Swego nie znacie, odc. 3
Instytut Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego
Fot. J-K / CC BY-SA 4.0 / Wikimedia.org
Artykuły

Swego nie znacie, odc. 3

Choć granica między inspiracją a plagiatem bywa cienka, w architekturze przenikanie się wzorów, zapożyczenia i nawiązania są czymś naturalnym i powszechnym. To dlatego w różnych epokach i krajach nietrudno o obiekty na wiele sposobów wchodzące z sobą w dialog.


Świątynie papieża modernizmu

Historia budowy pierwszej świątyni na terenie „socjalistycznego miasta bez Boga”, czyli krakowskiej Nowej Huty, jest burzliwa i tragiczna. Kiedy mieszkańcom udało się w końcu wywalczyć pozwolenie na budowę kościoła Arka Pana, powstał obiekt o niezwykłej formie.

Nieregularną bryłę, założoną na planie owalu i nakrytą szerokim, wywijającym się ku górze dachem, zaprojektował w 1965 roku Wojciech Pietrzyk.

Żelbetowy szkielet nośny architekt wypełnił ścianami, które od zewnątrz obłożono drobnymi kamieniami-otoczakami, dach zaś wykonano z drewna. Ten wyjątkowo rzeźbiarski, z każdej strony wyglądający inaczej obiekt o wielu fakturach i odcieniach jest jedną z ciekawszych brył sakralnych wzniesionych w Polsce po II wojnie światowej. Zwraca uwagę jej podobieństwo do wzniesionej w 1955 roku kaplicy Notre Dame du Haut w Ronchamp we Francji. Pietrzyk nie skopiował jednego z najbardziej rozpoznawalnych projektów Le Corbusiera, powinowactwo form jest tu znacznie bardziej subtelne i dotyczy raczej pomysłu na kształtowanie przestrzeni zamkniętej w ekspresyjnej bryle.

1. Fot. Wojciech Pacewicz / Forum
2. Fot. J. Bielski / PWN / Forum
Swego nie znacie, odc. 3
Swego nie znacie, odc. 3
Kościół Arka Pana w Nowej Hucie (slajd pierwszy) i kaplica w Ronchamp (slajd drugi)

Wersal dla robotników

Socjalistyczna w treści, narodowa w formie – taka miała być architektura w pierwszej połowie lat 50. XX wieku według doktrynerów socrealizmu. Znając dokonania tej epoki, wiemy, że owe założenia architekci traktowali dość swobodnie, do wymagań władzy podchodząc kreatywnie.

Rzeczywiście, chętnie sięgali po formy z przeszłości, detale czy dekoracje, które nie występowały ani w przed-, ani w powojennym modernizmie, nie zawsze jednak wtłaczali w nie „socjalistyczne” treści. Tak postąpił Józef Polak, projektując dom kultury dla łódzkiej dzielnicy Bałuty. Ostatecznie budynek w latach 1950–1953 w niezmienionej formie został zrealizowany w Rzeszowie (dziś to Instytut Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego). Założony na planie zbliżonym do kwadratu, o fasadzie poprzedzonej uproszczoną kolumnadą, z attyką i belwederem przypomina pałacyk Petit Trianon w Wersalu i także nim inspirowany pałac Na Wodzie w warszawskich Łazienkach. Oba te zabytki epoki klasycyzmu okazały się dobrym wzorem dla publicznego gmachu doby realizmu socjalistycznego.

1. Fot. J-K / CC BY-SA 4.0 / Wikimedia.org
2. Fot. Moonik / CC BY-3.0 / Wikimedia.org
Swego nie znacie, odc. 3
Swego nie znacie, odc. 3
Instytut Muzyki Uniwersytetu Rzeszowskiego (slajd pierwszy) i Petit Trianon, Wersal (slajd drugi)

Polak Holender dwa bratanki

Wielka Zbrojownia, zwana też Arsenałem, została wzniesiona w latach 1602–1605. Podobnie jak większość gdańskich obiektów tamtej epoki powstała w oparciu o projekt architekta pochodzącego z Niderlandów – zaprojektował ją bowiem Anton van Obberghen. Czerpanie z dorobku sztuki, budownictwa czy holenderskiej techniki miało związek zarówno z handlowymi i politycznymi kontaktami obu regionów, jak i faktem, że rozbudowujący się na podmokłych terenach Gdańsk chętnie wykorzystywał know-how doświadczonych w melioracji holenderskich projektantów.

