Wraki, które stały się domami
Fot. Polona
Artykuły

Wraki, które stały się domami

Z tego artykułu dowiesz się:
  • które gatunki drewna nadawały się do budowania łodzi
  • czym są berlinki
  • który budynek jest najsłynniejszym obiektem zbudowanym z drewna pochodzącego prawdopodobnie z rozbitych łodzi

To przypadek zadecydował o tym, że Paweł Pogodziński, kiedyś student, dziś doktor archeologii, zainteresował się wątkami szkutniczymi w architekturze. Podczas wielogodzinnej kwerendy w bibliotece uniwersyteckiej Instytutu Archeologii w Gdańsku, jego uwagę przykuły drewniane schody prowadzące do czytelni. W jednej z desek, rozpoznał znajomy kształt. Otwory z kilkucentymetrowymi kołkami wyglądały dokładnie tak samo jak te, które nieraz już widywał gdy przyglądał się drewnianym łodziom. Charakterystyczne dziurki, służące do montowania wręg, czyli poprzecznych części szkieletu łodzi, rozpaliły ciekawość badacza. 

Fot. Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa
Wraki, które stały się domami
Flisacy na Wiśle pod Toruniem. Pocztówka z przełomu XIX i XX wieku.

Tak właśnie doktor Pogodziński rozpoczął swoją wielką przygodę. Od tego momentu przygląda się drugiemu życiu rozsypanych po świecie jak puzzle, desek z łodzi, które kiedyś pływały po Bałtyku i po Wiśle. W ciągu dekady odnalazł wiele kawałków drewna, z podobnymi do tych bibliotecznych, dziurkami i kołkami. Można je podziwiać na Helu, w Jastarni, Dźwirzynie, Gdańsku a także w wielu miejscowościach nadwiślańskich od Nowego Dworu Mazowieckiego, przez Czerwińsk nad Wisłą aż do okolic Bydgoszczy.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Łódź sprzedawana na części

Prawdopodobnie, już w średniowieczu, na drewno które pozostało po roztrzaskanych łodziach patrzono chciwie. Można je było kupić na specjalnych targowiskach albo wypatrywać na plaży, gdzie były wyrzucane na brzeg morza i Wisły, po flisie czy rejsie zakończonym brutalnie przez burzę, wysokie fale czy mieliznę.

Przedmiotem handlu były nie tylko wraki. Oryle, którzy na Wiśle zajmowali się spławianiem drewna, żeby dorobić do marnej pensji lub zagrać na nosie niesprawiedliwemu pracodawcy, symulowali niekiedy wypadki na rzece. Rzekomo uszkodzoną łódź sprzedawali na części.

Powszechne wśród wodniaków było także budowanie statków tylko po to, żeby po dotarciu do portu docelowego rozebrać je na części, a drewno sprzedać na targu. Najczęściej taki los spotykał płynące z małopolski galary. Cenniejsze jednostki – nazywane „szkutami” – całe i zdrowe wracały z Gdańska do Krakowa ciągnięte przez załogę na linach. Niestety po kilkunastu takich rejsach tam i z powrotem, nadchodził również ich kres. Drewno odzyskane ze statków dosłownie trafiało „pod młotek”. Dziś takie zjawisko nazywalibyśmy recyklingiem. Kiedyś oznaczało zwykłą zaradność i oszczędność.

Fot. NAC
Wraki, które stały się domami
Statki pasażerskie przycumowane do jednego z brzegów Wisły w Krakowie. W oddali widoczny Wawel, 1933 r.

Targowiska, na których można było nabyć drewno pochodzące z rozbiórek łodzi znajdowały się między innymi w Gdańsku i Elblągu. Także w Krakowie, gdzie przy ujściu Rudawy do Wisły nieopodal klasztoru Sióstr Norbertanek przybijały łodzie płynące pod Wawel z Oświęcimia. Profesor Andrzej Chwalba, historyk i badacz dziejów Wisły, zwraca uwagę, że takie drewno kupowali głównie rolnicy.

