Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Wszystko brzmi jak miejska legenda albo opowieści z anegdot marszandów i antykwariuszy. Oto ktoś wchodzi „z ulicy” do galerii i kupuje rysunek, który okazuje się dziełem Leonarda wartym być może nawet 100 mln dolarów. Tak streścić można sensacyjną historię odkrycia kolejnego dzieła mistrza renesansu.
Mało osób zwróciło uwagę na portret Bianki Sforzy, kiedy została wprowadzona do obiegu sztuki w 1998 roku. Dla tłumu zebranego w domu aukcyjnym Christie’s w Nowym Jorku była tylko anonimową twarzą. Nikt też nie znał ani imienia ani nazwiska artysty. Nic więc dziwnego, że i cena zakupu okazała się niewygórowana.
Rysunek nabyła Kate Ganz za 21 850 dolarów. I przez dziesięć lat cena ani drgnęła.
Wszystko się zmieniło, gdy praca została zakupiona przez Petera Silvermana. To on jako pierwszy zaczął podejrzewać, że obraz może być dziełem włoskiego geniusza – Leonarda da Vinci.
Kiedy Silverman kupił obraz, od ostatniego udowodnienia autentyczności nieznanego dzieła mistrza odrodzenia minęło właściwie 75 lat. Nie było żadnych wzmianek o tym, że Leonardo da Vinci kiedykolwiek tworzył na welinie – nie znaleziono żadnych kopii ani szkiców wykonanych na tym materiale. Jednakże, jeśli rysunek rzeczywiście był dziełem Leonarda, gdzie się podziewał przez ostatnie 500 lat? I skąd naprawdę się wziął?
Z pomocą przyszedł pewien uczony. Po przesłaniu zdjęcia obrazu przedstawiającego włoską arystokratkę do Martina Kempa, emerytowanego profesora historii sztuki na Uniwersytecie Oksfordzkim, ten również zaczął podejrzewać, że portret może być autentycznym dziełem Leonarda da Vinci.
Analizując skany o wysokiej rozdzielczości dokonane przez Pascala Cotte’a z Paryża, Kemp odkrył wiele elementów charakterystycznych dla stylu mistrza, np. jego typowy sposób układania włosów, gamę kolorystyczną, precyzję linii. To wszystko wskazywało na to, że mamy do czynienia z „genialnym artyzmem” renesansowego artysty. Ale to wciąż było za mało, by rozstrzygająco stwierdzić autorstwo.
Kemp postanowił również sprawdzić, czy portret faktycznie powstał za życia Leonarda Da Vinci oraz czy informacje historyczne o obrazie zgadzają się z biografią artysty.
Dzięki badaniom radiowęglowym materiału oraz datowaniu strojów (na marginesie warto dodać, że Zdzisław Żygulski junior – mówiąc o datowaniu znajdującej się w polskich zbiorach „Damy z gronostajem” Leonarda da Vinci – zwykł powtarzać: „strój nigdy nie kłamie”), udało mu się ustalić, że portret został wykonany w latach 90. XV wieku. Wtedy właśnie da Vinci był artystą dworu mediolańskiego i portretował znane postaci z nim związane.
Co więcej, ruchy pędzla miały wskazywać na leworęczność artysty, co jak wiemy uprawdopodobnia autorstwo Leonarda.
W toku badań zwrócono uwagę na jeszcze jeden szczegół: odcisk palca. Natrafiono na ten ślad w górnym lewym rogu obrazu.
To prawdopodobnie czubek palca wskazującego bądź środkowego. Bardzo przypomina on odcisk znaleziony na innym obrazie mistrza, przedstawiającego świętego Hieronima ze Strydonu.
Wiemy, że wtedy jeszcze artysta nie korzystał z pomocy uczniów, więc wielce prawdopodobne, że to właśnie ślad jego palca.
Wreszcie, nie bez znaczenia były ślady szwów na krawędziach obrazu. Sugerowały, że mógł on być kartą z księgi dokumentującej życie przy dworze mediolańskim.
Trzeba było tylko namierzyć taki inkunabuł.
