały wyszydzone przez krytyków. Co prawda publiczność garnęła się, by oglądać te obrazy, ale był to raczej succès de scandale, a nie na taką sławę liczył Manet, gdy pragnął pogodzić akademickie formaty i prestiż z nowoczesnymi tematami, rezygnując z mitologicznych bogiń i bohaterów na rzecz paryżan i ich życia.

Fot. MUSÉE MARMOTTAN, PARYŻ, FRANCJA, HULTON FINE ART COLLECTION / ART IMAGES / GETTY IMAGES
Claude Monet w Pourville: ulewa wzięta w dłonie
Claude Monet, „Plaża w Pourville”.
Fot. MUSÉE MARMOTTAN, PARYŻ, FRANCJA, HULTON FINE ART COLLECTION / ART IMAGES / GETTY IMAGES
Claude Monet w Pourville: ulewa wzięta w dłonie
Claude Monet, Giverny, ok. 1905 r.; „Plaża w Pourville”, rewers, 1882 r., olej na płótnie, 60×73 cm.

Jednak drogi ku nowej sztuce i nowym tematom nie dało się już zamknąć. W ślad za Manetem grupa paryskich malarzy skupiła się na pokazywaniu bulwarów, kawiarni, opery i parków. Fascynował ich ruch miasta i wszelkie przejawy nowoczesności. Motywem malarskim stały się również mosty, dworce kolejowe i parowe lokomotywy. W słynnym dziele Claude’a Moneta z 1872 roku „Impresja. Wschód słońca” dymią kominy Hawru. Impresjoniści zaczęli przebijać się ku sławie.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Tematem fascynującym nowoczesnych malarzy Paryża stały się również podmiejskie kurorty i wsie, widziane z perspektywy odpoczywających tam mieszczan. Wycieczki za miasto ułatwiała szybko rozwijająca się kolej, dzięki której można było uciec nie tylko do miejscowości leżących nieopodal stolicy, lecz także dalej, do Normandii.

Dworzec Saint-Lazare, łączący Paryż z północną Francją i Normandią, był częstym motywem obrazów Claude’a Moneta. Malarz mieszkał nieopodal dworca, jego budynek, hale i buchające parą lokomotywy stały się bohaterkami aż 12 jego obrazów. Były to pierwsze dzieła, w których malarz mierzył się kilkukrotnie z tym samym motywem, a zarazem ostatnie podejmujące tematykę wielkiego miasta.

Malarz jak myśliwy

Monet wychował się w Hawrze, to tam przeniosła się z Paryża jego rodzina, gdy Claude miał pięć lat. W dorosłym życiu często podróżował do Normandii. Na początku lat 80. XIX wieku malował w Fécamp, Trouville, Sainte-Adresse, Poissy, a wiosną 1882 roku odkrył Pourville. Przeniósł się tam nie tylko w poszukiwaniu malowniczych widoków, lecz także z powodów materialnych – w rybackiej wiosce było o wiele taniej niż w portowych miasteczkach.

Fot. George Rinhart / Corbis / Getty Images
Claude Monet w Pourville: ulewa wzięta w dłonie
Claude Monet w ogrodzie w Giverny, Francja, 1900 r.

Malował wiele, chociaż pogoda nie zawsze dopisywała. W listach z Pourville często skarżył się na deszcz: „Miałem okropny dzień. Wyszedłem popracować, ale wróciłem przemoknięty do suchej nitki, musiałem zmienić całe ubranie” – te słowa napisał 1 marca UZUPEŁNIĆ ROK. Następnego dnia niewiele się zmieniło: „Na nieszczęście dziś znowu pogoda jest okropna, a tutaj w przeciwieństwie do Fécamp nie mogę malować w każdą pogodę. Nie ma się gdzie schronić podczas deszczu, żadnych nawiasów ani zagłębień w skałach. Wściekam się na tę bezczynność, bo każdy stracony dzień opóźnia mój powrót. Tak więc mimo niezaprzeczalnego uroku morza i pięknych widoków, przepełnia mnie smutek”.Zły nastrój nie opuszczał Moneta niezależnie od tego, co się działo: „Pogoda jest przepiękna, jeszcze jeden słoneczny dzień i będę błagał o trochę szarugi”. Po śmierci żony i w obliczu nieustających kłopotów finansowych malarz cierpiał na depresję. W 1883 roku zamieszkał w Giverny, by odizolować się od ludzi. Posiadłość nad stawami i praca nad ogrodem polepszyły jego stan, zbiegło się to z coraz większą życzliwością krytyków wobec malarza i rosnąca sprzedażą jego obrazów.

