ekspozycja w Muzeum Ziemi
fot. Krzysztof Maliszewski / PAN Muzeum Ziemi
Architektura

Dom pupila władzy

Z tego artykułu dowiesz się:
  • na czym polega drobne zakwestionowanie przyzwyczajeń w domu w alei Na Skarpie 27
  • czy willa Bohdana i Jadwigi Pniewskich była showroomem dla przyszłych inwestorów
  • co z obecnym Muzeum Ziemi mają wspólnego masoni

Kiedyś był to dom mieszkalny. Budynek oglądany po raz pierwszy, może zdumiewać – obłożony pociemniałym piaskowcem front ma niewielkie okna, a wejście w rogu wygląda na nieużywane. Teraz jest tu muzeum i każdy może wejść do wnętrz, które kiedyś służyły zupełnie innej ekspozycji. Pokazywały rangę właściciela – „księcia architektury” – który jak głosi wyryta na fasadzie sekwencja „przebudował świątynię masonów i zamieszkał w niej”.

Gra zaskoczeń jak z domu Hobbitów

Wejście w uchylonej ścianie i wiodące do niego schody są za wąskie – i jak na muzeum, i jak na spory dom. Wchodzimy do ciasnej sieni z niewielkim, ale rozglifionym i okratowanym oknem. Dalej rozległy hol wykończony kilkoma rodzajami kamienia i drewna ze stojącym pniem solidnego drzewa wrastającego w podłogę i sufit. To elementy gry zaskoczeń, którą dom i jego architekt prowadzą z wchodzącymi: ciasne – obszerne, ciemne – jasne, szorstkie – lśniące, a do tego surrealistyczne detale. Są tu jeszcze zmienne proporcje i spektakularne gesty imitujące racjonalność, a wszystko jest nieco inne niż się na pierwszy rzut oka wydaje.

Pod schodami drzwi z litego trawionego drewna – jak z domu Hobbitów. To chętnie stosowany przez Pniewskiego w drugiej połowie lat 30. materiał – dzięki obróbce drewno jest pobrużdżone, wygląda jak pomarszczona skóra; ma w sobie dzikość i wygląda archaicznie. Dalej – regał był kamienny, a podłoga drewniana – drobne zakwestionowanie przyzwyczajeń

Mimo że wchodziliśmy na wysoki parter, widok z okna ujawnia, że znaleźliśmy się na drugim piętrze. Otwarte zwykle drzwi sięgają samego sufitu, który przepływa między przestrzeniami bez odrzwi. Skrzydła są ciężkie, drewniane z prostokątnych kwater. Jedne prowadzą na klatkę schodową, drugie do salonu. Ta rozległa, choć niewysoka przestrzeń ma kształt litery L. Nie da się jej objąć w całości spojrzeniem. W jednej części dominuje kamienny kominek – wygląda jakby był tu od XVI wieku. Sąsiaduje z nim kaskada kamiennych schodów. Spływają z góry, gdzie znajdowały się niewielkie pokoje prywatne państwa domu, ich córki i służby. Schody nie miały balustrady, przez co oku trudno było ocenić ich rzeczywistą skalę. Są mniejsze niż mają się wydawać. Za rogiem dawna jadalnia. Pod schodami drzwi z litego trawionego drewna – jak z domu Hobbitów. To chętnie stosowany przez Pniewskiego w drugiej połowie lat 30. materiał – dzięki obróbce drewno jest pobrużdżone, wygląda jak pomarszczona skóra; ma w sobie dzikość i wygląda archaicznie. Drzwi prowadzą do dawnej kuchni i zaplecza domu. Tuż przy nich w kamienną ścianę wmontowano kropielnicę – taką, jakie wiszą w kościelnych kruchtach. Zachodnie portfenetry prowadzące na rozległy taras zapewniają salonowi światło i widok na wypełniony zielenią wąwóz. Po przeciwnej stronie wschodnie, kwadratowe, okratowane okno kadruje widok na ulicę. Do tego dwie głębokie wnęki. Drzwi we wschodniej, która kiedyś mieściła kredens, kryją schody na dół. Drzwi w zachodniej wnęce, przykrytej płytką kopułą dającą iluzję wysokości, prowadzą do biblioteki. Trzeba do niej zejść po trzech stopniach.

