Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Krystalomancja to wróżenie z kryształu – na przykład w formie kuli – na podstawie wizji, które w owym krysztale ma dostrzegać wróżbita. Wydawać by się mogło, że tego typu praktyki stoją w sprzeczności z naukami Kościoła; a jednak w średniowieczu istniały modlitewniki z magicznymi formułami, które miały sprawić, że za łaską Boga w krysztale ukażą się aniołowie i ujawnią jakąś wiedzę tajemną. Taki właśnie niezwykły modlitewnik powstał w XV wieku, prawdopodobnie w Krakowie – i to nie dla byle kogo, ale dla samego króla – tylko że nie jest pewne, dla którego. Dziś ten rękopis, powszechnie zwany Modlitewnikiem Władysława Warneńczyka, znajduje się w zbiorach Biblioteki Bodlejańskiej w Oksfordzie (MS Rawl. liturg. d. 6).
W średniowieczu krystalomancja, czy też ogólnie magia zakładająca używanie obiektów krystalicznych czy też błyszczących i odbijających światło – takich jak lustra, obiekty metalowe, czy misy z wodą – cieszyła się popularnością. Magia naturalna, czyli biała, miała nie angażować demonów; zakładano, że istnieją boskie tajemnice we wszechświecie, które Bóg pozwala nam odczytywać i poznawać bez udziału sił nieczystych. Chodziło zatem o nawiązanie kontaktu z istotami duchowymi – mogły to być anioły, choć oczywiście zawsze w tych praktykach istniało ryzyko wmieszania się diabła. Jako medium do kontaktu z istotami duchowymi miał najczęściej służyć młody chłopiec, prawiczek, którego czystość pomagała w pozyskaniu informacji od Stwórcy.
Problem magii w kulturze średniowiecznej jest zagadnieniem złożonym. Z jednej strony w Biblii pojawia się pojęcie maga jako postaci negatywnej, uprawiającej czarną magię (przykładem może być Szymon Mag wspomniany w Dziejach Apostolskich). Rozmaite wczesnochrześcijańskie herezje mogły funkcjonować jako potępiana magia – jednocześnie pojęcie czarów istniało w pogańskich kulturach ludów północnej Europy. Stąd obecność wątków magicznych na przykład w przesiąkniętych celtyckim folklorem legendach arturiańskich.
Z jednej strony Kościół starając się wykorzenić przedchrześcijańskie wierzenia często ośmieszał koncepcję magii, pogańskich czarnoksiężników demaskując jako hochsztaplerów.
Z drugiej strony nie negował istnienia pewnych tajemnic wszechświata, które zgodnie z wolą bożą mogły być odkryte przez wybranych – badaczy, matematyków, astrologów. W efekcie w średniowiecznej kulturze jako czarownicy bywali postrzegani słynni twórcy i myśliciele, zwłaszcza starożytni, tacy jak Wergiliusz, Empedokles, Pitagoras, Demokryt czy Platon. Byli oni jednocześnie bardzo szanowanymi autorytetami; białą magią zresztą mieli się także posługiwać papież Sylwester II, Albert Wielki czy Roger Bacon – o czym wspominałam w tekście o Filis na Arystotelesie.
Zmiana w narracji o magii nastąpiła w późnym średniowieczu – zaczęło pojawiać się coraz więcej głosów potępiających czarną magię jako realne duchowe zagrożenie, ostrzegających przed mocami demonów. Efektem tego będzie rozwój działalności inkwizycji i procesy o czary, których największa popularność przypada nie na średniowiecze, lecz już na czasy nowożytne.
Tym bardziej zatem, wobec ostrzeżeń o możliwym udziale demonów w magicznych praktykach, XV-wieczni entuzjaści białej magii podkreślali rolę modlitw do Chrystusa i poszukiwania kontaktu z aniołami. Usprawiedliwieniem dla stosowania „dobrej” magii były szlachetne cele – przykładowo, niejaki William Byg, który działał w Anglii w latach 60. XV wieku jako swego rodzaju prywatny detektyw, wyspecjalizował się w odzyskiwaniu skradzionych przedmiotów przy pomocy krystalomancji. Korzystał przy tym z pomocy medium – młodego chłopca, który widział w kryształach aniołów, przywołanych za pomocą modlitw. Owi aniołowie odpowiadali na pytania, wskazując na miejsce przechowywania poszukiwanych łupów złodziei.