Fot. Domena publiczna / NAC
Claude Monet w Pourville: ulewa wzięta w dłonie
Pourville we Francji, 1931 r.

Jednak efekty wysiłków nad morzem nie były złe. Promujący sztukę impresjonistów marszand Moneta – Paul Durand-Ruel – sprzedał prawie 20 płócien namalowanych w Pourville, co przyniosło malarzowi zysk w wysokości około 9 tysięcy franków. Kolejna, spora liczba płócien powstała podczas pobytów w Étretat. Z wyjazdu w 1884 roku pochodzi ciekawy opis sposobu, w jaki malarz pracował w pejzażu. Podczas jednej z plenerowych wypraw towarzyszył Monetowi Guy de Maupassant i pozostawił takie wspomnienie: „Często wybierałem się z Monetem na poszukiwanie impresji. Malarz zamienił się w myśliwego polującego na obrazy. Za nim kroczyło kilkoro dzieci, które niosły pięć lub sześć płócien pokazujących ten sam temat o różnych porach dnia i w różnym oświetleniu.

Zaczynał pracę nad jednym z nich, a potem gdy zmieniało się niebo, zabierał się do następnego. Artysta czekał, tropił słońce i cienie, łapał kilkoma ruchami pędzla promyk lub płynący obłok i z pogardą dla fałszu i konwencji umieszczał szybko na płótnie.

Widziałem, jak pochwycił w ten sposób pasmo światła błyszczące na białej skale, jak je utrwalił w strumieniu żółtych tonów i uzyskał zadziwiający efekt nieuchwytnego, oślepiającego olśnienia (…). Innym razem wziął w dłonie ulewę spadającą na morze i rzucił ją na płótno”. A zatem Monet pracował szybko, ale bardzo uważnie, w dodatku nad kilkoma obrazami naraz. Miał z sobą wiele płócien i wyczekiwał momentu, kiedy nastąpi oświetlenie odpowiadające temu, przy którym rozpoczął pracę. To była podstawowa zasada impresjonistów – namalować to, co ulotne, ale w zasadniczy sposób decydujące o podejmowanym w danej chwili motywie, a mógł to być chłodny, niebieski cień skały, pojedyncze błyski światła czy zmieniające się wraz z układem chmur kolory morza.

Fot. Claude Monet / Bridgeman Images – RDA / Forum
Claude Monet w Pourville: ulewa wzięta w dłonie
Claude Monet, „Sieci w Pourville”(ołówek na papierze), ok. 1840 r., Musée Marmottan Monet, Paryż.

W samo południe

„Plaża w Pourville” – jedyny obraz Claude’a Moneta w polskich zbiorach – powstała najprawdopodobniej latem 1882 roku. Świadczy o tym zachowana na odwrociu pieczęć dostawcy płótna z adresem, pod którym działał dopiero od maja 1882 roku.

Monet ustawił sztalugę na skalnym urwisku w pobliżu Varengeville. Widział z niego piaszczystą plażę w Pourville, dominującą nad nią skałę Amont i kolejne, biegnące ku północnemu-wschodowi zatoki, w Dieppe i dalej, majaczące już na linii horyzontu. Malował zapewne w okolicach południa, gdy silne słońce przebijało przez pokryte kłębiastymi chmurami niebo.

