Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Pałac w Sobótce-Górce wzniesiono w miejscu wybitnie nasyconym historią, zabytkami, niezwykłymi przedmiotami i zdarzeniami. Znajduje się na zboczu góry Ślęży – dawnego miejsca kultu słowiańskiego. Sama nazwa związana jest z imieniem plemienia Ślężan, rzeki Ślęzy czy wreszcie całego Śląska. Stąd mówi się o niej niekiedy potocznie „śląski Olimp”.
Wierzchołek i jego okolice znane są także z osadnictwa celtyckiego datowanego na kilka wieków przed naszą erą. Ciekawym a zarazem tajemniczym miejscom i zjawiskom związanym ze szczytem poświęciła jedną ze swoich książek Joanna Lamparska, dziennikarka, pisarka i tropicielka śląskich zagadek. W centrum tego skrzyżowania szlaków kulturowych stoi on – z pozoru zamek, a tak naprawdę pałac przebudowany na bazie założenia klasztornego z kaplicą, która z kolei może mieścić w sobie mury palatium Piotra Włosta, palatyna Bolesława Chrobrego. Jedne z najstarszych znanych murów w Polsce.
Właściwie każde nowe badania architektoniczno-archeologiczne mają potencjał ujawniania kolejnych „najstarszych” obiektów murowanych na terenie naszego kraju. Przynoszą coraz to bardziej precyzyjne wyniki, zwłaszcza, że współczesne interdyscyplinarne zespoły korzystające z coraz doskonalszych metod i narzędzi mają nieograniczone niemal możliwości zmieniania naszej wiedzy o przeszłości. I robią to. Wśród najstarszych zabytków murowanych w Polsce wymienia się tradycyjnie romańską rotundę w Cieszynie, która „pamięta” drugą połowę XII wieku.
Na kartach historii pisanej świątynia wzmiankowana jest po raz pierwszy w 1223 roku w dokumencie biskupa Wawrzyńca wystawionym dla klasztoru norbertanek, choć sama kasztelania znana jest w piśmiennictwie od 1155 roku i w tym okresie historycy upatrują początków murowanej rotundy. Postępujące od lat 70. XX wieku badania wskazują, że na Śląsku w tym czasie istniała kaplica i palatium zamku w Legnicy, wieża zamku we Wleniu, być może zamek w Rokitnicy z murowaną kaplicą, a ostatnie badania zdają się potwierdzać w podziemiach kościoła w Oleśnicy Małej murowane relikty komandorii templariuszy osadzonych tu przez Henryka Brodatego. Jesteśmy już zatem oswojeni z budowlami czy ich reliktami sięgającymi drugiej połowy XII wieku. Czy tę granicę początków budownictwa murowanego na terenie Polski możemy przesunąć jeszcze dalej? Odkrycia dokonane w Sobótce-Górce sugerują, że tak.
Klasztorna kaplica, przebudowana i konsekrowana powtórnie w 1588 roku ma z pewnością korzenie romańskie – widoczne zresztą do dziś w postaci detalu, takiego jak chociażby forma i obramienie otworów okiennych. Klaudia Stala w swojej publikacji pt. „Palatium możnowładcze Piotra Włostowica? Rekonstrukcja najstarszej fazy budowli romańskiej w Sobótce-Górce na podstawie najnowszych wyników badań archeologiczno-architektonicznych” stawia odważną hipotezę w oparciu o własne badania terenowe. Według badaczki mamy tu do czynienia z najstarszą zachowaną w Polsce rezydencją możnowładczą.
Wzniesiony z ciosów granitowych prostokątny budynek składał się z prezbiterium mieszczącego kaplicę oraz nawy, stanowiącej palatium z reprezentacyjną aulą oraz oddzieloną murem poprzecznym prywatną komnatą. To okazała, murowana siedziba Piotra Włostowica, zwanego Włostem, urodzonego w 1080 roku, a od 1117 roku palatyna Bolesława Chrobrego, czyli drugiej po królu najważniejszej osoby w kraju.
