Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Czy fotografowanie sztuki to też sztuka? Czy pozornie neutralne przybliżenie dzieła zawiera w sobie ślad fotografa-reproducenta? Te i inne pytania przywołuje wystawa w Fundacji Archeologia Fotografii pt. „Gdzie oryginał? Sztuka na fotografii”, prezentując prace będące reprodukcjami sztuki z archiwów trójki XX-wiecznych fotografów o artystycznym zacięciu: Jana Fleischmana, Danuty Rago i Antoniego Zdebiaka.
– Kiedy spojrzymy na nasze archiwa, widać, że większość badanych i digitalizowanych przez nas fotografów i fotografek na jakimś etapie zajmowało się reprodukcją, jako jedną z dziedzin – opowiada kurator wystawy „Gdzie oryginał? Sztuka na fotografii”, Mikołaj Chmieliński z FAF, która od 16 lat ocala i bada archiwa fotografów. – Robili to z różnych powodów. Czasem, żeby zarobić na życie, a czasem dla własnych potrzeb, bo niektórzy z nich funkcjonowali w środowisku twórców. Wybraliśmy trzy sylwetki, by pokazać różne spojrzenia na to, czym jest, czym może być – reprodukcja – dodaje.
Zdając pytanie „Gdzie jest oryginał?”, można doprecyzować: czy oryginałem jest malowidło, czy również również foto-reprodukcja bądź dokumentacja? W końcu zdjęcie jest też czyimś dziełem i „oryginałem zdjęcia”. Jaki to „dzieło” na status i jaką rolę pełni w tych poziomach identyfikacji? W świecie zapośredniczanym przez obrazy, kopie obrazów i reprodukcje kopii, powstaje cały łańcuch powiązań, który ciężko od ręki rozwikłać i po to między innymi, jak mówią organizatorzy, stworzyli tę wystawę. Przy okazji jej otwarcia szukali też odpowiedniego słowa dla tej „dokumentującej” specjalizacji, bo przecież sami są zanurzeni w morzu kopii zajmując się reprodukowaniem zdjęć, by umieścić je w archiwum cyfrowym FAF. – Istnieje słowo digitalizator, ale jak nazwać twórcę reprodukcji? – pyta Mikołaj. – Raczej nie reproduktor, bo wiadomo, że to nas niesie w zupełnie inne rejony (śmiech). Roboczo proponujemy wiec nazwę: reproducent/reproducentka i nią się tu posługujemy – tłumaczy.
Prezentowana w FAF trójka to zaskakująco wielowymiarowe postaci, działające w okresie PRL-u na różnych polach zawodowych, a każdy z nich to inny przypadek podejścia do zagadnienia reprodukowania. Eksperymentujący i zapisujący na kliszy własną twórczość Antoni Zdebiak (1951–1991), prezentowana już wcześniej w FAF na wystawie indywidualnej Danuta Rago (1934–2000), która dokumentowała m.in. „Panoramę Racławicką” i jej konserwację oraz najbardziej wszechstronny i doskonały technicznie Jan Fleischmann (1940–2019).
Zmarły 5 lat temu fotograf i projektant, który wraz z żoną o rzadkim imieniu Waldyna, projektował np. okładki „różowej serii” kryminałów z Krajowej Agencji Wydawniczej (od 1975 do 1990), fotografować zaczął jako nastolatek. Wybrał studia na Wydziale Architektury Wnętrz warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, a potem zajmował się fotografią reklamową, tworzył okładki książek, płyt, pocztówki, kalendarze i plakaty (jak ten do kultowej komedii „Poszukiwany, poszukiwana” Stanisława Barei z 1972 roku). Fotografował rzeźby i architekturę, reprodukował dzieła malarskie do albumów, a nawet obiekty designu (np.lampy) do katalogów. Jedną z najbardziej rozpoznawalnych jego prac była okładka gry planszowej Mastermind, popularnej w Polsce lat 70. i 80. Miał za sobą epizod francuski, kiedy to wyjechali z żoną na parę lat do Paryża. Nieustannie łapał techniczne nowinki i w czasach permanentnych niedoborów konstruował fotograficzny osprzęt swego pomysłu.
– Fleischmann reprezentuje spojrzenie klasyczne na reprodukcję – mówi kurator. – Dużo sztuki reprodukował na zlecenia wydawnictw, ale i dla przyjaciół artystów np. Jakuba Erola i plakacistów Polskiej Szkoły Plakatu, czy znajomych architektów. Współpracował z Oskarem Hansenem – pokazujemy tu m.in fotografie makiet Hansena i Wiesława Nowaka, zastanawiając się, na ile to dokumentacja techniczna, a na ile środek perswazji, by przekonać zleceniodawcę do realizacji projektu – dodaje.
