
- gdzie minęło „oczadziałe szczęściem dzieciństwo” Rafała Malczewskiego
- jakie relacje łączyły go ze słynnym ojcem
- jak po II wojnie światowej trafił do Kanady
Hasło “z cepra zmienił się w prawdziwego górala” to nie tylko metafora stylu artystycznego Rafała Malczewskiego, ale trafne podsumowanie jego osobistej przemiany. Syn legendarnego artysty Jacka Malczewskiego dorastał w cieniu wybitnego ojca, a jednocześnie w świecie pełnym inspiracji. Od kilku lat po okresie zapomnienia jego sztuka na nowo wraca do łask.
Oczadziały ze szczęścia
Z dzieciństwa najcieplej wspominał lata spędzone w willi Pod Matką Boską na krakowskim Zwierzyńcu. Tam ojciec uczył go rozpoznawania ptaków, pokazywał przyrodę, czytał „Pana Tadeusza”, „Trylogię”, utwory Słowackiego. To właśnie wtedy i tam, jak pisał Rafał,
„minęło moje oczadziałe szczęściem dzieciństwo”.
2. Fot. Biblioteka Narodowa Polona

![Malczewski, Jacek (1854-1929) - [Portret Rafała Malczewskiego]__OBR Jacek Malczewski, „Mój syn” (portret Rafała Malczewskiego), ok. 1900 r, ołówek ; 21,5x17,8 cm](https://spotkaniazzabytkami.pl/wp-content/uploads/2025/06/malczewski-jacek-1854-1929-portret-rafala-malczewskiego--obr-1920x2295.jpg)
Mimo, że Jacek Malczewski nie zachęcał syna do malarstwa (a wręcz przeciwnie!) Rafał nie porzucił artystycznych ambicji. Co więcej, że w dziedzinie sztuki syn wielkiego symbolisty był… samoukiem.
Po latach niezdecydowania pomiędzy studiami filozoficznymi, architektonicznymi, a nawet rolniczymi w Wiedniu, to właśnie malarstwo i góry zaczęły dominować w jego życiu. Tatry, narciarstwo, wspinaczki i pierwsze próby artystyczne – to wszystko prowadziło go coraz dalej od ceperskiego życia.
Po pierwszej, tragicznej miłości i dramatycznym wypadku na Zamarłej Turni, który cudem przetrwał całą dobę, wisząc przytwierdzony do haka skalnego, wiele się zmieniło. To wydarzenie odcisnęło głębokie piętno na jego psychice i twórczości. Przede wszystkim to dlatego góry w jego malarstwie są monumentalne, samotne, bezlitosne, ale i pełne cichego piękna — to nie tylko krajobraz, ale psychologiczna i duchowa scena.
Wydał nawet zbiór nowel „Narkotyk gór”, gdzie opisał m.in. swoje tatrzańskie doświadczenia. Ważniejsze jednak, że to wówczas przysiągł, że uporządkuje swoje życie.

I tak też zrobił. Poślubił Bronisławę Dziadosz, z którą miał dwoje dzieci. Ale życie rodzinne nie było bajką. On – artysta z marzeniami i niedopasowany do mieszczańskich realiów. Ona – praktyczna, z amerykańskim bagażem i oczekiwaniami. Ich relacja, choć zaczęła się od miłości i wspólnego budowania domu (dosłownie, bo mowa o willi Marysin w Zakopanem, kupionej za pieniądze Jacka Malczewskiego), szybko zaczęła się rozpadać się pod ciężarem niedostatków, różnic i tęsknot.

Dwa główne tematy
W 1924 roku debiutuje wystawą wspólnie z Witkacym. To symboliczny moment. Malczewski staje się częścią artystycznej elity Zakopanego. Jego znajomi to Karol Szymanowski czy Karol Stryjeński. Ale mimo tej przynależności do „salonów” nigdy nie zatracił humoru i dystansu. Jego obrazy często są ironiczne, z elementami groteski, komentujące rzeczywistość z przymrużeniem oka.
Lata dwudzieste były więc dla Rafała Malczewskiego czasem intensywnej twórczości, pasji i przemiany – zarówno artystycznej, jak i osobistej. Ale były też ostatnimi, w których jego życie rodzinne jeszcze toczyło się właściwym torem. Wkrótce i to zaczęło się rozpadać.
Ale o tym za moment.

