Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
„Bez przyjaciół ni krewnych, w wielkim, wielkim mieście
Które jest cmentarzyskiem szalonych okrętów
Umierała Teresa i nie miała siły
Żeby przeszłość pokonać stygnącą już ręką.
I tak ją znaleziono drzwi otwarłszy rano
Leżącą w wielkiej ciszy przewróconych sprzętów
I czyjeś palce chustą oczy jej zakryły.”
– tak pisał Czesław Miłosz w wierszu „Pamięci Teresy Żarnower”, opublikowanym na łamach „Nowej Kultury” kilka miesięcy po śmierci artystki. Zmarła w Nowym Jorku 30 kwietnia 1949 roku. Miała 52 lata.
Okoliczności jej śmierci do dziś nie są niewyjaśnione.
Wojenna tułaczka Teresy Żarnower od 1940 od 1945 roku przez Paryż, Lizbonę i Toronto do Nowego Jorku stała się dla niej tym, o czym pisał Andrzej Turowski: podróżą do końca nowoczesności. Wtedy to, jak pisał w wydanym w 2023 roku monumentalnym opracowaniu „Radykalne oko”, modernizm dobiegł końca.
„Nastąpił ostateczny rozpad nowoczesnego projektu życiowego, w którym sztuka integrowała człowieka i wytyczała przed nim cele”.
Załamało się przekonanie, że sztuka pozwoli na stworzenie nowego, lepszego jutra. „Czas żałoby zaraz po strasznej wojnie przygotowywał miejsce dla pamięci, która zajęła miejsce Utopii”. Sama artystka zaś stała się chyba najbardziej enigmatyczną postacią w polskiej sztuce minionego stulecia. Jej nazwisko zawsze było wymieniane we wszystkich istotnych opracowaniach dotyczących naszej awangardy. Jednak dzieła samej Żarnower przez lata były niemalże nieznane.
Jednak jej podróż zaczęła się wcześniej. W 1937 roku wyjechała do Paryża. Zabrała ze sobą komplet wydań „Bloku”. Będzie jej towarzyszył w kolejnych etapach tułaczki aż do zamieszkania w Nowym Jorku, stając się swoistym łącznikiem z jej dawnym życiem w Polsce.
Jej decyzja o wyjeździe z kraju nie tyle była zerwaniem z przeszłością, co otwarciem nowego etapu. Nieprzypadkowo bowiem – pisząc o jej twórczości w ostatniej dekadzie życie – używa się formy Żarnower, a nie Żarnowerówna, obecnej we wszystkich fundamentalnych opracowaniach dotyczących polskiej awangardy lat 20.
Urodziła się najprawdopodobniej 16 grudnia 1897 roku w Warszawie. W latach 1915-1920 studiowała rzeźbę w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych. Była uczennicą Edwarda Wittiga, a jej praca dyplomowa została wysoko oceniona. Jednak szybko związała się z polskimi konstruktywizmem.
W 1924 roku znalazła się w gronie osób zakładających Grupę Kubistów Konstruktywistów i Suprematystów Blok – obok Władysława Strzemińskiego, Henryka Stażewskiego i Mieczysława Szczuki była jedną z kluczowych postaci.
Była też współautorką wszystkich 11 numerów wydawanego przez Blok pisma. Od dawna także – co istotne – pozostawała w związku z Mieczysławem Szczuką. Oboje też coraz silniej wiążą się z lewicą w jej komunistycznym wydaniu, podobnie zresztą jak brat artystki – Dawid.
W pierwszej połowie lat 20. tworzy abstrakcyjne obrazy i rzeźby oparte na zasadzie dynamicznych podziałów płaszczyzn czy opozycji wypukłych i wklęsłych planów. Jednak coraz bardziej zaczyna się oddalać od malarstwa na rzecz twórczości o charakterze bardziej użytkowych. Powstają jej projekty typograficzne, fotomontaże i plakaty.
W latach 1924-1926 z Mieczysławem Szczuką przygotowuje także projekty architektoniczne. Sztuka dla nich powinna mieć przede wszystkim charakter użytkowy i służyć zmianie społecznej.