Projektując gdańską zbrojownię, van Obberghen sięgnął po znane mu z ojczyzny formy niderlandzkiego manieryzmu.

Ważnym wzorem, szczególnie pod względem wykorzystania detalu, była dla architekta Hala Mięsna zbudowana rok wcześniej w Haarlemie. I znów nie mamy tu do czynienia z kopią czy bezpośrednim naśladownictwem – Anton van Obberghen był zdolnym i świadomym architektem, który trendy przetwarzał twórczo, stwarzając nową, gdańską wersję niderlandzkiego manieryzmu.

1. Fot. Wikimedia.org
2. Fot. Wikimedia.org
Swego nie znacie, odc. 3
Swego nie znacie, odc. 3
Wielka Zbrojownia w Gdańsku (slajd pierwszy) i Hale Mięsne w Harlemie (slajd drugi)

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NID. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Pamiątki godne świątyni

Romantyzm, jak wiadomo, był epoką szczególnie oddziałującą na duchowość. Obejmował różne dziedziny twórczości, które miały tworzyć pewien szczególny nastrój, korespondować z emocjami i uczuciami. W znajdującej się wtedy pod zaborami Polsce ważnym uczuciem był patriotyzm. To na jego fali księżna Izabela Czartoryska w swoim majątku w Puławach założyła romantyczny park, w którym poszczególne pawilony odpowiadały ogólnemu trendowi do tworzenia miejsc malowniczych, nastrojowych i tajemniczych, połączyła go jednak z ideą muzeum, w którym zbierała pamiątki narodowe. Każdy z pawilonów parku w Puławach był wzniesiony w innym historyzującym stylu, wszystkie powstały w latach 1788–1801. Odpowiedzialny za projekt Chrystian Piotr Aigner w formie jednego z pawilonów – Świątyni Sybilli – powtórzył kształt antycznej świątyni Westy w Tivoli. Pochodząca z I wieku p.n.e. rzymska budowla, dziś istniejąca w formie trwałej ruiny, doskonale nadawała się jako wzór dla parkowego budynku, w którym księżna Czartoryska przechowywała pamiątki po wielkich rodakach, królach i magnatach.

1. Fot. Wikimedia.org
2. Fot. Wikimedia.org
Swego nie znacie, odc. 3
Swego nie znacie, odc. 3
Świątynia Sybilli w Puławach (slajd pierwszy) i świątynia Westy w Tivoli (slajd drugi)

Tarasy lekiem na zło

Porównywanie sytuacji ekonomicznej, politycznej i społecznej Wielkiej Brytanii u schyłku lat 60. i Polski lat 80. XX wieku może się wydać karkołomnym zadaniem, jednak jest między nimi zaskakująco dużo podobieństw.

Oba kraje były targane społecznymi niepokojami i ekonomicznym kryzysem, szalejącą inflacją i wielkim poczuciem niepewności. W obliczu tych zagrożeń w Londynie pojawili się architekci projektujący komunalne osiedla w formach, które miały pozwolić na gęstą, niedrogą, ale jednak w miarę wygodną formę zabudowy. Dla osiedla w dzielnicy Camden Neave Brown zaproponował formę domów w tarasowym układzie, utrzymanych w modnej wówczas estetyce brutalizmu. Miały one zapewnić lepsze warunki do mieszkania niż tradycyjne wysokie bloki. Gdy powstały, w latach 70. poddano je jednak krytyce, m.in. jako zbyt drogie. Podobne kształty domów nie stały się nigdy popularne w Polsce, tym bardziej zwracają uwagę te zrealizowane. Kilka tarasowców – projektu Barbary Mamulskiej z lat 80. – można znaleźć na Osiedlu Piastów w Rzeszowie. Choć dziś są w nie najlepszym stanie, wciąż urzekają formą, surowością materiału, ale przede wszystkim dużą ilością zieleni zintegrowanej z architekturą.

1. Fot. Wikimedia.org
2. Fot. Sam Mellish / Getty Images
Swego nie znacie, odc. 3
Swego nie znacie, odc. 3
Tarasowce w Rzeszowie (slajd pierwszy) i The Alexandra Road Estate w Londynie (slajd drugi)

Artykuł pochodzi z kwartalnika „Spotkania z Zabytkami” nr 2/2024


Anna Cymer

Historyczka sztuki, dziennikarka i popularyzatorka architektury. Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, laureatka Nagrody Dziennikarskiej Izby Architektów RP. Autorka książki „Architektura w Polsce 1945-1989”.

Popularne