- które wielkie budowy powojennej Warszawy zostały uwiecznione w filmach
- które polskie miasto często „grało” stolicę
- co wspólnego ma najsłynniejsza scena polskiego kina z przemówieniem Hitlera
Podczas gdy przedwojenne polskie kino – jakkolwiek niedoskonałe artystycznie – coraz śmielej poczynało sobie na polu scenograficznych eksperymentów, a na celuloidowej taśmie filmowcy uwieczniali zarówno królewskie zamki jak i żydowskie zabytki Kazimierza, a nawet prowincjonalne dworki, tak po II wojnie polska kinematografia musiała zaciskać pasa. Podnoszący się z ruiny kraj nie dysponował wielkimi środkami przeznaczonymi na twórczość filmową, co przekładało się zarówno na liczbę, jak i skalę realizowanych filmowych projektów. Filmów powstawało niewiele, a te, które realizowano, zwykle realizowane były w zastanych lokacjach. Właśnie dzięki temu
Pocztówka z Mariensztatu
Jednym z miast, które najczęściej gościło na swoich ulicach polskich filmowców, była – rzecz jasna – stolica. Pisząc o jej powojennych obrazach, Jerzy S. Majewski notował w swoim „Spacerowniku…”, że „bohaterami filmów z pierwszej połowy lat 50. są wielkie budowy”. Podnosząca się z ruin Warszawa stała się nie tylko scenerią filmowych opowieści, ale i ich bohaterką. Na ekranach do dziś oglądać możemy budowy Trasy W-Z, Pałacu Kultury czy Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej.
2. Fot. domena publiczna
Jednym z filmów, które po latach stanowią najbardziej efektowną pocztówkę z powojennej Warszawy, jest „Przygoda na Mariensztacie”, ideologicznie zaangażowana opowieść o młodych ludziach podejmujących się zadania odbudowania zniszczonej stolicy. W historii o dziewczynie zakochującej się w przodowniku (murarskiej) pracy rosnące mury budynków były świadectwem niezłomności ducha i socjalistycznej jedności. Leonard Buczkowski, jeden z pionierów powojennej polskiej kinematografii, zatrzymał w kadrze między innymi schody ruchome w zabytkowej Kamienicy Johna („wystąpiły” one także w dokumentalnym „Uwaga, chuligani” Edwarda Skórzewskiego i Jerzego Hoffmana, czołowym filmie tzw. czarnej serii polskiego dokumentu połowy lat 50.). Jego kamera uwieczniła budowane przez bohaterów filmu Osiedle Praga II przy pl. Hallera, a także Pomnik Braterstwa Broni na ul. Targowej, upamiętniający wspólną walkę żołnierzy polskich i radzieckich monument (znany także jako „Czterej śpiący”), który przez kilka kolejnych dekad miał budzić kontrowersje wśród warszawiaków, by ostatecznie zniknąć z warszawskiej Pragi podczas budowy stacji metra.
Ale prawdziwym bohaterem filmu Buczkowskiego był Mariensztat odbudowany według projektu architektów kierowanych przez Zygmunta Stępińskiego. W centralnej części nowego osiedla mieszkaniowego znajdował się Rynek Mariensztacki, na którym zakochiwali się w sobie bohaterowie „Przygody…” grani przez Tadeusza Schmidta i Lidię Korsakówną. To właśnie w tym miejscu aktorka śpiewała piosenkę o cyraneczce (przebój zespołu „Mazowsze”), na płycie rynku występowały zespoły ludowe, między straganami przechadzali się ubrani w galowe mundury górnicy i żołnierze, a przy zabytkowej fontannie para bohaterów śpiewała największy szlagier filmu Buczkowskiego – „Jak przygoda, to tylko w Warszawie” ze słowami Ludwika Starskiego i muzyką Tadeusza Sygietyńskiego.

Film Buczkowskiego nie był jedyną „ruchomą pocztówką”, która prezentować miała magię nowej Warszawy. Obok stołecznych zabytków przejeżdżał choćby bohater „Zaczarowanego roweru” Silika Sternfelda, kolarz startujący w Wyścigu Pokoju, którego oczami widzowie mogli oglądać luksusowy hotel Bristol, efektowny Wiadukt Makarewicza, a także stadion Legii, na którym zawodnicy rozpoczynają kolarskie zawody.
