NieWĄSkie spojrzenie. Jak detal wpływa na cenę
Fot. Adrian Sauer/Państwowe Zbiory Sztuki w Dreźnie
Wywiady

NieWĄSkie spojrzenie. Jak detal wpływa na cenę

Katarzyna Wąs i Leszek Wąs, czyli doradczyni w dziedzinie zakupu dzieł sztuki oraz marszand i kolekcjoner, a prywatnie córka z ojcem, w naszej stałej rubryce „NieWĄSkie spojrzenie” rozmawiają o obiektach dostępnych na aukcjach, ich historii i wartości. Tym razem zastanawiają się, jak detal – którym może być notatka właściciela czy nawet skaza – wpływa na ich znaczenie, ceny lub zaświadcza o historii.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Kilka tekstów wstecz rozmawialiśmy o memorabiliach, obiektach kolekcjonerskich, które swoją wartość zawdzięczają związanej z nimi historii – wydarzeniu i/lub osobie właściciela. Nieco inną kwestią jest proweniencja dzieła sztuki. Jego historia od momentu powstania, kolekcje w jakich się znajdował, wystawy, czy w końcu literatura naukowa, w której znalazł omówienie. Zdarza się również wplecenie losów jakiegoś artefaktu czy całej kolekcji w literaturę piękną. I nie mam tu na myśli fikcji literackiej, a rzeczywiście istniejące obiekty. Dla mnie najcelniejszym przykładem jest miniaturowa powieść pod tytułem „Utz” Brucea Chatwina opisująca losy kolekcji porcelany w małym praskim mieszkaniu. Co ciekawe w momencie powstania tekstu autor nie znał  prawdziwych losów zbioru Rudolfa Justa, bo tak nazywał się naprawdę bohater książki. Kolekcja trafiła na rynek w 2001 roku stając się wydarzeniem samym w sobie, a nie mówiąc o sukcesie rynkowym obiektów z literacką proweniencją. Inną kwestią jest natomiast, jak mały szczegół dzieła sztuki lub nawet jego skaza, a zatem unikatowość, może wpłynąć na jego wartość?

Określmy zatem, co tak naprawdę wpływa na wartość dzieła sztuki, mam na myśli głównie jego wartość materialną, której odzwierciedleniem są ceny uzyskiwane na rynku obiektów artystycznych czy szerzej kolekcjonerskich. Dom aukcyjny Sotheby’s wyróżnia w swojej praktyce dziesięć czynników decydujących o tej wartości: autentyczność (oryginalność), stan zachowania, rzadkość, proweniencję, ważność historyczną, rozmiar, modę na rynku, temat, technikę wykonania i – wreszcie – jakość. Odnosząc się do twojego pytania  zajmijmy się tylko niektórymi z wymienionych cech. Przede wszystkim oryginalność, rzadkość i proweniencja.

Fot. Wydawnictwo Świat Książki
NieWĄSkie spojrzenie. Jak detal wpływa na cenę
Bruce Chatwin „Utz”.

Ta pierwsza cecha jest decydująca, dzieło nieoryginalne, falsyfikat jest a przynajmniej powinno być eliminowane z rynku przez umieszczenie jej w swoistym katalogu dzieł „cancelowanych”, „skasowanych”. Choć dobrze wiemy, że falsyfikaty z minionych epok są już dzisiaj zabytkami, świadkami historii kolekcjonerstwa i rynku sztuki, ale to temat na osobną rozmowę. Ageing –  proces naturalnego starzenia się – w sztuce jest pożądany. To – paradoksalnie sprzyja stwierdzaniu autentyczności. Obiekty sztuki dawnej znajdują się na uprzywilejowanej pozycji. Krakelura na obrazach olejnych, stare werniksy, pigmenty stosowane tylko w epoce to podstawowe elementy pozwalające wyeliminować falsyfikat powstały współcześnie.

To samo odnosi się do wyrobów rzemiosła artystycznego: wytarcia, drobne uszkodzenia, patyna na metalu stanowią często najtrudniejsze wyzwanie dla fałszerza. Wspomniane przez Ciebie „skazy”, a więc niedoskonałości np. masy szklanej są również elementem analizy przedmiotu pod kątem jego autentyczności, i potwierdzenia, czy mamy do czynienia np. z pucharem szklanym z początku XVIII wieku, czy z jego naśladownictwem XIX-wiecznym. 

