Kamienica słodkiego luksusu
Fot. Rafał Masłow
Artykuły

Kamienica słodkiego luksusu

Z tego artykułu dowiesz się:
  • na czym w latach 30. polegała nowoczesność
  • w co można zainwestować zyski z produkcji czekolady
  • co malowałaby dziś Stryjeńska w modnych apartamentach

Są wnętrza, które nie są publiczne, ale też trudno nazwać je prywatnymi. Żyją swoim, niekiedy intensywnym życiem między kategoriami i bywają niezauważane przez tych, którzy nie są ich użytkownikami. Żeby do nich wejść, trzeba prześlizgnąć się przez niedomknięte drzwi albo liczyć na czyjąś życzliwość. O takich wnętrzach będę pisał.

Fot. Czesław Olszewski / nr inw. 97314 / zbiory fotografii i rysunków pomiarowych Instytutu Sztuki PAN
Kamienica słodkiego luksusu
Podcienia domu w al. Przyjaciół 3, przed 1939 r.

Nowoczesność była świetlista

Parter, spora przeszklona witryna z poziomymi podziałami, po prawej stalowe, pomalowane na brązowo drzwi, a w głębi średniej wielkości pomieszczenie z obrazem na całą ścianę. Nie widać go wyraźnie za dnia – lepiej wygląda przy sztucznym świetle. Kiedy już go dostrzeżemy, poznajemy tę stylistykę – to Zofia Stryjeńska.

Fot. Rafał Masłow
Kamienica słodkiego luksusu
Dom Wedla, malowidło ścienne Zofii Stryjeńskiej „Taniec góralski”, Warszawa, 2023 r.

Spory obraz modnej i popularnej do dziś artystki w parterze domu dziwi i wabi wzrok. Miał też wabić najemców mieszkań znajdujących się powyżej. Hol z tańczącymi góralami, sufitem i ze ścianami niegdyś pokrytymi gładkim połyskującym stiukowym tynkiem, z posadzką wyłożoną gorsecikami – białą w czarną kratę, był częścią parteru oznajmiającego przechodniom, na czym polega nowoczesność.

Zanim w latach 60. dokonano przebudów i przeróbek, na lewo od przeszklonej sieni, za stojącymi na stalowych nóżkach lśniącymi chromem skrzynkami pocztowymi, rozciągał się podcień na słupach. Optycznie otwierał podwórze kamienicy na życie ul. Madalińskiego.

Przy okazji lepiej zorientowanych w kwestiach budowlanych informował, że dom ma konstrukcję słupową – najnowsze osiągniecie inżynierskie. Pod podcieniem został przeciągnięty trawnik ignorujący granicę działki i przechodzący pod kratą w trawnik wysiany przed budynkiem (chodnik był wtedy przy jezdni). W głębi wyzierało jasne, półotwarte podwórze z rzeźbą kozła na klinkierowym cokole. Po prawej od wejścia do holu lśniły chromowane witryny i drzwi narożnego sklepu ze słodyczami, którego wnętrze wykończono marmurem.

Na zaokrąglonym narożniku uwagę przykuwała miedziana plakieta z tygrysem w plastycznych zaroślach. Czerwona klinkierowa okładzina parteru, zieleń roślin, odbicie w tafli płytkiego basenu, jasne podniebienie podcienia, przezroczyste szkło, lśniące stiukowe tynki, biała podłoga, kremowe tynkowane elewacje, duże poziome okna, a do tego sztuka – nowoczesność była świetlista, otwarta, przestronna i czysta, nie potrzebowała osiowych wejść, paradnych schodów czy ciężkich kosztownych okładzin i tkanin.

Fot. Czesław Olszewski / nr inw. 97298 / zbiory fotografii i rysunków pomiarowych Instytutu Sztuki PAN
Kamienica słodkiego luksusu
Widok spod podcieni na dziedziniec, przed 1939 r.

Mokotów centrum stolicy

Jan Wedel (1874–1960) – właściciel czekoladowego imperium zamówił tę dużą narożną kamienicę z mieszkaniami na wynajem u wziętego architekta Juliusza Żórawskiego. Żórawski uchodził za rzecznika nowoczesności. Jego projekty czerpały z eksperymentów podejmowanych przez modernistów. Lubił też nowinki techniczne i nie wahał się je proponować inwestorom. O kamienicy Wedla pisze się, że jest przykładem recepcji idei Le Corbusiera i realizuje pięć zasad nowoczesnej architektury. Dom operuje estetyką wypracowaną przez awangardę, ale przekłada jej język na potrzeby i gusta zamożnej klienteli – tej lubiącej nowoczesność – oswojoną, wygodną, niewymagającą i nie eksperymentalną. I taką wersję nowoczesności proponuje Żórawski. Wszak chodziło nie o idee, a o mnożenie kapitału. Wedel zgromadził ogromny majątek[1] i zaczął na znaczną skalę inwestować w działki budowlane[2].

