Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
„Nie mamy obrączek, bo nie sposób dostać w Polsce złota. W końcu pewna znajoma daje mi w prezencie swoje stare obrączki” – Roma Ligocka zapamiętała ślub z 1965 roku. Czy to figle pamięci? Przecież państwowe przedsiębiorstwo Jubiler zaopatrywało obywateli w obrączki – dobro strategiczne w kraju, którego powojenny wyż demograficzny właśnie budował swoje związki. Może popyt przewyższył podaż? Brakowało stale najróżniejszych rzeczy, na czele z papierem toaletowym, który wyrabiać było pozornie łatwiej niż obrączki. O wstrzymaniu sprzedaży złota, owszem, informują dokumenty Jubilera – lecz z lata 1961 roku, gdy wskutek ostrego kryzysu Wschód-Zachód wokół Berlina wybuchła panika wojenna. Ludzie rzucili się do sklepów, gromadząc zapasy mąki, cukru i – oczywiście! – złota. Obroty Jubilera były rekordowe, ale w efekcie kruszców zabrakło. Z 1965 roku brak podobnych doniesień. Trudno jednak dyskutować ze wspomnieniem Romy Ligockiej: dotyczyło przecież ważnego momentu w życiu.
Momentom takim – obowiązkowo w urzędzie stanu cywilnego, przeważnie też w kościele – towarzyszył Jubiler, centrala obrotu wyrobami jubilerskimi i zegarmistrzowskimi. Powstała w 1951 roku, czyli w czasach odgórnego organizowania życia. Słowo „centrala” najlepiej to definiowało, występując w dziesiątkach nazw państwowych agend. Miały one ściśle wypełnić przestrzeń gospodarki, pozbawiając prywatne podmioty możliwości rozwoju – tolerowano ich wegetowanie w szczelinach systemu do czasu, gdy te miały zacisnąć się i zniknąć. Jubiler służył przejęciu handlu dobrami, którymi obracano stale w szarej strefie. Państwo próbowało ją zwalczać srogimi represjami, które jednak przynosiły efekty odwrotne od zamierzonych. Także dlatego, że mieszkańcy ziem polskich nauczyli się przez pokolenia żyć wbrew interesom zaborczych państw, które chciały pozbawić ich podmiotowości. Kluczowe znaczenie miała zaś II wojna światowa, której skutki tak zdefiniowała w swoim pamiętniku Józefa Jagiełła, wówczas dziewczynka: „W tym czasie wszyscy nauczyli się handlować, kraść i kłamać”.
Ci zaś, broniąc się przed nędzą, rozwinęli system gospodarki paralelnej, zwłaszcza handlu żywnością przemycaną ze wsi do miast.
Na czarnej giełdzie ustalano kursy dolara i złota, stanowiące podstawę cen innych dóbr – począwszy od chleba, a skończywszy na życiu ludzkim, gdyż i ono miewało ustaloną cenę.
System ten wytwarzał ogromne nierówności – pozwalał rzutkim jednostkom na bajeczne dochody, chociaż wiążące się z groźbą śmierci w skrajnie represyjnym systemie Generalnego Gubernatorstwa bądź więzienia i zsyłki w ZSRR. Korupcja oliwiła jednak mechanizm przeżycia. W latach 1944–1945 z kolei ofensywa wojsk radzieckich, walki, spustoszenia i grabieże wypłukały całe regiony z żywności i przedmiotów codziennego użytku, sprowadzając relacje ekonomiczne do poziomu prostej wymiany. „Pieniędzy nie chciano przyjmować, tylko sól, papierosy, zapałki i złoto, a przecież trzeba było żyć, a ja spodziewałam się wkrótce rozwiązania” – wspominała nauczycielka Stefania Tomaszewska swoją poniewierkę w ciąży po Mazowszu jesienią 1944 roku.
Trzeba było żyć: spać pod dachem, jeść, rodzić dzieci, chronić je przed zimnem i chorobą, co przy małych i nierówno rozłożonych zasobach stanowiło wyzwanie.
W wielu regionach powojennej Polski toczyła się wojna domowa, panowała przemoc ze strony bandytów i wojsk radzieckich. Jak to ujmie Marek Hłasko: „Brali nasze zegarki i nasze obrączki; brali nasze kobiety, ale nie chcieli naszej gościny i naszego dachu nad głową”.
Gdy tylko sytuacja się uspokajała, wypływał na powierzchnię handel złotem. Już w grudniu 1944 roku można było znaleźć w „Życiu Warszawy”, dzienniku wychodzącym na prawym brzegu Wisły – lewobrzeżna Warszawa wciąż była w rękach niemieckich – takie ogłoszenie: „Obrączki ślubne, szmelc, wyroby jubilerskie, zegarki. Kupno, sprzedaż, komis, zamiana. Kawcza 45a m. 4”.
Wkrótce nastąpił napływ ludzi w ruiny Warszawy. Trudno było o stałe zarobki i na przeżycie przeznaczano poukrywane zasoby, które wprost na ulicy skupywali handlarze. „Wynędzniałe, wychudzone postacie zatrzymują się przed tymi kupczykami. Wysupływują z zakamarków zniszczonej garderoby błyszczące przedmioty w rodzaju obrączek, kolczyków, medalików, krzyżyków, rzadziej zegarków i bransoletek, i trzęsącymi się rękami wręczają nabywcom” – relacjonował felietonista „Życia Warszawy” w marcu 1945 roku. (…)
Całość tekstu w wydaniu 2/2024 kwartalnika “Spotkania z Zabytkami”, dostępnym na rynku od 29 marca 2024 roku.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
„Jeśli w dzień urodą Nowej Huty są jej kolorowe domy, to nocą stanowią ją neony” – pisały w PRL krakowskie gazety. Kto po zmroku wybrał się na spacer po najmłodszej dzielnicy Krakowa, przekonywał się, że w tej kwestii prasa nie...
Joanna Regina Kowalska, kurator Kolekcji Tkanin i Ubiorów Muzeum Narodowego w Krakowie, opowiada o modzie i wzornictwie na wystawie „Nowoczesność reglamentowana”. Po świetnie przyjętej wystawie „Modna i już! Moda w PRL” w 2015 roku, wraca Pani do wątków modowych tej...
Z artystką i kuratorką dr. Natalią Romik o zazębieniach polityki i architektury na przykładzie budynków dawnych synagog oraz o przywracaniu obecności społeczności żydowskiej w przestrzeni publicznej...