Malarstwo Rafała Malczewskiego pozostaje jednym z najbardziej konsekwentnych i rozpoznawalnych zjawisk w polskiej sztuce XX wieku. Jego twórczość rozwijała się wokół kilku wyrazistych tematów, które, choć różnorodne, łączyła charakterystyczna dla artysty syntetyczność formy, zamiłowanie do pejzażu i wyczucie nastroju. Każdy z tych tematów miał swoją barwną paletę – niemal osobny język koloru, jakim Malczewski oddawał klimat przedstawianych scen.
W tym czasie Malczewski coraz intensywniej oddawał się malarstwu – początkowo pod wpływem ekspresjonizmu i formistów, z czasem wypracował swój własny, rozpoznawalny styl. Dwa główne tematy stały się jego znakiem rozpoznawczym: pejzaże górskie i industrialna Polska dwudziestolecia międzywojennego.
Pierwsze to niemal mistyczne Tatry – przedstawiane o świcie, w śniegu, we mgle lub pod niebem rozpalonym zachodem słońca. Bardzo często z ludźmi i zwierzętami – przysadzista góralka rozwieszająca pranie, baca z czarnym baranem, owce pasące się wśród zieleni. Z miasta przyjezdny ceper, Malczewski stopniowo staje się mieszkańcem Podhala. Jego wizje gór są nie tylko realistyczne, ale i poetycko naładowane emocją.
Motywy górskie, które dominowały w jego wczesnym i środkowym okresie twórczości, malowane były w chłodnej, jasnej gamie: blade błękity, chłodne szarości, rozświetlone biele śniegu i świetliste odcienie nieba. Tatry, a później także Góry Skaliste w Kanadzie, przedstawiane były z perspektywy pełnej zachwytu, ale nie sentymentalnego uniesienia. Raczej skupiał się na monumentalizmie formy i przestrzeni. Malczewski unikał dramatycznego naturalizmu. W jego górskich pejzażach wszystko wydaje się uporządkowane, niemal matematycznie harmonijne.
Drugie – industrialne krajobrazy – to obrazy nowej Polski: dworce kolejowe, fabryki, samochody i rytm modernizującego się kraju. Miasta, które żyją w jego obrazach, to przestrzenie kontrastu. Z jednej strony modernizacja, z drugiej – zagubienie i marazm małomiasteczkowego życia. W scenach takich cykl dworcowy widzimy nie tylko pejzaż, ale też komentarz do przemian społecznych i egzystencjalnych.
Pejzaże industrialne, powstałe podczas jego podróży na Górny Śląsk i w Centralnym Okręgu Przemysłowym, miały zupełnie odmienny charakter. Tu dominowały ciemne, przygaszone tony: głębokie brązy, grafity, szarości i czernie, ożywiane czasem zaskakującym kontrapunktem barwnym, jak czerwony balonik nad hutą czy łososiowy komin. Industrialne kompozycje Malczewskiego nie były jednak ponurą krytyką cywilizacji, lecz raczej jej estetycznym zapisem, próbą uchwycenia potęgi i nowoczesności poprzez geometryzujące, syntetyczne formy.

Rozstanie z żoną i z Polską
Wróćmy do życia osobistego. Ostateczny rozpad związku z Bronisławą Dziadosz nastąpił w drugiej połowie lat 30. Rozstanie to po ponad dziesięciu latach małżeństwa nie tylko zakończyło jego związek, ale i niejako zamknęło rozdział jego życia związany z Zakopanem, które przez lata było jego duchowym i artystycznym centrum. Choć nadal odwiedzał Podhale, zaczął też intensywniej podróżować do Włoch, Francji, Hiszpanii i Szwajcarii, gdzie szukał zarówno nowych tematów, ale też dystansu.
Nieco inaczej rozkładał też akcenty w swej twórczości. W tematach automobilowych i sportowych, które pojawiały się zwłaszcza w latach 30., malarz wykorzystywał paletę intensywniejszych barw. W zimowych scenach kontrastował biel śniegu z czernią samochodów, błękitem nieba i akcentami czerwieni lub oranżu.
Z kolei w kompozycjach sportowych, narciarskich i wspinaczkowych, wprowadzał żywe, czyste kolory: czerwienie strojów, niebieskie cienie śniegu, dynamiczne linie nart przecinających biel zbocza.

Ta część twórczości silnie związana była z nową postacią w jego życiu prywatnym: z Zofią Mikucką, partnerką i inspiracją, której sportowy styl życia doskonale wpisywał się w modernistyczne ideały zdrowego ciała i aktywności.
Tam rozpoczął nowy rozdział życia. Samotny, ale twórczy, i choć na obczyźnie, to z niesłabnącą pasją malarską.
W Kanadzie spędził resztę życia, najpierw w Ottawie, potem w Montrealu. Pisał felietony dla polonijnej prasy, prowadził wykłady, ale przede wszystkim malował. I to dużo.
Choć zmienił kontynent, Malczewski nie porzucił charakterystycznego stylu: monumentalne pejzaże, zgeometryzowane formy, specyficzne ujęcia światła i powietrza.

