Paniczyk na wsi
„Chłopiec w słońcu” („Chłopiec niosący snop”), 1893-1894 r., olej, płótno, 94 x 77 cm, Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Repr. East News
Artykuły

Paniczyk na wsi

Z tego artykułu dowiesz się:
  • dlaczego Matejko nie lubił Gierymskiego
  • na jakiej wyspie znajdowała się największa kolekcja prac malarza
  • jaki właściwie tytuł ma arcydzieło Gierymskiego

Latem 1893 roku, po długiej nieobecności na ziemiach polskich, Aleksander Gierymski odwiedza Galicję. Zapewne wśród swoich licznych podróży wcale nie wziąłby pod uwagę wizyty w podkrakowskich Bronowicach, gdyby nie zaproszenie dobrego znajomego jeszcze z czasów studiów w monachijskiej akademii, ożenionego z córką miejscowego gospodarza, Włodzimierza Tetmajera. I choć najsłynniejszy bronowiczanin dawał liczne wyrazy uznania dla malarstwa swojego gościa, zapewne nie przypuszczał, że to właśnie podczas tego wakacyjnego pobytu powstanie jedno z najgenialniejszych arcydzieł Aleksandra Gierymskiego.

O hrabi, który chciał malować

Nie wszyscy byli sztuką Gierymskiego zachwyceni. Jan Matejko gromił młodszego kolegę po pędzlu za bezideowość, oburzał się jego rzekomą bezmyślnością, a nade wszystko odradzał adeptom sztuki podążać drogą autora „W altanie”.

Na szczęście Ignacy Korwin-Milewski nie przejął się apelem krakowskiego mistrza i do Gierymskiego bynajmniej się nie zraził.

Życie Korwin-Milewskiego to materiał na niezły film lub balzakowską powieść. Ukończywszy paryskie Lycée Bonaparte, szlachcic powiatu oszmiańskiego na Wileńszczyźnie, studiował w Dorpacie prawo, ale ciągle wracał myślami do sztuki. Ostatecznie podjął więc studia malarskie w Monachium. Po tym jak za spore pieniądze kupił sobie w Rzymie tytuł hrabiowski, mogło się wydawać, że dla rzutkiego Korwin-Milewskiego nie ma rzeczy niemożliwych, a jednak były.

Po pewnym czasie stało się jasne, że mimo różnych zdolności los nie obdarzył hrabiego talentem malarskim. Porzucił więc pędzle, ale nie wziął rozbratu z malarstwem. Od lat 80. XIX wieku oddaje się pasji kolekcjonerskiej, chętnie też zabierał głos jako teoretyk, dowodząc np., że sztuka polska powinna czerpać z doświadczeń niemieckich, bowiem wpływów francuskich nasz słowiański duch nie jest w stanie odpowiednio przyswoić.

Na mniej więcej pięć lat przed przyjazdem Gierymskiego do Bronowic Korwin-Milewski zaczął wypłacać borykającemu się z problemami bytowymi artyście pensję. Łącznie zebrał około 30 jego obrazów, w tym – te najcenniejsze.

Fot. Biblioteka Narodowa Polona
Paniczyk na wsi
Fotografia autoportretu Aleksandra Gierymskiego, ok. 1939 r.

Przed cesarzem i na własnej wyspie

Ignacy Korwin-Milewski z właściwym sobie znawstwem momentalnie docenił „Chłopca niosącego snop” i nabył go do swojej kolekcji. Burzliwe życie skorego do awantur i romansów hrabiego nie pozwoliło i jego zbiorom na stateczny żywot. Już dwa lata później dzieła zgromadzone przez niedoszłego malarza są pokazywane w Wiedniu.

22 grudnia 1895 roku
wystawę 52 obrazów w Künstlerhausie wizytuje Franciszek Józef.
Repr. East News
Paniczyk na wsi
„Chłopiec w słońcu” („Chłopiec niosący snop”), 1893-1894 r., olej, płótno, 94 x 77 cm, Muzeum Narodowe we Wrocławiu

Czy cesarzowi rozjarzona słońcem scena z Bronowic przypadła do gustu?Możemy jedynie domniemywać.

Wiemy za to, że Korwin-Milewski nabył adriatycką wyspę Santa Catarina, gdzie zadbał o dogodne warunki nie tylko dla siebie, lecz także swojej kolekcji. Tym sposobem podkrakowskie chłopię w jaskrawym kabacie wywędrowało aż na południe Europy. Zapewne zostałoby tam dłużej, gdyby nie wybuch I wojny światowej.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Na polecenie hrabiego meble, srebra i co cenniejsze dywany zostają zapakowane i wysłane do Wiednia. Wśród nich jest także ewakuowany „Chłopiec”. Odtąd historia nabierze jeszcze większego tempa, a krótko po wojnie sędziwy Korwin-Milewski, zaplątany w obyczajowe afery, wymuszające odszkodowania kochanki, sądowe batalie z małżonką i inne spędzające mu sen z powiek perturbacje, wskutek wylewu doznaje częściowego paraliżu. Niebawem „Chłopiec” trafi pod sekwestr sądowy.

