Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Wzniesienie romańskiego zamku na początku XX wieku jest wydarzeniem. Jeśli po 100 latach zamek istnieje i mieści jedyne zachowane w Europie wnętrza zaprojektowane dla Adolfa Hitlera, to mamy do czynienia z wyjątkowym splotem okoliczności. Wystarczy wejść do środka, a obyte z architekturą oko zorientuje się, że coś tu się nie zgadza. Architektura wnętrz, choć solidna – jest niekonsekwentna. Ciężka romańskość sąsiaduje z równie ciężkim klasycyzmem. Wszystko dlatego, że sąsiadują tu z sobą dwie epoki niemieckiej i europejskiej historii – cesarska i nazistowska.
Sprawnie przeprowadzoną budowę zamku – rezydencji cesarza Wilhelma II (1859–1941) ukończono w 1910 roku. Imperialny gmach miał pokazywać potęgę i rozległość II Rzeszy. Coraz bardziej nieprzystający do rzeczywistości system władzy wystawiał ostentacyjnie archaiczne gmachy. Ten miał się okazać ostatnią rezydencją cesarską wzniesioną w Europie.
Konstrukcja poznańskiego zamku jest nowoczesna – tak samo jak wszystkie urządzenia w nim zastosowane – ale kostium średniowieczny.
Cesarstwu wydawało się, że tylko pielęgnując przeszłość, może zabezpieczyć sobie przyszłość. Ta jednak dogoniła Wilhelma – zdążył tu być dwa razy, zanim niemiecka rewolucja listopadowa 1918 roku zakończyła jego panowanie i zamknęła ten rozdział historii Niemiec.
W 1919 roku starogermański zamek przeszedł w polskie ręce i decyzją rządu z 1921 roku został oddany do dyspozycji prezydenta Rzeczypospolitej. Nie cały jednak – tak duża rezydencja nie była tu potrzebna – w gmachu zmieściło się Ministerstwo byłej Dzielnicy Pruskiej i zakłady uniwersytetu. Ten stan rzeczy nie trwał jednak długo.
Jesienią 1939 roku, po zainstalowaniu się okupacyjnych władz niemieckich w Poznaniu, zapadła decyzja o przystosowaniu zamku do potrzeb rezydencji Führera. Poprzedziła ją listopadowa wizytacja najbardziej wpływowego architekta Rzeszy Alberta Speera (1905–1981). Zamek ponownie miał być dowodem odwiecznej przynależności Wielkopolski do Rzeszy – tym razem – trzeciej, a do tego najdalej wysuniętą na wschód rezydencją wodza, którego armia podbijała Europę. Mając na względzie tempo działania nazistowskiej machiny – również w kwestiach budowlanych (Nową Kancelarię Rzeszy Speer wzniósł w 12 miesięcy) – przebudowa miała zakończyć się wraz z 1941 rokiem.
30 stycznia 1937 roku, w rocznicę przejęcia władzy przez nazistów, Albert Speer na mocy dekretu Führera został mianowany generalnym inspektorem budowlanym stolicy Rzeszy i wyniesiony do rangi sekretarza stanu rządu Rzeszy. Otrzymał dyktatorskie uprawnienia, a odpowiadać miał jedynie przed Hitlerem. Zaabsorbowany przebudową Berlina na Germanię – stolicę nowego nazistowskiego świata, powierzył sprawę bezpośredniego nadzoru nad przebudową poznańskiego zamku Franzowi Böhmerowi (1907–1943) i Georgowi Petrichowi (1908–1944). Architekci prowadzili wspólnie pracownię specjalizującą się w licznych wówczas intratnych przebudowach, których inwestorami byli głównie narodowi socjaliści. Böhmer & Petrich zajmowali się już wcześniej willą Joachima von Ribbentropa – ministra spraw zagranicznych, przebudowali też jego oficjalną rezydencję, a dla Goebbelsa przeprojektowali siedzibę ministerstwa propagandy.
Przechowywany w Muzeum Architektury Politechniki Berlińskiej komplet planów i rysunków daje obraz skali i szczegółowości poznańskiego projektu[3].