Nasz intrygujący rękopis jest modlitewnikiem powstałym dla polskiego władcy – jest to księga wyjątkowa i bardzo enigmatyczna. Zawiera 80 kart o wymiarach ok. 23 x 17 cm – są w niej modlitwy skierowane do Chrystusa, Matki Boskiej i Ducha Świętego, wzbogacone o formuły do krystalomancji – odniesienia do kryształowej kuli, aniołów oraz zwroty, w których właściciel modlitewnika identyfikuje siebie jako niegodnego grzesznika Władysława („Ego Wladislaus, indignus peccator”). Wielokrotnie powtarzane formuły wskazują, że ów Władysław pragnął za pomocą krystalomancji poznać sekretne prawdy o świecie i posiąść – z bożą pomocą – wiedzę tajemną.
Miniatury zdobiące rękopis ukazują młodzieńca (o długich włosach i twarzy bez zarostu), który modli się do Marii, Chrystusa, Trójcy czy aniołów. W niektórych przedstawieniach młodzieniec ten ma insygnia władzy królewskiej: berło i koronę. Towarzyszą mu tarcze herbowe z Orłem Białym – stąd nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z Władysławem z Polski.
W kilku miniaturach na stole przed Władysławem spoczywa kryształ w formie trójliścia – może rodzaj lustra, a może naczynie.
Ryszard Ganszyniec w kompleksowym opracowaniu tego rękopisu (1928) uznał, że pierwotny tekst modlitewnika był przeznaczony dla księcia Władysława Opolczyka z Piastów Śląskich (zm. 1401). Argumentem za taką hipotezą miał być fakt, że właściciel rękopisu kilkakrotnie jest określony jako ten, który za pomocą krystalomancji chce poznać działania i zamiary swych podwładnych, równych sobie oraz tych, których ranga jest wyższa. Jako równych sobie wymienia głównie książąt (choć raz i królów), zaś jako wyższych rangą – królów, z czego teoretycznie można wywnioskować, że sam był księciem, a nie królem. Nie ma jednak pewności, na ile formuły te powtarzały jakiś wzorzec, a poza tym może tekst jest kopią czegoś, w czym oryginalnie nie było nawet imienia Władysław.
Problemy z identyfikacją właściciela podsumował ostatnio w swych badaniach Benedek Láng (2005). Wydaje się mało prawdopodobne, by modlitewnik oryginalnie mógł być spisany dla Władysława Jagiełły. Magia jednak stała w sprzeczności z naukami Kościoła, a Jagiełło po przyjęciu chrztu zapewne starał się trzymać z daleka od praktyk, które mogły być traktowane jako pogańskie.
Najbardziej prawdopodobnym pierwotnym właścicielem jest zatem syn Jagiełły, Władysław Warneńczyk, od 1434 król Polski, a od 1440 także król Węgier i Chorwacji, który zginął w bitwie pod Warną w 1444 roku, w wieku 20 lat.
Chociaż ilustracje w modlitewniku powstały później, to zapewne przedstawiają właśnie Warneńczyka jako młodego króla Polski. Być może o wykonanie tych miniatur i inicjałów zadbał bratanek Warneńczyka, czyli Władysław Jagiellończyk, król Czech i Węgier. On mógł być kolejnym właścicielem tego modlitewnika.
Przedstawienia modlącego się króla są osadzone w kontekście późnośredniowiecznej pobożności, zawierając kilka szczególnych typów ikonograficznych Chrystusa i Marii.
Mamy na przykład Matkę Boską Bolesną: jest to Maria w pozie w jakiej ukazywano ją pod krzyżem, a dodatkowo ma miecz skierowany w pierś. To odniesienie do proroctwa Symeona zanotowanego w Ewangelii wg św. Łukasza: gdy Maria i Józef przynieśli do świątyni nowonarodzonego Jezusa, stary Symeon rozpoznał w nim Mesjasza. Do Marii zaś powiedział, że jej duszę przeniknie miecz, co interpretuje się jako zapowiedź cierpienia matki patrzącej na mękę syna.
Nastawa tegoż ołtarza (ok. 1470 roku, Kaplica Świętokrzyska w katedrze na Wawelu) zawiera także przedstawienie Chrystusa Męża Boleści. Określany także jako Misericordia Domini, Imago Pietatis, albo Chrystus w studni, był kolejnym popularnym typem przedstawienia pasyjnego, który również znajdziemy w omawianym tu modlitewniku. Wyłaniający się z sarkofagu umęczony Chrystus prezentuje swoje krwawiące rany. Tego typu przedstawienia były bardzo popularne w Europie Środkowej w drugiej połowie XV wieku, a w Krakowie słynny cudowny wizerunek Chrystusa w studni znajdziemy wśród gotyckich malowideł w krużgankach przy kościele św. Katarzyny (na Kazimierzu).