Fot. moorabool.com
NieWĄSkie spojrzenie. Jak detal wpływa na cenę
Talerz, Miśnia, ok. 1740 r.

Czasami wyróżnikiem obiektu może być jego defekt. Uszkodzenie powstałe już w procesie jego powstawania lub w późniejszym okresie, co nadaje mu wyjątkowości, swoistej magii. Przychodzi mi do głowy jeden dość znany w Polsce portret kobiecy… lub pewna dama w Luwrze, odkuta z marmuru, a później pozbawiona ramion.

Skaza będąca wynikiem niedoskonałości warsztatowej również może być pomocna we właściwym atrybuowaniu przedmiotu. Nierzadko pewne cechy stylu danego artysty, maniera, staje się jego pozytywnym wyróżnikiem.

Diabeł tkwi w szczegółach” można powiedzieć z pełnym przekonaniem, a najlepszym przykładem niech będzie film wybitny – i niech wyklętą zostanę „Dziewiąte wrotaRomana Polańskiego. Nie będę przytaczać tutaj całego plotu, ale główną bohaterką filmu jest książka, a w zasadzie trzy jej egzemplarze. Uszkodzona czcionka „s” identyczna w dwóch porównywanych przez kolekcjonera Fargasa egzemplarzach pozwala stwierdzić ich autentyczność.

Fragment filmu „Dziewiąte wrota”.

Ta fikcyjna skądinąd historia wskazuje na drugi ważny element w ewaluacji obiektu antykwarycznego, a mianowicie rzadkość. Książki z filmu Polańskiego istniały tylko w trzech egzemplarzach, a więc były niezwykle rzadkie. Cecha ta wymaga szerszego omówienia. Kryje się za nią nasze ludzkie pożądanie czegoś wyjątkowego, niespotykanego. Wiąże się z tym potrzeba dziwności, bizarności. Najbardziej spektakularnie potrzeba tego typu doznań objawiła się w epoce odkryć geograficznych, u zarania rozwoju nauk przyrodniczych. Powstające wtedy gabinety typu kunstkammer gromadziły nie tylko realnie występujące w przyrodzie stworzenia, ale również specjalnie preparowane stwory. W zamku Forchtenstein w Austrii, w jedynej z nielicznych zachowanych in situ  kunstkammer można zobaczyć takie straszydła. Dzisiaj podobne cuda kreują na ekranie twórcy szczególnego rodzaju produkcji filmowych.

Print Screen/Libriproibiti /youtube.com/watch?v=_rz-dsVZ_Bk
NieWĄSkie spojrzenie. Jak detal wpływa na cenę
Książka “Dziewięć bram królestwa cieni”, Aristide Torchia, wyprodukowana przez Libriproibiti.

Chcesz przez to powiedzieć, że mimo rozwoju cywilizacji, całej AI, ciągle potrzebujemy takich samych doznań jak przed wiekami?

Zdecydowanie tak, zresztą wystarczy przywołać najbardziej pożądany na polskim rynku sztuki kierunek malarski…

Och, te Twoje uprzedzenia. Wróćmy zatem do rzadkości i jej wpływu na wartość. Zaskoczę Cię może trochę…spytam Cię o numizmatykę! Teren to dla mnie zupełnie obcy, ale wydaje mi się, że tutaj rzadkość odgrywa decydującą rolę. Rynek numizmatyczny to 25 % obrotu na całym polskim rynku sztuki, a liczba transakcji – według Raportu polskiego rynku aukcyjnego 2023 OneBid – to już 65%! Poza kręgiem wyznawców mało się o nim mówi. Co ciekawe, nieczęste jest wśród koneserów monet i medali rozprawianie nad wartościami artystycznymi i estetyką obiektu, ale za to detal stanowi o wszystkim.