W Kanadzie zafascynowały go bezkresne przestrzenie, górskie łańcuchy Gaspé, jeziora i zimowe scenerie Ontario. To właśnie tam stworzył szereg prac, które kontynuowały jego wcześniejsze motywy — gór, przestrzeni i samotności człowieka wobec natury — ale już w nowej, północnoamerykańskiej estetyce.
Kanadyjskie pejzaże, szerokie, niemal abstrakcyjne plamy śniegu i lodu, a człowiek – jeśli się w ogóle pojawia – jest drobnym punktem w bezkresie. Czuć tu pustkę i samotność. Tak jak wcześniej Malczewski umiał oddać w nich ciszę, bezruch i melancholię zimowego krajobrazu. Jego dzieła nie tylko są majestatyczne i chłodne, ale i pełne duchowej głębi. Jego znakiem rozpoznawczym pozostało symboliczne traktowanie przestrzeni. Dla Malczewskiego pejzaż był nośnikiem emocji. Gdy był młodszy, w Tatrach szukał dramatyzmu i potęgi natury. Na emigracji znajdował w pejzażu spokój i melancholijne piękno. No i samotność.
Po wojnie, w krajobrazach Brazylii i Kanady, kolorystyka Malczewskiego stała się intensywniejsza, bardziej nasycona. Tropikalna Brazylia przyniosła soczyste zielenie, róże, żółcienie i oranże – kolory egzotycznych kwiatów i roślinności, które silnie kontrastowały z wcześniejszą, surową paletą. W Kanadzie zaś wrócił do chłodniejszych tonów, jednak z domieszką melancholii: granaty nieba, perłowe błękity zimowych pejzaży, delikatne brązy i złota jesieni w Gatineau. Wszystko to przenikał duch oddalenia i emigracyjnej tęsknoty za Polską.

Kanadyjski krajobraz, surowy, często dziki, oddziaływał na niego tak samo mocno jak kiedyś Tatry. Pisał z Montrealu:
„Siedzę na kępce zeschłych traw i maluję. (…) To inna ziemia, nieznane góry, rzeka inna – ale uczucia te same.”
To właśnie tam powstał cykl obrazów przedstawiających podróże koleją — motyw pociągu stał się tu metaforą wędrówki, przemijania, zmiany, ale też kontemplacji. W latach 40., współpracując z Canadian National Railways, Malczewski przemierzał kraj wzdłuż i wszerz. Malował rozległe przestrzenie preriowe, majestatyczne góry i ciągnące się w nieskończoność tory kolejowe.
W tych pracach pociąg często zanika w tle. Nie jest już traktowany jako triumf techniki, ale jako droga przez pustkę, ślad ludzkiego wysiłku w obliczu ogromu natury. Prace te służyły co prawda celom promocyjnym, ale miały głęboki, osobisty wymiar. Kolej była dla Malczewskiego sposobem mierzenia się z przestrzenią i z samym sobą.
Malczewski, choć do końca życia pozostał pejzażystą, potrafił poprzez krajobraz opowiadać o świecie, jego przemianach, rytmie życia i przemijaniu. Kolor w jego twórczości był nie tylko środkiem formalnym, ale i nastrojowym, pełnił funkcję emocjonalnego komentarza.
Zmierzch, czyli kolory zimne i czyste
Z czasem paleta artysty, niegdyś tak jasna i czysta, stawała się coraz bardziej refleksyjna, pogłębiona, niekiedy symboliczna. Szczególnie dobrze widać to w późnych obrazach o tematyce religijnej, gdzie kolor przestaje imitować rzeczywistość, a zaczyna mówić o stanach wewnętrznych.

Styl Malczewskiego pozostał rozpoznawalny: malował szerokimi pociągnięciami, stosował zgeometryzowane, czasem niemal kubistyczne uproszczenia form. Jego kolory były zimne, ale czyste. Dominowały biele, błękity, szarości i zielenie. W pejzażach z lat 50. i 60. widoczna jest też większa abstrakcyjność kompozycji. Może efekt kontaktu z kanadyjską sztuką modernistyczną?

Pod koniec życia Malczewski zmagał się z chorobą Parkinsona, która coraz bardziej utrudniała mu malowanie. Pomimo tego do samego końca pozostał aktywny twórczo — malował, pisał i utrzymywał kontakt z polską diasporą. Zmarł w 1965 roku w Montrealu, pozostawiając po sobie nie tylko setki obrazów, ale i poczucie, że jego twórczość — choć przez lata niedoceniana — była jednym z najczystszych głosów polskiego modernizmu.