Do zawieszenia prac w 1943 roku zrealizowano najważniejsze założenia planu – przebudowę południowego skrzydła zamku. W miejsce cesarskich pokojów, zgodnie z tradycją ulokowanych na pierwszym reprezentacyjnym piętrze, zostały zaprojektowane pokoje dla Hitlera. Centralnym pomieszczeniem był gabinet kanclerza – miejsce pracy, a także przyjmowania gości. Miał utwierdzać wizerunek człowieka uosabiającego nieograniczoną władzę i nieustannie pracującego dla Rzeszy. W kontraście do skromnych niewielkich sypialni projektowanych w rezydencjach Hitlera, gabinety były duże, a droga do nich – długa. Znajdował tu odzwierciedlenie średniowieczny obyczaj dworu burgundzkiego, wedle którego
rangę zarówno gościa, jak i gospodarza odzwierciedlała droga, którą trzeba było pokonać, by doszło do spotkania. Im ranga wyższa – tym droga dłuższa.
Ta przyjęta i do dziś utrzymywana przez niektóre protokoły zasada jest przewrotna: znamienity gość jest witany po drodze przez kolejnych coraz wyższych rangą urzędników, ale widzi też wspaniałości domu gospodarza, a jeśli niedomaga – może się po prostu zmęczyć. Kiedy będzie u celu – straci rezon.
Tu droga do biurka kanclerza prowadziła od sieni przejazdowej, w której goście wysiadali z samochodów. Sień w całości jest wyłożona czerwonobrązowymi kamiennymi okładzinami i dekorowana jasnymi amforami wzorowanymi na antycznych, które kryją wyloty ciepłego powietrza. Po pokonaniu szerokich schodów i ciężkich drzwi goście znajdowali się w kamiennym holu z mozaiką w kasetonowym stropie. Stąd paradną klatką wspinali się dość stromymi schodami na piano nobile, by tu, po pokonaniu dwóch przedpokojów, dotrzeć do gabinetu. Mieści się on w miejscu cesarskiej kaplicy. Zapewne nie chodziło o ubóstwienie wodza, ale o fakt, że
wieża była najwyższym obiektem w Poznaniu – widzianym z wielu punktów miasta symbolem dominacji.
Po przebudowie uobecniałaby Führera. Gabinet – obecnie Sala Kominkowa – ma powierzchnię niecałych 130 mkw. To dużo, choć niewiele w porównaniu z gabinetem berlińskim, który w nowej Kancelarii Rzeszy zajmował 400 mkw. Całe wnętrze jest wyłożone czerwonobrązowym marmurem – i podłogi, i ściany. Sufit jest sklepiony, co nadaje pomieszczeniu pewną nieoczywistość i odciąga uwagę od wizualnego ciężaru okładzin i posadzki. Ściany porządkują uproszczone, kanelowane, czyli żłobkowane pilastry. Na zachodniej centralnie umieszczono kominek. Biurko miało stać naprzeciwko niego, dzięki czemu byłoby dobrze doświetlone przez przekute w południowej ścianie potrójne okno. Środkowe jest wyjściem na balkon, na którym miał się pokazywać Führer. Stałby u podstawy potężnej wieży, na tle potrójnego triumfalnego łuku w miejscu dawnej absydy mieszczącej ołtarz, na podgrzewanej podłodze (taką zaprojektowano i wykonano na balkonie).
Pozostałe pomieszczenia służące Hitlerowi znajdują się w amfiladzie pierwszego piętra, naprzeciw paradnych schodów. Od północy łączy je dodatkowo korytarz (Cesarski). Teraz pokoje są nazywane od materiałów wykończeniowych i tak: Marmurowy pełnił funkcję przedpokoju, Brzozowy – salonu, a Orzechowy – jadalni z kredensem. Na lewo od paradnych schodów znajduje się Pokój Jesionowy – przejście do sypialni, garderoby i łazienki Hitlera. To wnętrze, podobnie jak salon i jadalnia, w całości pokrywają boazerie. Ze względu na prywatną funkcję pokoju oraz niewielki rozmiar zyskał on bogatsze od pozostałych dekoracje w postaci intarsji – są tu odwołania do waleczności starożytnych Rzymian, ornamenty z gałązek germańskiego dębu i imperialnego lauru, przedstawienie słońca i symbole pracy zdrowego germańskiego ludu, a nad wejściem sowa – ptak nocy, i słowik – ptak poranka.
