Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
W Kraków wchodziłem wielokrotnie. Pierwszy raz nieświadomie, jako dziecko, zapamiętałem huk i dzwonienie tramwajów, które mnie przerażały, tak bardzo były obce. Potem były jakieś wycieczki, studia, pierwsze wynajęte mieszkanie, i to, co wydawało się niedosięgłe i dalekie, w pewnym sensie budzące zazdrość, raptem było na co dzień na wyciągnięcie ręki. Kraków nie stał się przez to nudny, przeciwnie, jego senność dostrzegają głównie kosmici z Warszawy; tu się załatwia sprawy po prostu inaczej, bez tej wyrywności, bez nadmiaru nachalstwa. Lubiłem i nadal lubię to miasto; a to znaczyło zawsze, że chcę się czegoś o nim dowiedzieć. Ma swój osobny rytm i charakter, w swojej zabytkowej formie jest niewielkie i sporo z najważniejszych zabytków znajduje się w odległości krótkiego spaceru od centrum. Przy odrobinie uporu można przynajmniej najważniejsze z nich odwiedzić jednego dnia. To jednocześnie największa zaleta i skaza miast historycznych i równie jak Kraków kompaktowych.
Bo żeby zrozumieć istotę założenia miejskiego Krakowa nie można pominąć historii, ona wkrada się wszędzie i daje odpowiedzi na niezadane pytania. Skąd na przykład ta kompaktowość Starego Miasta w Krakowie? Przecież nie chronią go żadne mury, nic fizycznie nie ogranicza – a jednak, kiedy wyjść poza obręb Plant, ze średniowiecznej podstawy (zachowanej w strukturze ulic i placów) wpadamy od razu w wiek XIX i XX, jakby Planty stanowiły zaporę nie do przebycia. To oczywistość, ale przypomnieć trzeba, że Planty, dawniej zwane Plantacytami, choć trudno w to uwierzyć – największy park miasta, powstały w miejsce murów, baszt obronnych, fos i wałów otaczających historyczne centrum Krakowa. A że na zburzenie murów, zasypanie fos i wyrównanie wałów (czyli ich splantowanie) zdecydowano się właśnie w XIX wieku, to z nielicznymi wyjątkami wszystko, co w mieście najstarsze mieści się w jądrze Starego Miasta, obręczy ogrodów, dziś w znacznej mierze jednolitych.
Najstarszy zapis nazwy miasta pochodzi z 965 roku.
Gród należał wcześniej do państwa Wiślan; od około 990 roku wszedł do państwa piastowskiego. Już około roku tysięcznego stal się siedzibą biskupstwa. Po okresie zamętu Kazimierz I Odnowiciel wrócił do kraju i w roku 1047 przeniósł siedzibę państwa z Gniezna do Krakowa, odnowił też biskupstwo. Również jemu zawdzięcza Kraków przedromańskie budowle kamienne na Wawelu, będącym stolicą książęcą, a także osady u stóp wawelskiego wzgórza. Są to jednak pozostałości na co dzień niewidoczne (Wawel) lub niezachowane (jak osady podwawelskie).
Jemu zawdzięczamy klarowny, szachownicowy układ ulic w obrębie Plant. Są od tego układu wyjątki: kościół Mariacki jakby się sprzeciwia niemieckiemu porządkowi i stoi okoniem, na skos. Wynika to oczywiście z orientowania budowli sakralnej, której ołtarz skierowany jest na wschód: tu porządek nadrzędny, religijny, wygrał z porządkiem podrzędnym, państwowym.
Ponadto pierwszy kościół, który powstał w tym miejscu wyprzedził lokację miasta (a więc i Rynku Głównego). Również ulica Grodzka, fragment Drogi Królewskiej (którędy przechodziły orszaki), prowadząca z Rynku Głównego na Wawel, nie poddała się liniałowi i ekierce architekta: dość swobodnie wypływa z Rynku, nieco meandruje – wystarczy sobie jednak przypomnieć Paryż i ulicę Mouffetard, która podobnymi zakolami wędruje przez dzielnicę. Obie łączy pochodzenie wcześniejsze od daty lokacji miasta. Na Grodzkiej zwyciężyły względy praktyczne. Podobnie ma się sprawa z ulicą Kanoniczą, również dochodzącą do Wawelu i biegnącą równolegle do Grodzkiej na jej odcinku najbliższym wzgórzu wawelskiemu.
