Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Żydowski cmentarz wznoszący się w północnej, zaniedbanej części Rio de Janeiro, który nosi nazwę Cemitério Israelita de Inhauma, mógłby uchodzić za miejsce, które nie wyróżnia się na tle innych brazylijskich nekropolii, znajdujących się w dużych miastach Brazylii. Ale od samego początku poczuć można, że tajemnica, którą skrywa, jest naznaczona bólem.
Od ulicy Rua Piragibe cmentarz oddziela biały mur, a do środka można wejść przez bramę, na której wyrzeźbione są gwiazdy Dawida. Inhauma graniczy z cmentarzem miejskim – i już na pierwszy rzut oka widać kontrast między nimi. Puste nagrobki Cemitério Israelita de Inhauma otoczone są nieliczną egzotyczną roślinnością. Uczucie ciszy i pustki potęguje fakt, że jest tu znacznie mniejsza liczba odwiedzających oraz to, że duża część nagrobków nie ma imion.
Dopiero gdy zagłębimy się w jego historię, odkryjemy, że jest to zapis ludzkich dziejów smutniejszy niż można przypuszczać. Tu nigdy nie było tłumów zwiedzających. Bo jak wytłumaczyć się z tego wstydliwego pokrewieństwa albo przyjaźni?
To tu właśnie leżą bowiem Polacas, czyli kobiety z Europy Środkowo-Wschodniej, przywiezione do Brazylii w XIX i XX wieku. Są one częścią rzadko wspominanej historii tego kraju.
Ich losy były ukrywane również przez społeczność żydowską, która chciała się od nich odciąć i raz na zawsze o nich zapomnieć. Kobiety te były ofiarami handlu ludźmi mafijnej, przemytniczej organizacji „Zwig Migdal”.
Jej przedstawiciele, mężczyźni, od lat 90. XIX wieku aż do wybuchu II wojny światowej przeszukiwali odległe dzielnice biedoty wielkich miast, małe miasteczka lub wioski w Europie Środkowo-Wschodniej, w poszukiwaniu kobiet. Obiecywali pracę lub wydawali je za młodych Żydów podczas fałszywych ceremonii naśladujących religijne zwyczaje. Ich rodziny – żyjące nieraz w skrajnej biedzie – miały nadzieję, że to wstęp do lepszego życia.
Młode kobiety zdawały sobie sprawę, że to fikcja dopiero, gdy były już daleko od swoich rodzin. Często również wstydziły się tego, co je spotkało. Wiedziały też, że powrót do domu nie będzie już możliwy chociażby ze względów finansowych.
Przywożono je do Rio de Janeiro (a także do miast w Argentynie, Republice Południowej Afryki i Indiach). Musiały mieszkać w domach uciech, zostały określane jako „francesas” (francuskie dziewczęta).
Historie tych kobiet opisuje w swojej książce „Ciała i dusze” Isabelle Vincent, kanadyjska dziennikarka, a także historyk Beatriz Kushnir, autorka książki „Masquerade Ball – Jewish Women and Prostitution – The Poles and Aid Associations Mutual” oraz “Baile de máscaras”.
Wiele kobiet było zmuszanych do prostytucji przez żydowskie organizacje przestępcze – część z nich zostawała prostytutkami dopiero po przyjeździe do Brazylii czy Argentyny, ale część kobiet stawała się nimi już w Europie – tak jak Zofia Chamys, której historię opisuje wspominana Isabelle Vincent w swojej książce. Jako młoda dziewczyna została przekazana przez ojca mężczyźnie, który obiecywał, że będzie pomagała w domu bogatej kobiety w Łodzi. To miało dawać gwarancję szczęścia, dostatku, zapewnienia dachu nad głową oraz jedzenia. To miało być dużo więcej niż mógł zapewnić nawet najbardziej kochający rodzic mieszkający w sztetlu, w skrajnie ubodzy.
Propozycja 8 rubli za Zofię wydawała się dla rodziny losem wygranym na loterii.