Kolejny bardzo interesujący rodzaj przedstawienia to Tłocznia Mistyczna: umęczony Chrystus wyciska winne grona, ale zarazem sam jest dociskany w tłoczni, przez co wino miesza się z jego krwią – to przedstawienie o treściach eucharystycznych.
Gotyckie malowidło ścienne z Tłocznią Mistyczną znajduje się w krużgankach krakowskiego kościoła franciszkanów. Najczęściej tego typu przedstawienia dekorowano inskrypcją „torcular calcavi solus”, czyli „sam tłoczyłem prasę”. Jest to fragment z biblijnej Księgi Izajasza (63,3).
Część zawartości modlitewnika zidentyfikował Ryszard Ganszyniec, resztę zaś ostatnio Benedek Láng. Wśród źródeł, z których korzystał twórca naszego rękopisu, można wymienić Ars notoria, trzynastowieczny podręcznik magiczny, którego autorstwo przypisywano biblijnemu Salomonowi. Miał ów tekst pomagać w zdobyciu tajemnej wiedzy, a jego źródeł upatruje się w zbiorach technik mnemotechnicznych.
Kolejnym źródłem była Liber visionum autorstwa Jana z Morigny. Ten benedyktyński zakonnik, dostrzegając w Ars notoria niebezpieczeństwo przywołania demonów, stworzył nowy podręcznik, oparty na mistycznych wizjach związanych z Matką Boską. Księga ta i tak została jednak uznana za niewłaściwą, potępiona przez Kościół i spalona w Paryżu w 1323 roku. Jej kopie krążyły jednak po Europie i z pewnością były także w posiadaniu krakowskich astrologów w XV wieku.
Przyjęło się, że co roku profesorowie tworzyli zapowiedzi-horoskopy na nowy rok. Zawierały one prognozy na kolejne dni roku, ze szczególnym uwzględnieniem spraw zdrowotnych, z poradami odnośnie zalecanych i niezalecanych dni na przykład na kąpiele, puszczanie krwi, stawianie baniek czy obcinanie włosów.
Na dworach byli zatrudnieni astrologowie, którzy tworząc horoskopy dla członków rodziny królewskiej dbali o ich zdrowie – wierzono bowiem, że na określone choroby podatni są ludzie o określonych temperamentach, te zaś mogły wynikać z wpływu ciał niebieskich zarówno w czasie poczęcia, jak i w czasie narodzin człowieka.
Astrologami zresztą bywali i duchowni, i lekarze. Na dworze Jagiełły było pięciu astrologów, między innymi Jan Szczekna (spowiednik królowej Jadwigi), Bartłomiej z Jasła i Jerzy z Chrostowa.
Nie były to przewidywania trafione – drugi horoskop powstał już po narodzeniu Elżbiety Bonifacji, 22 czerwca 1399. Za czasów Anny Cylejskiej, drugiej żony Jagiełły, nadwornym astrologiem był niejaki Mikołaj. Natomiast horoskopy synów Jagiełły z czwartą żoną, Zofią, spisał Magister Henryk Czech. To właśnie on, wedle sugestii Benedeka Lánga, mógł być również autorem „magicznego” modlitewnika Władysława Warneńczyka.
Magister Henryk Czech był człowiekiem wykształconym, współpracującym z wykładowcami krakowskiej Akademii. W 1429 roku był sądzony i skazany na więzienie za uprawianie czarnej magii – w tym krystalomancji, propagowanie husytyzmu i posiadanie podręczników do nekromancji. Już w latach 40. XV wieku żył jednak spokojnie w Krakowie, na wolności.
To tylko spekulacje, ale być może modlitewnik, spisany w Krakowie w latach 30. XV wieku dla Władysława Warneńczyka trafił z czasem na dwór Władysława Jagiellończyka – ale co się z nim działo w wieku XVI, tego już zupełnie nie wiemy. Jakoś wywędrował na zachód – ze wzmianek w rękopisie wynika, że w 1630 roku należał on do doktora Jakuba Prive w Besançon, a potem do tamtejszego lekarza o nazwisku Guerinet. Prawdopodobnie w czasie podróży po Europie między 1719 a 1726 kupił go gdzieś Richard Rawlinson (zm. 1755), którego księgozbiór na mocy jego testamentu trafił do Biblioteki Bodlejańskiej w Oksfordzie. Tam też do dziś znajduje się nasz tajemniczy i fascynujący modlitewnik do krystalomancji.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!