Fot. Dwxn / CC BY-SA 4.0 / Wikimedia.org
Wraki, które stały się domami
Chata rybacka w Jastarni, 2024 r.

Chłopi, pozbawieni serwitutów, dostępu do lasów, mogli kupić na targowisku drewno w rozsądnej cenie. Wahała się ona, w zależności od stopnia nasiąknięcia wodą sprzedawanego towaru między jedną trzecią a jedną piątą wyjściowej ceny drewnadodaje historyk.

Deski zazwyczaj były wysokiej jakości, pochodziły ze zdrowych drzew i zawierały niewiele sęków. Łodzie budowano z sosny, olszyny, topoli, osiki i dębu. Ten ostatni gatunek był raczej drogi i mało dostępny, a zbudowane z niego statki uznawano za zbyt ciężkie. W cenie było drewno modrzewiowe.

Fot. NAC
Wraki, które stały się domami
Statki na Wiśle pod Krakowem, 1934 r.

Powstałe z niego jednostki nie gniły, były odporne na ogień a podczas suszenia deski modrzewiowe nie wypaczały się. Szkutnicy doskonale wiedzieli, że od użytego do produkcji łodzi gatunku drewna, zależy ich trwałość. Te dębowe, wytrzymywały ponad dekadę, sosnowe o połowę mniej.

Deski z rozbiórek

W 2008 roku w Czerwińsku nad Wisłą Paweł Pogodziński natrafił na budynki, które zostały skonstruowane z desek odzyskanych z łodzi. Były to dwa domy i nieistniejąca już stodoła. W tej części Mazowsza, przez długi czas rzeka stanowiła źródło utrzymania miejscowej ludności. Zajmowano się tu szkutnictwem, rybactwem, pracowały tu załogi statków, barek i pogłębiarek a w żwirowniach i piaskarniach wydobywano cenny materiał budowlany. Także w Płocku i w Warszawie przedsiębiorstwa żeglugowe chętnie zatrudniały mieszkańców Czerwińska. Do dziś „honorowym” obywatelem miasteczka jest Kapitan Stanisław Fidelis, wiślana legenda, autor książki o żegludze na Wiśle.

Fot. Mazowiecka Biblioteka Cyfrowa / Wikimedia.org
Wraki, które stały się domami
Galary z jabłkami na Solcu w Warszawie, 1871 r.

Biorąc pod uwagę te bogate tradycje, naturalnym wydaje się, że przy ulicy Klasztornej i Kościuszki, pod walącymi się dachami, zachowały się ściany z charakterystycznymi dziurkami i kołkami. Te długie deski pochodzą z rozbiórek łodzi nazywanych berlinkami. Były to masywne statki, których długość mogła osiągać nawet czterdzieści metrów. Berlinki zaczęły pływać po Wiśle po roku 1774, tuż po zakończeniu prac nad Kanałem Bydgoskim. I choć z Czerwińska widać już rozciągającą się na drugim brzegu Wisły Puszczę Kampinoską, drewno było tu towarem deficytowym i drogim. Dlatego też mieścił się tu, znany nie tylko w okolicy, ośrodek handlu tanim, poszkutniczym drewnem.

Fot. Michael Sohn / CC BY-SA 3.0 / wikimedia.org
Wraki, które stały się domami
Plan berlinki (rekonstrukcja z 1880 r.)

Kapitan żeglugi śródlądowej Adam Reszka, w swoich wspomnieniach także pisał o handlu deskami. Wspominał, że sam w tym celu sprowadzał do Czerwińska łodzie floty Żeglugi Bydgoskiej.

Nie mamy pewności czy pozyskane drewno zostało wykorzystane jako budulec czy sprzedano je na opał. Jednak zdrowy rozsądek podpowiada, że szkoda by było puścić z dymem tak dobrej jakości drewno dodaje Dorota Kunicka z Muzeum Etnograficznego w Toruniu.