Na historyczny zespół Krakowa składają się trzy części: kompleks królewskich zabudowań na Wawelu, lokacyjne miasto średniowieczne i, na południe od niego, dawne miasto (nazywane dziś dzielnicą żydowską), Kazimierz wraz z przedmieściem, Stradomiem. Pomnik historii obejmuje także okoliczne dzielnice: Kleparz, Piasek, Nowy Świat i Podgórze.
Najstarszą pozostałością architektury wawelskiej jest krypta św. Leonarda, powiązana dawniej z pochłoniętą przez pożar przedromańską rotundą, później zaś romańską świątynią. Katedra wawelska, zbudowana w latach 1320-1364 i ukończona za Kazimierza Wielkiego, jest bazyliką zbudowaną z cegły i kamienia, z transeptem i wieńcem okalających ją kaplic. Aż trudno wyliczyć główne zabytki wawelskiej katedry: najważniejsze są niewątpliwie znajdująca się pośrodku nawy barokowa konfesja św. Stanisława z jego relikwiami, nagrobki monarchów i dostojników, pośród których wyróżniają się te gotyckie, Władysława Łokietka, Kazimierza Wielkiego, Władysława Jagiełły i sarkofag Kazimierza Jagiellończyka w kaplicy Świętokrzyskiej, dzieło Wita Stwosza.
Nie sposób nie wspomnieć o Kaplica Zygmuntowskiej (1517-1533), mauzoleum Jagiellonów, uważanego za najdoskonalsze dzieło architektury renesansowej w Polsce. Czystość i spójność form są w tej budowli zadziwiające: to cały program artystyczny renesansu. Obok niej mieści się kaplica Wazów z XVII wieku, z zewnątrz identyczna z Zygmuntowską, we wnętrzu jednak zupełnie odmienna w wyrazie, bo barokowa. Wreszcie podziemia – krypty katedry, w których spoczywają polscy królowie, bohaterowie i wieszcze. Na każdym poziome spełnia się jedna z ważnych funkcji królewskiej katedry: pamięć rozsiana pomiędzy kaplicami, konfesją i kryptami, wszechobecna sztuka obecna w najmniejszym detalu, odrobina szaleństwa, jak kieł mamuta wiszący u wejścia.
Są wreszcie zabytki pomijane często przez przewodniki, zbyt nowe i niepasujące do ogólnego obrazu: jednym z moich osobistych faworytów w wawelskiej katedrze jest nagrobek Artura Potockiego w kaplicy Potockich dłuta modnego w Polsce duńskiego rzeźbiarza tworzącego głównie we Włoszech, Bertela Thorvaldsena, przedstawiający Chrystusa błogosławiącego.
Zwiedzanie Wawelu poczynając od katedry jest niemal odruchowe, po prostu katedra jest bliżej wejścia na wzgórze, przed zamkiem królewskim. Jednak dopiero kiedy stanie się pośrodku wielkiego, dziś trawiastego obszaru, który w dużej części pokrywa szczyt, kiedy wejdzie się długą bramą na wawelski dziedziniec widać, jak wielkie i – mimo wszystko – cudownie jednolite jest to założenie. Zielony teren daje oddech płucom, dziedziniec ma balsamiczne działanie dla wzroku. Jest arkadowy, choć kryje w sobie pewną tajemnicę: ściana na prawo od wejścia to zaledwie architektoniczny parawan, a mieszcząca się w nim brama prowadzi do odrestaurowanych z wielką dbałością ogrodów królewskich. Jest tam nawet mikrowinnica, pamiątka po winorośli niegdyś nasadzonej na wawelskich zboczach. Były tu niegdyś zioła, drzewa owocowe, kwietniki; dziś to bardziej symbol czegoś, co dawniej tu było.
Początki rezydencji wawelskiej sięgają jak na polskie warunki daleko w przeszłość, bo do XI i XII wieku. Miała ona pierwotnie funkcje mieszkalne i obronne. Wstępując na Wawel trzeba minąć mury: zachowały się tutaj dwa systemy fortyfikacyjne, średniowieczny z basztami nowożytny, bastionowy. (Ostatnie uzupełnienia, rondele, pochodzą z XIX wieku).
