Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Oto dziesięć sposobów, dzięki którym spojrzysz innym wzrokiem na pomniki przyrody, historyczne skwery i drewniane chaty, a opuszczone pałace zamiast z pustostanem już zawsze będą kojarzyły się z dobrostanem.
Wciąż zbyt rzadko mówi się o tym, jak zabytki są istotne w kontekście innym niż historyczny. – Zaskakuje mnie, że rozmawiając o dobrostanie i zdrowiu psychicznym, często nie bierzemy pod uwagę przestrzeni, w której funkcjonujemy, i tego, jak ona na nas wpływa – zauważa Natalia Gnoińska z Fundacji 8Marca, która współpracuje z NIKZ. – Już w 1943 roku Winston Churchill, szykując się do przemowy zachęcającej polityków do odbudowania zbombardowanego w czasie wojny budynku parlamentu, powiedział: „Najpierw my kształtujemy budynki, a potem one kształtują nas”. Jak korzystać z zabytków, żeby ukoić skołatane nerwy? Można to robić na wiele sposobów:
„Czy wiesz, że w tym wielkim zamku żył król? Taki prawdziwy, z koroną na głowie i dworem”. „W tym budynku wychowała się znana pisarka, która nie miała pieniędzy, by chodzić do szkoły”… To z babcią lub dziadkiem dzieci trafiają nierzadko po raz pierwszy do muzeum albo na spacer po zabytkowej uliczce.
Opowieści, które im towarzyszą, bywają fascynujące. Bywają też odkrywcze nawet dla osób, które je znają od dawna. Szczególnie jeśli rozpoczynają dyskusję: „Dlaczego tylko jedna rodzina mieszkała w takiej wielkiej kamienicy, a inni gnieździli się w chacie z izbą?”, „Czemu w tym słynnym zabytkowym parku stoją śliczne wieżyczki, a w tym naszym, osiedlowym, jest brzydko?”, „Dlaczego w Łazienkach Królewskich nie wolno jeździć na deskorolce, a na trawie pod blokiem można grać w zośkę?”.
Rodzice, zabierając najmłodszych na spacer do zabytkowych parków, kultywują relacje rodzinne, bo niektóre miejsca są tożsame z ich przeżyciami z dzieciństwa. Również pary lubią umawiać się w pięknych, często zabytkowych miejscach: stare miasto, kameralne zaułki, intrygująca galeria sztuki z dziełami dawnych mistrzów – to idealna sceneria dla romantyków. Zabytkowe otoczenie wyzwala pozytywne emocje, pomaga budować atmosferę i… wspomnienia. A te cementują relacje. Od rodzinnych, przez miłosne i romantyczne, aż po przyjacielskie czy sąsiedzkie.
Jesteśmy dumni z osiągnięć dawnych pokoleń: architektów, malarzy, rzeźbiarzy, tokarzy itd., co zwykle łączy się z zadowoleniem i poprawia nasz dobrostan psychiczny. Tak, zdrowa duma oraz poczucie przynależności generują potrzebne nam emocje. Szczególnie w czasach, w których malkontenctwo nie pozwala zapomnieć o trudnościach. To także argument dla osób, którym nie po drodze ze współczesną sztuką lub architekturą. Ważne, by źródła dumy biły z pozytywnych pobudek, a te wykluczają poczucie wyższości czy nachalne stawianie „naszych dzieł” ponad inne kultury, narody, społeczności. Jeśli zatem duma łączy się z zadowoleniem i poczuciem przynależności, to stanowi niezbędny element psychologii dobrostanu. Podkręca humor i wzmacnia siłę mentalną.
W tym roku mija 20 lat, od kiedy Polska jest obecna w UE. Prawo do swobodnego przekraczania granic, szeroko pojęta wolność, opcja pracy niemal w dowolnym miejscu na świecie. To oczywiście pozytywne zjawiska, jednak efektem bywają rozproszone rodziny, związki na odległość. Tym bardziej cenne stają się dla nas rytuały: rodzinne czy przyjacielskie (bo przyjaciele to rodzina z wyboru, jak uważa wiele osób z pokolenia Y i Z). Często te rytuały są odmierzane przez niedziele lub święta – w tym czasie większość z nas ma wolne od pracy i spędza czas z bliskimi. Część rodzin celebruje czas właśnie w otoczeniu zabytków. Na przykład popularny niedzielny zwyczaj to śniadanie, wspólny spacer na starówkę albo do zabytkowego kompleksu parkowego, a potem obiad i – w przypadku osób wierzących – kościół. Ale nawet agnostycy zaglądają w czasie pasterki do kościoła, np. tego, gdzie byli chrzczeni ich dziadkowie i rodzice. Dlatego rodzinne rytuały to zdecydowanie potrzebny łącznik w czasach, które naukowcy określają wiekiem samotności.