Kiedy ojciec po pewnym czasie zaczął nabierać podejrzeń co do losu, który może spotkać jego córkę, Zosię poślubił Issac Boruski. Wszystko dla pozorów i uspokojenia rodziny. Dopiero kilka lat później okazało się, że małżeństwo jest nieważne, a sam Isaac był znanym w kręgach – niekoniecznie żyjących w zgodzie z prawem – przemytnikiem i handlarzem kobiet. Jego działalność opisuje Fransisco Ferreira da Rosa, czołowy brazylijski dziennikarz, który wiele tekstów poświęcił sprawie niewolnictwa dziewcząt w Brazylii.
Naiwność i chęć lepszego życia doprowadziły do tragicznego losu nie tylko Zofię. Szacuje się, że do samej Brazylii trafiło blisko 2000 dziewcząt.
Tragicznego losu tych kobiet nie kończyła ich śmierć. Według żydowskiego prawa bowiem prostytutki i alfonsi nie mogli być pochowani w tym samym miejscu co pozostali Żydzi. Stąd właśnie koniecznie okazało się znalezienia miejsca, w którym mogłyby chociaż po śmierci zaznać spokoju i godnego potraktowania. To właśnie ta potrzeba zrodziła stowarzyszenia charytatywno-religijne.
Dla Beatriz Kushnir organizacje tworzone przez prostytutki były próbą podtrzymania więzi kulturowych i duchowych. To także dowód na to, że łączyła ich troskę o to, aby zapewnić im godność choć po śmierci.
W swojej książce Kushnir analizuje działania stowarzyszeń i organizacji charytatywnych, które utworzyły Cemitério Izraelita de Inhaúma (znany jako „Cemitério das Polacas”) w Rio de Janeiro, oraz jeden z sektorów Cemitério Santana (znany jako „Cemitério Chora Menino”), wytyczonych w 1897 roku przez ratusz w dzielnicy Santana w São Paulo.
Pierwszy z nich został założony przez Izraelskie Stowarzyszenie Dobroczynności Pogrzebowej i Religijnej, zwane też Chesed Shel Ermess, czyli tzw. Towarzystwo Prawdy w 1916 roku.
Członkinie organizacji chcącej zapewnić godny pochówek towarzyszkom niedoli nazywały siebie siostrami. Ciekawą tradycją było to, że na niektórych nagrobkach oprócz imienia i nazwiska opisywały spis krewnych, dodając krótkie komentarze o danej osobie, a na nielicznych również fotografie zmarłych. Wiedziały, że poza nimi nikt nie zatroszczy się o groby ich „sióstr”. Miały też nadzieję, że może kiedyś ktoś z krewnych przyjdzie na cmentarz ułożyć kamienie według żydowskiej tradycji jako wyraz szacunku dla zmarłego.
Druga z wymienionych nekropolii – Cemitério Santana – w latach 70. XX wieku była przedmiotem skandalicznego kroku rady miejskiej, która podjęła decyzję o jego wywłaszczeniu i włączeniu terenu do cmentarza Santana. Doprowadziło to do późniejszego przeniesienia polskich szczątków na cmentarz izraelski w Butantã. Jednak na nagrobkach nie umieszczano imion zmarłych. Widniały tam jedynie numery. Później, w pierwszej dekadzie XXI wieku, pod naciskiem społeczności żydowskiej, na nagrobkach umieszczono nazwiska na podstawie spisu pochówków odnalezionego w archiwum miejskim.
Dekret nr 32993 z 27 października 2010 roku, wydany przez miasto Rio de Janeiro, stwierdza: „założenie cmentarza w 1916 roku przez Izraelskie Stowarzyszenie Dobroczynności Pogrzebowej i Religijnej odegrało istotną rolę społeczną dla części populacji izraelskich imigrantów w kraju”.
Dekret numer 28463 stanowi natomiast, że cmentarz jest częścią dziedzictwa kulturowego Rio de Janeiro.
Na cmentarzu znajduje się około 796 grobów. Pierwszą członkinią Stowarzyszenia pochowaną na cmentarzu była Helena Goldstain, podpisująca się jako „Helena Golatrim”. Isabelle Vincent w swojej książce pisze, że przez długie lata po pochówku ostatniego zmarłego w połowie lat 80. nikt nie zajmował się cmentarzem, który ze względu na bogatą roślinność otaczającą nagrobki stał się rajem dla… węży, a także dilerów narkotyków z faweli Rato Molhado.