Faktem jest, że Włost był jedną z najważniejszych postaci monarchii wczesnopolskiej, a jego rodzina mieszkała pod Wrocławiem co najmniej od dwóch pokoleń. Zbudował kilkadziesiąt kościołów, a jego główna siedziba znajdowała się na wrocławskim Ołbinie, gdzie w latach trzydziestych XII wieku ufundował opactwo benedyktynów. Wcześniej jednak, ok. 1120 roku, osadził w swoim rodzinnym majątku w Górce pod Ślężą kanoników regularnych św. Augustyna. Nie na długo jednak, ponieważ już trzydzieści lat później przeniósł ich do ufundowanego przez siebie opactwa na Piasku we Wrocławiu. Górka zaś pozostała siedzibą prepozytury nieprzerwanie aż do kasaty klasztorów na Śląsku w 1810 roku.
Życiorys Włosta stanowi dobry materiał na historyczną powieść o zabarwieniu sensacyjnym. Dokładna data jego narodzin nie jest znana, ale uważa się, że był kilka lat starszy od Bolesława Chrobrego, stąd proponuje się rok 1080. Pochodził z możnej śląskiej rodziny, która posiadała majątek w najważniejszych miejscach regionu – u stóp Ślęży i we Wrocławiu. Spór o korzenie rodziny Włostowiców trwał już od późnego średniowiecza. Według Jana Długosza należy ich szukać w Danii, stąd jego inne znane nazwisko, czyli Dunin, Duńczyk. Niektórzy badacze wskazywali na jego pochodzenie z Rusi Kijowskiej, a zatem – podobnie jak Długosz – na skandynawskie korzenie rodu, ponieważ ruska arystokracja wywodziła się od Normanów.
Na temat miejsca pochówku Włosta jest kilka hipotez.
Najprawdopodobniej złożono go do grobu w wielkim opactwie benedyktynów na Ołbinie. Ten jednak został zrównany z ziemią w 1529 roku. Oficjalnie w ramach oczyszczania przedpola w obliczu najazdu tureckiego. Nieoficjalnie mówi się też, że protestanckim już wówczas rajcom wrocławskim nie w smak był największy katolicki klasztor.
-Nasza hipoteza jest taka, że kanonicy zaopiekowali się doczesnymi szczątkami Włosta, wydobyli je przed zburzeniem Ołbina i powtórnie gdzieś złożyli. Myślę, że w pierwotnym jego platinum, które im darował. Był dla nich fundatorem, w związku z tym osobą ważną – komentuje Andrzej Krajewski, prezes Fundacji Sobótka-Górka, obecny zarządca pałacu. – Kiedy zaczynałem pojawiać się w tym obiekcie była tu sala, w której odbywały się wesela, a tu przygrywała orkiestra. Dokładnie tu, gdzie później archeolodzy odkryli pochówki. Kości złożono w XVI wieku. Jest hipoteza, że był tu Piotr Włostowic z żoną. Szczątki, które zostały tu znalezione były niekompletne, a więc przeniesione, nie zachowały się w układzie anatomicznym – kontynuuje wskazując na prezbiterium, pod posadzką którego przeprowadzono badania archeologiczne.
Zlecono datowanie kości metodami bezwzględnymi.
-Badania przeprowadził profesor Andrzej Kadłuczka z córką Klaudia Stalą. Oni wytłumaczyli mi, że wydobycie kości w XVI wieku z pierwotnego grobu i wystawienie ich na działanie światła wpłynęło na zaburzenie wyników badań. Wystarczy, że przy powtórnym pochówku palili w tym miejscu świece, to też mogłoby zaburzyć badania polegające na pomiarze rozpadu izotopu węgla C14. W tej chwili podjąłem starania, żeby przeprowadzić badania genetyczne. Ród Duninów herbu Łabędź podaje się za potomków Włostowica. Były też zlecone badania siostry Marii Włostowicowej i z tymi próbkami można porównać nasze. W Polsce są jeszcze dwa stanowiska, o których mówi się, że to tam był złożony Włostowic. Jest to Tum pod Łęczycą, ale tam jest tylko tablica, nie ma szczątków ludzkich, więc to cenotaf. Jest też fundacja Włosta w Strzelnie, ale ja myślę, że przeniesiono go właśnie do Górki – kontynuuje prezes, który nie zamierza ustawać w badaniach.