Różnica poziomu nie pozwala przeoczyć dziwacznego stropu, w którym rolę kasetonów pełnią malowane gliniane ludowe miski z różnych regionów kraju. Na krótszych ścianach były tu regały z brązowego marmuru. Regał był kamienny, a podłoga drewniana – drobne zakwestionowanie przyzwyczajeń. Zachował się ten po prawej. Drugi runął razem ze ścianą w czasie wojny. Pod salonem i tarasem w największej przestrzeni domu dawno temu była prawdopodobnie loża wolnomularska, zamieniona później przez gospodarza na pracownię, w której architekci wyrysowywali jego projekty. Bardziej przypomina kaplicę niż miejsce pracy. Podwójnej wysokości dwunawowe wnętrze obiega wąska galeryjka z niskimi balustradami. Część z nich jest kamienna, z gotyckimi rozetami. Strop dźwigają fałszywe belki. Centralne miejsce szerszej nawy zajmuje gargantuiczny kominek. Zachodnia ściana węższej nawy jest niemal w całości przeszklona.

Tu, na dole, najlepiej widać, że dom to wynik brawurowej adaptacji i przebudowy!

Masoni, zoo i willa architekta

W XVIII wieku, był to pawilon jednego z trzech ogrodów (1) założonych przez Kazimierza księcia Poniatowskiego – starszego brata króla, ogrodu Na Górze. Projekt tej i innych nieistniejących obiektów parku (drewnianą austerię, nieduży dom z pomieszczeniami reprezentacyjnymi i remizę oraz oranżerię, ananasarnię i wielką ujeżdżalnię) Poniatowski zamówił u Szymona Bogumiła Zuga (1733–1807). Przybyły z dworem Wettinów Zug został w Warszawie, zyskując tu popularność i zamówienia. Powierzano mu projektowanie ogrodów i wznoszenie w nich pawilonów, kiosków, świątyń i chatek, grot i kaskad, które były wówczas nie tylko wyrazem bogactwa pozwalającego na beztroskie spędzanie czasu, ale i świadomości filozoficznych prądów nawołujących do powrotu do natury. Zachowanym świadectwem kunsztu architekta jest Arkadia w pobliżu Nieborowa stworzona na zamówienie Heleny Radziwiłłowej, a w Warszawie – rotunda kościoła ewangelicko-augsburskiego obok Zachęty.

Tu, na skarpie, Zug zaprojektował trzykondygnacyjny pawilon, w którym swoje miejsce spotkań miała loża Wielkiego Wschodu. Z tego okresu pozostały widoczne od strony ogrodu masywne doryckie półkolumny, a wyżej dwa z czterech alkierzy. Tyle pozostało z budynku ukończonego w 1781 roku (2). Reszta została zmieniona – najpierw, kiedy ogrody kupili Braniccy i przerobili lożę na siedzibę Muzeum Zoologicznego (działało od 1887 do 1919 roku), a później, gdy miejscem tym zajął się architekt Bohdan Pniewski.

Ciężka elewacja z niegładzonego kamienia jest taka, jak dolne partie planowanej 110-metrowej wieży Świątyni Opatrzności; lekki dach nad cofniętym górnym piętrem wróci w projektach niezrealizowanych gmachów w Dzielnicy Piłsudskiego, ale też w pobliskiej kamienicy przy ulicy Konopnickiej 5; podobne, co w tym domu drzwi po sam sufit, otwierały też najważniejsze pomieszczenia siedziby MSZ; uciekający strop w płytkiej kopule pojawi się we wnętrzach Sejmu i w Hotelu Europejskim. Do tego kamień – różnorodny, różnie położony, rozmaicie opracowany, oryginalnie łączony, jak w kolejnych ministerstwach i gmachach, które już projektował i dopiero miał zaprojektować.

