Zapisane w DNA – “Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak
Fot. NAC
Ludzie

Zapisane w DNA – “Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak

Z tego artykułu dowiesz się:
  • czemu historią „pięknej Zośki” żyła cała Polska
  • dlaczego chłopka chciała być… krową
  • co można znaleźć w pudełku na rodzinnym strychu

U Wojciecha Kossaka jest jedynie dodatkiem: usłużnie podaje dzban wody dzielnemu ułanowi, co najwyżej staje się obiektem jego zainteresowania. Wincenty Wodzinowski widział w niej jedną z panien w tradycyjnym krakowskim stroju, które lubił wpisywać w wiejską scenerię. Co innego Piotr Stachiewicz. Tylko on potrafił w pełni oddać jej regularne rysy twarzy, delikatny uśmiech i pełne melancholii spojrzenie.

“Piękna Zośka” – tak nazywano Zofię Paluchową (z domu Frontczakównę) ze wsi Dłubnia, muzę krakowskich malarzy. Cała Polska usłyszała o niej, gdy 15 maja 1927 roku została zamordowana przez agresywnego i nadużywającego alkoholu męża. Maciej Paluch nie mógł znieść, że żona pozowała artystom do obrazów, a przede wszystkim, że odważyła się od niego odejść i wystąpić o rozwód.

Fot. Wydawnictwo Marginesy, Joanna Kuciel-Frydryszak, “Chłopki” / materiały prasowe
Zapisane w DNA – “Chłopki” Joanny Kuciel-Frydryszak
Joanna Kuciel-Frydryszak, “Chłopki” / materiały prasowe / wydawnictwo Marginesy

W lipcu 2023 roku historia “pięknej Zośki” trafiła na deski Teatru Wybrzeże. W opisie przedstawienia wyreżyserowanego przez Marcina Wierzchowskiego twórcy przestrzegają: “W mrocznej chłopskiej chacie nic nie jest tym, czym się wydaje. Trzeba naszkicować ją na nowo, wymierzyć dokładnie emocje, wybielić ściany, żeby dało się usiąść przy wspólnym stole, i zatkać uszy, by nie słyszeć krzyku. Wkraczamy w dramat rodzinny, który stawia pytania o przemoc zapisaną w wiejskim krajobrazie i ludowych pieśniach jak w naszym DNA”.

Luka w pamięci zbiorowej

Pytania stawia też Joanna Kuciel-Frydryszak w książce “Chłopki. Opowieść o naszych babkach” – nie tylko o przemoc, lecz także o ponadludzką pracę, warunki edukacji, przymusowe małżeństwa, podział ról, wiejską codzienność, lęki, marzenia i najważniejsze: o to, co po tym pokoleniu odziedziczyliśmy i jak to wykorzystamy. 

O Zofii Paluchowej mieli szansę usłyszeć wszyscy. Tragiczna śmierć chłopki stała się pożywką dla ówczesnych gazet, jej wizerunek widniał na międzywojennych pocztówkach, a nawet dziś można rozpoznać ją na obrazie Stachiewicza w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa. A co z Wiktorią Kuliś pochodzącą z Borzęcina-Okrajek, pierwszą w prowincji Kanady Saskatchewan kobietą poszukiwaczką złota? Kto pamięta o Jadwidze Szkrabie, urodzonej “w kurnej chacie w beskidzkim Odernem”, która mogła pisać wiersze, występować w zespole tanecznym i teatrze dzięki temu, że brat nosił ją do szkoły na plecach w zrobionym przez matkę tobołku, bo jak wiele rodzin nie stać ich było na buty dla dziewczynki? I o innych anonimowych dziewczętach i kobietach, których zmagania z codziennością dziś nazwalibyśmy heroizmem?

Właśnie o nie upomina się Kuciel-Frydryszak. Zresztą nie pierwszy raz, bo już w wydanych kilka lat wcześniej “Służących do wszystkiego” autorka udowodniła, że najbardziej poruszające i potrzebne są zwykłe historie, te dotychczas przemilczane.

Za późno – ta refleksja pojawia się za każdym razem, gdy bohaterka opowieści już nie może przemówić, a relacje bliskich ograniczają się do wspomnień wakacji u babci czy wspólnych posiłków, a nie rozmów o przeszłości. One milczały, oni nie pytali. Oni próbowali się dowiedzieć, one zmieniały temat. Nie chciały czy nie potrafiły mówić o swoich doświadczeniach? Wolały zapomnieć czy wpojono im, że ich zdanie się nie liczy? “Chłopki” dostarczają wielu argumentów na poparcie każdej z tych tez.A jednak! – wybrzmiewa w myślach, gdy podczas lektury trafiamy na fragment listu, pisanego w tajemnicy pamiętnika, zapisu międzypokoleniowej rozmowy lub archiwalnego dokumentu umożliwiającego choćby częściowe zrekonstruowanie losów. W latach 30. XX wieku dużą popularnością cieszyły się konkursy na teksty wspomnieniowe różnych grup zawodowych i środowiskowych. Znamienne, że z 498 pamiętników chłopów nadesłanych podczas pierwszej odsłony zmagań jedynie 17 wyszło spod ręki kobiety. Kolejny konkurs to już 381 świadectw chłopek spośród 1163 prac. Kuciel-Frydryszak wplata je do swojej opowieści, kreśląc gęstą mapę wątków składających się na rzeczywistość mieszkańców polskiej wsi w dwudziestoleciu międzywojennym. Wydawałoby się, że tak wąski odcinek czasu wymusza pewne ograniczenia i uproszczenia. Zadziwiające więc jest to, jak głęboka zmiana – nie tyle ekonomiczna czy polityczna, ile mentalna – zaszła w tym okresie.

