Rodzinny dwór, w którym wykiełkowała sztuka
Rzeźby Xawerego Wolskiego przed portykiem dworu
Fot. Jacek Kucharczyk
Artykuły

Rodzinny dwór, w którym wykiełkowała sztuka

Z tego artykułu dowiesz się:
  • jaką formę miała pierwsza rzeźba Xawerego Wolskiego i co ją łączy z rodzinną tradycją
  • że jego ojciec jest twórcą odmiany zboża – pszenżyta
  • co z jego artystycznym rozwojem ma wspólnego Solidarność

Minimalistyczne rzeźby i ziemiański dwór pamiętający XVIII wiek. Historie rodzinne i prekolumbijskie mity. Polska i Meksyk. Natura i sztuka. Dom i galeria w jednym. Wszystkie te wątki rzeźbiarz Xawery Wolski splótł w harmonijną całość – niczym dzieło sztuki – w rodzinnym Dańkowie, w którym osiadł po dekadach życia za granicą. Wrócił tym samym do źródła swojej twórczości, w której przeszłość i współczesność łączą się jak ogniwa w jego rzeźbach-łańcuchach.

W Meksyku miał dobre życie: dom w artystycznej dzielnicy Condesa, najlepsze galerie, zamożni klienci i znakomicie rozwijająca się kariera. Przez kilka lat, krążąc między Polską a Ameryką Łacińską, sam siebie pytał, co właściwie robi, „naprawiając rozwalone baraki pod Grójcem”. Czy chce podnieść z upadku dawną posiadłość ziemską i niegdysiejsze gospodarstwo, które prowadzili jego przodkowie? Szukał przytuliska dla swoich monumentalnych rzeźb, a może miejsca, w którym wreszcie na dobre osiądzie?

– Kiedy tutaj byłem, czas spędzałem, chodząc w kaloszach po błocie z robotnikami i zawiadując kolejnymi remontami, tymczasem w Meksyku robiłem za wielkiego artystę i… zarabiałem na Dańków – śmieje się dziś Xawery Wolski, którego odwiedzam w jego wiejskim domu.

Eklektyczny, barwny wystrój wnętrza łączy cechy polskiego dworu i latynoskiej hacjendy. Tu lustro w barokowej ramie, tam – modernistyczna szafka i barwna peruwiańska tkanina.

W jadalni kopia rodzinnego stołu (pierwotne wyposażenie nie przetrwało PRL) oraz zachowana księga gości z 1913 roku, a obok – ludowe meksykańskie rzeźby w otoczeniu nowoczesnych form autorstwa gospodarza. Przed płonącym kominkiem zaś – śpiące po harcach miejscowe kundelki, szczeniaki Adelita i Leon, przygarnięte przez domowników.

Fot. Jacek Kucharczyk
Rodzinny dwór, w którym wykiełkowała sztuka
Wnętrze dworu w Dańkowie

Rzeźby w skrzyniach są martwe

Kiedy z czasem wystaw i zajęć w Polsce było coraz więcej, Wolski zrozumiał, że Dańków to miejsce, w którym wreszcie może rozpakować ze skrzyń swoje rzeźby, jeżdżące przez lata z wystawy na wystawę, a w przerwie zapełniające magazyny.

– Miałem poczucie, że są wtedy martwe – wspomina.

Cztery lata temu Xawery i jego partnerka Nora podjęli więc decyzję o przeprowadzce tu na stałe, a

życie Xawerego zatoczyło symboliczne koło, prowadząc go z powrotem do siedziby przodków.

Determinacja Nory sprawiła, że doprowadzili do skutku transatlantycki transport nawet największych, nieomal pomnikowych monumentów odlewanych z brązu czy wykutych w marmurze. Dziś można je podziwiać w tutejszym parku. Jedna z wielkoskalowych rzeźb „Echo” stoi też w Sopocie na skwerze przed siedzibą Hestii.

–Myślałem, że po prostu zgromadzę tu wszystko to, co po świecie naprodukowałem, i stworzę takie mauzoleum moich rzeźb, do którego nikt nie przychodzi, ale ono przynajmniej stoi na mojej rodzinnej ziemi – wspomina moment tuż po przeprowadzce. –O dziwo, coraz więcej osób zaczęło tu zaglądać, wyrażać zainteresowanie obiektami i samym miejscem. Poczuliśmy z Norą, że decyzja o przeprowadzce była słuszna. Założyliśmy Fundację Sztuki, którą chcemy stopniowo rozwijać – mówi Xawery Wolski.

