Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
„Intelligens. Naturalne. Sztuczne. Wspólne” – to hasło przewodnie tegorocznej, 19. Międzynarodowej Wystawy Architektury w Wenecji. Okazuje się, że w XXI wieku patrząc w przyszłość możemy dużo czerpać z przeszłości.
Międzynarodowa Wystawa Architektury, powszechnie zwana Biennale Architektury w Wenecji, to najważniejsza impreza dla świata architektonicznego. Nie jest jednak spotkaniem „branży”, a wydarzeniem kulturalnym, artystycznym i intelektualnym, miejscem wymiany wiedzy, doświadczeń, idei. Ambicją organizatorów Biennale jest diagnozowanie wyzwań współczesnej architektury, nazywanie problemów i szukanie ich rozwiązania.
Każda edycja Biennale składa się z dwóch najważniejszych części: wystawy głównej, stworzonej przez zaproszonego do współpracy kuratora (który także proponuje hasło przewodnie wydarzenia) oraz prezentacji narodowych, przygotowywanych przez pojedyncze kraje w ich pawilonach wystawowych. Biennale to impreza duża, znana, ceniona, przy jej okazji w mieście odbywa się także wiele wydarzeń towarzyszących, jednak oczy świata kierują się na wystawy, to z nich wyciąga się wnioski i na ich podstawie formułuje podsumowania.
Jakie myśli przyniosła tegoroczna edycja Biennale? Niezaskakujące.
Dominującym tematem prezentacji był kryzys klimatyczny i wszystkie jego następstwa (migracje, klęski żywiołowe, wyczerpujące się zasoby).
Debata architektoniczna na świecie dotyczy tego od dawna, wszak budownictwo jest jednym z największych trucicieli, budowanie i burzenie, urbanizacja, „odbieranie” kolejnych obszarów naturze wydatnie przyczynia się do niszczenia środowiska, a co za tym idzie – przyspieszania zmian klimatycznych. Choć wymowa wielu z weneckich ekspozycji miała alarmistyczny ton, próżno było szukać na nich przekonujących pomysłów na poradzenie sobie z tą sytuacją.
Zdecydowanie postapokaliptyczną wymowę miała wystawa główna, prezentowana w Arsenale. W tym roku kuratorem Biennale był włoski architekt, wykładowca i teoretyk, profesor w Massachusetts Institute of Technology, Carlo Ratti. To on uczynił hasłem wydarzenia słowo „Intelligens”, w którym łączy się nowoczesna koncepcja „inteligencji” z łacińskim „gens”, czyli ludzie.
Fenomenalnie zaaranżowany początek wystawy, działający na wszystkie zmysły i szokujący, wprowadzał widza w opowieść o zniszczonej planecie, na której (albo poza nią) szuka się sposobów na przetrwanie. Gigantyczną ekspozycję kurator podzielił na trzy części – w ślad za słowami-kluczami tytułu wystawy: „Naturalne. Sztuczne. Wspólne”.
Początek to opowieść o pierwotnym, najwcześniejszym budowaniu, o chatach z gliny, słomy i kamienia, o archetypicznych formach ludzkich schronień i o tym, jakie dziś można czerpać z tego dziedzictwa inspiracje. Wprost z lepianek z gliny i drewna Carlo Ratti przeniósł widzów do świata „myślących maszyn”. Na wystawie można było wchodzić w interakcje z robotami, ale i zobaczyć najnowsze rozwiązania oferowane przez technologię druku 3D. Tę technologiczną część od kolejnej oddzielił drewniany amfiteatr, anonsując sektor opowiadający o wspólnotowości. I tu znów pojawiały się odwołania do prostego życia „jak dawniej” (zaprezentowano m.in. wiele przykładów wiejskich społeczności z Ameryki Południowej), ale też współczesne projekty, np. koncepcje prefabrykowanych domów, które można – wspólnymi siłami społeczności – szybko budować w miejscach klęsk żywiołowych.
Ratti zbudował swoją wystawę niczym sinusoidę, przenikając ze sobą koncepcje i rozwiązania z dalekich przeszłości i miejsc niezurbanizowanych z najbardziej zaawansowanymi technologiami, robotami i sztuczną inteligencją. Ostatnią częścią ekspozycji uczynił opowieść o możliwościach kolonizacji kosmosu, pokazując projekty mające pozwolić nam żyć poza Ziemią.
Choć główna wystawa, jak zresztą ma to zwykle miejsce na Biennale, jest przeładowana projektami, eksponatami, danymi czy tabelami, oferuje emocjonalny rollercoaster, zaczynając się w iście hitchcockowskim stylu, a później prowadząc zwiedzających poprzez skrajnie od siebie dalekie idee: od najbardziej prymitywnych po supernowoczesne. Za efektowną materializację tej koncepcji można by uznać dwa roboty (sterowane przez widzów), ustawione na progu drewnianej szopy czy podobne do chirurgicznego robota ramię „zamiatające” wióry z tworzonej z drewna na żywo dłutami przez azjatyckich snycerzy wielkoformatowej rzeźby.
