Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Mając wyjątkowy obiekt musimy wykazać trochę pokory wobec tego, co zrobili już nasi przodkowie. Trzeba w taki sposób szukać rozwiązań funkcjonalnych i sposobów remontu, by chronić autentyzm, integralność i to wszystko, co dotrwało do dzisiaj – o konkursie „Zabytek Zadbany” mówi dr Iwona Liżewska z olsztyńskiego oddziału terenowego Narodowego Instytutu Dziedzictwa. Nabory w tegorocznej edycji trwają do 15 lutego.
Przed nami 50 edycja konkursu Zabytek Zadbany. Już od pół wieku właściciele, posiadacze i zarządcy zabytków są nagradzani za prace konserwatorskie, adaptacyjne i wzorcową opiekę nad obiektami. Jaki jest cel konkursu?
Na przestrzeni lat cel wprawdzie się nie zmieniał, ale był różnie formułowany. Dziś kładziemy główny nacisk na upowszechnianie najlepszych wzorców i doświadczeń utrzymania i zagospodarowania obiektów zabytkowych oraz promocję opieki nad zabytkami.
Jaka jest historia konkursu? Skąd wziął się pomysł?
Konkurs został ogłoszony z inicjatywy Generalnego Konserwatora Zabytków.
Chodziło o to, żeby upowszechniać wiedzę i podnosić świadomość tego, że zabytki są ważne, że należy o nie dbać i że można o nie dbać dobrze.
Dlaczego akurat w tym roku to się wydarzyło? Czy były jakieś szczególne ku temu okoliczności?
Takich czynników było wiele. Zacznijmy od samej osoby ówczesnego Generalnego Konserwatora Zabytków Bohdana Rymaszewskiego, który został w roku 1972 powołany na stanowisko dyrektora Zarządu Muzeów i Ochrony Zabytków w Ministerstwie Kultury i Sztuki, pełniąc jednocześnie funkcję Generalnego Konserwatora Zabytków (1971-1983). Był doświadczonym zarówno teoretykiem, jak i praktykiem konserwatorstwa. W swojej działalności propagował ideę ochrony zabytków, a przede wszystkim właściwej opieki nad nimi.
Wówczas zabytki znajdowały się w rękach państwa, no może z wyjątkiem zabytków sakralnych. W roku 1973 z jego inicjatywy rozpoczęto akcję „zabytki do społecznego zagospodarowania”. Jej celem było pokazanie, że można, a nawet trzeba podejmować działania na rzecz konserwacji i rewaloryzacji zabytków, bo efekty i rezultaty to zysk nas wszystkich. To był w ogóle czas takich społecznych inicjatyw wokół zabytków. W roku 1974 odrodziło się i zostało na nowo powołane – po kilkudziesięcioletniej przerwie – Towarzystwo Opieki nad Zabytkami. Stało się spadkobiercą idei organizacji o tej samej nazwie powołanej w roku 1906 i które z końcem II wojny światowej przestało działać. Rok 1975 to z kolei obchodzone w Polsce obchody Międzynarodowego Roku Ochrony Zabytków. Prawdopodobnie wszystko to razem złożyło się na inicjatywę przeprowadzenia konkursu.
Który nieprzerwanie trwa do dziś.
Jego formuły i zasady wciąż ewoluują, ale podstawowy cel właściwie jest taki sam.
W roku 2010 Narodowy Instytut Dziedzictwa zaczął odpowiadać za realizowanie tego konkursu. Pierwsza edycja pod naszymi auspicjami miała miejsce w 2011 roku.
Od początku realizowania procedury konkursowej przez NID rolę sekretariatu pełni oddział terenowy w Olsztynie.
W tym roku zgłoszenia można wysyłać do 15 lutego, o czym decyduje data stempla pocztowego. Kto może się zgłosić i jakie trzeba kryteria spełnić, żeby zgłosić swój zabytek do konkursu?
Zgłoszenia mogą składać właściciele, posiadacze i zarządcy obiektów zabytkowych wpisanych do rejestru zabytków nieruchomych, którzy wzorowo wywiązują się z obowiązku opieki nad zabytkami, a także Wojewódzcy Konserwatorzy Zabytków, kierownicy delegatur Wojewódzkich Urzędów Ochrony Zabytków oraz konserwatorzy samorządowi.
Zgłoszony obiekt musi być wpisany indywidualnie do rejestru zabytków nieruchomych.
Wszystkie prace badawcze i konserwatorskie oraz roboty budowlane przy zabytku muszą być wykonane zgodnie z pozwoleniem właściwego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.
