Szczególny przypadek Skotnickich
Recenzje

Szczególny przypadek Skotnickich

Muzeum Zamkowe w Sandomierzu przygotowało nieoczywistą wystawę „Skotniccy – między Sandomierzem, Florencją a Krakowem”. Opowiada ona o ich włoskim grand tour i kulturze towarzyszącej tym wyprawom, o twórczości zapomnianego malarza, ale też o zmianach społecznych, jakie zachodziły na początku XIX wieku.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Osią główną wystawy jest podróż do Włoch, którą w latach 1803-1808 odbyli Michał i Elżbieta z Laśkiewiczów Skotniccy. Niezwyczajną, było to bowiem ich grand tour. Wyprawa, której podejmowanie stało się jednym z podstawowych elementów kultury oświeceniowej, niezbędnym dla uzyskania odpowiedniego wychowania (chociaż już wcześniej jeżdżono do Italii). Był z nią związany kanon obowiązkowych miejsc do odwiedzania obejmujący najważniejsze dzieła antyku i nowożytności, ale też historyczne miejsca czy krajobrazy. Podróże te tworzyły wspólnotę wyobrażeń, upodobań i poglądów europejskich elit. Upowszechniały też mody intelektualne i artystyczne. Przywożono z nich sztukę dawną i współczesną, w tym zamawiane podczas pobytu we Włoszech portrety, które wraz z rozsianymi po całej Europie rzeźbami starożytnymi (lub przynajmniej ich kopiami) i dziełami dawnych mistrzów o owych grand tour do dziś przypominają. Wreszcie śladem po tych podróżach stały się dzienniki z najsłynniejszą „Podróżą włoską” Johanna Wolfganga Goethego.

Fot. Marek Banaczek / Muzeum Zamkowe w Sandomierzu
Szczególny przypadek Skotnickich
Skotniccy – między Sandomierzem, Florencją a Krakowem. Muzeum Zamkowe w Sandomierzu.

Włoska podróż Polaków

Wyprawy do Włoch podejmowały również Polki i Polacy. Wśród nich był Stanisław Kostka Potocki, który wybrał się tam trzy dekady przed Skotnickimi. W nieopublikowanych do dziś w całości „Voyage d’Italieen en 1774”, pisał, że Włochy porywają „bezsprzecznie zarówno bogactwem ziemi, łagodnością klimatu jak też rzadkimi i cennymi zabytkami, których są pełne. Roi się tu od obcokrajowców, których przyciąga ciekawość”. I z przyganą dodawał: „Z wielkiej ich liczby tylko dla niektórych podróż ta jest owocna. Większość przywozi z niej tylko wina. Dalecy są od tego, żeby wzbogacić swój umysł wiedzą pożyteczną i miłą”.
Była wreszcie jeszcze jedna grupa od wieków pielgrzymująca do Włoch: artyści. Pobyt, szczególnie w Rzymie stał się ważnym elementem edukacji artystycznej, a w przypadku Francji, stał się nawet, poprzez system stypendiów prix de Rome i działalności Akademii Francuskiej w tym mieście, elementem polityki państwa.

Wyprawa Michała i Elżbiety Skotnickich wpisywała się, i to w dwójnasób, w europejski model podróży edukacyjnej, a zarazem, jak podkreślają twórcy sandomierskiej wystawy, była jedną z ostatnich, w jaką wybrali się Polacy „wzorem poprzednich pokoleń”. Przypadała ona bowiem, „na okres wojen napoleońskich, kiedy po upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów stary szlachecki świat ustępował miejsca bardziej demokratycznym stosunkom społecznym”. Wraz ze zmianami struktur społecznych, wzrostowi znaczenia mieszczaństwa i burżuazji, ale też rozwojem technologicznym, w tym powstaniem sieci kolei, przemianom uległo również samo podróżowanie.

