Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Czterdzieści dwa i pół tysiąca metrów kwadratowych to metraż naprawdę imponujący. Nic dziwnego, że zamek w Rydzynie uchodzi za największy w Wielkopolsce, ale to bynajmniej nie jedyny atut najświetniejszego zabytku powiatu leszczyńskiego. Jego historia pisana jest pełnymi polotu fundacjami magnatów i dziejowymi katastrofami, obracającymi bajeczne fortuny w perzynę. Przez parę wieków rezydencja zmieniała swoją architektoniczną szatę, kolejne przebudowy doprowadziły olimpijskich bogów na ślub polskich magnatów, a całą tę scenę – na sufit szczęśliwie zachowanej Sali Balowej.
Wystarczy rzut oka na mapę okolicy, żeby dostrzec prostokątny zarys zamku z wewnętrznym dziedzińcem i narożnymi basztami. Rezydencja obwiedziona jest fosą, a śmiało wytyczane aleje formują osie widokowe zapewniające niemal filmową dramaturgię – już z daleka rysuje nam się majestatyczna bryła urozmaicona ryzalitami i miękkimi liniami wieżowych hełmów, w miarę zbliżania się możemy coraz dokładniej obserwować detale rytmicznie artykułowanych elewacji.
Zespół rezydencjonalny usytułowany jest w północno-wschodniej części Rydzyny.
Składają się na niego nie tylko zamek i rozległy park otoczony kanałem, ale także imponujące oficyny i zgrupowane wokół otwartego dziedzińca honorowego obiekty pełniące niegdyś funkcje gospodarcze.
Od zachodu zespół zamkowy ściśle związany jest z centrum miasta, niegdyś – podobnie jak rezydencja – chronionego przez fosę. Sercem Rydzyny jest kwadratowy rynek z wotywnym, rokokowym pomnikiem św. Trójcy w centrum, i ratuszem wpisanym w jedną z pierzei. Lokalizacja najważniejszych obiektów nie była przypadkowa – podporządkowane są przebiegowi głównych osi urbanistycznych.
Oś wschód-zachód zamyka budynek ratusza i zamek, zaś linia północ-południe akcentowana była kościołem ewangelickim, przecinała rynek i biegła dalej ku placowi obudowanemu nieistniejącymi budynkami kościoła i szpitala.
Tak przemyślany układ nie był – rzecz jasna – dziełem przypadku.
Jest za to dziełem barokowych urbanistów, łączących miasta i rezydencje efektownymi osiami. Zanim jednak doszło do epoki Berniniego, Rydzyna miała za sobą już bogatą historię.
Z początkiem XV w. kasztelan międzyrzecki Jan z Czerniny założył miasto Rydzynę, nie spodziewając się zapewne, że kilka wieków później wyrośnie w tym miejscu jedna z najokazalszych rezydencji magnackich w zachodniej Rzeczpospolitej. Lokację założonego przez Jana z Czerniny miasta potwierdził przywilej z 1551 roku.
Nie czekając jednak na żadne dodatkowe przywileje, już w 1403 roku, na sztucznej wyspie zaczęto wznosić zamek. Prace postępowały prędko, bo już w 1422 roku budowla była ukończona. W kwestii wyglądu gotyckiego zamczyska w Rydzynie zdani jesteśmy jednak wyłącznie na siłę własnej wyobraźni, bo niewiele wiemy o jego wyglądzie, źródła przechowały natomiast smutne wieści o zniszczeniu warownej rezydencji przez zalewających Polskę w połowie XVII stulecia Szwedów. I jak to często w historii architektury bywa – zgładzona budowla staje się placem budowy.
W roku 1685, czyli ćwierć wieku po wypędzeniu Szwedów, w Rydzynie ruszają prace budowlane. W ciągu dekady, częściowo na zrębie resztek gotyckich murów, powstanie rezydencja zgoła odległa od ideałów średniowiecznych. Leszczyńscy herbu Wieniawa zapewne z dumą przyglądają się, jak rosłe mury zdobione są szerokim repertuarem barokowych sztukaterii. Do dziś pozostaje jednak wątpliwość – komu zawdzięczamy projekt XVII-wiecznej rezydencji rydzyńskiej.
