Wystawa „Przebudzeni. Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu”
Fot. Zamek Królewski w Warszawie
Wywiady

Formuła snu pozwala zejść z koturnu

Z dr. Mikołajem Baliszewskim, kuratorem wystawy „Przebudzeni. Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu” w Zamku Królewskim w Warszawie o odkryciu ciała i zachwycie odnalezionymi starożytnościami, od którego tak naprawdę zaczął się renesans. Oraz o zaskoczeniach. Bo część obiektów, które pokazane są na wystawie jest znana w literaturze przedmiotu od dekad, pisali o nich wybitni badacze jak Bernard Berenson czy Salvatore Settis. Inne – znane są od niedawna.

Oglądanie wystawy „Przebudzeni. Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu” było dla mnie doświadczeniem zanurzenia się w świecie, o którym opowiadacie. Jej narracja kojarzy mi się z filmami takich reżyserów jak Peter Greenaway, David Lynch, Paolo Sorrentino. Przemawia zarazem do wiedzy, jak i do emocji, poprzez oniryczną opowieść.

Zaczynając pracę nad takim tematem jak spotkanie antyku i renesansu oczywiście zdawałem sobie sprawę, że ryzykuję szkolność, podręcznikowość, monotonię wykładu. Kiedy zastanawiałem się jak opowiedzieć tę historię, przypomniała mi się książka, którą poznałem dzięki Jerzemu Miziołkowi na początku moich studiów archeologicznych – Hypnerotomachia Poliphili Francesca Colonny. To powieść, która jest relacją ze snu głównego bohatera, skomponowaną z odniesień do tesktów autorów starożytnych, średniowiecznych i renesansowych, nawiązujących do różnych dziedzin: muzyki, archeologii, religii i wielu innych. Wszystko oscyluje w niej wokół nostalgii za utraconym dziedzictwem starożytności.

Fot. Zamek Królewski w Warszawie
Formuła snu pozwala zejść z koturnu
Wystawa „Przebudzeni. Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu”

To doświadczenie Polifila zainspirowało mnie, podsunęło sposób opowiadania. Było to zbawienne, pomogło mi objąć tak oszałamiający różnorodnością materiał. „Przebudzeni” to dzięki temu nie tylko wystawa „historyczno-sztuczna”, nie zastanawiamy się nad tym czym się różni szkoła ferraryjska od sieneńskiej – chociaż obrazy z tych miast wiszą obok siebie. Ta wystawa jest jak szkatułka z pot-pourri, w której spotyka się wiele wątków – tematy władzy, etyki i wartości, przemiany społeczne, ale także życie rodzinne – narodziny, małżeństwo, czy wreszcie zachwyt pięknem idealnego ciała. Formuła snu, która spaja tę opowieść okazała się optymalna też innego powodu – pozwala zejść z koturnu. Osoby o różnych wrażliwościach odnajdują w antyku coś istotnego dla siebie, czasem wręcz terapeutycznego. Ta sztuka ma moc trafiania do głębi człowieka, omija ideologiczne różnice.

W audio-przewodniku po wystawie, który napisałeś wspominasz o przemocy symbolicznej – teorii socjologa Pierre’a Bourdieu. Mówisz o niej opisując przepiękny obraz Boticellego, podkreślasz fakt, że sztuka nieraz niosła znaczenia możliwe do odczytania przez nielicznych. Na waszej wystawie tej przemocy symbolicznej nie ma, jest bardzo otwarta.

Jeśli wystawy mają nas poruszać, coś nam dawać, muszą mówić o czymś, co nas dotyka. Myślę, że kluczem jest niewinny zachwyt, który możemy odczuwać niezależnie od kapitału kulturowego. Właśnie od zachwytu nad odnalezionymi starożytnościami zaczął się renesans – najpierw były emocje, o których tak pięknie pisze Hume, który podkreśla, że to co niewyobrażalnie stare zawsze będzie poruszało nas bardziej niż np. przedmioty przywiezione z drugiego końca świata. Więc najpierw jest glamour of relics, a zaraz potem zaczyna się zdobywać wiedzę, studiować teksty, kształty kapiteli, etc.