Sporo jest rodzinnych czy sąsiedzkich historii o ratowaniu obrazów, zabytkowych szaf, księgozbiorów, instrumentów czy figur świętych. Warto choćby przypomnieć niezwykłe losy ponad stu królewskich arrasów z Wawelu w Krakowie. Całe lata krążyły po świecie, rabowane i przywłaszczane. W tle sporów i ostrych rozmów na szczycie istotne były dziesiątki osób, które bezinteresownie, nieraz z narażeniem reputacji czy relacji politycznych, walczyły o to, by arrasy powróciły do Krakowa. Są tysiące takich historii istotnych dla kraju, społeczności czy danej rodziny. Mowa zarówno o zabytkowych przedmiotach, jak i budynkach. Losy cennych artefaktów stają się czasem przedmiotem rodzinnych anegdot lub opowieści mrożących krew w żyłach.
To buduje poczucie przynależności do kultury, społeczeństwa, lokalnej grupy lub konkretnej osoby – nawet tej, której już dawno z nami nie ma, ale która trwa dzięki opowieściom. W ten sposób kolejne pokolenia mogą utożsamiać się na nowo z przodkami, z historią miejsca czy korzeniami własnej społeczności.
Czujemy się osadzeni w konkretnym miejscu, przestrzeni, grupie osób, co pozytywnie wpływa na samopoczucie.
Brzydkie otoczenie, w tym wnętrza czy architektura krajobrazu, to przykrość dla oczu i duszy. Zabytki najczęściej jednak są dla nas w tej materii łaskawe. Precyzyjne konstrukcje, szczegółowo dobrane kolory, linie, przemyślane rozwiązania sprawiają, że czujemy się w ich otoczeniu co najmniej dobrze. Co ciekawe, nie zawsze sobie to uświadamiamy. A jednak, myśląc o ważnym spotkaniu, aranżujemy je w miejscu, gdzie jest po prostu ładnie. Choć „ładnie” zależy od wielu czynników, w tym od gustu i postrzegania świata, piękna itd. Są jednak takie miejsca, budynki czy dzieła sztuki, które podlegają niemal zbiorowemu zachwytowi, jak choćby renesansowe rzeźby Michała Anioła, „Dama z łasiczką” w krakowskim Muzeum Narodowym, kamienice w Toruniu, we Wrocławiu czy w Gdańsku… Estetyka jest w dobrostanie kluczowa. O ile gusta się różnią, o tyle taka wartość jak harmonia działa niemal na wszystkich zbawiennie. A skoro przedmioty czy obiekty zabytkowe przetrwały czasem setki lat, cechuje je pewien uniwersalizm. Siłą rzeczy wyciszamy się wówczas, uspokajamy i… więcej uśmiechamy.
Kraków to miasto, które powstało przy udziale twórców z całego świata. Tutaj wartością jest nie tylko różnorodność stylów czy rozwiązań w wielu zabytkowych budynkach, lecz także sam fakt, że polscy możnowładcy i arystokraci, decydenci z dawnych wieków potrafili zachęcić zagranicznych twórców (Francuzów, Włochów itd.), by ci przyjechali pracować i tworzyć dla innego kraju. Dzięki temu wiele miejsc w Polsce, w tym także małych miasteczek, posiada różnego rodzaju perełki. Na przykład w Radomsku stoi niezwykły, XVIII-wieczny drewniany kościół św. Marii Magdaleny, który już z zewnątrz budzi ciekawość, bo wygląda, jakby ktoś dokleił mu część elewacji. Inspiracje zabytkami nie oznaczają jednak, że mamy sobie zbudować miniaturę kościoła w ogrodzie – tutaj przede wszystkim chodzi o inspiracje stylami architektonicznymi, malarskimi, zdobniczymi, fakturowymi i materiałowymi. O używanie takich rozwiązań, jakimi posiłkowali się nasi przodkowie, tworząc swoje domy, budynki użytkowe, pałace, obrazy, rzeźby czy przedmioty codziennego użytku.