Jest tu też zreprodukowana instalacja malarsko-skórzana Antoniego Zydronia (pytanie: jak foto-reprodukcja ma oddać walor przestrzenny instalacji?), czy wyszywane obrazy samorodnej artystki Łucji Mickiewiczowej (pytanie: co bardziej zbliża nas do dzieła – czy fokus na ściegi i faktury, czy całościowy, rozmywający poszczególne nitki ogląd haftowanego obrazu?). Mnie szczególnie zainteresowała fotograficzna dokumentacja pracy dyplomowej samego Jana Fleischmana – projektanta wnętrz.
– To projekt pawilonu Studio-Laboratorium Projekcja, czyli studia fotograficznego połączonego z fotolabem – wyjaśnia Chmieliński. – Pokazujemy tę dokumentację makiety architektonicznej jako pierwszy krok w jego karierze reproducenta. Na ostatnim zdjęciu pojawia się jego odbicie, bo za dokumentacją dzieł stoi zawsze jakiś autor, fotograf, fotografka. A o tym się często zapomina, jakby te zdjęcia się robiły same – zaznacza.
Jedyna kobieta w tym gronie, to Danuta Rago. Dziennikarka i fotoreporterka, która przez 20 lat pracowała dla czasopisma „Perspektywy”, oraz twórcza pionierka polskiej fotografii reklamowej. Miała zostać aktorką, ale proza życia kazała jej podjąć pracę fotolaborantki potem fotografki. Ze środowiskiem artystycznym nigdy nie zerwała, grała w słynnym STS-ie, gdzie zaprzyjaźniła się m.in. z Agnieszką Osiecką, działała w fotografii teatralnej, portretowała artystów i ich sztukę. Twórcy wystawy „Gdzie oryginał?” skupili się jednak na jej dokumentacji wielkiego przedsięwzięcia, jakim była konserwacja Panoramy Racławickiej w latach 80. XX wieku (wielkie iluzjonistyczne malowidło bitwy pod Racławicami wykonane pod koniec XIX wieku pod kierunkiem Jana Styki i Wojciecha Kossaka, obecnie we Wrocławiu). Czy to jest reprodukcja fragmentów dzieła, czy raczej dokumentacja odtwarzania na nowo zniszczonego obrazu? Na tle gigantycznego płótna pojawiają się przecież podnośniki i małe figurki konserwatorów.
– Podeszliśmy do tematu w sposób szerszy, żeby ponownie zadać pytanie o oryginał, kopiowanie i powtarzanie – stwierdza kurator wystawy. – Po co w ogóle angażować tak wielki zespół, żeby odtworzyć oryginał, albo istotę zniszczonego dzieła? Do pokazu dobraliśmy zdjęcia pokazujące ogromną skalę malowidła, gdzie konserwatorzy i konserwatorki rzeczywiście znikają w płótnie, pomiędzy bohaterami obrazu. Pracowali przecież nad tym, by ten materiał stał się znów przezroczysty, był tym iluzyjnym malowidłem – zaznacza.
Najbardziej niestandardową postacią tego trio jest z pewnością Antoni Zdebiak. Fotograf samouk, aktor i performer. Współtworzył w rodzinnych Puławach eksperymentalny Teatr Wizji i Ruchu Jerzego Leszczyńskiego, a po warsztatach z legendarnym Jerzym Grotowskim założył z jego aktorami, m.in. Piotrem Cieślakiem i Jadwigą Jankowską, własną trupę. Wykonywał fotografię reportażową, reklamową, teatralną, a kiedy w 1978 r. wyjechał do Paryża, zajął się fotografowaniem mody i współpracował z Krzysztofem Pruszkowskim. Był autorem zdjęć na okładki płyt kultowych zespołów lat 80., m.in. dla „Siekiery” („Jest Bezpiecznie / Misiowie Puszyści”, 1985); Urszuli: („Malinowy król”, 1984), czy „Republiki”: („Nieustanne tango”, 1984, i in.). Kluczowa była jednak dla niego własna twórczość — mająca charakter dokamerowego auto-performensu na użytek fotografii. Większość tych „reprodukcji twórczości własnej” powstawała w domu artysty lub na działce w Męćmierzu. Pod koniec lat 80. wyjechał do Londynu studiować w szkole filmowej. Zginął w wypadku samochodowym w Polsce w 1991 roku, miał wtedy 50 lat.
„Ściana Zdebiaka” w galerii jest najbardziej prowokacyjna, proponuje najwięcej pytań o naturę reprodukcji i zawiera m.in. zestaw kolorowanych zdjęć pomnika Bohaterów Warszawy, czyli tzw. Nike.