Cmentarz stanowił dla nich wszystkich doskonałą kryjówkę. Niestety dilerzy i mafiosi dopuszczali się zbezczeszczenia zwłok i niszczenia grobowców – otwierając je, aby ukryć w nich kokainę i broń. W Internecie można znaleźć nagranie obrazujące tragiczny stan cmentarza w tym czasie.
Według dziennikarki Vincent w pewnym momencie przestali przychodzić nawet oni. Mogła to sprawić legenda mówiąca o nagrobku należącym do Bruchy Blanek. Gdy odkryli słowo „Brzucha” – co brzmi jak portugalskie bruxa, oznaczające wiedźmę – od tego czasu cmentarz był uważany za miejsce przeklęte.
Na miejscu znajdują się groby między innymi Raquel Pick, matki instrumentalisty Jacoba do Bandolima, i Estery Gladkowicer, która zainspirowała Moreirę da Silvę do skomponowania wspólnie z Jorge Farajem samby „Judia Rara” (1964). Zdecydowana większość pochowanych tu kobiet wiodła dużo bardziej naznaczone dramatem, bezimienne życie. Do niedawna ich nie wspominano, nie pisano o nich książek, nie czyniono bohaterkami piosenek.
Isabelle Vincent w swoim tomie opisuje spotkanie z Danielem Rodriguesem, opiekunem cmentarza, który podsumował historie kobiet słowami: „Ci wszyscy pochowani tutaj ludzie przyjechali do Brazylii tylko po to, aby cierpieć…”.
Takich cmentarzy w całej Brazylii jest więcej. Jeden z nich opisuje Vicente Vilardaga, w swoim artykule „Ostatni adres Polek” o cmentarzu w Cubatão w regionie Baixada Santista, u podnóża Serra do Mar. To miasto oddalone tylko o 59 km od Sao Paulo.
Na początku XX wieku miasto stało się miejscem, gdzie wiele prostytutek i alfonsów postanowiło stworzyć swój dom. W tamtych czasach było to małe, spokojne miasteczko. Dyskretna lokalizacja z dala od tętniącej życiem i sprzyjającej rozrywkom metropolii. To właśnie tu stowarzyszenie charytatywno-religijne Associação Beneficente e Religiosa Izraelita w 1929 roku nakłoniło Radę Miejską Santos do udostępnienia terenu w Cubatão pod stworzenie cmentarza, który pozostał tam do 1952 roku.
Niestety, w 1955 roku wraz z otwarciem rafinerii, gmina z małego miasteczka zmieniła się w ośrodek przemysłu, a zanieczyszczenia powietrza stały się tak duże, że w latach 80 XX wieku ONZ uznało miasto za jedno z najbardziej zanieczyszczonych na kontynencie. Industrialne przemiany nie ominęły także miejsc spoczynku.
Gdy w latach 50. teren ten został zajęty przez Rafinerię Presidente Bernardes, wszystkie szczątki przeniesiono na obecny cmentarz, gdzie wcześniej znajdowało się gospodarstwo Cafezal.
Jak opisuje profesor Evania Martins Alves, autorka monografii o cmentarzach Polacas “Um Chapter da História dos Judeus na Baixada Santista”, stowarzyszenie utworzone przez prostytutki starało się zagwarantować swoim członkom nabożeństwa religijne i pochówek.
Ostatni pogrzeb na cmentarzu datuje się na 3 grudnia 1966 roku.
Obecnie miejsce znajduje się pod opieką Chevra Kadisha – Associação Cemitério Izraelita de São Paulo, stowarzyszenia zajmującego się przygotowywaniem ciał zmarłych zgodnie z żydowskim prawem.
Cmentarz zajmuje powierzchnię 853 mkw. Dzięki bujnej i egzotycznej roślinności można się poczuć jak w tajemniczym ogrodzie, z pięknym widokiem na Serra do Mar i elektrownię wodną Henry Borden. Szeroko rozgałęzione drzewo jackfruita zapewnia tu cień kilkunastu nagrobkom. Co ciekawe, wszystkie kobiety są pochowane w skrzydle na lewo od bramy wejściowej, a grobowce rozmieszczone są w sześciu rzędach. Mężczyzn pochowano po prawej stronie.