Ostatnio modny jest styl retro, w tym np. supernowoczesny sprzęt do słuchania muzyki, który designem przypomina przedwojenne radio. O willach, na których masowo powstawały w latach 90. XX wieku dyskusyjne wieżyczki i stiuki, nie wspominając. Kiedy inspiracja pochodzi z bliskiej nam historii (wystarczy kolor z ukochanego obrazu mistrza, który odtwarzamy na ścianie w sypialni), zyskujemy poczucie ciągłości, rozwijamy artystyczną świadomość.
Załóżmy, że na całym świecie byłyby miasta zaprojektowane w tym samym stylu architektonicznym i urbanistycznym. Nuda, prawda? To tak, jakbyśmy mieli jeść tylko w jednym barze sieciowym, nie mając do dyspozycji żadnych innych lokali z kuchniami świata. I jeśli o dobrostanie mowa, to nie chodzi wyłącznie o różnorodność, która wpływa na nasz mózg niczym neurofitness. Zdaniem neuropsychologów im więcej doświadczamy różnych emocji, smaków, zapachów, stylów, rozwiązań, tym bardziej opóźniamy procesy starzenia. Podobnie bywa z kontaktem z zabytkami. Z tego płynie jeszcze jedna cenna, szczególnie dla młodszych, lekcja. Otóż wartością jest nauka relatywizmu kulturowego w praktyce. Odrzucamy tym samym ocenianie innej sztuki czy kultury przez pryzmat własnych wartości. Nie ma lepszych czy gorszych, są… inni, o czym przekonujemy się podczas zwiedzania, uwrażliwiając się na innych i starając się ich zrozumieć. Bo każda społeczność – czy to Kaszubi, czy mieszkańcy Andów – i jej dorobek w postaci zabytków zasługują na szacunek. Ta refleksja prowadzi do kolejnego odkrycia, którym możemy częstować dzieci: otwartość to klucz do poznania świata. Za tym idą większy spokój, zadowolenie i akceptacja.
„Zielono mi i spokojnie, zielono mi (…) Zielono mi jak w niedzielę, dziękuję ci, najmilsza ma, za tę zieleń”. To słowa słynnego szlagieru ze słowami Agnieszki Osieckiej i muzyką Jana Ptaszyna Wróblewskiego. Lekko podane opisują mimochodem jedną z żelaznych zasad dobrostanu i osiągania równowagi: już sama obecność zieleni poprawia zdrowie mentalne i psychiczne.
Natura koi i wycisza, niweluje stres, a nawet strach. Poza tym wzmacnia odczuwanie pozytywnych emocji. Działa na organizm jak balsam, obniżając napięcie mięśni, ciśnienie krwi oraz produkcję kortyzolu, czyli tzw. hormonu stresu. – Zieleń w obecnych, pełnych pośpiechu czasach jest na wagę złota szczególnie w miastach, gdzie naturalnie nie ma jej zbyt dużo – opowiada Natalia Gnoińska. I wspomina, jak w pandemii utknęła w Wielkiej Brytanii. Jej znajomi, londyńczycy, w odruchu desperacji podczas lockdownu chodzili regularnie na pobliski zabytkowy cmentarz, który tonął w zieleni. Paradoksalnie, mimo że miejsce to jest kojarzone ze smutkiem i z przemijaniem, stało się ono dla nich odskocznią. Tam wyciszali stres i niepokój, związany ze światowym zamknięciem.
Zapominamy wciąż, że zieleń to nie tylko trawa i rośliny w doniczkach. Obejmuje także zabytkowe parki, skwerki poświęcone historycznym postaciom, zespoły pałacowe skąpane w roślinności.
To tu dostajemy podwójną dawkę dobrostanu: wybierając się na jogging czy spacer, np. do parku wpisanego w rejestr zabytków, obcujemy równocześnie i ze sztuką, i z naturą. Oba te obszary pięknie się z sobą łączą, niwelując zmęczenie.