Fot. Karl-Heinz Hochhaus / CC BY 3.0 / Wikimedia.org
Wraki, które stały się domami
Ładunek statku typu Berlinka, dachówki, berlińskie Muzeum Techniki Charge Kaffenkaqhn.

Mieszkańcy Czerwińska utrzymują, że jeszcze do niedawna, nad brzegiem rzeki można było odnaleźć gwoździe pochodzące z wiślanych łodzi. Najczęściej jednak jednostki pływające w tych stronach budowano używając nie gwoździ a drewnianych kołków. Dla zapewnienia szczelności łódek, kołkami zatykano także miejsca po sękach. Tomasz Zamorski ze „Stowarzyszenia nasz Czerwińsk”, przypomina że w opowieściach snutych przez najstarszych mieszkańców miasteczka, tradycja handlowania drewnem zajmuje istotne miejsce.

Fot. NAC
Wraki, które stały się domami
Krajobraz z okolic Czerwińska, 1930 r.

-Po sprzedawane tu deski z rozbiórek, klienci przyjeżdżali nawet z oddalonych miejscowości. Cenną umiejętnością okazało się nie tylko budowanie łodzi ale także ich uważna rozbiórka, by nie stracić przy tym ani kawałka cennego materiału dodaje.Prawdopodobnie ostatnią berlinkę rozebrano w Czerwińsku nad Wisłą w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Możemy więc szacować, że deski odnalezione przy ulicy Klasztornej i Kościuszki, mają więcej niż siedemdziesiąt lat.

Jednym z ciekawszych miejsc na mapie domów zbudowanych ze starych łodzi jest Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Można tu między innymi podziwiać dziewiętnastowieczną stodołę z Rębowa, nadwiślańskiej wsi z okolic Wyszogrodu. Ten charakterystyczny budynek został w całości zbudowany z drewna szkutniczego. Prawdopodobnie i w tym przypadku część desek pochodzi ze zdemontowanej “berlinki”. Świadczą o tym między innymi ślady, typowej dla tej wiślanej jednostki, szerokości klepek burtowych, zauważone podczas analizy drewna. Co ciekawe, badacze stodoły nie wykluczają, że mogła ona zostać zbudowana z części pochodzących z kilku łodzi. Na jednej z desek daje się zauważyć charakterystyczny symbol. Jest to wyrzeźbiona rozeta, znak rzadko spotykany na Mazowszu. Dużo częściej pojawia się w kulturach góralskich łuku Karpat od Podhala poprzez Bieszczady, Ukrainę aż do Rumunii.

1. Fot. Dariusz Krześniak / Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu
2. Fot. Dariusz Krześniak / Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu
Wraki, które stały się domami
Wraki, które stały się domami

Ta sześcioramienna (heksapetalna) gwiazda jest nazywana „kwiatem życia” i jest znana w tradycji ludowej jako element zdobniczy. Przypisuje się jej także moc ochronną, magiczną. Jak ten kawałek drewna znalazł się na Mazowszu? W ustaleniu szczegółów z pewnością pomogłyby badania dendrochronologiczne. Ale tych do tej pory nie przeprowadzono.

Fot. Dariusz Krześniak / Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu
Wraki, które stały się domami
Stodoła zbudowana z wtórnie wykorzystanego drewna szkutniczego, przeniesiona do Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu ze wsi Rębowo gmina Wyszogród.

Kolejny ciekawy element architektury “poszkutniczej” został odnaleziony przez archeologów w Płocku. To właśnie w tym mieście, w jednej ze studni, znajduje się piętnastowieczna izolacja, której konstrukcja powstała w oparciu o dębowe klepki rodem z wiślanej szkuty i części kadłuba łodzi. To prawdopodobnie najstarszy, dotychczas zbadany, obiekt zbudowany z materiałów tego typu w Polsce.