Warszawską rzeczywistość zapisywali także inni filmowcy – w „Sprawie do załatwienia” Jana Fethke i Jana Rybkowskiego z 1953 roku uwieczniono odbudowywane kamienice Rynku Starego Miasta, w komediowym „Irena do domu!” Jana Fethke z 1955 roku kamera rejestrowała niedzielne zabawy warszawiaków na huśtawkach w Lasku Bielańskim, w „Skarbie” Leonarda Buczkowskiego z 1948 roku można było zobaczyć ruiny nieistniejącej już Hali Świętojerskiej (zwanej też Bazarem Feinkinda), a w filmie „Pan Anatol szuka miliona” Jana Rybkowskiego z 1958 roku na celuloidowej taśmie uwieczniono Powszechny Dom Towarowy zbudowany w latach 1950-1952 według projektu Juliusza Dumnickiego i Wiktora Espehana.

Warszawa Andrzeja Munka
Jednym z filmowców, którzy portretowali powojenną Warszawę najczęściej, był Andrzej Munk. Ten wybitny reżyser, który w swych fabułach przeciwstawiał się polskiej tradycji romantyczno-patriotycznej. Choć z urodzenia krakowianin, w czasie okupacji przeniósł się do Warszawy, a po latach to właśnie jej odrodzenie dokumentował w swoich fabułach. Twórca, który już na początku lat 50. realizował najwybitniejsze dokumenty polskiego socrealizmu (choćby „Kierunek – Nowa Huta!” opisujący tworzenie jednego z najbardziej spektakularnych urbanistycznych projektów PRL-u), w 1955 roku stworzył film, który do dziś stanowi jeden z najważniejszych dokumentów na temat powojennej Warszawy. „Niedzielny poranek”, fabularyzowany dokument Munka z Kazimierzem Rudzkim w roli narratora, był filmową wycieczką po warszawskich gruzach i nowych budowach. Krótkometrażowy, liczący zaledwie 18 minut film otwierała sekwencja ujęć przedstawiających budzące się do życia miasto, a w nim – najbardziej emblematyczne zabytki stolicy: Kolumnę Zygmunta III Wazy Augustyna Locciego i Constantino Tencalli, neoklasycystyczny pomnik Adama Mickiewicza przy Krakowskim Przedmieściu autorstwa Cypriana Godebskiego, kamienice Starego Rynku i rosnący gdzieś nad dachami kamienic Pałac Kultury i Nauki. Chwilę później kamera gościła na nieistniejącej już zajezdni autobusowej na Inflanckiej (wcześniej sportretowanej także w „Skarbie” Leonarda Buczkowskiego), skąd na miasto ruszały kremowo-czerwone autobusy Chausson, czyli „marzenie każdego warszawiaka”. A że – jak mówi filmowy lektor – „do tradycji warszawiaków należało codzienne sprawdzanie stanu budowy Pałacu Kultury”, to i filmowy autobus przejeżdżał obok majestatycznego, jasnokremowego jeszcze, gmachu, aby chwilę później mijać Ogród Saski.

W dowcipnej opowiastce o młodym absztyfikancie i jego ukochanej Munkowi udało się stworzyć filmowy list miłosny do miasta. Ale „Niedzielny poranek” to nie tylko obraz nowobudowanej i podnoszącej się z gruzów Warszawy z robiącymi niezwykłe wrażenie ujęciami obstawionego drewnianymi rusztowaniami Teatru Wielkiego, Pałacu Ministerstwa Skarbu na pl. Bankowym czy też odbudowanej po wojnie Kamienicy Johna, ale też dokumentacja powojennych zniszczeń: ze zburzonym gmachem Zamku Królewskiego i „szczerbatą”, ceglaną kamienicą niemal całkowicie zniszczoną przez wojenną zawieruchę.