Pierwsza wzmianka pisana o konsekracji kościoła augustianów w Górce pochodzi z 1256 roku.
Romańska kaplica została zniszczona podczas najazdów husyckich i odbudowana w XV wieku już w manierze gotyckiej.
W XVI wieku dobudowano nawę boczną i zakrystię oraz przekryto nawę główną zachowanym do dziś sklepieniem, bogato dekorowanym polichromiami, ujawnionymi w ramach przeprowadzonych badań konserwatorskich, które wskazują na kilka faz zdobienia sklepienia.
W 1589 roku miała miejsce powtórna konsekracja kościoła. Obiekt powiększono o dodatkową część mieszkalną, plebanię z czworoboczną wieżą oraz zabudowania gospodarcze – stajnie i magazyny. Z okresu tej przebudowy zachowały się elementy wystroju architektonicznego z inskrypcjami zawierającymi imiona prepozytów i daty, jak 1553 czy 1588.
Po kasacie w 1810 roku część majątków odebranych śląskim zakonnikom król Fryderyk Wilhelm III oddawał lub tanio sprzedawał rodzinom zasłużonym dla państwa pruskiego. I tak, w 1812 roku, Górkę nabył Ernst von Lüttwitz.
Szlachcic ukończył studia w Halle w 1794 roku i został urzędnikiem państwowy w Głogowie. Nazwisko rodziny zapisało się na kartach historii głównie dzięki głośnemu romansowi jego siostry Henrietty Eleonory Augusty, w który wdała się we Wrocławiu.
Tam poznał młodą, piękną arystokratkę Henriettę, dla której zamierzał opuścić żonę i oświadczyć się. W odpowiedzi von Lüttwitz przedstawił mu genealogię rodu sięgającą 1420 roku, na co poeta ulotnił się jak niepyszny nie mogąc odwdzięczyć się tym samym. Zajmujący się sprawami sekularyzacji Ernst upatrzył sobie historyczny majątek w Górce.
W 1818 roku Ernst zrezygnował z urzędu, przeszedł na emeryturę i zaszył się w Górce, gdzie pracował nad projektami społecznymi, reformatorskimi oraz … przeprowadził pierwsze badania archeologiczne w masywie Ślęży.
W fundamentach założenia odkryto najpierw jednego, a parę lat później pod sąsiednim budynkiem gospodarczym drugiego kamiennego lwa. Oba są obecnie ozdobą południowej fasady pałacu. Do tej pory nie wyjaśniono pochodzenia ani datowania lwów. Powszechnie – choć nie udało się tego bezsprzecznie udowodnić – uważa się je za rzeźby romańskie, przygotowane dla nieukończonego kościoła augustianów na Ślęży. Zagadka tym większa, że lwów jest więcej – dwa kolejne flankują boczną bramę do pałacu w Górce. Następna para znajduje się w portalu położonego nieopodal kościoła w Starym Zamku, a jeszcze dwa zobaczmy w samej Sobótce: jeden wmurowany przy wejściu do kościoła św. Jakuba, a drugi – odnaleziony pod Rogowem – został ustawiony wtórnie obok sanktuarium św. Anny.
Nagromadzenie prymitywnie opracowanych kamiennych bestii w tej samej pozie wokół „śląskiego Olimpu” rodzi sporo pytań, także o to, czy należy je wiązać ze znacznie starszym kultem słowiańskim? To kolejna tajemnica Ślęży.