Jedni obstają przy Józefie Szymonie Bellottim, a właściwie Simone Giuseppe Belottim, Włochu rodem z Murano, pracującym dla Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Jana III Sobieskiego, inni zaś przypisują barokową szatę zamku pochodzącemu z Rzymu Pompei Ferrariemu. Na szczęście w kwestii dekoracji wnętrz sytuacja przedstawia się jaśniej – tym razem badaczki i badacze zgodnie wskazują na malarza Michelangelo Palloniego.
Pochodzący z Toskanii Palloni pracował początkowo we Florencji, Rzymie i Turynie, gdzie jego dzieła zyskały przychylność magnackiego rodu Paców, który zdecydował się sprowadzić artystę do Polski.
Toskańczyka docenił także Jan Dobrogost Krasiński, zlecając mu malarską dekorację swojego warszawskiego pałacu, a stamtąd Palloni przeniósł się do Wilanowa, gdzie z polecenia Jana III Sobieskiego dekorował Galerię Otwartą i Galerię Zamkniętą.
Jak zatem widać Leszczyńscy nie skąpili sił i środków, by ich rydzyńska rezydencja odznaczała się nie tylko imponującą kubaturą, ale także klasą artystyczną na iście królewskim poziomie.
Cztery skrzydła zamku – podobnie jak dziś – zamykały wewnętrzny dziedziniec, w którego cieniu przemykała służba. W narożach zakomponowano baszty nie tylko nawiązujące do niegdysiejszego obronnego charakteru rezydencji, ale także urozmaicały bryłę, flankując wieloosiowe elewacje, na których pyszniły się dekoracje ze stylizowanych liści akantu. Kwitło także życie wewnątrz zamkowych murów: już w 1687 roku odbyła się tu polska prapremiera molierowskiego „Mieszczanina szlachcicem”.
Zdawać by się mogło, że nowiutki pałac spełni mieszkaniowo-reprezentacyjne wymagania Leszczyńskich, ale około 1700 roku Stanisław Leszczyński zaprasza Pompeo Ferarriego do współpracy. Jeśli wierzyć części badaczek i badaczy, rzymianin dokonuje poprawek we własnym projekcie, jeśli przyznać rację innym, Ferrari udoskonalić by miał dzieło Bellottiego. Ta druga wersja, w świetle nowych badań, wydaje się bardziej prawdopodobna. Wzorując się na dziełach słynnego Berniniego, przebudowuje on zachodnie skrzydło zamku, tworzy okazałą, bo aż dwukondygnacyjną salę balową.
I kto by pomyślał, że to dzieło kilkunastu lat pracy świetnych artystów, zastępów rzemieślników i murarzy, spłonie już w 1707 roku, a zatem nie przetrwa nawet dekady.
Stanisław Leszczyński ma problemy. Szlachta kieruje swe sympatie „od Sasa do Lasa”, a nieudana reelekcja przekreśla marzenia ambitnego władcy. W 1736 roku lub – jak podają inne źródła – dwa lata później, Leszczyński sprzedaje Rydzynę stronnikowi swojego rywala Augusta III – hrabiemu Aleksandrowi Sułkowskiemu.
W latach 1742-1745 Sułkowscy zmieniają zgorzelisko w rokokową rezydencję. Sprowadzony ze Śląska architekt Karol Marcin Frantz częściowo idzie tropem wizji Ferrariego, a częściowo skłania się ku nowym rozwiązaniom. Przekomponowuje dachy, a baszty zwieńcza fantazyjnymi hełmami. Jedną z najbardziej spektakularnych zmian wprowadzonych we wnętrzach był plafon Sali Balowej.