Fot. Zamek Królewski w Warszawie
Formuła snu pozwala zejść z koturnu
Wystawa „Przebudzeni. Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu”

Jest w tej wystawie pewna dwuznaczność – opowiadasz ją zgodnie z logiką snu, ale nosi ona tytuł „Przebudzeni”.

To przebudzenie z długiego snu o antyku, bo przecież jego idea trwała nieprzerwanie od starożytności. Zależało mi na tym, żeby pokazać moment, w którym mija około 1000 lat od kiedy tamten świat runął. Ten czas musiał upłynąć, żeby odkrycie spuścizny antycznej zrobiło tak piorunujące wrażenie. To był bardzo ważny moment w kulturze: nastąpiła zasadnicza transformacja: sztuka figuratywna już nigdy nie była taka sama, osiągnęła punkt, od którego nie było odwrotu. Dzięki pracy wielu osób, zwrotowi w stronę idei starożytnych. Chciałem do tego momentu wrócić i pokazać, że także dziś nie musimy czuć się bezradni myśląc, że jedyne co nas może uratować to postęp i odcięcie od korzeni. Że jest inaczej – może nas poruszać i inspirować zamierzchłość. Możemy się w niej przeglądać.

„Nic nie da się porównać z przemianą w smaku ówczesnych elit, jaką wywarło odkrycie fragmentów marmurowych ciał setek Wenus, Dian i Amazonek. (…) Kobieta tańcząca niczym grecka menada, wypoczywająca czy udająca się do kąpieli od dawna w zasadzie nie pojawiała się w sztuce Europy” – piszesz w zamykającej wystawę sali. Piękno ciała kobiecego i męskiego jest ważnym akordem „Przebudzonych”.

Odkrycie rzeźb zarazem realistycznych i idealistycznych to był komunikat: to jest idealne ciało, ono tak wygląda, nie bójmy się go. Wiek XV to czas ewaluacji pewnych poglądów – na poziomie doktryn teologicznych, ale też medycznych: pandemia zmusiła do zastanowienia się nad tym, co się dzieje w ciele – jakie są przyczyny chorób. Odkrycie ciała to jest wielka zmiana, bo sztuka średniowieczna służyła przecież w ogromnej mierze pobożności. Jeśli mówimy o ciele, warto zwrócić uwagę na obecne na wystawie prace Paolo Romano, który nauczył się posługiwać głębokim świdrem, żeby rzeźbić bujne czupryny, brody – to technika, którą posługiwali się doskonale Rzymianie, pozwala tworzyć zachwycające pukle włosów. A także na św. Sebastiana Perugina, który z rzymskiego żołnierza stał się pod jego pędzlem greckim atletą, niczym ten wyrzeźbiony przez Polikleta.

Fot. Zamek Królewski w Warszawie
Formuła snu pozwala zejść z koturnu
Wystawa „Przebudzeni. Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu”

Wielkim tematem tej wystawy są spotkania – antyczne dzieła sztuki, które po ponad 1000 lat zainspirowały twórców renesansu. Takim spotkaniem są dwa popiersia Marka Aureliusza.

Część obiektów, które pokazujemy na wystawie jest znana w literaturze przedmiotu od dekad, pisali o nich wybitni badacze jak Bernard Berenson czy Salvatore Settis. Inne – znane są od niedawna. Tak jest z imponującym złoconym popiersiem Marka Aureliusza, które kilka lat temu zakupił książę Lichtensteinu, właściciel imponującej kolekcji rzeźb autorstwa Bonacolsiego czyli Antico.

Pierwowzór tego popiersia nie był znany, ale udało się go namierzyć, ponieważ postanowiłem zweryfikować to, co do tej pory pisali kuratorzy. Wydawało mi się mało prawdopodobne, że Antico wyrzeźbił ideę popiersia „z głowy”, bo zazwyczaj wychodził od konkretnego antycznego obiektu albo wręcz poddawał go renowacji a później kopiował. Potrzebował mieć pierwowzór – i udało mi się znaleźć to popiersie z białego marmuru. Zupełnie niedawno, w 2000 roku trafiło ono do muzeum Prado z rąk prywatnych. Dzięki temu, że Prado sprawnie digitalizuje swoje zbiory, znalazłem go, choć wcześniej nie był właściwie znany w literaturze.