Gigant Pod Gigantami

Nie ma wyjścia, kolekcja musi zostać sprzedana. Na łamach „Świata” redaktor Krzywoszewski bije na alarm:

„Baczność, Departamencie Kultury i Sztuki! Baczność, polscy mecenasowie sztuki! Wielka kolekcja polska w niebezpieczeństwie”.

Czytelnicy mogli się dowiedzieć, że „jedna z najpiękniejszych prywatnych galerii polskich, zbiory Ignacego hr. Milewskiego wystawione zostały na sprzedaż w Wiedniu. Zbiory te zawierają najcenniejsze perły naszego malarstwa z ostatnich kilku dziesiątków lat. (…) Jeśli rząd polski nie pośpieszy z decyzją, jedyna w swoim rodzaju kolekcja zacznie się rozpraszać po świecie, bezpowrotnie”.

Ministerialni notable nie kwapią się jakoś do kupowania obrazów, w odróżnieniu od prywatnych marszandów doskonale znających wartość unikatowej kolekcji hrabiego. Kilka znakomitych płócien Gierymskiego kupuje warszawski antykwariusz Abe Gutnajer. Właściciel słynnego wówczas salonu przy ul. Mazowieckiej jest doskonałym strategiem. Nie wystawia na sprzedaż od razu wszystkich obrazów, starannie buduje napięcie i dopiero

w 1930 roku dochodzi do licytacji „Chłopca”. Kogo stać na zakup takiego arcydzieła?

O zamożności dr. Henryka Askenazego świadczy już chociażby adres: Al. Ujazdowskie 36, czyli luksusowa kamienica Pod Gigantami. Pan doktor – choć do dziś pozostaje postacią zdumiewająco tajemniczą – był z pewnością jednym z najbardziej wpływowych i majętnych finansistów II Rzeczypospolitej. Figurował nie tylko jako członek zarządu Banku Dyskontowego w Warszawie, lecz także jako udziałowiec hut, fabryk wagonów i innych niezliczonych przedsiębiorstw.

Fot. Rafał Jabłoński / East News
Paniczyk na wsi
Kamienica pod Gigantami, Aleje Ujazdowskie w Warszawie

W Al. Ujazdowskich „Chłopiec” zawisł w niezgorszym towarzystwie innych arcydzieł artystów tej klasy co Józef Chełmoński czy Jacek Malczewski.

Askenazy dbał o płótno Gierymskiego, co możemy wnioskować po przeprowadzonej w 1935 roku konserwacji obrazu powierzonej jednemu z niekwestionowanych autorytetów – prof. Bohdanowi Marconiemu. Trzy lata później, kiedy w nowo otwartym gmachu stołecznego Muzeum Narodowego będzie przygotowywana wystawa monograficzna Gierymskiego, dyrektor Lorenz w uniżonym tonie zwróci się do Askenazego z prośbą o wypożyczenie „Chłopca”. Obraz zawiśnie na wystawie.

„Chłopiec” na blokowisku

Skoro jeszcze w 1938 roku dzieło znajdowało się w kolekcji żydowskiego krezusa, dla wielu było jasne, że zaginięcie było związane z niemieckimi rabunkami. Nie widziano, co stało się z Askenazym, tym bardziej więc prawdopodobny wydawał się scenariusz bestialskiej kradzieży i morderstwa kolekcjonera. Tylko kilka osób znało prawdziwą wersję wydarzeń.

Z początkiem 1939 roku, zapewne spodziewając się dalszego biegu dramatycznych wydarzeń, finansista postanawia sprzedać zgromadzone dzieła.

Fot. Joanna Urbaniec / Gzaeta Krakowska
Paniczyk na wsi
Instalacja autorstwa Dominiki Olszowy pt. „Mokry sen chochoła” (2020 r., obecnie w kolekcji MSN). Wystawa z okazji 120-lecia prapremiery „Wesela”. Kraków, marzec 2021 r.

„Chłopiec” zmienia mieszkanie, choć nadal pozostaje w warszawskim Śródmieściu.

Od teraz należy do rodziny, której potomek w udzielanym Włodzimierzowi Kalickiemu wywiadzie chciał zachować anonimowość.

Dzięki niemu wiemy, że w mieszkaniu nowych właścicieli znajdował się niemal do powstania warszawskiego. Skrząca się słońcem bronowicka łąka i kroczący ze snopem na głowie chłopiec byli niemymi świadkami okupacyjnych dramatów. Przed sierpniem 1944 roku dzieło wyjęto z głębokiej ramy i umieszczono w skrzynce, którą następnie zalutowano.