W chwili wyjazdu Michał Skotnickich nie miał 30 lat (urodził się zapewne w 1775 roku). Elżbieta Skotnicka była od niego o 6 lat młodsza. Niedawno, bo 17 listopada 1802 roku wzięli ślub. Jechali prawdopodobnie przez Wiedeń. Dotarli do Neapolu, który w tym czasie był jednym ze stałych punktów włoskich podróży. Spokrewnieni z Elżbietą Skotnicką Sobiesław i Stanisław Mieroszewski pisali potem „Gdy z mężem w Neapolu była, stała się ulubieńcem królewskiej rodziny. Królowa sama przyniosła i ofiarowała jej swój szal, gdy swego przy sobie nie miała, a proszono ją by modny wówczas taniec ‘szal’ tańczyła”. Zapewne odwiedzili również Rzym, bowiem jak podkreśla Weronika Rostworowska-Kenig, współkuratorka wystawy i autorka tekstu o Skotnickich w katalogu jej towarzyszącym, „co prawda nie ma na to dowodów, ale trudno sobie wyobrazić, że pominęli to miasto”. Wreszcie ok. 1806 roku osiedli we Florencji – wcześniej Michał Skotnicki sprzedaje swojemu teściowi Wincentemu Laśkiewiczowi dobra Święcica koło Sandomierza.

Fot. Marek Banaczek / Muzeum Zamkowe w Sandomierzu
Szczególny przypadek Skotnickich
Skotniccy – między Sandomierzem, Florencją a Krakowem. Muzeum Zamkowe w Sandomierzu.

Stendhal za przewodnika

Michał Skotnicki chorował na gruźlicę. To mogło decydować o zamieszkaniu we Włoszech. Stolica Toskanii, słynna ze swych zabytków i zgromadzonych w mieście dzieł sztuki, stała się w tym czasie nie tylko koniecznym punktem na tracie podróży, ale coraz częściej miejscem, przynajmniej czasowego zamieszkania cudzoziemców. Co więcej, m.in. za sprawą wydanego w 1817 roku przewodnika „Rzym, Neapol i Florencja” Stendhala, pobyt w niej został uznany za niezębny punkt odwiedzin przez mieszkańców północy Europy, a wkrótce także Stanów Zjednoczonych, wywodzących się nie tylko z arystokracji, ale też klasy średniej, co tak świetnie przedstawili w swych powieściach Henry James czy E.M. Forster.

Skotnicy nie byli jedynymi Polakami, którzy po upadu Rzeczypospolitej przewinęli się przez Florencję. Trafili tu m.in. twórca tzw. państwa włościańskiego Paweł Ksawery Brzostowski czy kompozytor i dyplomata Michał Kleofas Ogiński.

W 1820 roku do Florencji przeniósł się Stanisław Poniatowski, bratanek króla, twórca wybitnej kolekcji dzieł sztuki.

Najważniejszym zaś miejscem na mapie życia intelektualnego i towarzyskiego, zwłaszcza cudzoziemców, był salon prowadzony od 1793 roku przez Luisę zu Stolberg-Gedern, hrabinę d’Albany, żonę zmarłego w 1788 roku Karola Edwarda Stuarta, pretendenta do tronu brytyjskiego i syna Marii Klementyny Sobieskiej. Bywali u niej m.in. jeden z najważniejszych pisarzy włoskiego Oświecenia Ugo Foscolo, pisarz i dyplomata François-René de Chateaubriand, jeden z twórców francuskiego romantyzmu Alphonse de Lamartine czy wpływowa pisarka Madame de Staël. Jednak najważniejszą postacią był Vittorio Alfieri, z którym hrabina d’Albany od lat była związana, dramaturg i poeta, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli wczesnego romantyzmu we Włoszech (zmarł w 1803 roku, czyli przed przyjazdem Skotnickich do Florencji). Młodzi małżonkowie zapewne bywali w salonie hrabiny d’Albany. Poznali bowiem Françoisa-Xavier’a Fabre’a, malarza, od lat zaprzyjaźnionego z Luisą zu Stolberg-Gedern.