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

W czasie, kiedy Wedel i jego dwie siostry – Eleonora Whitehead i Zofia Skibińska-Żochowska, będące członkiniami spółki i jej udziałowczyniami – nabywali parcele, trwały prace nad ustawą, która miała pobudzić ruch budowlany w kraju borykającym się z opóźnionymi skutkami wielkiego kryzysu i w mieście żyjącym w dramatycznym kryzysie mieszkaniowym. Ustawa przyjęta 24 marca 1933 roku ustanawiała ulgi dla nowo wznoszonych budynków pod warunkiem ich ukończenia do 1940 roku. Ulga miała obowiązywać przez 15 lat od początku pierwszego roku podatkowego po rozpoczęciu użytkowania obiektu i obejmowała wszystkie podatki od działki i budynku. W ramach ulg inwestorzy mogli odliczyć też koszty budowy od ogólnej sumy obłożonej podatkiem dochodowym. Hojny gest biednego państwa. Deklarowanym celem aktu prawnego było przerzucenie na prywatnych inwestorów ciężaru budowy bardzo potrzebnych Warszawie i Polsce mieszkań.

Fot. Rafał Masłow
Kamienica słodkiego luksusu
Dom Wedla, ul. Puławska 28, Warszawa, 2023 r.

Kupując działki budowlane, Wedel postawił na intensywnie rozbudowujący się Mokotów. Dzielnica zgodnie z zatwierdzonym przez Ministerstwo Robót Publicznych w 1931 roku Ogólnym planem zabudowania miasta Warszawy miała niedługo stać się nowym centrum. Niedaleko stąd, na Polu Mokotowskim, miała powstać od podstaw nowa dzielnica rządowa, której odnogi sięgały pl. Unii Lubelskiej. Pięć przecznic dalej, na południe przy ważnej komunikacyjnie ul. Puławskiej, w kwartale między ul. Narbutta i Madalińskiego, od zachodu zamkniętego ul. Sandomierską, Jan Wedel kupił trzy parcele i sfinansował plan zagospodarowania terenu.

Sporządził go w 1934 roku rówieśnik Wedla,

mający już na swoim koncie prócz projektów kilku kościołów prestiżowe realizacje pobliskiego gmachu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (1927–1930) w al. Szucha i siedziby Izby Przemysłowo-Handlowej (1929) przy ul. Wiejskiej – architekt Zdzisław Mączeński (1878–1961). Plan przygotowany przez Mączeńskiego był w istocie prywatnym planem zagospodarowania przestrzennego publicznej przestrzeni[3]. Obejmował układ ulic i określał maksymalne wysokości zabudowy – przy Puławskiej sześć kondygnacji, przy Narbutta – trzy. Wyjątek zrobiono dla działki pod numerem 7. Należała ona do Michaliny Czerneckiej, z którą Wedel ożeni się za 11 lat, w 1945 roku. Teraz jednak myśli o zapewnieniu jej zysków z większych powierzchni na wynajem. Mączeński zaprojektuje kamienicę przy Narbutta 7, która zostanie ukończona w 1938 roku.

Fot. Czesław Olszewski / nr inw. 97315 / zbiory fotografii i rysunków pomiarowych Instytutu Sztuki PAN
Kamienica słodkiego luksusu
Klatka schodowa, al. Przyjaciół 3, przed 1939 r.

Jak zarabiać, wydając

Plan przygotowany przez Mączeńskiego i zatwierdzony przez administrację Wedel zaczyna wypełniać architekturą w 1935 roku od narożnej działki. Ten budynek zobaczy każdy jadący w stronę miasta ul. Puławską.

Do wykonania projektu zatrudnia Juliusza Żórawskiego. Żórawski, rocznik 1898, ma 37 lat, a na swoim koncie kino Atlantic przy ul. Chmielnej oraz współpracę z Zygmuntem Platerem-Zyberkiem przy niezachowanej kamienicy mieszkalnej na pobliskiej ul. Chocimskiej (1931). Kończy wtedy budowę „apartment house” przy ul. 6 Sierpnia 28 – obecnej Nowowiejskiej 4 (dom stoi, ale jest mocno przebudowany po wojennych zniszczeniach).

Tę inwestycję prowadzono od 1933 roku.