Po długich poszukiwaniach, Martin Kemp wytropił tożsamość kobiety przedstawionej na rysunku. Uznał, że obraz przedstawia postać Bianki Sforzy, nieślubnej córki księcia Mediolanu, który z kolei był mecenasem Leonarda Da Vinci. Po zidentyfikowaniu postaci, rysunek otrzymał tytuł „La Bella Principessa”, czyli „Piękna księżniczka”, co uchodzić może za pewne nadużycie. Bianka Sforza nie była bowiem księżniczką.
Włoska arystokratka urodziła się w 1482 roku w Mediolanie jako córka Ludovica Sforzy, księcia mediolańskiego, i jego konkubiny Bernardiny de Corradis. Jako jedyna córka władcy, była jego ukochanym dzieckiem i wychowywała się na dworze Sforzów.
Małżeństwo zostało zawarte rok później, jednak z uwagi na młody wiek Bianki, do faktycznego dopełnienia małżeństwa doszło kilka lat później.
Z okazji ślubu Ludovico obdarował młodych małżonków posiadłością ziemską w Vogherze. Niestety, już w 1496 roku Bianca Giovanna nagle zachorowała i zmarła 23 listopada tego samego roku nad ranem w wieku zaledwie czternastu lat. Jej śmierć bardzo dotknęła księcia zwłaszcza, że zbiegła się ze zgonem dwójki innych nieślubnych dzieci – Galeazza i Leone.
Bianca Giovanna Sforza była kilkakrotnie portretowana przez włoskich artystów.
Tajemnica rysunku Leonarda Da Vinci, od długich lat schowana pod warstwą legend, spekulacji i niedomówień, została – zdaniem niektórych – rozwikłana dzięki badaniom naukowym i detektywistycznej pracy profesora Kempa.
Nowy trop w odkrywaniu rysunku przedstawiającego Biancę Sforzę okazał się być przełomowy dla Martina Kempa i Pascala Cotte’a. Dzięki sugestii D.R. Edwarda Wrighta naukowcy przybyli do Polski, aby sprawdzić, czy przypadkiem ich znalezisko na welinie nie pasuje do jednego z tomów znajdujących się w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie. Chodziło o słynną „La Sforziadę”.
„La Sforziada” to dzieło Giovanniego Simonetty, znanego także jako Ioannes Simonetta. Napisane zostało w latach 70. XV wieku, poświęcone zostało Francesco Sforzy, władcy Mediolanu i założycielowi dynastii Sforzów. Dzieło to zostało trzykrotnie wydane w Mediolanie przez Antonio Zarotto: po łacinie w 1483 i 1486 oraz po włosku („in lingua fiorentina”) w 1490 roku.
Mecenasem i promotorem wszystkich wydań był Ludovico Sforza, syn Francesco. Miał to być – według jego założenia – manifest rodowej dumy.
Część edycji została wydrukowana na pergaminie i ozdobiona iluminacjami Giovanniego Pietro Birago, które dziś są uznawane za jedne z najwybitniejszych zabytków sztuki lombardzkiej XV wieku.
Znane są cztery egzemplarze z edycji z 1490 roku, które przetrwały. Co ciekawe, każdy z nich był przeznaczony dla innego adresata, na co wskazują różnice w symbolice dekoracji kart. To: Ludovico Sforza (egzemplarz w British Library), Gian Galeazzo Sforza (egzemplarz w Bibliothèque Nationale w Paryżu) oraz książęca biblioteka w Pawii (fragment tomu w Galerii Uffizi we Florencji).
Egzemplarz znajdujące się w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie należeć miał do wspomnianego Galeazzo Sanseverino, męża córki Ludovica.
Inkunabuł ten pochodzi z depozytu Biblioteki Ordynacji Zamojskiej. Ma wymiary 34×23,8 cm. Wyjątkowo cenna jest siódma karta dzieła, która zawiera tytuł, portret Franciszka Sforzy, ozdobne bordiury na marginesach oraz alegoryczna miniatura figuralna z postaciami putt, symbolizującymi osobistości z dworu w Mediolanie.
Centralnie umieszczone putto o ciemnej karnacji symbolizuje Ludovico Sforzę, który nosił nadane przez ojca przezwisko Il Moro – czyli Maur. Z kolei dziewczynka o takim kolorze skóry obejmująca jednego z dworzan to… nieślubna córka księcia, Bianka, oraz jej mąż Galeazzo Sanseverino. I stąd właśnie wniosek, że to dla niego wykonano ten egzemplarz.