Monumentalne malowidło Georga Wilhelma Neunhertza z 1745 roku wyobraża olimpijskich bogów, którzy opiewają ślub Aleksandra Sułkowskiego i Aleksandry Przebendowskiej. Połączone herby dwojga magnatów odbierają hołdy całego parnasu.
Na tym jednak Karol Michał Frantz nie poprzestał. Po połowie XVIII wieku powstaje stajnia, wozownia i oficyny układające się w efektowną północną oś, nadającą rezydencji jeszcze bardziej dostojnego charakteru.
Żeby zapewnić nowopowstałej osi widokowej efektowne zamknięcie, północne skrzydło uzyskało bogato opracowany ryzalit mieszczący wejście do głównej klatki schodowej. Całości dopełniły kamienne sfinksy dłuta Jana Rimplera.
Właśnie w połowie XVIII stulecia wytyczano w Rydzynie osiowe i promieniście rozchodzące się aleje mające za zadanie w efektowny sposób połączyć zamek z miastem. Za twórcę barokowej urbanistyki zespołu przyjęło się uważać znanego nam już architekta Karola Marcina Frantza.
W 1752 roku Rydzyna uzyskała gmach ratusza, rok wcześniej ukończono późnobarokowy kościół pod wezwaniem św. Stanisława Biskupa, który zastąpił wcześniejszą budowlę sakralną. Na przestrzeni kolejnych lat świątynia wzbogacona została klasycystycznymi dekoracjami autorstwa Ignacego Graffa.
Rozwój miasta nie ograniczał się jednak wyłącznie do ożywionego ruchu budowlanego. W 1774 roku do Rydzyny sprawdzony został zakon ojców pijarów, a już niebawem fratrzy otworzyli szkołę. Kolegium Pijarów wzbogacone zostało pod koniec osiemnastego stulecia konwentem. O wysokim poziomie tolerancji świadczy także powstająca mniej więcej w tym samym czasie świątynia ewangelicka pod wezwaniem Świętego Krzyża.
Trudno uwierzyć, że po upływie trzech dekad znów przystąpiono do przebudowy zamku. W 1783 roku Ignacy Graff i Dominik Merlini przystąpili do częściowej przekształcania rydzyńskiej rezydencji w duchu bliższym klasycystycznym fascynacjom końca stulecia.
Budowniczowie wzięli na tapet oficyny i budynki gospodarcze, ale nawet monumentalna Sala Balowa została dostosowana do estetycznych ideałów klasycyzmu. Plafon na szczęście przetrwał.
Biorąc pod uwagę burzliwe dzieje zamku, wydaje się zdumiewające, że przez cały XIX wieku zespół nie przeszedł żadnej poważniejszej artystycznej zmiany, zmieniała się za to jego funkcja.
Kiedy w 1909 roku umarł ostatni ordynat Sułkowski, budynek na cele szkolne przejął rząd pruski. Niebawem wybuchła jednak wojna, i w rezydencji zamiast uczniów zagościli żołnierze.
W parku nie sposób było się nudzić, pomijając okazy botaniczne, można było spędzić czas w pomarańczarni lub zameczku myśliwskim, na miłośników popularnego w czasach romantyzmu orientu czekał pawilon turecki.
W latach 1916-1918 w rydzyńskiej rezydencji umieszczono niemiecki obóz jeniecki, zaś dziewięć lat po odzyskaniu przez Polskę niepodległości zespół pod kierunkiem Stefana Cybichowskiego przystąpił do adaptacji budynku na potrzeby mającego się tu mieścić gimnazjum.
Przez jedenaście ostatnich lat II Rzeczpospolitej rydzyńska rezydencja była siedzibą Gimnazjum i Liceum im. Sułkowskich, zaś w czasie okupacji ulokowano tu szkołę Hitlerjugend z internatem, co wydaje się ponurą kpiną przewrotnej historii.
Tuż po tym, jak w 1945 roku, zamek został doszczętnie ograbiony przez żołnierzy Armii Czerwonej, a następnie spalony, przystąpiono do odbudowy barokowej rezydencji, a dwadzieścia lat po zakończeniu wojny zamek był już w stanie surowym.