Kamienicę zniszczono, ale zakopana skrzynka przetrwała. Przedwojenny właściciel podobno zaraz po wojnie, próbując odbudować dom i rodzinny biznes, chciał obraz sprzedać, ale trudno było znaleźć kupca na tak cenne płótno. Kiedy jego syn dorósł, postanowił nabyć od ojca arcydzieło Gierymskiego.

Od 1984 roku obraz uważany za stratę wojenną wisiał sobie najspokojniej na ścianie jednego z warszawskich bloków.

Po trzech dekadach chcący zachować anonimowość właściciel doszedł do wniosku, że wobec dużych wydatków obraz należy spieniężyć. 13 maja 2004 roku, na trzy dni przed aukcją, dzieło w ofercie Polskiego Domu Aukcyjnego „Sztuka” dostrzegła pracowniczka Ministerstwa Spraw Zagranicznych Monika Kuhnke. Doskonale znająca problematykę i skuteczna w działaniu urzędniczka poinformowała odpowiednie osoby. Zaczęto debatować, czy na pewno mamy do czynienia z oryginałem zaginionego dzieła i dlaczego ktoś wystawia je na aukcji, skoro praca uchodzi za stratę wojenną? Dopiero wtedy zaczęto rekonstruować historię dzieła z ostatnich miesięcy przed wybuchem II wojny światowej i dalszych jego losów.

Termin aukcji przesunięto aż na jesień. Podczas gdy 7 listopada pod młotek poszły pozostałe dzieła, „Chłopca” wycofano z katalogu. Po kilkunastu dniach

minister kultury Waldemar Dąbrowski ogłosił: arcydzieło Gierymskiego zostanie kupione do zbiorów publicznych. Cena: ponad milion złotych!

Fot. Bartek Sadowski / Forum
Paniczyk na wsi
Obraz Aleksandra Gierymskiego „Chłopiec niosący snop” przed uroczystym odsłonięciem we wrocławskim Muzeum Narodowym, 2004 r.

Snop, chochoł i słońce  

„Chłopiec niosący snop” zawisł pod koniec 2004 roku w sali wrocławskiego Muzeum Narodowego. Mogłoby się wydawać, że wszystkie zagadki zostały wyjaśnione: obraz odnaleziony, historia własnościowa ustalona, a jednak pozostało sporo niejasności, jak choćby te dotyczące tytułu.

Kiedy Abe Gutnajer w 1930 roku oferował swoim klientom dzieło, figurowało ono jako „Chłopiec niosący chochoł”. Nowsze badania również potwierdzają – to wcale nie snop, lecz chochoł.

Wrocławscy muzealnicy postanowili jednak nie wdawać się w rozważania nad poprawnością określenia tego, czym tytułowy młodzieniec chroni się przed letnią spiekotą, i określili obraz jako „Chłopiec w słońcu”

Kolejnym pytaniem powtarzającym się w badaniach nad dziełem jest relacja Gierymskiego z pleneryzmem. Wiadomo, że wiele obrazów zaczynał na wolnym powietrzu, a kończył je w pracowni. Stąd pojawiło się przypuszczenie, że być może chłopiec został domalowany we wnętrzu. Włodzimierz Kalicki widział w rysach młodzieńca szlachetność niekoniecznie łączącą się z jego chłopskim pochodzeniem, snując domysły, że może w atelier Gierymskiego do obrazu pozował jakiś krakowski paniczyk. Skoro dotąd tyle udało nam się wyjaśnić, kto wie, czy za jakiś czas nie obiegnie mediów informacja o zidentyfikowaniu bohatera jednego z najświetniejszych arcydzieł Młodej Polski.

Artykuł pochodzi z kwartalnika „Spotkania z Zabytkami” nr 2/2024


Paweł Bień

Historyk sztuki, kulturoznawca, muzealnik i publicysta. Autor kilkudziesięciu tekstów popularnonaukowych, relacji z muzealnych podróży, programów towarzyszących wystawom, popularyzatorskich materiałów wideo i gospodarz podcastu "DNA muzyki polskiej", kurator wystawy "Cisza w przestrzeni. Prace Alfreda Lenicy na papierze" (Warszawa 2023). Adiunkt w Muzeum Narodowym w Warszawie.

Popularne

Chełmoński odnaleziony

Przez 133 lata uchodził za zaginiony. Teraz niespodziewanie wypłynął na rynku aukcyjnym. Mowa o obrazie czołowego przedstawiciela realizmu, Józefa Chełmońskiego, namalowanym w tym samym czasie co jedno z najsłynniejszych dzieł artysty – czyli „Babie lato”. Jego tytuł to „Wieczór letni”....