W Dańkowie oprócz odnowionych i krytych gontem – dworu, w którym mieszkają gospodarze, i oficyny (dziś domek dla gości, kiedyś mieszkanie zarządcy), rzeźbiarz ma do dyspozycji wspomniany czterohektarowy park z dwoma stawami i groblą, który stał się plenerową galerią jego dzieł,

oraz kolejne galerie-pracownie, urządzone w dawnych pomieszczeniach gospodarczych majątku. Na adaptację czekają jeszcze ceglane budynki starej gorzelni. Wolski mówi mi, że w ogóle nie tęskni za Meksykiem. Tu żyje zgodnie z rytmem natury i pór roku. Okres mroku i zimy spędza głównie w pracowni (Nora ucieka wtedy do meksykańskiego słońca), lato jest czasem aktywności i spotkań towarzyskich, życia blisko bujnej natury, której tu pod dostatkiem.

Fot. Jacek Kucharczyk
Rodzinny dwór, w którym wykiełkowała sztuka
Rzeźba Xawerego Wolskiego „Ogniwa nieskończoności” / „Infinity Chains”, 2009 r., brąz, 200x320x220 cm.

Ziarna, kłosy i rodzinne losy

Zaglądamy do „głównej galerii” w dawnym laboratorium selekcyjnym gospodarstwa rolnego. Na ścianie wisi przedwojenna gablotka z zasuszonymi kłosami różnych zbóż. Obok natykamy się na jedno z nielicznych zdjęć zachowanych z dawnego Dańkowa.

– Na tej fotografii z początku XX wieku jest mój pradziadek Aleksander Janasz, senior rodu i założyciel zakładu rolniczego w Dańkowie, a obok – jego córka Maria Wolska, moja babka. Oboje przy pracy w laboratorium selekcyjnym, w którym zajmowali się badaniami nad roślinami uprawnymi. Byli naukowcami, tworzyli odporniejsze i wydajniejsze od pierwotnych krzyżówki zbóż. W laboratorium dobierali ziarna, nad którymi pracowali – sprawdzali, ile zawierają w sobie substancji odżywczych, ile ważą, jak bardzo są odporne na czynniki zewnętrzne, ile ziaren jest w kłosie itp. Prowadzili wzorcowe gospodarstwo, jeździli np. ze swoimi osiągnięciami na targi rolnicze do Chicago, publikowali katalogi, wyniki badań i dobrze prosperowali. Mój ojciec był kolejnym pokoleniem, które poszło tą naukowo-rolniczą drogą. Pamiętam z dzieciństwa, jak towarzyszyłem mu tutaj, w pracy przy selekcji ziaren, bawiłem się nimi. Do dziś fascynuję się naturalnymi procesami wzrastania i obumierania, a także nauką, co widać w całej mojej twórczości – tłumaczy Xawery Wolski.

Gospodarstwo nie należało już wtedy do rodziny.

Fot. Jacek Kucharczyk
Rodzinny dwór, w którym wykiełkowała sztuka
Instalacja z wypalanej gliny z 1992 r. w spichlerzu

Państwo ludowe odebrało majątek herbowym rodzicom artysty – Tadeuszowi Wolskiemu i Annie z Branickich Wolskiej, by utworzyć w nim PGR.

Tadeusz przez lata codziennie odwiedzał jednak swój dawny majątek, bo jako specjalista wysokiej klasy został zatrudniony tutaj przez nową władzę. Był wynalazcą szczególnie wartościowej dla socjalistycznej ojczyzny odmiany zboża, słynnego pszenżyta.

– To była w latach 70. prawdziwa rewolucja w rolnictwie. Ojciec dostał za to dwie nagrody państwowe. Dla niego ważne było, że kontynuuje pracę swoich przodków, w końcu nowe genetyczne warianty zbóż powstają przez pokolenia – wspomina Xawery.

Do dworu jednak nie było mu wolno wchodzić.

Po upadku komuny rodzina Wolskich odkupiła Dańków, a w 2005 roku Tadeusz Wolski dokonał żywota w tym samym pokoju, w którym przyszedł na świat.

Syn pojawił się tu sześć lat po jego śmierci i przejął dańkowski wątek.

– Element rolniczy był i jest dla mnie bardzo ważny – mówi o powrocie do rodzinnych stron. – Pierwsza moja rzeźba miała formę nasiona. To klucz do mojej pracy: cierpliwość, powielanie, powtarzalne gesty, rytm. A także to, że mi się udało wrócić tutaj i sprawić, żemoja sztuka jest dziś w rodzinnym Dańkowie.W dalszym ciągu jest to majątek ziemski, bo mamy kawał ziemi, który jest wydzierżawiony miejscowym rolnikom. Przychód niewielki, ale ważne, że ta ziemia pracuje, nadal wysiewa się tu żyto, pszenicę, sadzi buraki i rzepak, zbiera siano – tłumaczy artysta.