Kolejnym krokiem milowym w rozwoju wawelskiej siedziby była budowa za Kazimierza Wielkiego zamku królewskiego w stylu gotyckim, przekształconego następnie w pierwszej połowie wieku XVI przez włoskich architektów na obszerniejszą, renesansową siedzibę władcy z dziedzińcem otoczonym krużgankami. Także program dekoracyjny jest tu niezwykle rozwinięty: we wnętrzach zachowały się freski, fryzy, stropy kasetonowe, imponujące, bogato zdobione portale. Wawel pewnie już zawsze (oby) będzie się kojarzył z bezcenną kolekcją arrasów zgromadzonych przez Zygmunta Starego i tkanin flamandzkich Zygmunta Augusta. To jeden z najważniejszych jego zabytków.
Stare Miasto, jak wcześniej wspomniałem, lokowane jest na prawie magdeburskim. Jego budowa jest czytelna jak zeszyt w kratkę: pośrodku olbrzymi Rynek Główny, każdy z jego boków liczy aż dwieście metrów, a wrażenie rozległości wzmaga fakt, iż stoi tu zaledwie kilka budowli, za to o kapitalnym znaczeniu. Pośrodku stoją Sukiennice, hala kupiecka, praszczur dzisiejszej galerii handlowej, pochodzące z XIV wieku, ale silnie zmodyfikowane w wieku XIX: ze starej struktury ostała się renesansowa attyka, wyburzono wówczas wszystkie przybudówki, byle jakie, różnorodne pod względem budulca i formy sklepy, bardziej przypominające slumsy niż dzisiejszą neogotycką elegancję kolumnady. (Koniec końców „średniowieczny” Paryż też powstał w znacznym stopniu w XIX wieku, więc nie ma się o co obrażać).
Sukiennice zachowały w części parterowej handlowy charakter, turysta poszukujący czegoś brzydkiego albo czegoś niezbyt mądrego z Krakowa na pewno wyjdzie ukontentowany. Od strony pomnika Adama Mickiewicza (czyli po miejscowemu od Adasia) na parterze widać kawiarnię Noworolskiego – przystanek obowiązkowy dla miłośnika kawiarni w wiedeńskim stylu. Obok Sukiennic stoi strzelista wieża ratuszowa z 1383 roku, jedyna pozostałość po gotyckim ratuszu, zdmuchniętym z powierzchni ziemi również w XIX wieku. Przy Rynku stoi również trójnawowa bazylika o fasadzie ozdobionej dwiema różniącymi się wieżami (jedna to hejnalica, z której co godzinę odgrywany jest hejnał), czyli kościół Mariacki, a dokładniej kościół pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Wewnątrz można omieść wzrokiem zdobiące ściany malowidła projektu Jana Matejki, ale nie ma się co oszukiwać, do kościoła Mariackiego chodzi się głównie po to, by oglądać ołtarz mariacki Wita Stwosza.
Został wyrzeźbiony w latach 1477-1489 i – choć przychodzi mi to z trudem – powiedzieć o nim trzeba, że należy do najściślejszego kanonu rzeźby późnogotyckiej w Europie. Ujmując rzecz technicznie, jest pentaptykiem, a więc posiada pięcioro skrzydeł, ozdobionych płaskorzeźbami (dwie pary skrzydeł zewnętrznych) i rzeźbami (skrzydło centralne). Ujmę to prosto: wiara nie ma tu nic do rzeczy, ołtarz mariacki po prostu trzeba choć raz w życiu zobaczyć. W Rynku jest jeszcze kościół św. Wojciecha o średniowiecznych korzeniach, skromny biały budyneczek u wylotu ulicy Grodzkiej. Przez szybę przy ścianie po lewej stronie od wejścia można zaglądnąć w starsze wątki murów. Również kamienicy przy Rynku mają w większości średniowieczne korzenie, uległy jednak bardzo silnym przekształceniom w wiekach późniejszych.
Na Starym Mieście zabytków jest mrowie, warto zwrócić uwagę na najważniejsze: Collegium Maius, powstałe ze scalenia kilku kamienic (piękny dziedziniec z końca XV wieku, w którym zwracają uwagę krużganki o kryształowym sklepieniu, no i wspaniale muzeum m.in. z instrumentami astronomicznymi z czasów Kopernika) to najstarszy zachowany budynek Akademii Krakowskiej. Budynków o średniowiecznym rodowodzie też nie brakuje: romański, XI-wieczny kościół klarysek pod wezwaniem św. Andrzeja przy ulicy Grodzkiej zwraca uwagę białym kamieniem, z którego został zbudowany. Do dziś, mimo pożarów i zniszczeń, jakim ulegał, dostrzec można jego obronny charakter – służył za miejsce obrony mieszkańcom podwawelskiej osady Okół, niegdyś miała nawet wał obronny i fosę. Z wieku XIII wywodzą się kościoły czerwonej cegły, dominikanów i franciszkanów.
