Katedra St Albans po renowacji.
Fot. Katarzyna Sielicka
Artykuły

Subiektywnie o zabytkach: Znikająca patyna

Z tego artykułu dowiesz się:
  • dlaczego teoretycy tacy jak William Morris czy John Ruskin oburzyli się na zabiegi restauratorskie wykonywane w średniowiecznych budynkach
  • dlaczego czasem uzasadnione jest stwierdzenie, że „zabytek uległ konserwacji”
  • czym jest proces „teatralizacji” zabytków

Jak wykazały badania zlecone przez Narodowy Instytut Konserwacji Zabytków, których wyniki opublikowano w listopadzie 2022 roku w raporcie pn. „Polacy wobec zabytków”, jesteśmy społeczeństwem, które z pewnością ceni pamiątki przeszłości w naszym krajobrazie. Uważamy je za istotne dla budowania tożsamości, więzi z miejscem pochodzenia oraz za potencjalny bodziec dla rozwoju lokalnego przy pomocy turystyki dziedzictwa. Jeśli popatrzmy jednak na historyczne budynki – głównie pałace i kościoły, ale też zwykłe wiejskie domy – można odnieść wrażenie, że paradoksalnie nie lubimy starych rzeczy. Nie szczędząc środków staramy się lukrować zabytkową rzeczywistość, a konserwatorzy z pasją i uporem uzupełniają wszelkie ubytki historycznej materii. Idziemy nawet dalej – wymieniamy pokrycia dachu, bo dachówki zwiewa wiatr i w ogóle są trudne do utrzymania.

Drewniane okna, obwinianie za niedostateczną szczelność, masowo lądują na wysypiskach, zastępowane bardziej praktycznymi plastikowymi odpowiednikami. Pięknie starzejące się tynki wapienne ustępują miejsca nowoczesnym systemom.

Niechęć do starzyzny wzmocniona jeszcze wszechobecnym widmem termomodernizacji, wcale już nie tak powoli, pozbawia nas przyjemności obcowania z autentycznym dziełem rąk dawnych rzemieślników. Jakie wartości zatem cenimy tak naprawdę w historycznych budynkach i ile właściwie zostało nam zabytków w zabytkach?

Fot. Katarzyna Sielicka
Znikająca patyna
Cieszmy się urokiem zabytków w ich oryginalnym wyglądzie.

Zabiegi restauratorskie, które niszczą

Spór o wartości podlegające ochronie w przypadku historycznych budynków rozgorzał już w XIX w. Wtedy teoretycy tacy jak William Morris czy John Ruskin oburzyli się na niszczące zabiegi restauratorskie wykonywane masowo w średniowiecznych zabytkach.

Głośnym echem w ówczesnej prasie odbił się remont katedry St Albans, podczas którego dokonano ekstremalnej gotyzacji jej fasady, to jest nadano jej przesadnych cech identyfikowanych ze stylem gotyckim, aby – w zamyśle architekta – zabytek był lepiej identyfikowalny z epoką i stylem, w którym powstał.

Obaj myśliciele zdecydowanie sprzeciwili się takiemu podejściu uznając, że odbiera ono im współczesnym oraz przyszłym pokoleniem przywilej obcowania z autentyczną substancją i charakterem zabytku.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Jednym ze zwolenników tego typu ekstremalnej restauracji, to jest przywracania historycznych budynków do ich „dawnej świetności” był zresztą inny ważny teoretyk konserwacji, Eugène Viollet-le-Duc. Mało kto pamięta dziś o tym, że znany nam wizerunek katedry Notre Dame w Paryżu, ze strzelistą gotycką iglicą (zawaloną podczas pożaru w 2019 roku) czy słynne katedralne gargulce spoglądające na Paryż to właśnie jego dzieło, a nie średniowiecznych kamieniarzy.

Uczynienie Notre Dame bardziej gotycką niż była oraz inne restauracje zabytków utrzymane w tym duchu przeprowadzane w XIX w. były poniekąd motywowane romantycznym spojrzeniem na przeszłość, w przypadku Paryża spopularyzowanym w powieściach historyzujących Victora Hugo.

Fot. Katarzyna Sielicka
Znikająca patyna
Niektóre nowoczesne systemy do renowacji zabytków nie starzeją się z godnością, nie nabierają patyny. To niekompatybilny “przeszczep”, który zabytek odrzuci po kilku latach.