Odwieczne techniki, nowe formy

Organiczne formy – przetworzone, uproszczone, czasem przeskalowane do ogromnych rozmiarów, innym razem precyzyjnie opracowane w małej skali – pojawiają się potem wielokrotnie w jego sztuce. Wielkie mandale układane z pestek, łańcuchy i przeploty, rytmiczne, powtarzalne formy, które są jak cykle wegetacji powracające raz za razem, sezon za sezonem, stulecie za stuleciem. Podobne inspiracje znalazł w starych prekolumbijskich kulturach, z którymi zetknął się Ameryce Łacińskiej, a potem w tradycji buddyjskiej podczas kilkuletniego pobytu w Tajlandii. Jak mówi: „Od biologii do metafizyki wiedzie prosta ścieżka”. W rzeźbach zwykle wybiera biel i lśnienie metalu. Czasem kuje w kamieniu, innym razem tka i szydełkuje (obiekty Wolskiego korzystające z tkackich strategii można było oglądać na wystawie „Sploty” w łódzkim Centralnym Muzeum Włókiennictwa). To zwykle formy zredukowane, powściągliwe, ale stać go też na zwroty akcji, jak w drapieżnych rzeźbach w czerwieni, komentujących przemoc, wojnę i zamęt współczesności.

W rzeźbie zaczynał od ceramiki, bo była najtańsza, ale do dziś – mimo że jego formy są nowoczesne – chętnie sięga po materiały tradycyjne, jak marmur, terakota czy brąz. W Peru i Meksyku przyglądał się lokalnym i bardzo starym sposobom pracy z materiałami, np. z adobe i z kamieniem.

– Techniki, których używam najczęściej, są odwieczne – przyznaje. I dodaje natychmiast: – Bo ja mam w ogóle klasyczną formację rzeźbiarską – tłumaczy Wolski. – Zaczynałem od studiów aktu, rzeźbienia ludzkiej postaci, mierzenia proporcji, brania udziału w sekcjach anatomicznych. Cały warsztat rzeźbiarski, włącznie z odkuwaniem kamienia, odlewaniem brązu na wosk tracony, to przecież tradycyjne techniki. Wszystkich się nauczyłem i uznaję w nich wielkie piękno. Jednocześnie stale sobie pozwalam na rozmaite eksperymenty, ciekawią mnie nowe rzeczy. Pracuję np. z sylikonem, z rozżarzonym klejem, w 2022 roku robiłem pierwszy raz rzeźby ze szkła w Murano, a cały zeszły sezon spędziłem, perforując płyty w technikach nieznanych, wymyślonych przeze mnie samego. Uwielbiam to na równi z technikami tradycyjnymi – mówi.

Fot. Jacek Kucharczyk
Rodzinny dwór, w którym wykiełkowała sztuka
Rzeźby Xawerego Wolskiego przed portykiem dworu – „Ogniwa nieskończoności”, „Sfera I” i „Sfera II”.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Świat poza Dańkowem

Wolski studiował w Akademiach Sztuk Pięknych w Krakowie i Warszawie. Z Polski wyjechał na początku lat 80., tuż po stanie wojennym. Wspomina, że był to okres stagnacji i braku nadziei i to m.in. popchnęło go w świat. Przyznaje, że powodem mogła być też chęć oderwania się od rodzinnych oczekiwań i nacisków. Arystokratyczno-ziemiańskie pochodzenie mu ciążyło, chciał pożyć na własną odpowiedzialność, sprawdzić się.

– Jeśli chodzi o ziemiańskie korzenie i rodzinę Branickich, z której pochodziła matka, to w moim odczuciu ten świat przeminął – stwierdza. – Odtwarzanie go w obecnych czasach, to forsowanie kompletnej fikcji. Poza tym w wielu przypadkach to niesie obciążenia i pretensje, które wiszą na człowieku, są różne krzywdy historyczne, które się z tym łączą. Ale szamani w Ameryce Południowej są zdania, że człowiek, który ma się narodzić, sam wybiera, gdzie, w jakiej rodzinie, w jakich okolicznościach i czasie pojawi się na Ziemi. Nie wiem, czy tak jest, ale jeśli chodzi o te spuścizny, które są nam dane, musimy sobie z nimi jakoś radzić. Każdy człowiek niesie ciężar poprzednich pokoleń. Jedni z herbem, drudzy bez, wszyscy mamy sprawy przeszłości do przepracowania – dodaje.