Drugie piętro zostało zaprojektowane dla namiestnika Kraju Warty – Arthura Greisera (1897–1946). Tu również historyzujące detale i meble ustąpiły miejsca estetyce ociężałego klasycyzmu i boazeriom przywodzącym na myśl mieszczańskie gabinety.
Nowa aranżacja wnętrz zamku – z ciemnoczerwonym kamieniem posadzek i ścian – budowała efekt uroczystej powagi, przygotowując gości do wyjątkowej sytuacji obcowania z władzą, a drewniane okładziny tworzyły nastrój swojskości, którą kultywowało państwo. Nieskomplikowany historyzm o zabarwieniu imperialnym z odwołaniami do powszechnie znanego antyku dawał władzy to, czego potrzebowała – wzniosłość, która budowała respekt, i poczucie stabilności państwa mającego przetrwać 1000 lat. Jednak populizm nie umości się jedynie w imperialnej wzniosłości – potrzebuje czegoś bardziej swojskiego, mieszczańskiego. I tę mieszczańskość zapewniały otulone boazeriami wnętrza „kajut”. Wzorcem stały się te zaprojektowane przez Paula Troosta (1878–1934), męża Gerdy, do największych statków, jak Europa, Berlin, Monachium i Homeric, które podziwiał Hitler. Oba nurty – państwowego empire’u i państwowej mieszczańskości spotykały się w wielu wnętrzach projektowanych dla nowej władzy.
Wszystko tu było mieszczańską reakcją na modernizm, niezrozumiały dla szerokich mas, niebudzący skojarzeń z niczym poza maszynistyczną logiką, a do tego przedstawiany w nazistowskiej propagandzie jako żydowski i lewicowy.
Poznańskie wnętrza zamkowe, choć pozbawione oryginalnych, zaprojektowanych dla nich sprzętów i wybranych dzieł sztuki, wciąż mają moc uwodzenia. Pociągają przystępną estetyką, nienagannym rzemiosłem projektujących i wykonawców, intrygują też swoją historią i tym, że są jedynymi na świecie w pełni zachowanymi wnętrzami wykreowanymi dla najwyższych władz III Rzeszy.
Artykuł pochodzi z kwartalnika „Spotkania z Zabytkami”, nr 8/2023
[1] Projekty i rysunki zostały zdigitalizowane i są dostępne na: https://www.europeana.eu/pl/search?page=1&view=grid&query=Schloss%20Posen%2C%20Posen
[2] „Die Tagebücher von Joseph Goebbels. Sämtliche Fragmente“, München 1987, t. II, s. 388. Za: Joachim Fest, „Speer. Biografia”, Kraków 2001, s. 49.
[3] O światowej percepcji wykreowanego przez projekty wnętrz wizerunku Hitlera obszernie pisze: Despina Stratigakos, „Dom Hitlera”, Warszawa 2017, s. 238–262.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Wszystko się zaczęło jak w zwykłym napadzie na bank: przebrani mężczyźni, odludne miejsce, właściwie żadnej ochrony, do tego akt przemocy: na miejscu został ciepły trup niewinnej ofiary. I nie byłoby w tym nic szczególnie dziwnego, lecz nie o bank tu...
Czy spacerując dziś po wawelskim wzgórzu potrafimy sobie wyobrazić, co czuli Polacy w momencie, w którym w 1905 roku udało im się ostatecznie wyprowadzić z niego żołnierzy okupacyjnej CK-armii? Po wielu trudach, w których determinacji musiał towarzyszyć spryt, dyplomacji brawura,...
Czterdzieści dwa i pół tysiąca metrów kwadratowych to metraż naprawdę imponujący. Nic dziwnego, że zamek w Rydzynie uchodzi za największy w Wielkopolsce, ale to bynajmniej nie jedyny atut najświetniejszego zabytku powiatu leszczyńskiego. Jego historia pisana jest pełnymi polotu fundacjami magnatów i...