Zygmunt Miłoszewski, portret
fot. Rafał Masłow
Dziedzictwo na co dzień

Moim dziedzictwem jest mazowieckie pole

Wrażenie robi na mnie architektura użytkowa. Kręci mnie mieszkaniówka. Otwarte pozostaje pytanie, czy te założenia – często jednak koszmarnie brzydkie – należy obejmować ochroną konserwatorską – mówi pisarz Zygmunt Miłoszewski.

Przyjeżdżasz do Sandomierza napisać powieść i co?

Patrzę. Węszę. Piszę fikcję, ale moi bohaterowie żyją tu i teraz. Spacerują po tych ulicach, między tymi kościołami i knajpami, tu chodzili do szkół i się całowali, wcześniej ich rodzice. Jestem ciekawy, jaki to zostawia w nich ślad.

Zanim zdecydowałem, że druga powieść o prokuratorze Szackim będzie działa się w Sandomierzu, spędziłem tam parę tygodni, żeby poczuć atmosferę. Przekonać się, że owszem, starówka jest piękna, ale martwa, życie dzieje się gdzie indziej – na osiedlach. Dokąd się chodzi na pizzę, a gdzie na kawę. Dopiero potem zacząłem przyglądać się budynkom – sprawdzać, czy naprawdę są stare, kto w nich mieszkał, kto je zbudował. Dlaczego kościół koło kościoła? Miasto ma skomplikowaną wielowyznaniową historię, to sprawdźmy, gdzie mieszkali katolicy, a gdzie Żydzi. Znalazłem dawną synagogę – ucieszyłem się, gdy okazało się, że jest tam Archiwum Państwowe, bo to oznacza, że zabytkowa budowla przetrwała pod opieką państwa. Gorzej miały synagogi, które przerobili na warsztaty samochodowe.

Od sceny w archiwum, czyli dawnej synagodze, zaczyna się „Ziarno prawdy”.

Wydawało mi się to atrakcyjne, zwłaszcza że potem cała fabuła kręci się wokół motywów z obrazu Karola de Prevota „Mord rytualny”, który wisi w sandomierskiej katedrze. Wystrój malarski tej katedry w ogóle jest dość dziwny, taki jakby pełen przemocy XVIII-wieczny komiks, a ten antysemicki bohomaz tylko dopełnia całość. Wszystko to pasowało do kryminału.

fot. Rafał Masłow
Moim dziedzictwem jest mazowieckie pole
Zygmunt Miłoszewski, fot. Rafał Masłow

Życie toczy się na osiedlach, ale prokurator Szacki zamieszkał przy ul. Długosza, w sercu starego miasta.

Osiedla są wszędzie, a sandomierska starówka jedyna w swoim rodzaju, grzech byłoby tego nie wykorzystać. Szczególnie że zaczynałem pisać przed „Ojcem Mateuszem” i byłem pewien, że odkrywam to wspaniałe miejsce dla świata. Sam mieszkałem zresztą koło rynku w czasie pisania. Tam jest po prostu bardzo ładnie. Uważam Sandomierz, położony na skarpie nad Wisłą, za absolutnie piękne miejsce, wyjątkowe na mapie Polski. Ale – muszę to w końcu powiedzieć – nie traktuję zabytków ze szczególnym nabożeństwem.

Dlaczego?

Uważam, że dziedzictwo materialne ludzkości nie jest najcenniejszą rzeczą we wszechświecie. Oczywiście fajne jest to, co zostawili nasi przodkowie, dobrze, że mamy punkt odniesienia i możemy się wpisać w ten międzypokoleniowy dialog, prowadzony za pomocą sztuki. Jestem jednak w takim momencie życia, kiedy nie wydaje mi się, że kultura jest apogeum człowieczeństwa. Wiele lat spędziłem we własnej głowie – odstałem swoje w muzeach, odsiedziałem w kinach i teatrach, przeszedłem się ulicami ważnych historycznie miast, a przede wszystkim przeczytałem setki tysięcy stron. I mam wrażenie, że to wszystko zabrało mi trochę życie. Zadrukowany papier, trochę pigmentu na płótnie czy na desce, parę ustawionych na sobie cegieł. Ładne, ale bez przesady.

Długo szanowałeś.

Tak. Literatura przyniosła mi dużo głębokich przeżyć, nauczyła myślenia, ta liczba fikcyjnych ludzi, którzy przemaszerowali przez moje neurony dała mi też empatię i tolerancję. Studiowałem historię sztuki, więc najpierw z obowiązku, potem, żeby pokazać dzieciom, spędziłem ze sztuką dużo czasu. Potrafię rozróżniać style architektoniczne, style malarskie, rozmawiać o klasyce literatury. Ale już mnie to nie rusza. Nie tak jak dawniej. Zawszę lubiłem outdoor i teraz tam głównie szukam wzruszeń. Świątynia natury jest piękniejsza niż jakakolwiek inna. Nie stoją za nią przemoc, dyskryminacja, mizoginia, pedofilia i homofobia, które często zerkają na nas zza sztuki sakralnej wszelkich religii i wyzwań. (…)

Pełen tekst wywiadu w najnowszym numerze 7/2023 kwartalnika “Spotkania z Zabytkami”, dostępnym na rynku

Zygmunt Miłoszewski 
Autor scenariuszy filmowych i telewizyjnych, powieści kryminalnych i sensacyjnych, m.in. trylogii kryminalnej o prokuratorze Teodorze Szackim: „Uwikłanie”, rozgrywające się w Sandomierzu „Ziarno prawdy” oraz osadzony w Olsztynie „Gniew”. 

Aleksandra Boćkowska

Dziennikarka, autorka książek: „To nie są moje wielbłądy. O modzie w PRL”, „Księżyc z peweksu. O luksusie w PRL” oraz „Można wybierać. 4 czerwca 1989”

Popularne