Masz rację, detal w rozumieniu rocznik, data wybicia, liczba „perełek” na pięciozłotówce upamiętniającej rocznicę konstytucji… Na jednej z ostatnich aukcji wystawione zostały trzy takie monety. Estymacje wahały się od 8 do 40 tysięcy złotych, z czego moneta o najwyższej estymacji osiągnęła cenę 90 tys. zł! W mojej opinii dochodzi do swego rodzaju wynaturzeń, gdy banknot o serii np. AAA 00000020 będzie o wiele droższy od takiego samego tylko o numerze serii np. BCD 56888994. Rzadkie są tak samo, wydrukowano je po jednym egzemplarzu, a jednak ten pierwszy cieszy się zainteresowaniem, i co za tym idzie wyższą ceną.

Fot. Wikipedia.org/CC BY-SA 4.0
NieWĄSkie spojrzenie. Jak detal wpływa na cenę
Medal portretowy Izabeli d’Este, średnica 7 cm. Muzeum Historii Sztuki Wiedeń.

Mam na ten temat dwie teorie: pierwsza to ciągłe poszukiwanie przez rynek nowych obszarów zainteresowania  – być może podsycane przez domy aukcyjne, a druga to zjawisko, o którym już wspomnieliśmy, potrzeba dziwności czegoś niezwykłego bizarnego właśnie.

Pamiętam z dzieciństwa swoją chyba pierwszą wizytę w muzeum. Mój ojciec zaprowadził mnie do muzeum przyrodniczego w Krakowie. Do dziś zapamiętałem dwa obiekty: włochatego nosorożca (wydobytego w Staruni), ale jeszcze bardziej wypchane cielę z dwoma głowami…

Fot. A. Garbula/Muzeum Przyrodnicze ISEZ PAN w Krakowie
NieWĄSkie spojrzenie. Jak detal wpływa na cenę
Nosorożec włochaty Coelodonta antiquitatis ze Staruni. Zbiory Muzeum Przyrodniczego ISEZ PAN w Krakowie.

Zostawmy zatem na boku te manowce kolekcjonerstwa numizmatycznego, zastanówmy się nad poważniejszymi problemami. Często przywołujesz jako przykład barbarzyństwa purystów numizmatyki monety z odciętymi uchami. Warto wyjaśnić, że mowa tutaj o wykorzystaniu monet jako swoistej biżuterii, dolutowywano do nich zawieszenia, czy całe kunsztowne oprawy. Dotyczyło to oczywiście głównie monety „grubej” – talarów czy monet złotych. Możesz powiedzieć coś więcej o tym zjawisku ?

Uważam, że oprawa monety powstała w epoce czy niedługo później powinna być traktowana z takim samym szacunkiem jak sama moneta. Jest świadkiem epoki, w której powstała, po prostu zabytkiem. Nagminne „oczyszczanie” numizmatu z takiego przekształcenia (zdarza się również usuwanie złocenia z monet srebrnych!) jest w mojej opinii porównywalne do usuwania wartościowych nawarstwień barokowych, aby odsłonić „szlachetny” gotyk w architekturze. Mam nadzieję, że praktyki takie zarzucone już we współczesnej szkole konserwacji dotrą do świadomości numizmatyków. Pierwszą jaskółką jest już docenianie patyny na monetach przez współczesny rynek. Ja jeszcze pamiętam przymus „wypucowania” każdej monety, jaka wpadła mi w ręce.

Print Screen/Marciniak-Numizmatyka/youtube.com/watch?v=C2gfrZtO-FQ&t=247s
NieWĄSkie spojrzenie. Jak detal wpływa na cenę
Moneta, Konstytucja, 5 złotych, 1925 r.

A co z obiektami z dawnymi naprawami? Japońska sztuka naprawiania rozbitych naczyń poprzez klejenie ich laką i pruszenie jej złotem – kintsugi, a zatem wręcz podkreślanie ich skazy, urosło do odrębnego zjawiska artystycznego. W naszej kolekcji znajduje się piękne wczesnobarokowe szkło śląskie, które zostało okaleczone w XIX wieku. Już w tamtym czasie było na tyle ważne i cenne, że zostało naprawione poprzez dosztukowanie metalowej stopy w miejsce ubitej szklanej. Nowa podstawa została opatrzona stosowna inskrypcją informująca o poprzednim właścicielu obiektu. Jako kolekcjonerski obiekt ze szkła jest ono uszkodzone, niekompletne, o mniejszej wartości rynkowej, ale historycznie przecież to jest hit.