Z kolei wczesny barok godnie reprezentuje kościół z ostatnich lat XVI wieku św. Św. Piotra i Pawła, tuż obok św. Andrzeja. Dla sztukaterii Baltazara Fontanny warto odwiedzić kościół św. Anny (przy ulicy tego samego imienia), zaprojektowany przez Tylmana z Gameren.
Ulica Krakowska łączy wzgórze wawelskie z Kazimierzem. To dzielnica Stradom, przedmieście łączące dawne osobne miasta, Kraków i Kazimierz. Przecina ją pod kątem prostym ulica Dietla z pasem zieleni pośrodku: tę część nazywa się z pewną przesadą plantami Dietlowskimi. Są o tyle ważne, że wyznaczają bieg koryta Martwej Wisły, zasypanej w XIX wieku: woda rozdzielała w sposób naturalny położone obok siebie założenia miejskie. Podczas niedawnego remontu pod skrzyżowaniem Krakowskiej i Dietla odkryto pozostałości znajdującego się tu kiedyś mostu.
Kazimierz był w wielkiej mierze miastem biedy, stąd niewiele tu wczesnych zabytków, gros budynków ma korzenie XVIII i XIX-wieczne; pośród nich wyróżniają się dwa średniowieczne kościoły, oba o potężnych rozmiarach: Bożego Ciała i św. Katarzyny. Ważny jest również późniejszy kościół na Skałce z zabudowaniami klasztoru paulinów. Krypta kościoła na Skałce stała się miejscem pochówku przedstawicieli kultury polskiej, spoczął tam m.in. Czesław Miłosz.
Północna część Kazimierza to dawna dzielnica żydowska – wcześniej, przed dołączeniem dzielnicy do miasta, osobne miasto.
Tu warto szukać nawet drobiazgów, ukośnych wcięć we framugach bram wejściowych, w których były niegdyś osadzone mezuzy.
Dzielnica jest dziś ożywiona pod względem turystycznym, jako jeden z punktów obowiązkowych zwiedzania miasta, ale jej zwiedzanie wymaga czujności i często przewodnika: bez nich trudno odnaleźć wplecione w późniejszą zabudowę pozostałości fortyfikacji miejskich, pochodzących jeszcze z XIV wieku; plac Nowy, niegdyś znany jako Libuszhof, zespół budynków i wąskich uliczek, został wytyczony w XIX wieku. To dawny plac targowy, na którym dziś handluje się głównie barowym jedzeniem, w soboty starociami, w niedziele zaś używanymi ubraniami; niestety, zanikł już obyczaj ptasiego targu. Pośrodku mieści się tzw. okrąglak (zwany też rondlem), budowla w istocie dwunastoboczna, która od lat dwudziestych ubiegłego wieku wynajęta była Gminie Żydowskiej i służyła jako rytualna rzeźnia drobiu. Niedaleko położony jest drugi wielki plac Kazimierza, plac Wolnica, jego dawny rynek z ratuszem, mieszczącym dziś jedną z siedzib Muzeum etnograficznego im. Seweryna Udzieli.
Warto przyjrzeć się synagogom, które przetrwały zamęt wojenny i powojenne zaniedbania: Stara Synagoga na ulicy Szerokiej, de facto kolejnym placem Kazimierza, mieści muzeum, jeden z oddziałów Muzeum Krakowa, gromadzący zabytki kultury i religii Żydów, szczególnie krakowskich. Jej nazwa jest o tyle trafna, że to najstarsza zachowana synagoga w Polsce: wzniesiona w XV wieku według gotyckich wzorów czeskich i niemieckich, przebudowana została w 1570 według planów Mateusza Gucciego, kiedy uzyskała renesansową formę.
W kolejnych dwóch wiekach dobudowano do niej przedsionek, dwie modlitewnie dla kobiet (które tradycyjnie modliły się osobno) i dom na potrzeby zarządu Gminy. Podczas wojny był w niej magazyn, a całość wyposażenia uległa zniszczeniu.