„Dziewczyny uważaliśmy jako gorszy gatunek człowieka”        

Autorka “Chłopek” tworzy swoistą mozaikę losów, pokazując dojrzewanie kobiet wiejskich. Możemy odtworzyć dzień z życia kilkuletniej dziewczynki zmuszanej do pracy w gospodarstwie (“Wszyscy wiedzą, że część dzieciaków chodzi na pastwisko zamiast do szkoły”), cierpiącej głód (“Dwa kartofelki, trochę kaszy zalanej mlekiem. Dostawałam też kawałek placka z ziemniaków. I o tym aż do zachodu słońca. Latem, gdy przyszły upały, brałam butelkę wody do picia, a gdy i tej mi zabrakło – piłam wodę z mętnej sadzawki, w której kąpały się gęsi”) czy narażonej na gwałt (“[…] nad dziewczynką dokonano gwałtu. Dziecko długo chodziło senne, jakby otumanione, ale na trzeci dzień, pomimo płaczu dziewczynki, matka wygnała je znów z krowami na ugór”). Albo dorastającej panny sprzedawanej za mąż za morgi (“Na wsi nie patrzy się przeważnie ani na charakter, ani na wartości duchowe, byle tylko były morgi, to wszystko inne da się jakoś zrobić!”). Albo dojrzałej kobiety wyglądającej na staruszkę z powodu przepracowania, wielu porodów, przemocy domowej. 

Marzenia: zostać nauczycielką (“mieć taką jak pani sukienkę”), mieć maszynę do szycia, pisać wiersze, wyjechać do Afryki, być dobrą i uczciwą albo… krową (“i dawać mleko, bo dobrze by mi było w domu”).

Dwa kartofelki, trochę kaszy zalanej mlekiem. Dostawałam też kawałek placka z ziemniaków. I o tym aż do zachodu słońca. Latem, gdy przyszły upały, brałam butelkę wody do picia, a gdy i tej mi zabrakło – piłam wodę z mętnej sadzawki, w której kąpały się gęsi

Realia: dziewczynki często są wydawane bogatszym gospodarzom, by reszta rodziny nie przymierała głodem, zimą nie chodzą do szkoły, bo nie mają butów; nawet gdy uda im się wyrwać ze wsi i dostać posadę służącej w mieście, to zwykle muszą zrezygnować z posiadania własnej rodziny.

Tak jest (za) często, ale nie zawsze. Kuciel-Frydryszak nie generalizuje, przywołuje też napawające optymizmem herstorie, kiedy to dziewczętom udaje się ukończyć szkołę (chociaż kilka klas), wyjechać na saksy za granicę, znaleźć miłość (a przynajmniej spokój w małżeństwie). Chłopki może się jeszcze nie emancypują, jednak już coraz częściej potrafią zawalczyć o siebie, uczą się, jak zmienić i unowocześnić wieś, by nie wstydzić się pochodzenia. Organizują uniwersytety ludowe i teatry, czytają i współtworzą gazetę “Kobieta Wiejska”, wprowadzają uprawę pomidorów czy gimnastykę dla pracujących w rolnictwie. Dojrzewanie nie odbywa się więc tylko w wymiarze indywidualnym – możemy zaobserwować stopniowy rozwój XX-wiecznej prowincji.

Spadek

Oprócz waloru faktograficznego autorce udaje się wydobyć coś ważniejszego. Pokazuje, jak wiejskie dziedzictwo rezonuje w następnych pokoleniach, zwłaszcza kobiet.

Bohaterki książki mówią o hamujących drogowskazach, poczuciu winy za drobne przyjemności, wciąż obowiązującym patriarchalnym modelu rodziny i pracy. Najbardziej poruszające są fragmenty dotykające sfery emocjonalnej – braku bliskiego kontaktu z matkami i babkami, czułości, odziedziczonej traumie zbrodni popełnionych na rodzinie.

Magdalena Szczygieł, która badała korzenie swojej babki, przyznaje, że jest spadkobierczynią wiejskiego modelu wychowania opartego między innymi na nakazach i zakazach religijnych, w którym obowiązuje “wzorzec kobiety pozbawionej własnych potrzeb i oczekiwań”. Do tego dziedzictwa dodaje jednak “obowiązkowość, dotrzymywanie obietnic, ogromny szacunek do pracy fizycznej i do człowieka, który tę pracę wykonuje, umiejętność poszukiwania sposobów, by rozwiązać problem”.    

Nawet jeśli po lekturze “Ludowej historii Polski” Adama Leszczyńskiego, “Chamstwa” Kacpra Pobłockiego, “Panów piłą” Ryszarda Jamki lub innych publikacji wpisujących się w ten ważny i jeden z najgłośniejszych nurtów w polskiej literaturze faktu ostatnich lat opowieść Kuciel-Frydryszak nie powinna dziwić, to poraża skala opisanej przez nią przemocy. Perspektywę kobiet jako brakującą narrację o nie tak dalekiej przeszłości przyjęły co prawda Sabina Jakubowska w powieściowych “Akuszerkach” oraz częściowo Monika Śliwińska w biograficznych “Pannach z »Wesela«”, ale nikt przed autorką “Chłopek” nie potraktował tego tematu tak przekrojowo, a zarazem wnikliwie i z troską o pamięć naszych przodkiń. 

Słysząc ich głos, nie możemy zatykać uszu.    

Joanna Kuciel-Frydryszak, "Chłopki. Opowieść o naszych babkach", Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2023

Agnieszka Warnke

Krytyczka literacka, dziennikarka, popularyzatorka książek dla dzieci. Publikowała autorskie teksty m.in. na Culture.pl, w „Przekroju”, portalach niezlasztuka.net i kulturaonline.pl.

Popularne