Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Zanim Photoshop stał się narzędziem codziennym i powszechnym, Zofia Rydet już wycinała, nakładała, sklejała. A potem – z fotograficzną precyzją – robiła z tego zdjęcie. Oto alchemia, która nie potrzebowała cyfrowych narzędzi. W Muzeum Fotografii w Krakowie możemy dziś podziwiać efekty tej pracy – zaskakujące, surrealistyczne, czasem nawet niepokojąco dziwne. „Świat uczuć i wyobraźni” – tak brzmi tytuł wystawy i cyklu, który odkrywa mniej znaną, ale może najbardziej osobistą twarz Rydet. Twarz artystki zanurzonej w psychice, emocjach, śnionych obrazach.
najsłynniejszego, monumentalnego cyklu-dzieła jej życia, wpisany w 2024 roku na Polską Listę Krajową Programu UNESCO Pamięć Świata. Tymczasem „Świat uczuć i wyobraźni” to materiał eksplodujący treścią. Rydet, sięgając po kolaż, fotomontaż, a nawet trójwymiarowe obiekty, buduje wewnętrzny atlas emocji. Od lęku przed śmiercią, przez obsesje aż po światełka nadziei. Tu nie ma miejsca na dokument, jest za to miejsce na senną metaforę.
Kurator Karol Hordziej wykonał ogromną pracę. Nie tylko wyselekcjonował niemal 100 prac z ogromnego archiwum, ale też pokazał to, co wcześniej było zarezerwowane dla najbliższych i współpracowników artystki: jej warsztat. Oto „matryce”, czyli kolaże z wyciętych fragmentów, z których później powstawały finalne zdjęcia. Oto etykiety z kopert opisujące tematy zdjęć, przywodzące na myśl dzisiejsze hasztagi. A do tego coś zupełnie nowego – fotomontaże z nieznanego wcześniej cyklu „Motyw słońca”, który po raz pierwszy ujrzał światło dzienne właśnie tutaj.
Zofia Rydet zawsze była artystką ludzi – nawet wtedy, gdy skupiała się nie na ich twarzach, ale na ich emocjach.
„Mój świat mówi o człowieku zagrożonym już od chwili narodzin” – pisała.
I to zagrożenie czuć niemal fizycznie, gdy oglądamy kolejne prace. Ale nie tylko – bo jest tu również miłość, nadzieja, matczyna czułość. W świecie budowanym z metafor, z manekinów, lalek, ciętych kadrów – emocje są realne aż do bólu. W czasach, gdy świat znów się chwieje, a duchowość przeżywa swój renesans, kolaże Rydet wyglądają wyjątkowo aktualnie. Pokazują, że fotografia nie musi być tylko zapisem rzeczywistości. Może być lustrem duszy – roztrzaskanym, składanym na nowo, pięknie nieoczywistym.
Czy był to najbardziej poetycki z cykli Rydet? Zdecydowanie. Czy najbardziej zaskakujący? Niewykluczone, że tak. Ale najważniejsze jest to, że ten świat – wewnętrzny, bogaty, intuicyjny – wreszcie dostał szansę, by przemówić pełnym głosem.
Wystawa w MuFo nie tylko przywraca go do życia, ale i rzuca nowe światło na jedną z największych postaci polskiej fotografii. Świat Zofii Rydet nie kończy się na socjologicznym zapisie. On dopiero się zaczyna – gdzieś w cieniu surrealistycznego snu.
„Zofia Rydet. Świat uczuć i wyobraźni”.
Wystawa w Muzeum Fotografii w Krakowie, ul. Rakowicka 22a, czynna do 4.05.2025 r.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Od tej rodziny bije ciepło i miłość – do siebie wzajem i do fotografii. Pierwszy kontakt ze zdjęciami i z aparatem wszyscy trzej Plewińscy – Wojciech, Maciej i Filip – wynosili z domu. Nawet Wojciech – obchodzący 95. urodziny nestor rodu i jeden z najbardziej znanych powojennych artystów aparatu. Już jego ojciec bowiem fotografował...
– kiedy François Arago przedstawił francuskiej Akademii Nauk wynalazek Nicéphore’a Niépce’a i Louisa Jacquesa Mandé Daguerre’a jako pomysł wyłącznie tego drugiego, na zawsze zakłamując historię medium, tonące w niedopowiedzeniach, bardzo ziarniste zdjęcie, naświetlane przez co najmniej osiem godzin: cienie rzutowane...
W zwartym szyku, stoją konno najprawdziwsi Indianie. Nie żadni przebierańcy w prześcieradłach, nie malowani naiwnie farbką i szminką, lecz prawdziwie śniadzi, prosto trzymający się siodłach. Nieporuszeni, wyglądają na swoich koniach tak pomnikowo, że można by ich wziąć za zjawy z innego świata, szczególnie kiedy ich zestawić z Hucułem i tym oficerem w białych getrach i spodniach, który wygląda, jakby się urwał z wodewilu. Tymczasem rzecz dzieje się naprawdę, i to na dworcu w Krakowie.