Wojenne rany stolicy
Trzy lata później, w 1958 roku Munk zrealizował drugą część tej opowieści o mieście, które wbrew wszelkim przeciwnościom odradza się do życia i odzyskuje swój blask. Bohaterką „Spacerku staromiejskiego” uczynił dziewczynkę (graną przez córkę Juliana Przybosia), uczennicę szkoły muzycznej, która po zakończeniu lekcji udaje się na wycieczkę po ulicach Warszawy. W tej fabularyzowanej miniaturze dźwięki codziennego życia (szuranie miotły, puste butelki trącane przez bohaterkę) składały się na małą symfonię miasta. W obiektywie Kurta Webera skąpana w słońcu Warszawa pulsowała życiem. Wraz z bohaterką filmu widzowie przyglądali się odbudowanej niedawno fasadzie Pałacu Sapiehów, wchodzili m.in. do wnętrza odbudowywanego kościoła św. Jacka przy Freta 8/10 należącego do zespołu klasztornego dominikanów, gdzie we wnętrzu trwały jeszcze prace nad rekonstrukcją zabytkowych organów. Munk prowadził widzów do wnętrza zakładu szewskiego znajdującego się w kamienicy przy Wąskim Dunaju 10, na zrekonstruowany cztery lata wcześniej (choć wciąż jeszcze nieukończony) Barbakan, a także na rynek Nowego Miasta z XIX-wieczną żeliwną studnią, której szczyt wieńczyła panna z jednorożcem, herb Nowego Miasta.
Portretując odradzającą się stolicę, Munk jednocześnie pokazywał ją jako miejsce na zawsze naznaczone wojenną traumą. Wstrząsająca jest scena, w której na podziurawionych kulami ruinach miejskich murów mali chłopcy bawią się w wojnę, a gdy nad ich głowami przelatują samoloty, na chwilę zastygają w lęku, by po chwili rzucić się do biegu między zniszczonymi przez Niemców kamienicami przy ulicy Brzozowej.
Dzidziuś na Uniwersytecie
Do nieodbudowanych, naznaczonych wojenną hekatombą warszawskich zabytków Munk wracał także w innych swoich filmach. Choćby w „Eroice” z 1957 roku, której bohater krył się przed ostrzałem w budynku Królikarni. Ten klasycystyczny pałac znajdujący się przy ul. Puławskiej 113a został zniszczony w trakcie obrony Warszawy już we wrześniu 1939, a jego ruiny w 1944 roku stały się areną jednej z potyczek powstania warszawskiego, przez co uległ kolejnym zniszczeniom. W tej samej opowieści o Dzidziusiu Górkiewiczu Munk uwiecznił jeszcze jeden mazowiecki zabytek – nieistniejącą już konstancińską Willę Piast, która w „Eroice” udawała dom głównego bohatera w Zalesiu, miejsce, do którego Dzidziuś ucieka po opuszczeniu Warszawy, by spotkać tu swoją żoną romansującą z węgierskim oficerem.
2. Fot. domena publiczna
Zabytkowe obiekty Warszawy były też areną ostatniego ukończonego filmu Andrzeja Munka – „Zezowatego szczęścia”. W tej arcydzielnej komedii antyromantycznej reżyser posyłał swojego bohatera, Jana Piszczyka w miejsca, które także dziś możemy odnaleźć na mapie Warszawy: na dziedziniec Uniwersytetu Warszawskiego, przed Budynek Ministerstwa Komunikacji przy ul. Chałubińskiego (dzisiejsza siedziba Ministerstwa Infrastruktury), a także na warszawskie dworce – Wschodni i Zachodni. W scenie harcerskiej defilady, która realizowana była na warszawskiej Agrykoli, w kadrze udało się także uwiecznić m.in. konny pomnik Jana III autorstwa André Le Bruna ufundowany przez Stanisława Augusta Poniatowskiego i odsłonięty w 1788 roku w 105. rocznicę odsieczy wiedeńskiej.
Ford – na cmentarzu miasta
Wśród tych, którzy w swych filmach unieśmiertelnili obraz powojennej stolicy, był także inny z wielkich reżyserów tego okresu. Aleksander Ford, znakomity artysta, a zarazem wpływowy działacz kulturalny wczesnego PRL-u, już w lipcu 1945 roku, ledwie dwa miesiące po zakończeniu wojny, w obozie koncentracyjnym w Majdanku realizował reportaż o piekle, jakie w tym miejscu niemieccy najeźdźcy zgotowali swoim ofiarom, i to on w 1948 roku w „Ulicy Granicznej” zaglądał z kamerą na „cmentarze ulic”, „ruiny i zgliszcza”, by opowiedzieć historię, która rozgrywała się w tym miejscu, zanim obrócone zostało w perzynę.