Myśliciele brytyjscy, założyciele Society for Protection of Ancient Buildings, postanowili dać zdecydowany odpór tym tendencjom. W swoim manifeście, aktualnym i aktywnie propagowanym także dziś, określili restaurację w znaczeniu przywracania stanu „pierwotnego” jako zabieg szkodliwy dla historycznych budynków. Stwierdzili, że zabytkowej substancji należy się poszanowanie, w tym także dla przekształceń, którym podlegała przez lata i wieki, traktując każdą fazę rozwoju jako wartościową dla opowiadanej przez zabytek historii. Rolą konserwatora jest zaś przede wszystkimi troska o bieżące utrzymanie, tak aby wspierać budynek w godnym starzeniu, nabieraniu patyny i trwaniu. Należy zaniechać więc wszelkich czynności o charakterze odtwórczym, czysto estetycznym, które nie są niezbędne dla trwałości i integralności historycznego budynku.

Zmarszczki zabytków

Czy taka filozofia znalazła odzwierciedlenie na polskim gruncie? Wygląda na to, że nie jest brana pod uwagę w mainstreamie filozofii konserwatorskiej, o czym świadczą najlepiej same zabytki. Czy ręka konserwatora drży, kiedy punktuje polichromie, aby wyglądały jakby wcale się nie starzały, albo gdy uzupełnia ubytki w kamiennej rzeźbie? Trudno oprzeć się analogii do świata medycyny estetycznej, której celem – jeszcze do niedawna – było wizualne przekształcenie osoby pięćdziesięcioletniej w dwudziestoletnią.

Dziś odchodzimy już od tego trendu – z dumą prezentujemy zmarszczki mówiąc, że to nasze doświadczenie, historia naszego życia. A czy zabytki mają prawo do “zmarszczek”, które opowiadają ich historię? Wśród osób zajmujących się konserwacją budownictwa utarło się stwierdzenie, że bieda najlepiej konserwuje.

Często spotykamy się też ze sformułowaniem, że „zabytek uległ konserwacji”. I niestety, tak właśnie bywa.

Z jednej strony ciągle niewystarczające fundusze przeznaczone na ratowanie dziedzictwa materialnego przyczyniają się degradacji tego zasobu. Z drugiej strony mamy natomiast inną skrajność – kiedy już pojawiają się środki finansowe, konserwacja przeistacza się w szkodliwą restaurację czy renowację. Zabytki bezlitośnie odziera się z wielowiekowej patyny, usuwa wszystkie warstwy farby do nagiego drewna, ze średniowiecznych budowli skuwa się późniejsze przekształcenia, uzupełnia ubytki polichromii i rzeźb itd. Jednym słowem przywracamy przysłowiowy „dawny blask”, choć nie wszystkie budowle powstały, żeby błyszczeć.

Gros zabytków architektury to przeciętne budownictwo wiejskie, skromne w swym założeniu kamienice czynszowe czy obiekty przemysłowe, które od początku nie szczyciły się „świetnością”.

Na tle ogólnego niedostatku funduszy warto wspomnieć, że są w Polsce zabytki doinwestowane. Niestety dostępność środków finansowych przekłada się na inwazyjne działania restauratorskie. Doszło do tego, że malowidła, które dziś oglądamy na gotyckich i barokowych sklepieniach ledwo wyschły pod pędzlem konserwatora. Pozostaje nam zatem zapoznać się jedynie z kunsztem konserwatorskim, a nie z autentyczną materią. Podziwiamy dziś tak naprawdę pracę współczesnych rzemieślników, a nie pociągnięcia pędzla dawnych pokoleń twórców. Dlaczego usuwamy historyczne przemalowania, chociażby stolarki okiennej, skoro jednocześnie sami lubimy badać historyczne nawarstwienia w zabytkach? Czy pokolenia konserwatorów, które przyjdą po nas i będą być może dysponowały doskonalszymi technikami, będą miały jeszcze co badać? Czy przypadkiem nie pozbawiamy ich zawartych w nawarstwionych informacji?

Fot. Katarzyna Sielicka
Znikająca patyna
“Barokowe” polichromie jeszcze nie wyschły pod pędzlem konserwatora.

Zaniedbywanie spraw

Naturalnie, źródła takiego podejścia do zabytków możemy szukać w ogromie zniszczeń i spustoszeniach, jakie poczyniły działania wojenne w zasobie zabytkowym Polski oraz wieloletnich zaniedbaniach czy niewłaściwym użytkowaniu historycznych budynków, do jakich dochodziło w dekadach powojennych. Pod tym względem nasz zbiór obiektów zabytkowych zajmuje z pewnością szczególną pozycję na tle Europy.

Trudno mówić o zachowaniu jakikolwiek oryginalnych elementów, kiedy część zamków i pałaców jest dosłownie odbudowywana z ostańców murów. Dzięki praktyce tego typu rewaloryzacji staliśmy się biegli w rekonstrukcji.

Ważne jest jednak, aby nie przenosić tej praktyki na grunt konserwacji zabytków, która powinna polegać na spowolnieniu naturalnego procesu rozkładu i destrukcji, któremu z czasem podlegają wszystkie materiały budowlane.