Czy Monet ukończył „Plażę w Pourville” podczas jednego posiedzenia? Raczej nie. Obraz jest namalowany pospiesznie, techniką zwaną „mokre w mokre”, z celowo pozostawionym w kilku miejscach, niezamalowanym kolorem podkładu, są jednak na nim impasty naniesione już na wyschnięte warstwy farby. Tak powstała szmaragdowa woda na dalekim planie i piana na brzegu morza czy impasty nałożone na najjaśniejsze partie pejzażu. Żeby uzyskać efekt migotliwości i ruchu fal, malarz przeciągnął suchym pędzlem już po wyschniętej farbie. Dzięki temu powstała chropowatość, odpowiadająca pieniącej się wodzie.

Być może Monet powracał z obrazem na urwisko i czekał, aż powtórzy się oświetlenie odpowiadające temu, przy którym namalował wcześniej. Niewykluczone również, że tak jak w przypadku wielu innych dzieł ostatnie poprawki naniósł już w pracowni, w willi Saint-Louis. Nawet najszybciej malujący artysta i najbystrzejszy obserwator nie jest w stanie uchwycić wszystkich niuansów zmieniającego się pejzażu, pozycji każdej chmury i każdego uderzenia morskiej fali o brzeg. W tworzeniu ulotnych chwil nawet impresjonistom pomagała pamięć i rutyna.

Poznański obraz ukazuje fragment wybrzeża w okolicach Pourville, zapewne również oddaje charakter oświetlenia, które panowało na wybrzeżu Normandii pewnego letniego dnia w 1882 roku.

Kadr, chociaż pochodzi z natury, był świadomie wybrany. Pejzaż jest ujęty z klifu, z uniesionego punktu widzenia, linia horyzontu znajduje się również wysoko, a gładkiemu morzu jest oddane tyle samo miejsca co urozmaiconemu wybrzeżu. Woda z lądem łączy się łagodnymi, półkolistymi liniami.

Kompozycja „Plaży w Pourville” przypomina krajobrazy Hokusai i Hiroshige. Monet szukał we francuskim pejzażu widoków i ujęć, które impresjoniści cenili w japońskich drzeworytach.

Fot. Sepia Times / Universal Images Group / Getty Images
Claude Monet w Pourville: ulewa wzięta w dłonie
Katsushika Hokusai „Kajikazawa w prowincji Kai”, z cyklu „Trzydzieści sześć widoków góry Fuji”, ok. 1830–1832 r., drzeworyt, 26×38,4 cm.

Złodziej wielbiciel sztuki

Malowane w Normandii obrazy Monet wysyłał swojemu marszandowi. Naklejka z podwójnym adresem Paula Duranda-Ruela – tym paryskim i tym nowojorskim – znajduje się na krośnie. Została tam umieszczona około 1890 roku, bowiem 389 Fifth Avenue to lokalizacja, do której Durand-Ruel przeniósł się właśnie w tym roku.

W 1906 roku obraz kupił Paul Cassirer.

Kolejna nalepka informująca o historii obrazu zawiera berliński adres galerii Cassirera. Niemiecki marszand wystawił dzieło na wystawie objazdowej „Ausstellung von Werken französischer Impressionisten”, którą w kwietniu 1906 roku otwarto w Poznaniu, w gmachu Kaiser Friedrich-Museum. Jeszcze podczas trwania wystawy niemieckie towarzystwo artystyczno-naukowe kupiło „Plażę w Pourville” i przekazało ją w depozyt poznańskiemu muzeum. W 1919 roku zostało ono przekształcone w Muzeum Wielkopolskie, a obraz przeszedł na jego własność.

Fot. Art Images / Getty Images
Claude Monet w Pourville: ulewa wzięta w dłonie
Portret Claude’a Monet, 27 August 1905 r.