To mnie ogromnie cieszy, ponieważ poprzez takie spotkania dzieł sztuki możemy pokazać sposób, w jaki artyści renesansowi pracowali i jak wyglądało ich uczenie się antyku, jak bardzo „wychodzona” była ich znajomość starożytności. Udało się nam też sprowadzić na wystawę z kolekcji prywatnej Codex Wolfegg Amico Aspertiniegoszkicownik znany w literaturze, ale właściwie nie pokazywany wcześniej na wystawach. Zawiera on przerysy, które Aspertini wykonywał chodząc po Rzymie, po dziedzińcach i ogrodach. Rysował to, co widział, notował gdzie znajduje się dana rzeźba czy ściana z malowidłem.

Fot. Zamek Królewski w Warszawie
Formuła snu pozwala zejść z koturnu
Wystawa „Przebudzeni. Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu”

Pokazujecie na początku wystawy jak wyglądał Rzym pod koniec XV wieku.

Na planie narysowanym ok 1474 roku, a także na planie drukowanym sto lat później widać, że wciąż więcej niż połowa miasta antycznego pozostawała w wielkim pastwiskiem, winnicą, niezamieszkałym morzem ruin. Całe bogactwo było dopiero do odkrycia, Rzymianie zaczęli się zajmować wykopywaniem starożytności na większą skalę dopiero wówczas i oczywiście później. Już w XV wieku jednak zaczęły zawiązywać się początki późniejszych kolekcji muzealnych. Miało to miejsce w zamożnych domach i ich ogrodach, które stawały się „antyczną” scenerią z lapidariami, takimi jak w Casa Sassi. Miejsca te odwiedzali artyści i tak zaczęła się klarować nowa estetyka.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Spotkanie z dziełami sztuki na żywo, a nie zapośredniczone przez reprodukcje daje szansę na głębokiem przeżycie. W przypadku wystawy „Przebudzeni” siłę tego spotkania wzmacnia scenografia wystawy, której autorka jest Anna Met, scenografka teatralna i operowa.

W muzeach w Polsce to się raczej nie zdarzało, może poza zaproszeniem Borisa Kudlički do stworzenia scenografii do wystawy w MNW kilka lat temu. Dla mnie było od początku oczywiste, że wystawę „Przebudzeni” musi ze mną opowiedzieć scenograf, który operuje na emocjach, a nie projektant, który operuje na wiedzy. Dominujący nurt w muzealnictwie to przekazywanie informacji, wystawy zazwyczaj prezentowane są przez projektantów, którzy mają background architektoniczny albo wystawienniczy, a głównym celem kuratora jest edukacja.

W przypadku naszej wystawy potrzebna była formuła, która umożliwia zbudowanie sennej narracji. Kiedy zaczynaliśmy z Anną Met pracę nad wystawą – miałem już w głowie ten ciąg skojarzeń rodzących nowe skojarzenia. We trójkę – z Anią i Jędrzejem Piaskowskim, reżyserem teatralnym, który ma doświadczenie w budowaniu dramaturgii – przez dwa tygodnie codziennie pracowaliśmy w trybie warsztatowym: oglądając wglądówki rozmawialiśmy o tym, jak rozmieszczone są emocje, na tej podstawie ułożyliśmy koncepcję scenografii. Potem Anna ubrała to tak pięknie w formę, kolor, fakturę. I na koniec pojawili się Monika Stolarska i Piotr Grześ i ich fenomenalne światło.

Jest nawet jeden eksponat, którego można dotykać!

Tak, stworzyliśmy też na wystawie coś co przypomina studiolo, gdzie można się dosiąść do statuetek i ma się prawie poczucie, że się ich dotyka. Przeżywanie sztuki we włoskich studioli w XV wieki polegało na spotkaniu z innymi i omawianiu dzieł, które były odkrywane, jak i tych, które były tworzone przez współczesnych artystów i wchodziły w dialog z dziełami antycznymi. Zależało mi na tym, żeby odtworzyć taką przestrzeń intymnej interakcji.

Fot. Zamek Królewski w Warszawie
Formuła snu pozwala zejść z koturnu
Wystawa „Przebudzeni. Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu”. Fragment ekspozycji.
Fot. Zamek Królewski w Warszawie
Formuła snu pozwala zejść z koturnu
Wystawa „Przebudzeni. Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu”

Rzym jest Twoją wielka miłością i tę miłość widać, oglądając tę wystawę. Pracując nad nią miałeś stypendium Maxa Plancka w instytucie Biblioteca Hertziana w Rzymie – dzięki temu komfort pracy, a odwiedzający – wielką przyjemność z oglądania.