Ważne jest też, aby tworzyć korzystne warunki dla przetrwania, dbając o bieżące utrzymanie. To właśnie zaniedbanie spraw, wydawać by się mogło błahych, jak sprawność rur odprowadzających wodę deszczową, zaniechanie uzupełnienia brakującej dachówki, brak bieżącego uzupełniania wypłukanych spoin czy ubytków w tynkach przyczynia się ostatecznie do poważnych awarii siejących spustoszenie wśród polskich zabytków. A wtedy przychodzi czas na restaurację, tak szkodliwą dla historycznej materii. Zabytki poddane temu procesowi przypominają atrapy, makiety, scenografię teatralną.

Fot. Katarzyna Sielicka
Znikająca patyna
Wnętrza pałacu Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim po renowacji.

Zabytkowe „bezy”

Do „teatralizacji” zabytków w otaczającym nas krajobrazie przyczyniło się jeszcze jedno powiązane zjawisko – zanik tradycyjnych zawodów budowlanych i umiejętności posługiwania się naturalnymi materiałami, w tym zaprawami wapiennymi czy technikami ciesielskimi. Na rynek materiałów budowlanych – rzekomo dedykowanych pracom przy zabytkach – szturmem wdarli się wielcy producenci chemii budowlanej. Ich produkty objęte są kilkuletnią gwarancją, a przecież pięć czy dziesięć lat to ziarno piasku w trwaniu historycznego budynku. Materiały te mają złożony skład i wymagają stosowania tzw. systemów, czyli precyzyjnych procedur obejmujących wykorzystanie pełnej gamy produktów.

Efekt? Zabytkowe „bezy” z idealnie gładkimi tynkami i płaskimi kolorami.

A i ta kosztowna warstewka lukru odpada i łuszczy się po kilku latach, zazwyczaj po upływie okresu gwarancji, ponieważ jest zwyczajnie niekompatybilna z tradycyjnymi materiałami i odrzucana niczym ciało obce. Te nowoczesne materiały nie starzeją się z gracją – jak historyczne – i nie nabierają z czasem szlachetnej patyny. Pozostaje więc lobbować za odnową tradycyjnego rzemiosła, dowartościowaniem pracy rąk ludzkich, naturalnymi i lokalnymi materiałami, co znowu prowadzi nas do przywoływanego już wyżej Williama Morrisa i ruchu Arts & Crafts.

Fot. Katarzyna Sielicka
Znikająca patyna
Wnętrza pałacu Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim po renowacji.

Poczucie trwania

Wracając zatem do głównego pytania – czy autentyczność jest dla nas w ogóle istotną wartością historycznej zabudowy i krajobrazu? Jakie wrażenia czerpiemy z obcowania z zabytkami? Czy rzeczywiście są dla nas ważne wyłącznie jako symbole historycznych wydarzeń, polskości, patriotyzmu? A przy tym jeden z motorów napędzających gałąź gospodarki, jaką jest turystyka? Badania prowadzone m.in. w Wielkiej Brytanii pokazują, że historyczne przestrzenie sprzyjają dobrostanowi człowieka. Dzieje się tak dzięki przebywaniu w otoczeniu naturalnych materiałów oraz możliwości obcowania z autentyczną tkanką, to jest taką, na której znajdujemy ślady pracy rąk ludzkich minionych pokoleń.

1. Fot. Katarzyna Sielicka
2. Fot. Katarzyna Sielicka
Katedra St Albans przed renowacją.
Katedra St Albans po renowacji.

Obcując z taką materią mamy poczucie trwania i łączności z ludźmi, którzy byli w tym miejscu przed nami. Walor autentyczności substancji stawiany jest zatem na pierwszym miejscu wśród wartości przestrzeni zabytkowych. Warto ciągle zadawać sobie pytanie, po co właściwie konserwować zabytki? I o jaką konserwację nam chodzi. Czy to, jak dziś postępujemy z historycznym budownictwem wpisuje się w filozofię Morrisa, która przyznaje prymat autentycznej tkance zabytkowej, uczciwych i odwracalnych zabiegach, to znaczy takich które nie podszywają się pod zabytkową materię? Mówiąc krótko – spowalniajmy skutki upływu czasu, ale go nie cofajmy.

Katarzyna Sielicka

Archeolożka i konserwatorka zabytków architektury. Od lat zaangażowana w ratowanie i promocję zabytków Dolnego Śląska. Wprowadza obiekty historyczne na rynek turystyczny, edukuje o dziedzictwie, pracuje przy odbudowie zabytków, prowadzi badania archeologiczne, jest współredaktorką audycji regionalnej.

Popularne