W opowieści o wojnie widzianej oczami żydowskich i polskich dzieci reżyser zabierał widzów do świata żydowskich kamienic opuszczanych przez szukających ratunku właścicieli, płonących kwartałów i kanałów służących za drogę ucieczki. I choć już w „Ulicy Granicznej” rozpoznać można było autentyczne zabytkowe obiekty (m.in. most Poniatowskiego), to Ford-varsavianista w pełni doszedł do głosu dopiero w kolejnych obrazach reżysera. Choćby w socrealistycznej „Młodości Chopina” z 1951, w której młody Fryderyk poznawał ukochaną Konstancję w trakcie mszy świętej dla uczniów i studentów odbywającej się w kościele Sióstr Wizytek, późnobarokowej świątyni znajdującej przy Krakowskim Przedmieściu.

Budynki obce ideowo
Prawdziwą kopalnią varsavianistycznych pamiątek jest natomiast kolejne z filmów Forda – „Piątka z ulicy Barskiej” zrealizowana przez niego w 1953 roku i o pięć lat późniejszy „Ósmy dzień tygodnia” według prozy Marka Hłaski. To właśnie w „Piątce…” Ford uwiecznił powojenny rynek Mariensztacki i otwieraną właśnie trasę W-Z (praca na jej budowie pozwalała filmowym chuliganom wrócić na właściwe tory), kamienice przy ul. Piwnej na Starym Mieście, plac Grzybowski pełniący jeszcze funkcję zajezdni tramwajowej, a także zabytkowe kamienice przy ulicy Próżnej, których elewacje – jak pisze w swoim „Spacerowniku. Warszawa w filmie” Jerzy S. Majewski – zostały haniebnie skute już po nakręceniu scen do filmu.
2. fot. domena publiczna
Także w późniejszym o pół dekady „Ósmym dniu tygodnia” Ford uwiecznił znane warszawskie obiekty: Dworzec Śródmieście, gdzie na zatłoczonym peronie spotkają się zakochani bohaterowie grani przez Zbigniewa Cybulskiego i Barbarę Połomską, a także Centralny Dom Towarowy. Zaprojektowany trzy lata po wojnie według założeń powojennego modernizmu, a ukończony dopiero w 1951 roku, po wprowadzeniu w 1949 roku doktryny realizmu socjalistycznego stał się budynkiem o politycznym znaczeniu. Krytykowany przez komunistycznych działaczy, był jednym z najnowocześniejszych budynków użyteczności publicznej w Warszawie. Podziemny garaż, sześć wind, ruchome schody (drugie w stolicy), okna z giętym szkłem – wszystko to czyniło z „Cedetu” jeden z najciekawszych projektów swojej epoki i miejsce przyciągające młodych warszawiaków. Dla propagandystów socjalizmu był jednak – jak pisał Jerzy S. Majewski – „przykładem architektury całkowicie obcej ideowo, niezgodnej z założeniami panującego realizmu socjalistycznego”.

I choć sam Ford przeszedł do historii polskiej popkultury głównie za sprawą „Krzyżaków” realizowanych w zamkach Kwidzyna, Malborka i Szczytna (z „wieżą Juranda”) oraz w klasztorze cystersów w Wąchocku, to właśnie jego varsawianistyczne obrazy są najbardziej wartościowymi filmowymi pamiątkami z przeszłości.
Wrocław – nowe centrum kina
Choć zrujnowana w czasie powstania warszawskiego stolica dla wielu filmowców wciąż pozostawała naturalną scenerią ich dzieł, to wojenna pożoga pochłonęła stworzoną jeszcze w latach 30. filmową infrastrukturę, a zniszczone kwartały miasta nie pasowały do wielu filmowych opowieści.
Na jakiś czas punkt ciężkości polskiej kinematografii przesunął się zatem w stronę Wrocławia. To właśnie w tym mieście powstawały „Pokolenie” oraz „Popiół i diament” Andrzeja Wajdy, a także obrazy Passendorfera, Jakubowskiej i Różewicza.