Nie wszyscy wiedzą, że dla mieszkańców budynków zabytkowych (a jest ich w Polsce całkiem sporo, bo dużo mamy m.in. kamienic wpisanych w rejestr zabytków) są przewidziane ulgi podatkowe. Mają one w założeniu pomóc osobom, które mieszkają w zabytkowych nieruchomościach i ponoszą finansowe nakłady, by je rewitalizować i remontować, oczywiście zgodnie z zasadami, za zgodą konserwatora zabytków.
Ulga jest dostępna w trzech przypadkach. Pierwszy: właściciele zabytkowych nieruchomości, w których działa wspólnota mieszkaniowa (np. mieszkańcy kamienicy), mogą odliczyć w ramach ulgi wydatki na fundusz remontowy. Drugi: właściciele zabytkowych nieruchomości, w których wspólnota nie działa, mogą odliczyć w ramach ulgi wydatki na prace konserwatorskie, restauratorskie i roboty budowlane. I wreszcie trzeci: osoby, które nabyły nieruchomość zabytkową w 2022 roku i wykonały przy nim prace konserwatorskie, restauratorskie lub roboty budowalne, mogą odliczyć część wydatków poniesionych na nabycie tej nieruchomości. Bezpłatna broszurę na ten temat można ściągnąć ze strony nikz.pl/broszura.
Kolejnym argumentem „za” zabytkami w kontekście dobrostanu jest ich wielowymiarowość. Weźmy pod uwagę stojący zegar art déco z orzechowego drewna. Jedna osoba będzie podziwiać geometrię: proste ramy drewnianego wnętrza, idealnie okrągłą tarczę. Inna zachwyci się bijącą o każdej pełnej godzinie krótką melodyjką. Jeszcze ktoś będzie podziwiał kolorystykę: elegancką, salonową, stonowaną, ciepłą. Kto inny zacznie dumać nad upływem czasu i przemijaniem. Kolejny zacznie zastanawiać się nad tym, ilu pokoleniom zegar odmierzał czas. A jeszcze inna osoba zechce zbadać, kto i gdzie wykonał tak piękną rzecz, i jaka jest jej wartość rynkowa. Jeden przedmiot, dziesiątki odbiorów, spojrzeń, interpretacji, pomysłów. Inaczej zabytki postrzega dziecko, inaczej dorosły. Przedszkolak być może zapyta, dlaczego na obrazie Kossaka konik wygląda jak żywy i czy to przypadkiem nie jest zdjęcie. Dorosły pewnie zamarzy o tym, by wyjechać za miasto i podziwiać piękno przyrody. Zabytkowe artefakty czy obiekty jako jedne z nielicznych potrafią uruchomić wyobraźnię niemal bez granic. A fantazja, podobnie jak snucie pomysłów i teorii, mobilizuje do dalszych poszukiwań, lektur, wizyt w galeriach, innych miasteczkach czy dzielnicach. To z kolei wpływa na lepszy nastrój, z czego płynie prosty wniosek: nic tak nie odmładza jak zabytki.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Czy zabytkiem może być tylko pokryta patyną wielowiekowa budowla? Kiedyś wiek obiektu miał większe niż dziś znaczenie przy wpisaniu go do rejestru zabytków. Współcześnie kryteria oceny są nieco szersze, a powodów do ochrony więcej. Najmłodszy polski zabytek powstał zaledwie kilkanaście...
Haczów lokowano w XIV wieku, a przywilej lokacyjny pod koniec czternastego stulecia potwierdził sam Władysław Jagiełło. Wtedy też po raz pierwszy wspomniano o uposażeniu dla kościoła. W 1624 roku wieś spustoszył tatarski najazd. Przyjęto zatem, że spłonął wówczas i kościół,...
Dolny Śląsk bez wątpienia może pochwalić się największą liczbą zabytków w Polsce, zarówno tych nieruchomych, jak i ruchomych. Dodając do tego Górny Śląsk oraz Śląsk Opolski otrzymamy oszołamiający wynik 17059 zabytków nieruchomych, 2991 zabytków archeologicznych, 37 pomniki historii oraz 4...