Po ukończeniu dom był szeroko komentowany i podziwiany – jako symbol luksusu, który niesie oswojona nowoczesność. Być może w wyborze architekta pomógł również fakt, że był on bratankiem Władysława Żórawskiego – wpływowego cukrownika, wiceprezesa Związku Zawodowego Cukrowni byłego Królestwa Polskiego, Wołynia, Małopolski i Śląska oraz Spółki Handlowej Cukrowni Związkowych w Warszawie, członka Rady Naczelnej Polskiego Przemysłu Cukrowniczego, a przede wszystkim dyrektora zarządzającego i członka zarządu cukrowni Krasiniec i Ciechanów[4]. Ta ostatnia, już po śmierci stryja, zleci w 1935 roku Juliuszowi zaprojektowanie kamienicy w al. Przyjaciół 3, która zagwarantuje architektowi miejsce w historii modernizmu w Polsce. Żórawski wie, jak budować nowocześnie, a przede wszystkim luksusowo, a Wedel wie, jak zarabiać pieniądze również wtedy, kiedy się je wydaje.

Fot. Rafał Masłow
Kamienica słodkiego luksusu
Dom Wedla, fragment od strony dziedzińca w 2023 r.

Kamienica ma mieć wszystkie udogodnienia, jakie można było sobie wymarzyć. Półszkieletowa konstrukcja zdejmowała funkcję nośną z większości ścian – dając tym samym nieznaną dotąd dowolność w kształtowaniu podziału wnętrz, pozwalała też na zastosowanie szczodrych pasowych okien. Dom miał centralne ogrzewanie, windy, zsypy i własną spalarnię śmieci[5].

Nowinkom towarzyszyła sztuka. Od dawna hole i klatki schodowe kamienic były dekorowane stiukami, malarstwem, a niekiedy rzeźbami.

Tu jednak zamówione dzieła były szokująco nowoczesne. Widoczne od wejścia, a w istocie obecne tylko w strefie wejściowej, były nową edycją burżuazyjnych przyzwyczajeń. Niezachowaną rzeźbę kozła – zatytułowaną Sielanka – i Tygrysa w narożniku wykonał Stanisław Komaszewski (1906–1945). Właśnie skończył studia u Władysława Skoczylasa i Bohdana Pniewskiego. Dał się poznać jako dobry animalista. Jaką drogą dotarł do niego Wedel, nie wiadomo, wiadomo za to, co powodowało inwestorem przy wyborze autorki obrazu w holu. Stryjeńska, rocznik 1891, szczyt swojej kariery osiągnęła już parę lat wcześniej. W momencie, w którym przyjęła zamówienie od Wedla, odcinała kupony od popularności i niebezpiecznie szybko zmierzała w stronę autocytatów i łatwej dekoracyjnej manieryczności. Popularna, uznana i bezpieczna. Dobry wybór do luksusowego apartamentowca.

Fot. Rafał Masłow
Kamienica słodkiego luksusu
Płaskorzeźba „Tygrys” Stanisława Tomaszewskiego na fasadzie.

„Ściana nieduża, trzy metry na cztery, malowanie kazeinowe. Papież (czekolady) życzyłby sobie coś na temat starej Warszawy. (…) Pan architekt jednak wolałby coś z folkloru. Klinkiery na posadzce ułożył już w jaskrawą kostkę ludową (tu pamięć zawiodła malarkę – przyp. J.T.), chciałby jakieś sceny góralskie w tonach zielono-rdzawych”[6].

Pan architekt lubił góry – bywał w Tatrach jak na członka warszawskich elit przystało, a Stryjeńska miała wprawę w kształtowaniu dynamicznych ludowych kompozycji. Ta nie jest zanadto skomplikowana. Dwaj harnasie tańczą przy ognisku. Nieco dalej między zgeometryzowanymi pniami drzew widać góralkę, a w głębi pastuszka z psem. Kompozycja złożona ze skosów kieruje wchodzących na prawo – tam jest wejście na klatkę schodową prowadzącą do frontowych mieszkań. Do oficyn idzie się na lewo przez podwórze. Dominują odcienie zieleni pasujące do widoku zza witryn. Tworzą też przyjemny kontrast z czerwieniami góralskich portek, kubraka kobiety, płomieni ogniska i futra przebiegającego dołem lisa. Dekoracyjna, dynamiczna, płaska kompozycja na modny temat. Dziś mogliby to być surferzy na portugalskiej plaży. Stryjeńska nie miała serca do tego zlecenia (jak do wielu innych w tym czasie). Przyjmowała ich zbyt dużo. Kończąc obraz latem 1937 roku, przekroczyła wszystkie terminy. Dom był już gotowy od roku i zarabiał na najmujących.

Fot. Rafał Masłow
Kamienica słodkiego luksusu
Posadzka wyłożona gorsecikami w białą i czarną kratę.