Fot. Ciacho5 / CC BY-SA 4.0 / Wikimedia.org
Wraki, które stały się domami
Model szkuty – statku używanego na Wiśle w XVI-XVIII wieku. Eksponat w Narodowym Muzeum Morskim w Gdańsku.

Flisacy jako dobro narodowe

Budynki z deskami z rzecznego recyklingu Paweł Pogodziński odnalazł także w Toruniu. Miasto było niegdyś jednym z najważniejszych punktów na trasie wodniaków i flisaków płynących w górę rzeki. Mieszkali tu rybacy, działało tu bractwo sterników a flisacy odpoczywali tu i clili transportowane rzeką towary. Spacerując po Toruniu w poszukiwaniu interesujących nas wątków w architekturze możemy napotkać kadłub łodzi, który wykorzystano do wykonania schodów w spichlerzu, przy ulicy Podmurnej. Podobne drewno można także dostrzec w jednej ze ścian domu przy ulicy Rybaki. Według badacza, Artura Trapszyca z Działu Rybołówstwa i Zajęć Wodnych Muzeum Etnograficznego w Toruniu, drewniane domy noszące wodniackie ślady zachowały się w wielu wsiach na Kujawach i Pomorzu.

Fot. NAC
Wraki, które stały się domami
Patrol policji wodnej na Wiśle – funkcjonariusze z Komisariatu Wodnego Policji Państwowej w Toruniu podczas pełnienia służby, 1925 – 1939 r.

– To architektura, której należy szukać w osadach zakładanych przez flisaków. Na przykład w położonej przy ujściu Drwęcy, Złotori a także w należącej współcześnie do Torunia wsi Kaszczorek. Flisacy byli silni i twardzi a jednocześnie bardzo sentymentalni. Wszystko co miało związek z Wisłą, było im bliskie i cenne – twierdzi uczony.

Fot. Ola Zaparucha / CC BY-SA 3.0 P / Wikimedia.org
Wraki, które stały się domami
Spichrz z 1 poł. XVII w Toruniu, ul. Podmurna 13, 2012 r.

Jeszcze w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku w okolicach Torunia, wodniacy nie mogąc rozstać się z ukochaną rzeką, osiedlali się na barkach, na których nie mogli już pływać. Konstrukcje te świetnie nadawały się na domy. Niektórzy wyciągali łodzie na brzeg, inni mieszkali na jednostkach przycumowanych do brzegu.

W 2022 roku, flisactwo zostało wpisane na listę reprezentatywną niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości UNESCO.

Flis wiślany, tradycja budowa łodzi drewnianych oraz żegluga wiślana trafiły do krajowego rejestru dobrych praktyk na rzecz ochrony niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Należy tu zaznaczyć, że wykorzystanie szkutniczego drewna w architekturze z pewnością łączy się nierozerwalnie z tymi docenionymi już przejawami folkloru wiślaków.

Tradycja budowania domów z elementów szkutniczych obecna była także w Polsce na wybrzeżu morza Bałtyckiego. W Gdańsku i Wolinie ze szkutniczego drewna budowano nadbrzeża. W Darłowie podobne ślady odkryto nawet w czternastowiecznych murach miejskich. Budowano z tego co morze, w swej hojności, wyrzuciło na brzeg. W słonych, zimnych i słabo natlenionych wodach Bałtyku, szczątki rozbitych statków, okrętów i łodzi, rozkładały się stosunkowo wolno. Drewniane wraki mogły przetrwać pod wodą nawet kilkaset lat. Najczęściej jednak ludzkim łupem padały szczątki świeżo rozbitych statków. Paweł Pogodziński przypomina że rejon Półwyspu Helskiego był miejscem wielu katastrof morskich.

Fot. Biblioteka Narodowa / Wikimedia.org
Wraki, które stały się domami
Jastarnia, chata rybacka, 1916 – 1924 r.

– Zwyczaj pozyskiwania pozostałości wraków należy wiązać z miejscową tradycją: przedmiot wyrzucony przez morze należy do tego, kto go znajdzie. Takie przedmioty nazywano „bitą”. Nie było to legalne: przedmioty wyrzucone na brzeg formalnie należały do władcy wybrzeża – mówi.