Z czasem poglądy Szczuki i Żarnowerówny na tyle odbiegają od tego, co głosi Władysław Strzemiński, że dochodzi do podziału Bloku. Strzemiński zakłada „Praesens”, zaś Szczuka zaczyna wydawać mocno lewicową „Dźwignię”, której celem było – jak głosił – „skupienie tych pracowników kultury (literatów, plastyków itd.), którzy stoją na gruncie dążeń współczesnego proletariatu”. Jednak ginie 13 sierpnia 1927 roku podczas wyprawy w Tatry.
Teresa Żarnowerówna kontynuuje wydawanie i redagowanie założonego przez niego pisma (do lipca 1928 roku). Tworzy również okładkę do poematu Anatola Sterna „Europa”, który typograficznie zdążył opracować Szczuka. Ten obrazowym poemat będący połączeniem rysunku i fotomontażu z elementami filmowymi.
„Europa” ukazuje się w 1929 roku i jest z jednym z najważniejszych dzieł polskiej awangardy, a okładka jej autorstwa należy do najwybitniejszych projektów w dwudziestoleciu międzywojennym.
Udało się jej przygotować bardzo wyraziste dzieło. Kwadrat okładki – w takim formacie wydano „Europę” podzieliła poziomo na dwie, silnie kontrastowe połowy. W górnej umiesiła m.in. zdjęcie tańczącej pary i głowa małpy, w dolnej armat czy maszerującej Reichswehry. Stworzyła wizualny odpowiednik dzieła Sterna pełnego nieoczywistych skojarzeń:
„karmią nas
wpychają nam do gardła
pokarm dla ducha!
500 metrowe trychiny
kazań
wyblakłe tasiemce
gazet
słodkie
zjadliwe
bakcyle słów”
Po śmierci Szczuki stała się powiernikiem pamięci o nim. Gromadziła jego dzieła. Chciała je wystawić, popularyzować. Jednocześnie tworzyła kolejne projekty do wydawnictw politycznych i programowych, w tym całą serię plakatów dla lewicy towarzyszących wyborom do Sejmu w 1928 roku, w tym jej najwybitniejszy projekt „13-tka Jedność Robotniczo-Chłopska” z przedstawieniem wielki pięścią uderzającą w budynek więzienia. Skalnie uproszony kolorystycznie – jest tu jedynie biel, czerń i czerwień, łączący uproszony rysunek ze realistycznymi przedstawieniami zaczerpniętymi ze zdjęć do dziś zachował siłę wyrazu.
Jednak coraz bardziej czuje się wyobcowana. I coraz mniej tworzy. W styczniu 1937 roku pisze do Szaszy Blondela, jednego z twórców Grupy Krakowskiej:
„Chciałabym donieść o czymś ciekawem-budującem, lecz niestety projekty, projekciki i raz jeszcze projekty kończące się tylko na projektach. Smętne czasy, Trzeba chyba wyjechać”.
Kilka miesięcy później przekazuje 11 prac Szczuki i dwie swoje do Międzynarodowej Kolekcji grupy a.r.
Z kolei pod koniec roku jest już Paryżu. Próbuje odnaleźć się w tamtejszym środowisku. Jednak po ataku Niemów na Francję ucieka z miasta. Najpierw na południe kraju, a potem przez Hiszpanię dotarła do Lizbony. Zdaje sobie dobrze z niebezpieczeństwa, której jej grozi – ofiarą Holocaustu padną jej bliscy i przyjaciele. Chce dotrzeć do Stanów Zjednoczonych – czeka na wizę 14 miesięcy. Wreszcie udaję się jej wyjechać do Montrealu. Do Nowego Jorku trafia dopiero w połowie 1943 roku.
Jednym z powodów jej dziwnej obecności-nieobecności w polskiej historii sztuki mogła być jej lewicowość.
Był jednak także inny – zaginęły jej obrazy i rzeźby z okresu międzywojennego. Dysponowano jedynie projektami graficznym z lat 20-tych. Niewiele wiedziano o jej późniejszej twórczości, ale też o biografii artystki.