Również przy ulicy Szerokiej mieści się synagoga Remuh, a na jej zapleczu renesansowy cmentarz. Ufundowana została w 1553 roku przez Izraela Ben Józefa, ojca głównego rabina Krakowa Mojżesza Isserlesa (zwanego Remuh). Nazwaną ją Nową, w odróżnieniu od Starej. Jest kameralna, ciasna, co nie może dziwić, była bowiem pomyślana jako bożnica prywatna, na użytek rodziny rabina Remuh. Zwraca w niej uwagę ciemna tablica z nazwiskami zmarłych członków kongregacji żydowskiej z lampkami palącymi się podczas modlitwy za zmarłych. Na cmentarzu założonym w 1535 roku wyróżnić należy grób rabbiego Remuh, miejsce pielgrzymek Żydów z całego świata. Podczas wojny został zamieniony na wysypisko śmieci, synagoga zaś na magazyn impregnowanych worków na zwłoki.
Kazimierz nadaje się do myszkowania, błądzenia, niekoniecznie z przewodnikiem w ręce.
Warto też przejść ulicą Miodową i odwiedzić nowy cmentarz żydowski: mimo nazwy, nekropolia ta nie jest zupełnie nowa, założona została bowiem w roku 1800, a najstarszy nagrobek pochodzi z 1809 roku. Przy bramie wejściowej, od ulicy, znajduje się dom przedpogrzebowy z pomieszczeniami do ablucji, kostnicami i salą modlitw, a także z pomieszczeniem stróżówki. (Obecnie w budynku działa również sklep z winami). Bardzo polecam wizytę na nowym cmentarzu: to jedno z najbardziej malowniczych i pełnych spokoju miejsc Kazimierza, jeszcze nie tak zadeptanych jak reszta dzielnicy. Dzielnicy skądinąd pełnej zabytków, które dziś pełnią rozmaite funkcje, ale są dostępne: znajdują się tu liczne synagogi, dawny dom modlitwy dziś będący knajpą, budynek Gminy żydowskiej częściowo pełniący rolę teatru.
Chciałbym jeszcze na chwilę wrócić do centrum, żeby namówić czytelników do spaceru Plantami. Mieszkam tuż obok nich, to mój codzienny wybieg. W lecie dają ochłodę, w cieniu drzew jest zawsze o kilka stopni mniej niż na ulicach miasta. Spacer Plantami to również fantastyczny sposób na zwiedzenie Krakowa niejako od tyłu: zaczynając od Wawelu można pójść w stronę hotelu Royal, minąć po lewej zabudowania uniwersyteckie, zaplecze kościołów św. Andrzej i św. Św. Piotra i Pawła, zakon bernardynek i kościół św. Józefa, kościół i zakon dominikanów, Akademię Muzyczną, Teatr im. Juliusza Słowackiego i wiele, wiele innych atrakcji, w tym Barbakan i Bramę Floriańską albo fragment murów miejskich na wysokości kościoła reformatów.
Plant trzeba też posłuchać: są pełne ptasich śpiewów, w weekendy mówią po rosyjsku i ukraińsku, bo więcej tu przyjezdnych niż krakowian. Przywieźli ze sobą obyczaje z innej strony świata: weekendowy, spokojny spacer po parku jest jak włoska passeggiata główną ulicą. Warto też doczytać o historii tego miejsca, przyjrzeć się drzewom, wypatrzyć różnice: zwiedzanie starego Krakowa od strony jego ogrodu jest chyba najmilszym sposobem na oswojenie się z miastem. Rynek, Wawel, Kazimierz, jeśli wylądować na nich w środku sezonu, bywają niezwykle gwarne i męczące.
Tłum na Plantach nie męczy; a jeśli ktoś pragnie spokoju, przechadzka rano albo po zmroku da nam coś całkowicie niespodziewanego: możliwość samotnego zwiedzania w mieście pełnym turystów.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Fotografie Henryka Makarewicza [1917-1984] i Wiktora Pentala [1920-2013] to wielopłaszczyznowy zapis pierwszych lat Nowej Huty [1949- 1970], miasta pomyślanego i realizowanego jako całościowy koncept architektoniczny i społeczny.
Nowy Wiśnicz: widzę od razu kilka historii, kilka zwisających nitek, za które miałbym ochotę pociągnąć, żeby się potoczyły szpulki z opowieściami. Pierwsza nitka: w mojej kuchni jem gołąbki z zamkowej restauracji, nitka druga: w więzieniu, trzecia: w archiwum słynnego fotografa,...
Zamek Pieskowa Skała położony w odległości 30 km na północny zachód od Krakowa, w samym środku Ojcowskiego Parku Narodowego, od wieków stoi nad malowniczą Doliną Prądnika. Wpisany w jurajski krajobraz ze słynną Maczugą Herkulesa jest dziś jedyną dobrze zachowaną warownią...