Był on, podobnie jak Michał Skotnicki, zapalonym kolekcjonerem, co miało zbliżyć obu mężczyzn. Poza tym brat malarza Jean Fabre miał leczyć chorego Polaka.

Znaczące są powtarzające się w opisie historii Skotnickich zastrzeżenia: „zapewne”, „prawdopodobne”, „być może”. Okazuje się, że dziś bardzo mało o nich wiemy, o ich włoskiej podróży i dalszych losach spuścizny pozostałej po Michale i Elżbiecie Skotnickich. Wystawa i towarzyszący jej katalog przypomina układankę, w której poszczególne elementy zostały mozolnie odnalezione, ale nadal wiele pozostaje jeszcze do okrycia (oby to nastąpiło). A jej twórcom udało się, stworzyć jedną z najciekawszych ekspozycji ostatnich lat. Uzupełniającą naszą wiedzę o polskiej kulturze i obyczajowości tego czasu.

Fot. Marek Banaczek / Muzeum Zamkowe w Sandomierzu
Szczególny przypadek Skotnickich
Skotniccy – między Sandomierzem, Florencją a Krakowem. Muzeum Zamkowe w Sandomierzu.

Sama wystawa została też bardzo starannie przygotowana. Wypożyczono na nią dzieła z kilkudziesięciu zbiorów publicznych, m.in. Muzeów Narodowych w Kielcach, Krakowie i Warszawie, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie, Zamku Królewskiego na Wawelu czy Narodowego Muzeum Sztuki im. M. K. Čiurlionisa w Kownie, a także kościelnych i prywatnych zbiorów.

Stan twórczy

Grand tour Skotnickich to była typowa dla ich czasów i klasy społecznej wyprawa. Jednak z wielu polskich podróżników wyróżniało ich to, że noszący historyczne nazwisko Bogoriów ze Skotnik i posługujący się tytułem hrabiowskim Michał zdobył wykształcenie artystyczne. Nie był to typowy wybór dla jego środowiska ani za jego czasu, ani też później – przykłady Piotra Michałowskiego czy rzeźbiarki Heleny Skirmuntt potwierdzają, a nie zaprzeczają tej regule. Linda Nochlin w jednym z najgłośniejszych tekstów w historii sztuki ostatniego półwiecza „Dlaczego nie było wielkich artystek?” zwróciła uwagę na trochę nieoczywistą paralelę.

Szczególny przypadek Skotnickich
Portret Elżbiety z Laśkiewiczów Skotnickiej, ze zbiorów Muzeum Narodowego w Krakowie.

Szukając odpowiedzi na pytanie o związek między profesją artystyczną i klasą społeczną, pisała, można zadać „inne pytanie: ‘Dlaczego nie było wielkich artystów wśród arystokratów?’”. Ich wkład w „tworzenie sztuki pozostawał niewielki i ograniczał się do amatorskich prób, mimo że arystokraci (podobnie jak wiele kobiet) mieli swobodny dostęp do edukacji artystycznej. I odpowiadała: może „wymagania i oczekiwania społeczne, stawiane zarówno arystokratom, jak i kobietom […] czyniły całkowite oddanie się działalności artystycznej czymś niemożliwym i niewyobrażalnym zarówno dla mężczyzn z klasy wyższej, jak i dla wszystkich kobiet?”. Zauważone przez Lindę Nochlin strukturalne uwarunkowania tym bardziej skłaniają do uważnego przyjrzenie się twórczości Michała Skotnickiego.

Fot. Marek Banaczek / Muzeum Zamkowe w Sandomierzu
Szczególny przypadek Skotnickich
Skotniccy – między Sandomierzem, Florencją a Krakowem. Muzeum Zamkowe w Sandomierzu.

Wystawa, to kolejny ważny na niej wątek, ją właśnie przypomina. Niestety, znamy obecnie jedynie dwa jego obrazy (trzeci – „Portret Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej” jest jedynie wzmiankowany w dawnym katalogu Galerii Miejskiej we Lwowie). Pierwszy z nich, powstały w 1801 roku, jest zatytułowany „Wieść o Zmartwychwstaniu” (jest dziś własnością Muzeum Podlaskiego w Białymstoku). Przedstawia dwóch mężczyzn spotykających młodą kobietę. Są poruszeni tym, co przed chwilą od niej usłyszeli.