Spadkobiercy Władysława Branickiego ofiarowali miastu jego dawny ogród pod budowę alei Na Skarpie – ważnej inwestycji, która nigdy nie została zrealizowana i po której pozostała tylko nazwa. Donacja była w istocie zamianą – za 55 tysięcy metrów kwadratowych ogrodu, który wtedy nosił nazwę Frascati, otrzymali 15 tysięcy metrów w innych dzielnicach. Do tego zastrzegli sobie możliwość odebrania tej części „darowizny”, której miasto nie zdoła wykorzystać pod zabudowę i komunikację. Pniewski, który znał te warunki, prawdopodobnie miał wpływ na plan parcelacji  (4). A w planie tym pawilon na skarpie znalazł się na nieforemnej działce, którą trudno było zagospodarować. Pniewski kupił zatem niewykorzystany obszar od jednego ze spadkobierców, Stefana Potockiego, w korzystnej cenie. Był lipiec 1936 roku. Architekt Bohdan Pniewski, rocznik 1897, wkraczał w najlepszy okres swojej kariery. Nie miał jeszcze czterdziestki, a był już ulubieńcem salonów i władzy – i miał nim pozostać niezależnie od składu zasiadających na salonowych kanapach i rządowych fotelach aż do końca życia.

NAC
Dom pupila władzy
Portret Bohdana Pniewskiego, ok. 1945 – 1950 r.

Choć była to dopiero połowa lat 30., Pniewski zabierał się za realizację najbardziej prestiżowych projektów tej dekady po wygranych konkursach: na gmach Poselstwa RP w Sofii (1928 r.), dwukrotnie na Świątynię Opatrzności Bożej w Warszawie (1930 i 1931 r.), i na opracowanie projektu Bazyliki Morskiej w Gdyni (1933 r.) oraz złożonych zamówieniach – przez MSZ na przebudowę pałacu Brühla oraz nowe skrzydło – rezydencję ministra (1932 r.) i przez Jana Kiepurę, światowej sławy tenora, na pensjonat „Patria” w Krynicy (1932 r.).

W 1937 roku jego pracowni powierzono również bez konkursu planowanie nowej reprezentacyjnej Dzielnicy Marszałka Józefa Piłsudskiego na Polu Mokotowskim (5), której dominantą miała być projektowana już przez niego Świątynia Opatrzności. Był gwiazdą. Nadszedł czas, żeby pomyśleć o pracowni i stosownej rezydencji.

W centrum spokoju

Czy można było rozwiązać to skuteczniej i osiągnąć bardziej spektakularny efekt – zamieszkać w centrum najbardziej zagęszczonego miasta Europy a jednocześnie w willi z ogrodem, na skarpie, przy nowoprojektowanej spacerowej i reprezentacyjnej alei, wznosząc dom na owianej legendą loży wolnomularskiej (!) projektowanej przez wielkiego poprzednika, nadając jej formę włoskiej rezydencji łączącej style i charaktery? Nikt w Warszawie ani przed nim, ani po nim, nie będąc u szczytu władzy, czegoś takiego nie dokonał. Pniewski wiedział, jak to zrobić.

Poszło szybko. Już w 1938 roku, w marcowym numerze pisma „Architektura i Budownictwo” ukazał się obszerny tekst o domu architekta pióra trzydziestoletniego wówczas Jerzego Hryniewieckiego, późniejszego współprojektanta Stadionu X-Lecia, Supersamu i Spodka, ilustrowany głównie fotografiami najbardziej wziętego fotografa architektury Czesława Olszewskiego. Materiał na jedenaście stron nosił lapidarny tytuł „Kilka uwag o willi we Frascati” (6).