Bywało zresztą i tak, że Wrocław na ekranie wcielał się właśnie w Warszawę. W „Mieście nieujarzmionym” Jerzego Zarzyckiego z 1950 roku scena bombardowania powstańczej stolicy ze Stanisławem Różewiczem jako żołnierzem Wehrmachtu powstała w 1948 roku podczas wysadzania domów w śródmieściu Wrocławia. Pogrążoną w wojennej zawierusze Warszawę Wrocław zagrał także w „Pokoleniu” Wajdy z 1954 roku, opowieści o młodych lewicowcach podejmujących walkę z niemieckim okupantem, w której na ekranie oglądać można było wieżę kościoła Zielonoświątkowców przy ul. Miłej, czyli najstarszy neogotycki kościół Wrocławia, a także Plac Grunwaldzki z jego charakterystyczną infrastrukturą i plątaniną torów tramwajowych.
We Wrocławiu realizowana była także najwspanialsza komedia tamtego czasu – „Ewa chce spać” Tadeusza Chmielewskiego z Barbarą Kwiatkowską jako młodą dziewczyną szukającą schronienia na jedną noc oraz „Sygnały” Jerzego Passendorfera z 1959 roku, w których udało się uwiecznić wspaniałą, zabytkową pergolę przy Hali Stulecia.

„Popiół i diament” – wrocławskie perły architektury
Wrocławskie zabytki najlepiej uwiecznił jednak inny znakomity film – arcydzielny „Popiół i diament” Andrzeja Wajdy z 1958 roku. Opowieść o młodym AK-owcu targanym wątpliwościami dotyczącymi sensu dalszej walki, w obiektywie Jerzego Wójcika stała się zarazem zapisem wrocławskiej architektury swoich czasów. Jednym z filmowych obiektów był m.in. Hotel Monopol, luksusowy budynek usytuowany przy ul. Heleny Modrzejewskiej. Zbudowany w 1892 roku w stylu Art Noveau hotel w 1937 roku był miejscem jednej z przemów Adolfa Hitlera, a po wojnie kilkakrotnie bywał planem zdjęciowym. To w jego wnętrzach powstała najgłośniejsza scena „Popiołu i diamentu”, w której Maciek Chełmicki podpala kieliszki spirytusu, oddając hołd przyjaciołom, którzy zginęli w czasie wojny.
Nie był to jednak jedyny znany zabytek Wrocławia uwieczniony przez arcydzieło Wajdy. W „Popiele i diamencie” wystąpił także Sobór Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy znajdujący się przy ulicy św. Mikołaja. Zbudowana na przełomie XV i XVI wieku świątynia, która w ciągu stuleci przechodziła z rąk katolików do ewangelików i prawosławnych, w czasie II wojny uległa potężnym zniszczeniom. I właśnie w tym miejscu, w zrujnowanej jeszcze świątyni (została odbudowana w latach 1959-1961) Maciek Chełmicki i Krystyna pod wiszącą głową w dół figurą Chrystusa recytowali wiersz Norwida o drzazdze smolnej i gwiaździstym dyjamencie na dnie popiołu.
Gdańsk okiem filmowców
Podczas gdy powojenny Wrocław bywał filmową scenerią filmów Wajdy czy Jakubowskiej, także Gdańsk doczekał się swoich adoratorów wśród filmowców. To właśnie w tym mieście rozgrywała się akcja „Dwóch ludzi z szafą”, mistrzowskiej etiudy studenckiej Romana Polańskiego, która miała stać się jego przepustką do wielkiej kariery. Zrealizowana w 1958 roku miniatura dziś jest nie tylko świadectwem niezwykłego talentu reżysera, ale i dokumentem pokazującym kształt miejskiej zabudowy Gdańska. Podążając za bohaterami, dwoma mężczyznami niosącymi wielką szafę po ulicach nadmorskiego miasteczka, kamera Macieja Kijowskiego zaglądała między innymi w okolice Złotej Bramy i uwieczniała kształt zabytkowych kamienic znajdujących się przy Długim Targu. To one stanowiły tło dla sceny, w której bohaterowie Polańskiego próbują wnieść szafę do miejskiego tramwaju. Chwilę później „Dwaj ludzie…” znów prowadzili widzów w kierunku znanego Gdańskiego obiektu – w scenie zaczepiania młodej dziewczyny zobaczyć możemy monumentalne mury Bazyliki Mariackiej, trzeciej największej ceglanej świątyni na świecie. Gotycki kościół, który w czasie wojny uległ poważnym zniszczeniom, a w 1955 roku został oddany do ponownego użytku, w filmie Polańskiego widziany jest z perspektywy wyjątkowo malowniczej ulicy Kaletniczej.