Fot. Domena Publ;iczna
Szczególny przypadek Skotnickich
Michał Bogoria Skotnicki “Wieść o Zmartwychwstaniu”

To obraz dobrze nawiązujący do najlepszych wzorców malarstwa klasycystycznego tego czasu. Skotnicki w tym płótnie pokazuje, że nie tylko dobrze przyswoił sobie lekcje udzielane mu w Dreźnie w pracowni Josefa Grassiego, jednego z najwybitniejszych portrecistów tego czasu, ale potrafił też zaproponować odmienną niż nauczyciel formułę klasycyzmu.

Drugi do tej pory nie był publiczne prezentowany – znajduje się w zbiorach rodziny artysty. Jest to jego „Autoportret” (zapewne, bo nie ma pewności). Skotnicki przedstawił siebie z książką w ręce, na tle wzburzonego morza. Obraz ten pełen melancholii, a nawet niepokoju dobrze pokazuje, jak bardzo pod wpływem studiów w Europie zamieniało się malarstwo w Polsce – obok na wystawie znalazł się powstały zapewne w tym samym czasie portret starszego brata Michała – Onufrego Skotnickiego, księdza, kanonika kapituły katedralnej w Krakowie, będący przykładem lokalnego malarstwa, osadzonego jeszcze w tradycji cechowej.

Fot. Sylwia Mroczka / Grzegorz Lipiec / Muzeum Zamkowe w Sandomierzu
Szczególny przypadek Skotnickich
Skotniccy – między Sandomierzem, Florencją a Krakowem. Muzeum Zamkowe w Sandomierzu.

Tworzyła także Elżbieta Skotnicka. Na wystawie znalazła się datowana na 1802 rok akwarela przedstawiająca Pałac na Wyspie w Łazienkach Królewskich. Jest jeszcze druga praca, niestety nieobecna w Sandomierzu. To pejzaż włoski powstały w 1804 roku w Neapolu, dobrze nawiązujący do tradycji malarskiej zapoczątkowanej w XVII wielu przez osiadłych we Włoszech Claude’a Lorraine’a i Gasparda Dughet. Elżbieta Skotnicka zapewne nie miała szans na profesjonalną edukację, ale jej prace, technicznie ciekawe, dobrze wpisują się w nurt sztuki tworzonej przez kobiety arystokratki w całej Europie, coraz bardziej docenianej i prezentowanej przez ważne muzea.

Pomnik

Zasłonę odrzuć z głowy
a ujrzysz w koło siebie
nas żywych i świątynię, —
bo dotąd ją dla ciebie
zasłony rąbek kryje.
Podnieś rękę do czoła

– przekonuje anioł w „Akropolis” Stanisława Wyspiańskiego. Osobą, do której się zwraca, jest postać kobieca z nagrobka Michała Skotnickiego. Malarz zmarł we Florencji 26 kwietnia 1808 roku. I – paradoksalnie – przez potomnych został zapamiętany z pomnika wystawionego przez jego żonę.

Pierwotnie został pochowany w kościele San Domenico w Fiesole. Jednak dzięki staraniom Elżbiety Skotnickiej i zapewne wparciu hrabiny d’Albany jego ciało zostało przeniesione do florenckiego kościoła Santa Croce.

W 1815 roku ustawiono tam okazały nagrobek dłuta Stefano Ricciego. Została na nim przedstawiona płaczka, ubrana w antyczną szatę, której część narzuciła na głowę, jakby rzeźbiarz nie był w stanie w pełni oddać smutku, w jakim jest pogrążona – to o jej odrzucenie apelował anioł z dramatu Wyspiańskiego. Kobieta siedzi u stóp kolumny zwieńczonej urną i nakrytą całunem, a u jej stóp leżą paleta z pędzlami i lira. Przypominają, że zmarły był artystą.