Hryniewiecki zaczyna od krytyki łatwych rozwiązań, na które idą architekci. Ale nie Pniewski, któremu udało się połączyć przeszłość z teraźniejszością. Zrobił to sprawnie i z finezją. Swoim domem dał wyraz umiejętnościom architekta rozumiejącego nowoczesność (fasada), z szacunkiem wykorzystującego przeszłość (elewacja ogrodowa), architekta-erudyty, posługującego się cytatami, a do tego obdarzonego scenograficzną wyobraźnią i – jak się zdaje – poczuciem humoru. Zbudował showroom pełen gotowych rozwiązań i możliwości, które odtąd mógł proponować inwestorom. Ciężka elewacja z niegładzonego kamienia jest taka, jak dolne partie planowanej 110-metrowej wieży Świątyni Opatrzności; lekki dach nad cofniętym górnym piętrem wróci w projektach niezrealizowanych gmachów w Dzielnicy Piłsudskiego, ale też w pobliskiej kamienicy przy ulicy Konopnickiej 5; podobne, co w tym domu drzwi po sam sufit, otwierały też najważniejsze pomieszczenia siedziby MSZ; uciekający strop w płytkiej kopule pojawi się we wnętrzach Sejmu i w Hotelu Europejskim. Do tego kamień – różnorodny, różnie położony, rozmaicie opracowany, oryginalnie łączony, jak w kolejnych ministerstwach i gmachach, które już projektował i dopiero miał zaprojektować. Nawet ekscentryczny sufit z biblioteki zapowiada powojenny stiukowy plafon w Teatrze Wielkim, na którym misy zastąpiły talerze planet i gwiazd. Do tego balustrady ostatniego piętra, którymi zachwycał się Hryniewiecki pisząc, że dotąd nie widzieliśmy, by delikatne stalowe tralki dźwigały kamienne pochwyty. Tak samo będą dźwigać w Teatrze Wielkim.

Adrian Grycuk / CC BY-SA 3.0 pl / Wikimedia.org
Dom pupila władzy
Willa Bohdana Pniewskiego, al. Na Skarpie 27, Warszawa, 2022 r.

Fotografie – te sprzed wojny i te powojenne – pokazują solidne i pełne fantazji wnętrza urządzone jednak z pewną nonszalancją. Tak jakby gospodarzom zabrakło czasu na ich wyposażenie. I takie pozostały do końca życia Bohdana Pniewskiego w 1965 roku. Jego spadkobiercy sprzedali dom Polskiej Akademii Nauk z przeznaczeniem na Muzeum Ziemi.

Bibliografia:
(1)	Wanda Tomicka, „Ogrody Kazimierza Poniatowskiego w Warszawie”, „Ochrona Zabytków” 1953, nr 6/4, s. 228-239.
(2)	Marta Leśniakowska, „Architektura w Warszawie. Lata 1918-1939”, Warszawa 2002, s. 66.
(3)	Za: Grzegorz Piątek, „Niezniszczalny. Architekt salonu i władzy”, Warszawa 2021, s. 130-131.
(4)	Za: Marek Czapelski, „Bohdan Pniewski – warszawski architekt XX wieku”, Warszawa 2008, s. 164 oraz Grzegorz Piątek, „Niezniszczalny. Architekt salonu i władzy”, Warszawa 2021, s. 132.
(5)	Jarosław Trybuś, „Warszawa niezaistniała. Niezrealizowane projekty urbanistyczne i architektoniczne Warszawy dwudziestolecia międzywojennego”, wyd. II poprawione, Warszawa 2019, s. 262.
(6)	Jerzy Hryniewiecki, „Kika uwag o willi we Frascati”, „Architektura i Budownictwo” 1938, nr 3, s. 88-96.

Jarosław Trybuś

Historyk sztuki, autor lub współautor wielu książek o historii architektury. W 2008 roku był współkuratorem wystawy w pawilonie polskim na XI Biennale Architektury w Wenecji nagrodzonej Złotym Lwem za najlepszą ekspozycję narodową.

Popularne