Najstarszym miejscem pochówku jest tu grób Reginy Finkelstein, która zmarła w 1924 roku. Felipe Lichand Paulino, Żyd mieszkający w dzielnicy Bom Retiro w São Paulo, którego dziadkowie pochodzili z Polski, jest współpracownikiem argentyńskiego kanału Turismo Judaico na YouTube. Z pomocą filmików wskazuje miejsca, które mogą być atrakcyjne dla podróżników należących do diaspory żydowskiej lub mieszkających w Izraelu.
Paulino poświęcił właśnie jeden ze swoich programów tematowi Polacas. Pokazał najbardziej tradycyjne miejsca w regionie, takie jak dwie synagogi w Santos, Beit Jacob i Beit Sion, a także przedstawił cmentarz izraelski Cubatão. Wspomniał przy tym, że miejsce to jest często odwiedzane przez turystów izraelskich podróżujących do Sao Paulo – w odróżnieniu do cmentarza w Rio de Janeiro. Ten – ze względu na swoje położenie wśród faweli oraz niebezpiecznej części miasta – nie jest celem turystów.
W ostatnich latach za sprawą wspomnianych osób takich jak dziennikarka Isabelle Vincent, historyczka Beatriz Kishner czy dziennikarz Fransisco Ferreira da Rosa oraz młodych ludzi, którzy szukają swoich korzeni i którzy przegrzebują archiwa, aby dowiedzieć się więcej o swoich przodkach czy dziejach najbliższej okolicy, historie Polacas ujrzały światło dzienne.
Handel ludźmi czy przemytnictwo to jedna z największych tragedii XX i XXI wieku. Choć cmentarz w Rio de Janeiro jest oddalony ponad 10 tysięcy km od Warszawy, stanowi część polskiej tradycji, poprzez osoby, które w trudnych dla kraju momentach padły ofiarą swoich marzeń o lepszym życiu, ale również ze względu na społeczno-kulturowe normy nie mogły same decydować o sobie.
Judia Rada napisał sambę „Mereira da Silva”, inspirowaną historiami Polacas.
Judia Rara
“Moreira da Silva”
A rosa não se compara
a essa judia rara
criada no meu país
rosa de amor sem espinhos
diz que são meus carinhos
e eu sou um homem feliz
Os olhos dessa judia
cheios de amor e poesia
dorme o mistério da noite
brilha o milagre do dia
A sua boca vermelha
é uma flor singular
e meu desejo uma abelha
em torno dela a bailar.
Tłumaczenie:
Róża nie równa się
tej Żydówce
wychowanej w moim kraju
róża miłości bez kolców
mówi, że to moje uczucia
i że jestem szczęśliwym człowiekiem
Oczy tej Żydówki
pełne miłości i poezji
śpią tajemnicą nocy
rozświetlając cud dnia
Twoje czerwone usta
To wyjątkowy kwiat
a moim marzeniem jest
tańczyć wokół niej.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Odwiedzający dostają się na teren obozu poprzez przerwę w ogrodzeniu z drutów kolczastych. Idą szeroką na 60 metrów i liczącą około kilometra długości drogą, nieco wyniesioną powyżej terenu i biegnącą ukośnie poprzez obszar muzeum. Droga pochłania pozostałości po obozowych barakach,...
Z Joanną Dudelewicz, zastępcą dyrektora Muzeum Getta Warszawskiego, o tym, jak skomplikowana historia budynku przełoży się na architekturę i aranżację przyszłej wystawy rozmawia Małgorzata Nieciecka-Mac. Odliczają Państwo miesiące do otwarcia muzeum? Pracujemy intensywnie. 18 kwietnia zeszłego roku, w ogrodzie dawnego...
Karol de Prevo, XVIII-wieczny włoski malarz pochodzący z włoskiego rejonu Ticino, intryguje od lat swoimi dziełami. „Sławę” przyniósł mu cykl obrazów „Martyrologium Romanum” znajdujący się w katedrze sandomierskiej przedstawiający z niezwykłym realizmem krwawe prześladowania pierwszych chrześcijan… Karol de Prevo żyjący...