Fot. Marek Banaczek / Muzeum Zamkowe w Sandomierzu
Szczególny przypadek Skotnickich
Skotniccy – między Sandomierzem, Florencją a Krakowem. Muzeum Zamkowe w Sandomierzu.

Miejsce pochówku było niecodzienne. Santa Croce, jeden z najważniejszych florenckich kościołów, pełnił funkcję tamtejszego panteonu, w którym od wieku chowano ważne postacie, nie tylko dla miasta, ale też całych Włoch, m.in. Leone Battista Alberti, Galileusz, Michał Anioł i Niccolò Macchiavelli. Tu też spoczął Vittorio Alfieri – nagrobek zamówiony przez hrabinę d’Albany wykonał sam Antonio Canova.

Pomnik Skotnickiego wzbudził uznanie, a Ricci zaczął otrzymywać kolejne zamówienia, m.in. szczególnie prestiżowy monumentalny cenotaf Dantego Alighieri ustawiony także Santa Croce. Jednak nie tylko na tym polegała wyjątkowość tego upamiętnienia. Michał Skotnicki był pierwszym cudzoziemcem w ten sposób upamiętnionym w tym florenckim kościele. Potem przyszły kolejne nagrobki, m.in. Zofii Zamoyskiej z Czartoryskich, zmarłej w 1837 roku. Pomnik autorstwa Lorenzo Bartoliniego to jedno z arcydzieł włoskiej rzeźby I połowy XIX wieku.

Fot. Marek Banaczek / Muzeum Zamkowe w Sandomierzu
Szczególny przypadek Skotnickich
Skotniccy – między Sandomierzem, Florencją a Krakowem. Muzeum Zamkowe w Sandomierzu.

Nie był to jednak jedyny pomnik Michała Skotnickiego. Jego żona zamówiła u Ricciego replikę florenckiego nagrobka. Został on ustawiony w Katedrze na Wawelu, która także – wraz z pochówkiem ks. Józefa Poniatowskiego – zaczęła pełnić funkcję polskiego panteonu narodowego. I zapoczątkował on całą serię neoklasycznych, marmurowych nagrobków, zamawianych u włoskich i nie tylko artystów, z których najsłynniejszym stał się upamiętniający Włodzimierza Potockiego, autorstwa Bertela Thorvaldsena.

Arysto-kolekcja

Elżbieta Skotnicka po śmierci męża szybko wróciła do Krakowa. Przywiozła kolekcję stworzoną we Włoszech – w tym obrazy (także swojego męża), ryciny oraz etruską ceramikę. Tylko niektóre prace zawiesiła w rodzinnej kamienicy pod św. Janem Kapistranem w Rynku Głównym, w której zamieszkała. Większość leżała popakowana w skrzyniach.

Pod koniec życia chciała ustanowić stypendium im. Skotnickich dla młodych artystów na wyjazd do Włoch. Miał je prowadzić Uniwersytet Jagielloński, w zamian zaś otrzymać kolekcję Skotnickich. Niestety, mimo spisania stosownego testamentu, zamysł nie został zrealizowany. Jak pisze Weronika Rostworowska-Kenig, jednym z powodów były

kontrowersje na temat kosztów utrzymania kolekcji, ponadto dochodziła niechęć ze strony spadkobierców kolekcjonerki do przekazania zbioru.

Elżbieta Skotnicka zmarła w 1849 roku.

Kolekcja została zapewne rozproszona – na pewno nie padła cała, jak sądzono, ofiarą wielkiego pożaru Krakowa 18 lipca 1850 roku. Natomiast znany jest los księgozbioru Elżbiety Skotnickiej. Został on w latach 1935-1936 ofiarowany przez spadkobierców Bibliotece Jagiellońskiej. Wcześniej, bo już w 1883 roku, Emilia z Brzozowskich Kicińska ofiarowała Muzeum Narodowemu w Krakowie portrety Michała i Elżbiety Skotnickich, wykonane przez Fabre’a podczas ich pobytu we Florencji. One też są ozdobą sandomierskiej wystawy.