Czy to jest jeszcze o architekturze, mógłby zapytać widz, patrząc na eksperymenty z dziedziny biotechnologii i geologiczne eksponaty. Podobne pytania można by usłyszeć, wędrując pomiędzy narodowymi pawilonami. Bo i tam mnóstwo uwagi poświęcono z jednej strony skutkom katastrofy klimatycznej, z drugiej – odwołaniom do przeszłości. W niemieckim pawilonie na własnej skórze można było doświadczyć skutków urbanizacji: jedna z sal oferowała warunki upału w wybetonowanej przestrzeni (wraz z danymi na temat zgonów z powodu rosnących temperatur), druga, wypełniona drzewami, dawała chłód i powietrze. Hiszpanie i Duńczycy zastanawiali się na materiałami budowlanymi, apelując o ich odzysk i naturalne pochodzenie, Kanadyjczycy przywieźli hodowlę alg, które mogą być, według kanadyjskich naukowców, ekologiczną alternatywą dla współczesnych materiałów budowlanych, głównie betonu. Estończycy poddali fragment starej, weneckiej kamienicy termomodernizacji, zastanawiając się nad wyzwaniami z docieplaniem budynków.
Wiele zespołów kuratorskich zdecydowało się opisać projekty z przeszłości. W szwajcarskim pawilonie w poetycki, niedosłowny sposób przypomniano dawny projekt pawilonu autorstwa architektki Lisbeth Sachs; historię samego budynku ekspozycyjnego na biennale przeanalizowali Koreańczycy; w pawilonie egipskim można było poszukać inspiracji na współczesności z pustynnej oazy, w ukraińskim zobaczyć topologie dachów, a w amerykańskim poznać historię archetypicznego elementu tamtejszej tradycyjnej architektury – drewnianej werandy.
Na tle kilkudziesięciu narodowych pawilonów tegorocznego Biennale Architektury polska prezentacja wyraźnie się odróżniała. Oferowała opowieść ciekawą, dającą się analizować na kilku poziomach, wpisującą się w hasło imprezy, a zarazem świeżą i intrygującą.
Kuratorka Aleksandra Kędziorek, artyści Krzysztof Maniak i Katarzyna Przezwańska oraz architekt Maciej Siuda wypełnili polski pawilon niezwykłymi eksponatami: to zbiór przedmiotów, za pomocą których zapewniamy swoim domom bezpieczeństwo. Autorzy wystawy jednakowo potraktowali zabezpieczenia nowoczesne lub wymagane prawem (gaśnice, alarmy, kamery, kraty) i te ze świata wierzeń, tradycji, rytuałów (skorupki jajek murowane w fundamentach, różdżki radiestetów, podkowy). Zaprezentowane niczym małe dzieła sztuki, w elegancki i estetyczny sposób, pozwalały zastanowić się na przenikaniem się i współistnieniem dawnych wierzeń i współczesnych technik, tradycyjnych rytuałów i nowoczesnych urządzeń. A przede wszystkim nad tym, czym jest dziś odmieniane przez wszystkie przypadki słowo „bezpieczeństwo”, jakimi metodami chcemy je sobie zapewnić – nie tylko w skali domu, ale i całej planety.
Wystawa „Lary i penaty. O budowaniu poczucia bezpieczeństwa w architekturze” prezentowana jest w Pawilonie Polskim w ramach 19. Międzynarodowej Wystawy Architektury w Wenecji od 10 maja 2025 r.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
O wystawie prac Andrzeja Wróblewskiego na biennale sztuki współczesnej, a także o życiu po życiu jego dzieł. Oraz o konserwacjach, które udowadniają, że wciąż wiele jest do odkrycia – opowiadają Wojciech Grzybała i Magdalena Ziółkowska z Fundacji Andrzeja Wróblewskiego.
Architektura nowoczesna budzi od dłuższego czasu coraz większe zainteresowanie nie tylko specjalistów. Wiele popularnonaukowych, ale też społecznych i oddolnych działań – spacerów, spotkań, wykładów, wystaw, a nawet akcji protestacyjnych i happeningów, zwróciło uwagę szerokiej grupy osób użytkujących miasto, na wartość dzieł architektury modernistycznej. Czy to, że nauczyliśmy się dostrzegać architekturę nowoczesną, sprawia jednak że umiemy też na nią patrzeć, mówić o niej i analizować?
Hasło „pornografia” prawdopodobnie w pierwszej chwili kojarzy nam się nie z tak zwaną „sztuką wysoką”, ale ze współczesnym przemysłem dostarczania „treści tylko dla dorosłych”, często w formie filmów, być może także jeszcze fotografii. Tymczasem pornografia jest stara jak ludzkość, przy czym dawniej występowała głównie w formach, które dziś określamy właśnie jako dzieła sztuki: były to obrazy i malowidła ścienne, rzeźby, a później także grafiki. Często wykonywane przez najbardziej szanowanych twórców i prezentujące wysoką klasę artystyczną...