2. Fot. domena publiczna
W „Dwóch ludziach…” udało się też uwiecznić zabytki sąsiedniego Sopotu – choćby piękną konstrukcję sopockiej muszli koncertowej z szeregiem ustawionych przed nią ławeczek i efektownym sklepieniem. To właśnie w tym miejscu chuligani (wśród nich sam reżyser) najpierw rzucają jabłkami w bezdomnego kotka, by następnie znęcać się nad małym zwierzakiem.\
Miasto-bohater
Powojenny Gdańsk przyciągał także innych artystów. To na jego ulicach rozgrywała się sensacyjna „Kariera” Jana Koechera z 1954 roku o zachodnim szpiegu nazwiskiem Karwowski, który próbował zorganizować w Polsce siatkę agentów, ale dostawał kosza od patriotycznie nastawionych obywateli-towarzyszy. Zanim jednak spotykał się ze zbiorowym afrontem, Karwowski oprowadzał widzów po najpiękniejszych miejscach Gdańska – zaglądał w okolice Złotej Bramy, na plac budowy jednego z nowoczesnych wieżowców, a także w okolice gdańskich baszt, dzięki czemu na ekranie udaje się uwiecznić m.in. Basztę Bramy Szerokiej.

Filmowym ambasadorem Gdańska lat 50. był także Stanisław Różewicz, który w gdańskich plenerach sfilmował znakomitą część swojego „Miejsca na ziemi” z 1959 roku (w tym samym filmie uwiecznił także dworzec Łódź Kaliska), a także zrealizowane rok wcześniej „Wolne miasto”. W tej opowieści o obrońcach Poczty Gdańskiej, reklamowanej jako “Pierwszy polski film o wrześniu 1939 roku”, Różewicz z ekipą filmową zaglądał na Długi Targ i gdański Dworzec Główny, jak również uwieczniał Plac Obrońców Poczty Polskiej z zabytkowym budynkiem, który w 1959 stał się siedzibą Technikum Łączności im. Obrońców Poczty Polskiej.
W pierwszych kilkunastu latach po II wojnie światowej rodzime kino, tak jak cały kraj, podnosiło się z upadku, z czasem zyskując coraz pełniejszy blask. Rodzimi filmowcy coraz chętniej opuszczali też warszawskie plenery, by uwieczniać w swoich filmach także inne polskie miasta.
I choć np. Kraków musiał jeszcze poczekać na swoich filmowych odkrywców, to Warszawa, Gdańsk, Wrocław, krakowska Nowa Huta czy powojenna Łódź już w latach 50. doczekały się filmowych pomników, które do dziś pozostają świadectwem ich historii i – często niestety minionego już – piękna.
Bibliografia:
• J. Toeplitz [red.], “Historia filmu polskiego. Tom III. 1939-1956”, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1974.
• T. Lubelski, “Historia kina polskiego 1985-2014”, Kraków 2015.
• T. Lubelski, I. Sowińska, R. Syska [red. naukowa], „Historia kina. Tom 2. Kino klasyczne”, Universitas, Kraków 2012.
• A. Garbicz, “Kino wehikuł magiczny : przewodnik osiągnięć filmu fabularnego. Podróż druga 1950-1959”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1987.
• J. S. Majewski, „Spacerownik. Warszawa w filmie”, Warszawa 2016.
• J. Wójcik, „Labirynt światła”, Warszawa 2006.
• A. Wajda, „Kino i reszta świata. Autobiografia”, Kraków 2000.
• Filmpolski.pl
• Culture.pl