Fot. Muzeum Narodowe w Krakowie / www.zbiory.mnk.pl / MNK XII-A-4. Repr. Tomasz Fiołka
Szczególny przypadek Skotnickich
Portret Michała Bogorii Skotnickiego (autorstwa Fabre’a) namalowany podczas jego pobytu we Florencji

Oba należą do najlepszych dzieł wykonanych przez francuskiego malarza uważanego za jednego z najlepszych portrecistów tworzących w tym czasie. I jednocześnie są bardzo różne. Powstały w 1806 roku „Portret Michała Skotnickiego” to niemalże intymne płótno przedstawiające młodego mężczyznę, o żywym spojrzeniu. Jakże inny jest namalowany rok później „Portret Elżbiety Skotnickiej”. To imponujące swymi rozmiarami płótno (252 na 205 cm) wpisuje się w tradycję przedstawień na włoskim tle – znanych budowli lub charakterystycznego krajobrazu, by były pamiątką po odbytej podróży.

Fot. Marek Banaczek / Muzeum Zamkowe w Sandomierzu
Szczególny przypadek Skotnickich
Skotniccy – między Sandomierzem, Florencją a Krakowem. Muzeum Zamkowe w Sandomierzu.

Elżbieta Skotnicka, ubrana w modną suknię i czerwony szal ozdobiony wyrafinowanym ornamentem siedzi na trawie. Obok postawiła kosz pełen kwiatów. Jest jeszcze niewielki piesek przyglądający się jej z uwagę. W tle zaś widać typowy włoski pejzaż z zagajnikiem, sadzawką, w oddali zaś wznoszą się jakieś zabudowania. Fabre stworzył oficjalny portret, poświadczający status społeczny przestawianej osoby – obok słynnego „Portretu Stanisława Kostki Potockiego” Jacques’a-Louisa Davida i znajdującego się do 1939 roku w warszawskim Pałacu Błękitnym „Portretu Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej z synami, Konstantym i Władysławem” François Gérarda to najbardziej monumentalny portret stworzony w tym czasie dla polskich zamawiających – Fabre stworzył nastrojowe, przesiąknięte nostalgią dzieło.

Zderzenie z tradycją

Podróż młodych Skotnickich, ich twórczość i dziedzictwo to nie jedyne ważne wątki na „Skotnickich – między Sandomierzem, Florencją a Krakowem”. Wystawa to także opowieść o dwóch rodzinach związanych z ziemią sandomierską, która jest tematem na odrębny tekst. O Skotnickich, należących za ostatnich Piastów do elity rządzącej krajem, a których znaczenie potem zaczęło maleć, by pod koniec XVIII wieku reprezentować średnią szlachtę. I o Laśkiewiczach, należących do najzamożniejszych i najbardziej wpływowych krakowskich mieszczan (pełnili nawet funkcję burmistrza miasta), a jednak dążących do uzyskania szlacheckiego tytułu, który został im przyznany na Sejmie Wielkim w 1790 roku. Ekspozycja świetnie pokazuje jak historia lokalna przenika się z europejską, a gwałtowne modernizacyjne zmiany doby oświecenia zderzały się z tradycyjnymi obyczajami i panującymi od pokoleń hierarchiami.

Skotniccy – między Sandomierzem, Florencją a Krakowem, Muzeum Zamkowe w Sandomierzu, 8.06-1.09.2024, kuratorzy: Mikołaj Getka-Kenig, Renata Grzebuła, Weronika Rostworowska-Kenig.

Piotr Kosiewski

Krytyki sztuki, który publikuje m.in. „Tygodnika Powszechnego”. Jest też laureatem Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy. W przeszłości zajmował się też m.in. wymiarem historycznym ochrony zabytków. Jest współautorem antologii „Zabytek i historia”, XIX-wiecznych tekstów poświęconych konserwacji i ochronie zabytków.

Popularne