Co ważne, tom warszawski jest jedynym sygnowanym przez miniaturzystę, Giovanniego Pietro Birago, który podpisał swoją pracę na karcie siódmej. W podstawie prawej bordiury znajduje się napis: „P[re]SB[yte]R IO[annes] PETR[u]S BIRAGUS FE[cit]”. Podpis ten umożliwił także przypisanie Giovanniemu Pietro Birago kilkunastu innych dzieł przechowywanych w różnych muzeach, a uznawanych wcześniej za anonimowe.
Niestety, nie jest pewne, jak „La Sforziada” trafiła do Polski. Bogdan Horodyski i Alodia Kawecka-Gryczowa postawili tezę, że egzemplarz trafił do Polski w 1518 roku wraz z królową Boną z okazji jej ślubu z Zygmuntem Starym. Podobną koncepcję przedstawił D.R. Edward Wright. Pomysł ten nie znalazł jednak żadnego potwierdzenia w dotychczas znanych źródłach. Więc choć to wielce prawdopodobne, dowodów na to wciąż nie znaleziono.
Inne hipotezy sugerują, że mógł jednak zostać przekazany Bonie i Zygmuntowi w późniejszym czasie, a potem odziedziczony przez ich syna, Zygmunta Augusta. Następnie po śmierci władcy trafił do zbiorów kanclerza Jana Zamoyskiego, być może podarowany przez Annę Jagiellonkę lub zabrany osobiście przez niego z księgozbioru królewskiego w Tykocinie.
Wiadomo, że od XVII wieku znajdowała się w bibliotece Akademii Zamojskiej. W początkach XIX wieku została przeniesiona do Biblioteki Ordynacji Zamojskiej, a po zniszczeniach w czasie powstania warszawskiego, trafiła do zbiorów Biblioteki Narodowej w 1946 roku.
W styczniu 2011 naukowcy przeprowadzili badania egzemplarza w Warszawie. Na podstawie badań stwierdzili, że portret mógł pierwotnie być częścią warszawskiego egzemplarza „La Sforziady” i znajdować się za tekstem wstępnym, a przed kartą ze wspomnianymi iluminacjami Giovanniego Pietro Birago.
Wskazuje na to m.in. podobieństwo welinu, na którym wykonana jest i książka, i portret, a także odpowiadające sobie ślady zszyć. Takie ustalenia poczyniono po dokładnych badaniach makrofotografii inkunabułu. To odkrycie było kluczowym momentem dla Kempa, który uznał, że portret zatytułowany „La Bella Principessa” został jednak wykonany przez samego Leonarda Da Vinci i stał się później częścią księgi.
Nie jest pewne, kiedy portret został oddzielony od książki – jednym z możliwych okresów jest przełom XVIII i XIX wieku. Portret Bianki miałby zostać wycięty najprawdopodobniej podczas renowacji księgi.
Ale do dziś dzieło budzi wątpliwości. Nie ma dowodów na to, że autor „Damy z gronostajem” kiedykolwiek tworzył na welinie. Nie natrafiono do tej pory na żadne szkice wykonane na tym materiale, nie jest również popularna w jego twórczości poza, w której przedstawiono Biankę. Za to powaga jej miny, to specyficzne „zanurzenie w refleksji”, miały wskazywać na „odmalowanie wewnętrznego pejzażu”, odbicie osobowości na twarzy portretowanej.
Jak widać, ten niezwykły rysunek damy wciąż kryje tajemnice do rozwiązania.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Architekt Wojciech Wółkowski opowiada o przygotowanej na zlecenie NIKZ aktualizacji studium historyczno-urbanistycznego dla miasta Działdowa, oraz o tym, dlaczego to jest wzorcowym miastem, które powinno być pod specjalną ochroną. Agata Jankowska Razem z Narodowym Instytutem Konserwacji Zabytków stworzyliście projekt aktualizacji...
Niezmiennie dążymy do przebywania w ładnym otoczeniu – czy to wybierając miejsce zamieszkania, czy wakacyjną destynację. Nawet będąc bardzo zapracowanymi staramy wyrwać się choć na niedzielny spacer w piękne miejsce. Bez wyników badań naukowych, instynktownie wyczuwamy, że nasz mózg odpoczywa,...