Uważa, że podróże pomogły mu nabrać do tego dystansu.

– Tradycja ziemiańska niespecjalnie mnie interesuje, za to interesuje mnie tworzenie i uważam, że na tym polu ciekawe jest zestawienie staropolskich historii ze światem Ameryki Łacińskiej.

Przyszłość świata jest taka, że kultury się mieszają i będą się mieszać coraz bardziej. Jako artysta czerpię z tego – zaznacza.

Żeby więc zanurzyć się w inne światy, student Wolski wziął plecak i ruszył do Paryża autostopem, z rulonem rysunków pod pachą. – Ten rulon zaniosłem do Akademii, do obleganej pracowni Césara – ówczesnego wielkiego rzeźbiarza i celebryty paryskiego – opowiada. – Było już po egzaminach, ale zgodził się obejrzeć rysunki i przyjął mnie jako wolnego słuchacza. Wierzę, że moja bazgranina rzeczywiście mu się spodobała, ale też Solidarność była wtedy we Francji na fali i on przyjął mnie chyba również w geście wparcia dla opozycyjnego polskiego ducha – dodaje.

Fot. Jacek Kucharczyk
Rodzinny dwór, w którym wykiełkowała sztuka
Pawilon sztuki w dawnym magazynie rolniczym

Między tradycją a eksperymentem

César prowadził w Académie des Beaux-Arts dwie równoległe pracownie. Jedna była tradycyjna, tam studiowano akt jak w XIX wieku: glina, postumenty, cokoły. Naga modelka i 20 osób wokół rzeźbiących „temat”. Równocześnie jednak funkcjonowała druga pracownia Césara, oparta z kolei na eksperymentach, i do niej mieli wstęp tylko ci studenci, którzy przeszli już przez klasyczną szkołę. To podwójne doświadczenie zostało w Xawerym Wolskim na zawsze…

– Postać mojego pierwszego nauczyciela rzeźby się we mnie utrwaliła, ponieważ on właśnie czerpał z pradawnych form, różnych Wenus z Willendorfu, i w tym nurcie łączył kamień z metalem – wspomina. – Ale eksperymentował też, miażdżąc jakieś zegarki, robiąc rozlewane ekspansje z poliuretanu. Odwiedzając jego prywatną pracownię, mogłem się natknąć na tę wielorakość i ona wydaje mi się do tej pory wielkim atutem rzeźbiarza, artysty w ogóle – twierdzi.

Potem był wyjazd do włoskiej Carrary i praca ze sławnymi marmurami, dalej finisz studiów artystycznych w Aix-en-Provence, powrót do Paryża i pierwsze wystawy. A w końcu – stypendium rządu francuskiego i wyjazd do Ameryki Południowej. Odwiedziny w Peru zaowocowały nowymi możliwościami zawodowymi, które na 23 lata zaprowadziły go do Meksyku, z przerwami na Nowy Jork i Tajlandię. Trudno w to w uwierzyć, kiedy dziś obserwuje się jego osiadły, pustelniczy tryb życia i pracy w Dańkowie. Jaki głód gnał go tak po świecie?

Fot. Jacek Kucharczyk
Rodzinny dwór, w którym wykiełkowała sztuka
Xawery Wolski i jego ceramiczna rzeźba z 1997 r.

– Goniłem, bo Dańkowa wtedy nie było i może właśnie stąd taki niepokój – zastanawia się Wolski. – Czasem myślałem, że nigdzie nie znalazłem swojego miejsca, chociaż we wszystkich krajach, do których trafiałem, dobrze mi szło. W każdym z tych miejsc mogłem zostać na stałe, osiedlić się, rozmnożyć i tam kontynuować swoje życie. A jednak był jakiś brak zgody na to, który mną powodował, popychał dalej. Tak naprawdę dopiero po powrocie tutaj odkryłem jakąś dozę spokoju, który sprawił, że stąd nie mam już ochoty nigdzie się ruszać. Wygląda na to, że dopłynąłem do brzegu – zamyśla Xawery Wolski.

Artykuł pochodzi z kwartalnika „Spotkania z Zabytkami” nr 3/2024


Anna Sańczuk

Dziennikarka, historyczka sztuki, współautorka programów telewizyjnych poświęconych szeroko pojętej kulturze. Współpracowała m.in. z „Rzeczpospolitą”, Polsat News, „Vogue Polska” i vogue.pl. Pisze portrety, teksty o sztuce i wywiady z twórcami.

Popularne