Ulgi dla bogatych

Żeby oferta najmu proponowana przez Wedla była odpowiednio różnorodna, musiała być skierowana do jak najszerszego grona zamożnych osób – zostały zróżnicowane nie tylko wysokości domów stojących w wedlowskiej pierzei, zróżnicowano je także stylistycznie. Obok „transatlantyku na trawie” Żórawskiego sąsiednią kamienicę Wedel zamówił u Mączeńskiego. Tego samego, który narysował plan zagospodarowania kwartału oraz tego samego, który zaprojektował dom dla Michaliny Czerneckiej przy ul. Narbutta 7. Dom projektu Mączeńskiego rozdziela realizację Żórawskiego od drugiego i trzeciego projektu Żórawskiego zamówionych już przez innego inwestora – Towarzystwo Akcyjne Granat. Mączeński jest mieszczański i postawangardowy. Bardzo bezpieczny i bardzo elegancki. I też ma sztukę przy wejściu – alegoryczne rzeźby.

Ustawa o ulgach dla nowo wznoszonych budowli, która weszła w życie 90 lat temu – wiosną 1933 roku, była solidnym fundamentem dziesiątek kamienic czynszowych. Skutki jej działania podziwiamy do dziś na fotografiach Czesława Olszewskiego i w rzeczywistości, mijając eleganckie elewacje i hole wykończone kosztownymi materiałami. To skutek uboczny prawa, które miało zaradzić kryzysowi mieszkaniowemu w biednym kraju nadrabiającym zaległości, ale sprawiło, że opłacało się budować jak najdrożej i wynajmować za jak największe pieniądze. Skoro można odpisać każdy wydatek – odpisywano każdy. Państwo zapłaciło raz, najemcy zapłacili drugi raz, a domy dla tych, którzy najbardziej potrzebowali mieszkań, nie powstały. Mówiono, że to Jan Wedel wylobbował korzystne zapisy ustawy i bardzo na niej skorzystał, budując w kilku miejscach Warszawy. Dlatego ustawa z 1933 roku powszechnie jest nazywana „lex E. Wedel”, czyli „prawo Fabryki Czekolady E. Wedel SA”, a za jej pierwsze dziecko może uchodzić narożna kamienica z przeszklonym holem, w którego głębi dojrzeć można Stryjeńską.

Fot. Czesław Olszewski / nr inw. 97308 / zbiory fotografii i rysunków pomiarowych Instytutu Sztuki PAN
Kamienica słodkiego luksusu
Pokój – fragment, przed 1939 r.

Jarosław Trybuś

Historyk sztuki, autor lub współautor wielu książek o historii architektury. W 2008 roku był współkuratorem wystawy w pawilonie polskim na XI Biennale Architektury w Wenecji nagrodzonej Złotym Lwem za najlepszą ekspozycję narodową.


[1] Jakkolwiek majątek Jana Wedla jest trudny obecnie do oszacowania, znalazł się on na drugiej pozycji na liście najważniejszych i najzamożniejszych przedsiębiorców polskich stulecia 1918–2018, przygotowanej przez ekonomistów i historyków gospodarczych na zlecenie tygodnika „Wprost”. Zob. 100 najbogatszych Polaków100-lecia niepodległości, „Wprost”, nr 45/2018, s. 16–43.

[2] Zob. Agata Szmitkowska, Działalność inwestycyjna warszawskiego przemysłowca Jana Wedla i jego kręgu w dziedzinie mieszkalnictwa w latach trzydziestych XX wieku, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki”, t. LIII, z. 2/2008, s. 37-51.

[3] Tamże, s. 38.

[4] Z. Przyrembel, Ś.p. Władysław Żórawski (Wspomnienie pośmiertne), „Gazeta Cukrownicza” nr 17–18/1934, R.XLI, s. 231–233.

[5] Zob. Juliusz Żórawski, Dom mieszkalny Puławska 28 w Warszawie, „Architektura i Budownictwo”, 1938 nr 1, s. 18-22.

[6] Zofia Stryjeńska, Chleb prawie że powszedni, Warszawa 1995, t. 1, s. 225.

Popularne

Formuła snu pozwala zejść z koturnu

Z dr. Mikołajem Baliszewskim, kuratorem wystawy „Przebudzeni. Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu” w Zamku Królewskim w Warszawie o odkryciu ciała i zachwycie odnalezionymi starożytnościami, od którego tak naprawdę zaczął się renesans. Oraz o zaskoczeniach. Bo część obiektów, które pokazane...

Gdynia – historyczny układ urbanistyczny śródmieścia 

Zbudowana w latach międzywojennych portowa Gdynia tworzy największy obok Warszawy zespół architektury dwudziestolecia międzywojennego w Polsce. Jest też pionierskim założeniem urbanistycznym modernizmu.  Modernistyczna, nowoczesna Gdynia, wzniesiona od podstaw była dumą międzywojennej Polski i jej oknem na świat. Realizowana w „amerykańskim...