Dodatkowo prace przy zabytku muszą zostać zakończone w okresie pięciu lat przed rokiem złożenia wniosku. Do kategorii specjalnej właściwego użytkowania i stałej opieki nad zabytkiem mogą być zgłoszone takie obiekty, przy których prowadzono prace, także prace pielęgnacyjno-porządkowe, przez co najmniej dziesięć lat poprzedzających rok złożenia wniosku.
Ile jest kategorii?
Siedem – utrwalenie wartości zabytkowej obiektu, rewaloryzacja przestrzeni kulturowej i krajobrazu (w tym założenia dworskie i pałacowe), adaptacja obiektów zabytkowych, architektura i budownictwo drewniane, zabytki techniki (w tym budownictwo przemysłowe i inżynieryjne). Od ubiegłego roku mamy kategorię dodatkową, która nazywa się Zabytek dostępny, w której poza rozwiązaniami czysto konserwatorskimi, oceniane są również rozwiązania związane z dostępem dla osób ze specjalnymi potrzebami. Oceniamy to we współpracy z ekspertami z Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej. W przypadku zabytków jest to bardzo trudne. W tamtym roku mieliśmy cztery zgłoszenia, niestety żadne nie uzyskało nawet wyróżnienia. Jest jeszcze kategoria specjalna – właściwe użytkowanie i stała opieka nad zabytkiem. Tu czas trwania działalności musi wynosić minimum dziesięć lat poprzedzających złożenie wniosku. W tej kategorii bardzo pożądana i oceniania jest codzienna troska i dbałość o obiekt. Takie działania zawsze najlepiej służą zabytkowi.
Co jest w Pani ocenie największym problemem w dobrym, rzetelnym i uważnym prowadzeniu zabytku?
Odpowiem nieco poetycko – musimy się nauczyć słuchać zabytków. Mając taki obiekt musimy wykazać trochę pokory wobec tego, co zrobili już nasi przodkowie. W taki sposób szukać rozwiązań funkcjonalnych i sposobów remontu, by chronić autentyzm, integralność i to wszystko, co dotrwało do dzisiaj. I to dotyczy wszystkiego po kolei – i elementów konstrukcyjnych, i elementów ozdobnych, i stolarek, i koloru.
To wydaje się trudne.
I takie bywa. Do tego czasem dochodzi brak wiedzy właścicieli, którzy nie dokładają starań, aby zapoznać się dokładnie z historią i materią. Pracując z zabytkiem trzeba zrozumieć, że to wymaga czasu.
Pewne sprawy niestety idą wolno, bo w trakcie prac często odkrywa się coś, czego nie było wiadomo wcześniej. Pośpiech nie jest właściwy dla tego rodzaju prac.
Najbardziej widać to przy zabytkach w kategorii specjalnej, gdzie obserwujemy jak namysł, niespieszenie się, pewna rozwaga w podejmowaniu decyzji, uważność i pokora dają znakomite efekty końcowe.
Czy przypomina sobie pani obiekt, który wywarł na pani szczególnie dobre wrażenie?
To bardzo trudne, ponieważ w konkursie mieliśmy sporo znakomitych realizacji. Wspomniałabym przede wszystkim, nie dyskredytując innych, obiekty, które właściwie nie mają funkcji. To znaczy mają na przykład funkcję turystyczną, ale nie użytkową.
Mówię tu o trwałych ruinach. Na szczęście od lat obserwujemy tendencję, żeby nie wszystko odbudowywać, nie wszystko wykorzystywać w postaci zupełnie użytkowego pomieszczenia.
To oczywiście dotyczy wyjątków i najczęściej dotyczy obiektów, które są w gestii samorządu, ale właściwie już od początku konkursu realizowanego przez Narodowy Instytut Dziedzictwa nagradzamy trwałe ruiny. Choćby zamek w Siewierzu w województwie śląskim, czy ruina pałacu w Goszczu w województwie dolnośląskim. Mamy do czynienia z obiektami, które pomimo, że nie zachowały się w całości, mają ogromne walory historyczne. Nie odbudowuje się ich, nie rekonstruuje na siłę, ale próbuje się je wykorzystywać jako element krajobrazu, autentyczne świadectwo przeszłości. Okazuje się, że to działa. Są również takie obiekty jak most na rzece Mała Panew w Ozimku w województwie opolskim, który pełni swoją funkcję, ale tylko jako kładka piesza. Tak naprawdę, gdyby nie przeprowadzono przy nim skomplikowanego remontu i wykonano w jego miejsce kładkę pieszą, funkcjonalnie też byłoby to do przyjęcia. Natomiast wykonano ten remont. Zachowano też obiekt przemysłowy, obiekt techniki. W dużym stopniu podkreśliłabym działalność właścicieli prywatnych. Takie osoby często kupując jakiś obiekt, nie mają świadomości ile pracy przed nimi.