Kwestia czasem mało widocznej inskrypcji, herbu, symbolu etc. może zmienić kompletnie wartość obiektu. Wiąże się to z ostatnim z wyróżnionych przez nas czynnikiem wpływającym na wartość zabytku. Chodzi o proweniencję.

Fot. emuseum.gardinermuseum.on.ca
NieWĄSkie spojrzenie. Jak detal wpływa na cenę
Serwis Sułkowskich z herbami, ok 1735 r.

Potwierdzeniem twojej tezy przez jej zaprzeczenie jest historia Fonthill Vase. To mała porcelanowa waza, która jest pierwszym odnotowanym chińskim obiektem, jaki dotarł do Europy. I tutaj pojawia się niezwykle ciekawy wątek polski! Podarowana została przez chińskie poselstwo młodemu wówczas Ludwikowi Węgierskiemu w 1338 roku. Waza została bogato ozdobiona złotniczą oprawą. Znamy dokładne losy obiektu, który zmieniał wielokrotnie właścicieli, zahaczając także o słynną kolekcję hrabiego de Berry. Na fali XIX-wiecznego puryzmu został barbarzyńsko odarty ze zdobień, a jego proweniencja zapomniana, czego efektem była sprzedaż w 1882 roku za niewysoką kwotę 28 funtów (sic!). Dopiero w 1959 roku Arthur Lane, kustosz z Victoria & Albert Museum połączył kropki, przywracając wazie jej prawdziwą wartość. Obiekt znajduje się dzisiaj w Muzeum Historii Irlandii, a jego wygląd z okresu świetności znamy jedynie z akwareli z 1713 roku.

Przykładów, gdzie udokumentowane pochodzenie obiektu lub jego detal mówiący o zleceniodawcy ma wpływ na jego cenę, jest cała masa. Miśnieńskie porcelanowe talerze zdobione tzw. ornamentem Sułkowskiego (charakterystyczna reliefowa plecionka) i dekorowane kwiatkami i snopkami, wytwarzane od drugiej ćwierci XVIII w., są dosyć popularne. Na międzynarodowym rynku antykwarycznym można je nabyć w cenie ok. 1000 euro. Kiedy jednak talerz taki ma namalowany w lustrze aliansowy herb Sułkowskiego i jego żony, Marii Anny Franciszki Katarzyny von Stein zu Jettingen, to cena zawiera się w przedziale od 10 do 15 tysięcy euro.

Fot. www.imm.hu
NieWĄSkie spojrzenie. Jak detal wpływa na cenę
Rysunek – tzw. Kopia wazonu Fonthill , Barthelemy Remy, 1713 r.

Jeśli nie czytasz niuansów zawartych w obiekcie nie poznasz się na jego wartości. Niektóre kwestie odsłaniają się tylko dla koneserów i znawców. Nihili novi… tyle widzisz, ile wiesz, a trywializując rynkowo – tyle zarobisz.

Fot. Dzięki uprzejmości autorów
NieWĄSkie spojrzenie. Jak detal wpływa na cenę
Katarzyna Wąs i Leszek Wąs.

Leszek Wąs
Marszand i kolekcjoner, znawca rzemiosł artystycznego, prowadzący galerię w Bielsku Białej. Obecnie jest wiceprezesem zarządu Stowarzyszenia Antykwariuszy i Marszandów Polskich.

Katarzyna Wąs

Historyczka sztuki i doradczyni w zakupach dzieł sztuki oraz tworzenia kolekcji. Pracowała w państwowych i prywatnych instytucjach wystawienniczych. Wykłada zagadnienia związane z kolekcjonerstwem w Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza-Modrzewskiego.

Popularne

W pogoni za Keilową

Zanim kuratorki wystawy „Julia Keilowa. Projektantka” otworzyły ją w Muzeum Warszawy, musiały przeprowadzić śledztwo. Wybitna polsko-żydowska metaloplastyczka epoki art déco w międzywojniu zrobiła wielką karierę, by w PRL-u zniknąć i objawić się współcześnie, jako autorka kolekcjonerskich przedmiotów pożądania. Jak odtworzyć...