Żarnowrówna długo była
historią nieopowiedzianą, ukrytą wśród wspomnień o kimś innym, sączącą się z banalnych listów do przyjaciół, wyłuskaną ze wzmianek prasowych o jakiejś wystawie. Pojawiało się jako podpis pod artystycznym obrazem lub polityczną petycją”.
Tak pisał Andrzej Turowski w katalogu wystawy monograficznej artystki zorganizowanej w 2014 roku w Muzeum Sztuki w Łodzi.
Ekspozycja ta – oraz towarzysząca jej publikacja – po raz pierwszy zbierały całość twórczości Teresy Żarnowerówny, w tym nieznane w Polsce jej prace z ostatniego, emigracyjnego okresu twórczości. Okazało się bowiem, że do naszych czasów przetrwał dość duży zespół dzieł na papierze, a sama wystawa opowiadał także o niemalże detektywistycznej pracy wykonanej przez kuratorów ekspozycji: Miladę Ślizińską i Andrzeja Turowskiego.
Łódzka wystawa nie tylko przywracała, ale także dopełniała pamięć o Teresie Żarnowerównie/Teresie Żarnower. Scalała jej dwa okresy twórczości.
Można jednak odnieść wrażenie, że nadal nie jest naprawdę obecna. Próbą zmiany tej sytuacji jest wystawa w stołecznej prywatnej galerii Import Export zorganizowana przy okazji tegorocznej edycji Warsaw Gallery Weekend. Nie jest ona bardzo obszerna – znalazło się na niej 14 prac, z jednym wyjątkiem pochodzących z okresu emigracyjnego artystki. Jednak sygnalizuje ona inną, ważną zmianę: wprowadzenia twórczości Teresy Żarnowej w obieg rynkowy, co – jak pokazuje przykład chociażby Aliny Szapocznikow – jest bardzo pomocne w wpisaniu dorobku w kanon historii sztuki, także wykraczający poza polski krąg.
Jest też przykładem praktyki dość dobrze znanej za granicą (tzw. Estates): opiekowania się spuścizną zmarłych artystów, obecnością w obiegu rynkowym, ale też wystawienniczym czy muzealnym. W Polsce także się ona upowszechnia, czego przykładem jest Fundacja Galerii Foksal zajmującą się Edwardem Krasińskim i Erną Rosenstein czy Raster opiekującą się dorobkiem Edwarda Dwurnika i Zofii Rydet.
Podczas swojej wojennej tułaczki Teresa Żarnower wróciła do fotomontażu. Wykonuje ilustracje do wystanej w 1942 roku książki „Obrona Warszawy. Lud polski w obronie stolicy” pokazującej tragedię miasta zaatakowanego przez Niemców: zniszczone budynki, przerażonych ludzi, tymczasowe, naprędce usypane groby. Są też zdjęcia kluczowych dla Warszawy osób zamordowanych przez nazistów: Mieczysława Niedziałkowskiego, Macieja Rataja czy Stefana Starzyńskiego. I to ta publikacja symbolicznie zamyka jej dawne życie, ale jest też początkiem innego.
W Nowym Jorku włącza się w życie artystyczne. Bierze udział w wystawie inaugurującej działalność The Jewish Museum w maju 1948 roku. W tym samym roku jej prace pokazuje San Francisco Museum of Art oraz Sant Paul Galler and School Art.
Jednak kluczowe znaczenia ma zorganizowana dwa lata wcześniej wystawa w galerii Art of This Century, prowadzonej przez Peggy Guggenheim. Wstęp do katalogu napisał Barnett Newman.
Wyłapał w niej zmianę, jaka zaszła w twórczości artystki:
„w świecie, który rozpadł się na jej oczach w gruzy, purystyczna konstrukcja i prywatna tragedia już nie wystarczają, że upieranie się przy absolutnej czystości może być iluzją. Sztuka musi coś mówić”.