– Wykonaliśmy repliki z autorskich reprodukcji oryginalnych. Odbitek Zdebiaka nie pokazaliśmy ze względu na zalecenia konserwatorskie – mówi Chmieliński.
I dodaje: – Zadajemy pytanie o to, czy reprodukcja zawsze musi być rzetelna, obiektywna, dokumentalna, taka, by nie było widać gestu czy ręki fotografa/fotografki? Zastanawiamy się, czy dzieła takie, jak ekspresyjny w formie pomnik, nie domagają się percepcji bardziej rozdrganej i afektywnej? Czy może nie powinny być oddawane w inny sposób, choćby poprzez zabarwienie zdjęcia, które może się kojarzyć z jakimś ładunkiem emocjonalnym?
W gablocie obok – pierwszy Facebook tego świata, czyli „Księga Twarzy” Antoniego Zdebiaka – autorska książka przygotowana przez niego własnoręcznie w trzech egzemplarzach. Zawiera sesje autoportretów w iście witkacowskim stylu, w których artysta bada swoją twarz jako ekspresyjny, pełen wyrazu obiekt. Performer jako „dzieło”, zreprodukowane przez samego siebie? Tak, co potwierdza też prezentowany nieopodal wielopiętrowy „Autoportret z biblioteką”, jeden z wielu wizerunków własnych w dorobku artysty. Przeskalowane zdjęcie domowej biblioteczki odsyła nas do refleksji, że w codziennych praktykach otaczamy się właśnie reprodukcjami. Plakaty, obrazki, pocztówki wiszą na ścianie, stoją na półkach (jak na zdjęciu Zdebiaka). Kartka z pomnikiem Marksa z Londynu, reprodukcja „Starej Kobiety” XVI-wiecznego malarza Quintena Massysa czy „Dama z łasiczką” Leonarda. A także panorama Nowego Jorku i zdjęcie matki artysty – pięknej, niczym włoska aktorka z lat 50. Budują własne połączenia i sensy. Na zdjęciu biblioteczki majaczy też rozmyta sylwetka samego fotografa, nałożona w podwójnej ekspozycji.
– Widzę tu pewne połączenie pomiędzy zamysłem Zdebiaka, a fotografią Williama Talbota z jego książki „The Pencil of Nature” – dopowiada kurator wystawy. – Tam też jest uchwycona biblioteczka, która symbolizuje pragnienie wynalazców fotografii i pierwszych autorów zdjęć, by była to reprodukcja naukowa. Rzetelna, służąca do chwytania wiedzy i łatwego jej dystrybuowania, o czym wspaniale pisze Magdalena Wróblewska w książce „Obrazy pamięci i wiedzy”. A poprzez tę sylwetkę, która tu majaczy, chciałem zasygnalizować, że tę pracę można interpretować jeszcze i tak, że Zdebiak chce odwrócić ten naukowy, dokumentalny paradygmat. Pokazać, że obecność gestu artystycznego w każdej dokumentacji i reprodukcji. Przecież robiąc zdjęcie, zawsze dokonujesz jakiegoś wyboru np. oświetlenia czy kąta patrzenia. Zawsze obecne jest zapośredniczenie ręki i ciała ludzkiego, bo to ciało całe pracuje, gdy wykonuje pracę, jaką jest uwiecznienie fotograficznego kadru – dodaje.
Wystawa „Gdzie oryginał? Sztuka na fotografii”,
kurator: Mikołaj Chmieliński/FAF
17.05.2024 ‒ 30.06.2024
Fundacja Archeologia Fotografii, Społeczne Centrum Fotografii, ul. Chłodna 20, Warszawa.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Wystawa „Adam Marczyński. Liryzm i forma”, otwarta w oddziale Muzeum Narodowego w Krakowie, dotyczy tematu stawania się dojrzałym artystą. Kuratorka Anna Budzałek śledzi na podstawie wczesnych prac Marczyńskiego, co i jak tworzył, zanim zyskał uznanie i rozpoznawalność. Obserwuje, co go...
Zaczynamy od topografii miasta. Zajmująca sporą część niewielkiego pomieszczenia makieta wykonana została m.in. na podstawie twórczości Friedricha Bernharda Wernera, niestrudzonego rysownika rodem z Kamieńca Ząbkowickiego, którego weduty – panoramy miast – są dzisiaj cennym źródłem dla badaczy przeszłości Śląska. Werner...
Takie miasta uwielbiam. Najpierw rzuca się w oczy szeroko rozlana na mapie błękitna plama Zalewu Kamieńskiego, z którego wrasta cypel pokratkowany uliczkami wytyczonymi jeszcze w średniowieczu, i zgodnie ze zwyczajem wieków średnich – okolony pierwotnie murami oraz fosą, po której...