Mieszkańcy Helu czy Jastarni nierzadko ryzykowali i wchodzili w konflikt z prawem. W efekcie, wiele elementów architektonicznych i budynków powstało z desek pochodzących ze statków, z okrętowych okienek i z koszy dla majtków. 

– W przypadku Półwyspu Helskiego jedną z przyczyn było to, iż na obszarze tym nie było z czego budować bo nie było wystarczająco dużo lasów. Niektóre gatunki drzew, na przykład dęby, rosły kilkadziesiąt kilometrów dalej, w Puszczy Darżlubskiej. Pomijając już, że cena takiego drewna była zbyt duża jak na możliwości finansowe rybaków – dodaje archeolog.

Fot. Biblioteka Narodowa / Wikimedia.org
Wraki, które stały się domami
“Szkuty z polskim drzewem wyładowują w porcie gdańskim w XVIII wieku”, pocztówka, 1948 r.

Dary morza

Na polskim wybrzeżu, najsłynniejszym budynkiem, zbudowanym z drewna pochodzącego prawdopodobnie z rozbitych łodzi jest Chata Rybacka z 1881 roku. Znajduje się w Jastarni. Dziś mieści się tu muzeum w którym opowiadane są historie o życiu rybaków, a życie rybaków zależne było ściśle od darów morza. Nie tylko ryb. Dzięki poszukiwaniom Pawła Pogodzińskiego udało się ustalić, że materiały wyrzucane przez morze stosowane były tu w budownictwie jeszcze pod koniec dwudziestego wieku. Do dziś niewiele się jednak zachowało. Drewniane ściany zbudowane z desek statków zawaliły się lub zostały pokryte tynkiem.

Fot. Aleksander Czechowski, Edward Niczderivative / Wikimedia.org
Wraki, które stały się domami
Flisacy na Wiśle.

Ciekawą budowę miały także, popularne nad Bałtykiem, szopy rybackie.

-Przepis na konstrukcje takiej szopy był bardzo prosty. Jednostkę przecinano na pół, składano krawędziami burt do siebie i wycinano otwór na drzwi. Dorabiano dach. W większości te oryginalne budynki te zostały rozebrane w drugiej połowie dwudziestego wieku. Być może część z nich zachowała się na zdjęciach turystów spędzających wakacje w Jastarni, Helu czy Juracie? – wspomina Paweł Pogodziński.

Na szczęście, wiele z tych ciekawych konstrukcji zasiliło zbiory Muzeum Miasta Gdyni czy Narodowego Muzeum Morskiego. 

Fot. Polona
Wraki, które stały się domami
Wisłą do Gdańska : życie flisaków, 1929 r.

Marzeniem archeologa Pawła Pogodzińskiego jest odbycie pieszej wędrówki wzdłuż obu brzegów Wisły w poszukiwaniu zapomnianych śladów sztuki szkutniczej ukrytych w architekturze. Taka podróż mogłaby być niezwykła.

– Może nawet tak samo pełna nostalgii tak malarska wizja Williama Turnera, który zastanawiał się nad odchodzącym w przeszłość światem, malując słynny obraz „Ostatnia droga Temeraire’a” – przekonuje archeolog.

Fot. Polona
Wraki, które stały się domami
Toruńscy flisacy na Wiśle, ok. 1896 r.

Na tym słynnym angielskim pejzażu, malarz uwiecznił symboliczną ostatnią drogę drewnianego okrętu, tuż przed rozbiórką. Czy fragmenty drewna z tego ogromnego żaglowca do dziś stanowią jakąś drobinkę tkanki architektonicznej Anglii?

Małgorzata Nieciecka-Mac

Dziennikarka TVP Kultura. Współpracowała w przeszłości z Radiem Kraków, publikowała także m.in. w „Tygodniku Powszechnym".

Popularne