Podczas II wojny światowej Niemcy wywieźli „Plażę w Pourville” wraz z innymi, cennymi dziełami sztuki z Poznania do składnicy w Saksonii. W 1945 roku Armia Czerwona przejęła zabezpieczone tam zbiory i przewiozła je do Ermitażu. Pierwsze obrazy wróciły w ramach akcji rewindykacyjnej już 1946 roku, jednak obraz Moneta przekazano dopiero 10 lat później. Do 2000 roku losy „Plaży w Pourville” nie były spektakularne, wisiała w Rogalinie, a następnie w gmachu głównym muzeum do czasu, gdy została bezczelnie skradziona.

Złodziej, posługujący się fałszywymi dokumentami, uzyskał zgodę na kopiowanie w muzeum. Po raz kolejny sprawdziła się metoda „na studenta”. Mężczyzna wskazał jako przedmiot swojej pracy inne dzieło znajdujące się w tej samej sali co „Plaża w Pourville”. 17 września 2000 roku symulował pracę nad swoją kopią, a w rzeczywistości kawałek po kawałku, wycinał z ramy płótno Moneta. Była niedziela, obsługa muzealna skromna, pracowniczka doglądająca ekspozycji pilnowała kilku przestrzeni, a jej ruch i pozycję wyznaczał stukot obcasów. To pozwoliło rzekomemu studentowi wyciąć płótno, a w ramę wstawić wcześniej zamówioną kopię. To, że oryginalny obraz Moneta został skradziony, odkryto dwa dni później, 19 września.

Podejrzewano kradzież na zamówienie, badano wiele wątków. Wyznaczono 100 tysięcy złotych nagrody za pomoc w odnalezieniu obrazu. Bez powodzenia, śledztwo umorzono po roku, chociaż policja nadal obserwowała handel dziełami sztuki i prowadziła wywiad wśród kolekcjonerów, poszukując jakichkolwiek tropów. Nic jednak nie wypłynęło, ponieważ obraz nie opuszczał pokoju w domu rodziców kopisty-oszusta w Olkuszu. Złodziej, który okazał się bezrobotnym murarzem, schował go za szafą. Wpadł w związku z zaległościami w płaceniu alimentów. Jego odciski palców pojawiły się w policyjnej bazie w 2006 roku, a trzy lata później wykryto ich zbieżność ze śladami pozostawionymi w muzeum.

Sąd Okręgowy w Poznaniu w szybkim procesie skazał Roberta Z. na trzy lata więzienia i grzywnę, która miała pokryć koszty konserwacji dzieła. Podczas wycinania obrazu z ramy złodziej częściowo uszkodził sygnaturę Moneta. Kara nie była sroga, sędziowie złagodzili wyrok ze względu na to, że najpewniej nie była to kradzież dla zysku.

Podobno mężczyzna, który wyciął z ramy i wyniósł z Muzeum Narodowego w Poznaniu obraz Claude’a Moneta, był wielbicielem sztuki i zabrał obraz wyłącznie dla siebie. A może przerosła go sprawna i skuteczna sprzedaż ukradzionego dzieła?

Mimo uszkodzenia sygnatury i lekkiego pofalowania płótna obraz powrócił po 10 latach do muzeum w dobrym stanie. Kradzież przyczyniła się do wzrostu popularności dzieła. „Plaża w Pourville” stała się nie tylko gorącym tematem prasowym, lecz także bohaterką filmów, komiksów i gier.

Tekst pochodzi z numeru 7/2023 kwartalnika „Spotkania z Zabytkami”. 

Grażyna Bastek

Historyczka sztuki i publicystka. Pracuje w Muzeum Narodowym w Warszawie, jest również wykładowczynią Instytutu Historii Sztuki UW i Podyplomowych Studiów Muzealniczych. Specjalizuje się w historii nowożytnego malarstwa europejskiego i w technikach dawnych mistrzów. Jej teksty przeczytać można m.in. w magazynie „Vogue Polska”, kwartalniku „Przekrój” czy „Dwutygodniku". Współpracuje z radiową Dwójką. Wydała m.in. książkę „Warsztaty weneckie w drugiej połowie XV i w XVI wieku. Bellini, Giorgione, Tycjan, Tintoretto” oraz dwa tomy esejów o malarstwie „Rozmowy obrazów”.

Popularne