Co więcej, zauważył pokrewieństwo między nią a twórczością artystów i artystek, którzy stworzyli amerykański ekspresjonizm abstrakcyjny. On sam był zresztą jednym z najważniejszych jego reprezentantów. Cifford Still – inny ważny dla tego nurtu artysta – napisał do Newmana po przeczytaniu wstępu do wystawy:
„dotykasz w nim precyzyjnie i z właściwą wrażliwością – dokładnie tych elementów, które niektórzy z nas uważają za fundamentalne dla nowej pracy”.
Teresa Żarnower okazała się nieoczywistym łącznikiem między historyczna awangardą a twórczością z lat 50 i 60.
Duży wpływ na zmianę twórczości artystki w latach 40. miało doświadczenie surrealizmu, bardzo odległe od tak bliskiej jej dotąd konstruktywizmu. Nie odrzuciła go, tylko połączyła charakterystyczny dla niego rygoryzm formalny, sposób kadrowanie obrazu z powrotem do figuracji i ekspresją formy.
W tym wyborze twórcy wystawy w Import Export widzą reakcję na porażkę modernistycznej utopii, ale też na „poczucie winy, jako ocalałej Żydówki”.
Ten splot sprawił, że jej poszukiwania przesunęły „formalne w stronę surrealizmu. Ekspresyjna siła linii miała złagodzić jej wewnętrzne udręki”. W niektórych pracach pokazanych w tej galerii artystka nadal stosuje geometryczne podziały oraz skrajne uproszenie postaci, jak w „Kompozycji” z 1944 roku czy w czarno-białym rysunku (bez tytułu) datowanym na 1947 rok. Jednak dominują w nim przestawienie ludzi, bardzo sumarycznie przedstawione, obwiedzione grubymi, wyrazistymi konturami. Czasami przybierające nie do końca określone biologiczne formy. W innych przypadkach przedstawia ludzie ciała, a to zmysłowe, a to w stanie przerażenia czy lęku.
Przez kolejne lata Teresa Żarnower próbuje odnaleźć się w powojennej rzeczywistości. Czuje się jednak coraz bardziej zagubiona w Nowym Jorku. W wrześniu 1947 roku pisze w liście do zaprzyjaźnionej od lat Stefanii Themerson:
„Tutaj nie śmieją się. Nie widzą wcale śmieszności tej całej zwariowanej kondycji, której tytułem jest ŻYCIE albo CZŁOWIEK.
Słyszałam, że byliście w Paryżu […] Tak tęskno za bulwarami i kawiarniami, za Luxemburgiem i mostami na Sekwanie […] Czy rozumiecie co to jest pustynia, zaludnionymi milionami??”.
Niespełna dwa lata później umiera. Jej życie, jak pisał Andrzej Turowski, „toczyło się wewnątrz wielkiej historii XX wieku”. To ona „wyznaczała kolejne etapy, stawiała gra nice, prowokowała pytania, potęgowała emocje, zmuszała do decyzji”. I dodaje: „Historia toczyła się, zagarniając życie.”
Teresa Żarnower: Wystawa Indywidualna,
Warszawa, Galeria Import Export.
Czynna od 26 września do 26 października 2024 r.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Była geniuszką tworzenia swojego wizerunku. Bardzo ludzką postacią, która jak nikt potrafiła zmienić swój ból w pełne niezwykłych kolorów prace – mówi Zofia Urban, kuratorka wystawy „Kolor życia. Frida Kahlo” w Muzeum Łazienki Królewskie. Czynny do 3 września pokaz próbuje...
Tramwajem jadą aż do pętli, stamtąd jeszcze kawałek na piechotę. Może redaktor Wacowska i redaktor Goskrzyński pomstują na naczelnego, który kazał im jechać po „mocny materiał” na koniec stolicy, a może nie, bo dzień jest ciepły, przyjemny, jak tylko wrześniowe...
Nieśmiertelną kulturową sławę Apollo zyskał jako patron sztuki oraz przewodnik muz. Jego legendarne życie obfitowało w bujne przygody, ale i tak nie może ono pod względem wartkości akcji wygrać z dziejami wizerunku „Apolla z dwiema muzami” pędzla Pompei Batoniego...