Z początkiem lat siedemdziesiątych Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Mechaników Polskich, będące nowym włodarzem zespołu rozpoczęło prace nad konserwatorską rekonstrukcją wnętrz. Wtedy rezydencja raz jeszcze zmieniła funkcję – pałacowe salony przekształcono na sale konferencyjne, w mniejszych pomieszczeniach ulokowano pokoje hotelowe, w których można zatrzymać się do dziś. A nasyciwszy się już urokiem Sali Balowej z plafonem ucznia Willmanna czy Salą Morską z urzekającą dekoracją sztukatorską, warto wybrać się do ogrodów.
Od wschodu znajduje się część parku założonego już w drugiej połowie XVII stulecia. Pierwotnie ogród miał charakter regularny, ale ponieważ zmieniały się mody, w latach 80. XVIII wieku został przekształcony zgodnie z nowym smakiem. Najważniejszej zmiany dokonano około 1820 roku, kiedy regularne ogrody zamieniono w park krajobrazowy nawiązujący do angielskich wzorców.
W parku nie sposób było się nudzić, pomijając okazy botaniczne, można było spędzić czas w pomarańczarni lub zameczku myśliwskim, na miłośników popularnego w czasach romantyzmu orientu czekał pawilon turecki.
Niestety, niewiele z tych ogrodowych cymesów przetrwało. Na otarcie łez został nam pawilon strzelnicy wzniesiony w roku pierwszego rozbioru Rzeczpospolitej.
Rydzyna miała szczęście do zamożnych i hojnych mecenasów. Nie skąpiono środków i dyplomatycznych zabiegów, by do wielkopolskiej rezydencji angażować wybitnych artystów działających wielokroć na zlecenie kolejnych królów.
Niestety, historia nie oszczędziła Rydzynie także tych, którzy w wojennej furii gotowi byli szabrować, a nawet rujnować wspaniałą rezydencję. Na szczęście nie zabrakło wytrwałych i gorliwych, którzy po każdej katastrofie podnosili zamek z gruzów, dopisując kolejny rozdział do tej barwnej historii. Najwidoczniej olimpijscy bogowie hołdujący na plafonie Sułkowskim w ostatecznym rozrachunku mieli magnacką siedzibę w swojej pieczy.
Ciekawostka Rydzyna ma swoją legendę o Białej Damie. W jednym z pomieszczeń obok wewnętrznej kapliczki zobaczyć można obraz niewiadomego autorstwa. Również jego bohaterka jest anonimowa. Podobno raz w roku kapliczka staje się scenerią przerażającego seansu. O północy ma się tam odbywać msza prowadzona przez martwego księdza i dwa szkielety w komżach. Jedyną uczestniczką jest zaś właśnie kobieta z portretu. Cały obrzęd jest niemy. Słychać tylko jeden dźwięk - dzwonienie dzwonków…
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Ten jeden z najcenniejszych zabytków województwa podlaskiego trwa niewzruszenie w krajobrazie miasta od pięciuset lat, stanowiąc do dzisiaj ważny ośrodek życia duchowego społeczności prawosławnej regionu. Klasztor (dalej zwany monasterem) przyciąga rokrocznie tysiące turystów, równolegle jest miejscem kultu i siedzibą lokalnej...
Przyjęcia, polowania, pikniki i uroczyste kolacje odbywały się w pałacach w Ostromecku regularnie. Pamięć o nich przechowują sala balowa, przestronne jadalnie z widokiem na park oraz stara kuchnia mieszcząca się w przyziemiu. Popękana posadzka w kolorze bieli i błękitu świadczy...
Wojenna tułaczka Teresy Żarnower od 1940 od 1945 roku przez Paryż, Lizbonę i Toronto do Nowego Jorku stała się dla niej tym, o czym pisał Andrzej Turowski: podróżą do końca nowoczesności...