Swego czasu wydaliśmy publikację „Zabytek zadbany. Co to znaczy?”, gdzie zamieściliśmy kilkanaście wywiadów przeprowadzonych z właścicielami, zarządcami, których obiekty zostały nagrodzone w tym konkursie. Opowiadają o swoich doświadczeniach i najczęściej to jest na początku ogromne przerażenie. A potem długa nauka wszystkiego – technologii, historii i wielkiej miłości do zabytkowego obiektu.
Oraz trudna droga budowania przyjaźni z wojewódzkim konserwatorem zabytków…
Taka relacja, zwłaszcza na początku, faktycznie bywa trudna. Ale co roku słyszymy od właścicieli obiektów wiele ciepłych słów kierowanych w stronę konserwatorów.
A pamięta Pani największe porażki? Gargamele, na których widok łapała się pani za głowę?
Często są to obiekty, które nawet nie są wpisane do rejestru, tylko do gminnej ewidencji. Obiekty, które są albo skazywane na zagładę poprzez zaniedbanie albo są źle remontowane, gdzie na przykład wstawiono plastikowe okna, na dachu położono blachodachówkę. Często są to niewielkie domki w małych miastach, z pozoru proste i zwyczajne, gdzie naprawdę niewiele trzeba, żeby je popsuć. Krajobraz, zwłaszcza prowincji, bywa zaniedbany lub dewastowany takimi działaniami.
Na przykład w konkursie „Zabytek Zadbany” nagrodziliśmy, i to jest dobry przykład, tak zwane domy na murach obronnych w Dobrym Mieście, w województwie warmińsko-mazurskim.
To przykład prostej i niespektakularnej architektury zwykłych domów, budowanych, jak to bywało w XVIII i XIX wieku, w oparciu o dawne mury obronne.
W tym niedużym mieście samorząd postanowił je wzorcowo wyremontować. Pełnią dzisiaj funkcję edukacyjną, gdyż ich wnętrza zaadaptowano na warsztaty rzemieślnicze i usługowe, wyposażając w oryginalny wystrój. Jury uznało, że to jest właśnie to, co trzeba nagradzać i pokazywać. Proste, zwyczajne rozwiązania są cenne, one tworzą nasz krajobraz kulturowy, krajobraz małych miast. Jeżeli chcemy, żeby ich historia funkcjonowała i te miejsca nas zachwycały, to właśnie poprzez takie obiekty, a nie tylko poprzez zamki, pałace czy bardzo dekoracyjne kamienice, możemy to osiągnąć.
Czego zatem powinniśmy sobie życzyć w stosunku do ochrony zabytków?
Przede wszystkim zrozumienia. I uszanowania ich wartości. Największa odpowiedzialność spoczywa na właścicielach, chociaż pewnie łatwiej wymagać od kogoś, niż od siebie. Jednak korzyści z ocalenia i dbania o zabytek ma każdy z nas. Ta przestrzeń jest dobrem wspólnym.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Choć granica między inspiracją a plagiatem bywa cienka, w architekturze przenikanie się wzorów, zapożyczenia i nawiązania są czymś naturalnym i powszechnym. To dlatego w różnych epokach i krajach nietrudno o obiekty na wiele sposobów wchodzące z sobą w dialog...
Kiedy mowa o kopcu Krakusa, po prostu nie da się uciec od tego konkretnego zdjęcia. Chociaż od kiedy wynalazek fotografii zawitał do Krakowa, powstały ich tysiące, jedno zdjęcie z lat 30. wygrywa konkurencję z wszystkimi. Nastrojowe widoczki zdejmowane przy pomocy dronów, w godzinie, kiedy kładą się długie cienie, a świat wydaje się wreszcie miejscem przychylnym dla ludzi, bledną wobec tego widoku. W obliczu tego jednego obrazu nijaczeją inne stare zdjęcia i wszystkie nowe...
Jakie znaczenie ma dla nas to, czy obiekty zabytkowe na terenie naszego kraju są polskie czy wywodzą się z innych kultur? O badaniu „Stosunek Polaków do zabytków innych kultur na terenie Polski” opowiadają socjolożki z agencji badawczej PBS, Anna Ringwelska i Anna Jaglarska-Adamska.