Jeszcze w pandemii zaczęła się moja dwuletnia praca. Bardzo dużo udało się zrobić podczas stypendium: przez trzy miesiące byłem w stanie doprecyzować dobór tematów i obiektów. Hertziana to cudowne miejsce dla historyka sztuki – można tu znaleźć wszystko, co się wiąże z kulturą wizualną włoską i antyczną: na sześciu piętrach znajdują się książki, czasopisma, a przede wszystkim katalogi wszystkich możliwych kolekcji – nie tylko publicznych, ale i prywatnych. Miałem komfort chodzenia pomiędzy nimi nawet w nocy po zamknięciu jej dla czytelników. To pozwoliło mi wytypować ponad 400 dzieł, które pasowały do mojej opowieści. Potem półtora roku trwało przekonywanie instytucji (ponad sześćdziesięciu!) oraz właścicieli prywatnych, żeby zgodzili się nam te dzieła wypożyczyć. Zwróciłaś uwagę na Godzinki Ghislieriego z British Library – to jest pierwszy eksponat jaki ta instytucja kiedykolwiek wypożyczyła do Polski.

Komfort mojej pracy polegał więc na tym, że miałem czas, a zatem możliwość bardzo precyzyjnego przedstawienia każdemu z właścicieli dlaczego dany obiekt jest tak istotny dla narracji wystawy i w jakiej relacji z innymi działami sztuki będzie prezentowany. Było to w większości przypadków decydujące, niektórzy tylko dzięki temu się zgodzili na wypożyczenia. Trzeba pamiętać, że prezentowane na tej wystawie dzieła to te, którymi instytucje, nie chcą się dzielić, bo to one przyciągają zwiedzających: są na ekspozycjach stałych, jest ich mało, są wrażliwe, większość z tych obiektów w ogóle nie podróżuje.

Na wystawie mamy starożytną kameę z portretem Augusta jako Apollo, jest to skarb z kolekcji Medyceuszy, który wcześniej pewnie należał do kogoś z dynastii julijsko-klaudyjskiej. Dyrektor Narodowego Muzeum Archeologicznego we Florencji powiedział mi, że ona do tej pory tylko raz opuściła miasto.Jestem bardzo wdzięczny Fortunie i dyrektorowi Fałkowskiemu, że tak trudne i kosztowne przedsięwzięcie udało się w Zamku zrealizować. I bardzo jestem szczęśliwy, gdy oglądający dzielą się z nami swoim wzruszeniem.

Fot. Mat. prasowe / Zamek Królewski w Warszawie
Formuła snu pozwala zejść z koturnu
Mikołaj Baliszewski, ur. 1982. Archeolog klasyczny i historyk sztuki, badacz tradycji antyku w kulturze wizualnej. Menadżer kultury, w latach 2007-2021 związany z Biblioteką Narodową, jej wieloletni dyrektor ds. rozwoju. Obecnie badacz kolekcjonerstwa i kurator wystaw w Zamku Królewskim w Warszawie.
Dr Mikołaj Baliszewski
Archeolog klasyczny i historyk sztuki, badacz tradycji antyku w kulturze wizualnej. Menadżer kultury, w latach 2007-2021 związany z Biblioteką Narodową, jej wieloletni dyrektor ds. rozwoju. Obecnie badacz kolekcjonerstwa i kurator wystaw w Zamku Królewskim w Warszawie.

Agnieszka Drotkiewicz

Dziennikarka i pisarka. Autorka powieści (np. "Paris London Dachau" czy "Nieszpory") i zbiorów wywiadów (wraz z Anną Dziewit "Głośniej! Rozmowy z pisarkami" czy "Teoria trutnia i inne"). Autorka wywiadów-rzek m.in. Z Ewą Kuryluk "Manhattan i Mała Wenecja" oraz Dorotą Masłowską "Dusza świata". Publikowała m.in. w "Przekroju", "Nowych Książkach", "Vogue" i "Dwutygodniku".

Popularne