Po śmierci Ernsta majątek w Górce odziedziczył jego syn, który podjął się budowy browaru. Nie był to jednak dobry czas na inwestycje. Połowa XIX wieku to okres niepokojów będących pokłosiem europejskich wydarzeń i buntów chłopskich tłumionych przez żołnierzy ze świdnickiego regimentu. Biznes piwowarski nie szedł po myśli spadkobiercy. Ostatecznie Górka przeszła w ręce Eugena Carla Friedricha von Kulmiza.
Pochodził on z rodziny śląskich potentatów przemysłowych, której potęgę zbudował jego ojciec Carl. Posiadał on folwarki w Jaworze i okolicach. Założył firmę budowlaną i zdobył kontrakt przy budowie pierwszej linii kolejowej na Śląsku na trasie Wrocław-Świebodzice. Podczas pozyskiwania piasku i żwiru w okolicach Żarowa, potrzebnego do budowy nasypów kolejowych, odkrył złoża kaolinu, węgla brunatnego i pirytu. Uruchomił produkcję cegieł, dachówek, kafli, założył odlewnię żeliwa i hutę szkła. Przy kilkudziesięciu nowych stacjach kolejowych począwszy od Wrocławia, przez Zgorzelec, na Berlinie skończywszy założył sieć handlową, zatrudniającą ok. 500 urzędników i robotników.
Oprócz sprzedaży własnych produktów, handlował także wałbrzyskim węglem. Posiadał też majątki ziemskie, m.in. pałac w Mrowinach. Zmarł w 1876 roku pozostawiają spadkobiercom ogromny majątek.
Jego syn Eugen Carl w Górce gospodarował na 267 hektarach. Choć formalnie właścicielem stał się w 1885 roku, już co najmniej rok wcześniej czuł się tu gospodarzem.
Tadeusz Korzon wspominał obrady Kongresu Antropologicznego we Wrocławiu w 1884 roku: „Nacieszywszy się widokiem rozległym ze szczytu, zeszliśmy inną drogą do pałacu pana von Kulmiz. Właściciel częstował nas gościnnie piwem i winem, zastawionem w starożytnej sklepionej izbie, gdzie znajduje się właśnie wizerunek bardzo już niewyraźny najdawniejszego z magnatów polskich Piotra Własta czy Włostowica”.
Kulmiz postanowił urządzić w Górce jedną z rodzinnych siedzib. Zlecił przebudowę istniejącego romańsko-gotycko-renesansowego zespołu nadając mu pozór zamku w typowej dla niemieckiego historyzmu manierze neorenesansowej, według projektu wrocławskiego architekta Wilhelma Rheniusa.
Właściwie w nadanym wtedy kształcie pałac przetrwał do dziś… nie licząc ton betonu, którymi zalano jego posadzki i fundamenty w okresie PRL-u oraz wtórnych syntetycznych okładzin, w których Andrzej Krajewski, prezes Fundacji Sobótka-Górka, upatruje źródeł degradacji i zawilgocenia wnętrz.
Pełno tu śladów Kulmiza – żeliwne inicjały w szczycie skrzydła zachodniego, fenomenalne majolikowe okładziny ścienne, zachowany na głównej klatce schodowej żyrandol z meluzyną, lampa naftowa ze szklanym kloszem, tablica z rzutem budowli i datami kolejnych przebudów (wg Kulmiza), liczne piece kaflowe, boazerie. W jednym z pieców wykorzystano nawet XVII-wieczne kafle figuralne.
Większość ze zgromadzonych przykładów XIX-wiecznego rzemiosła to mistrzowskie wykonania z zakładów przemysłowych Kulmiza.
Eugen zmarł w 1925 roku na atak serca. Ogromny majątek odziedziczyły jego dzieci. Górka przypadła najmłodszemu synowi Gerhardowi, który podjął prace remontowo-konserwatorskie, a najstarszej części przywrócił funkcję sakralną. Do 1932 roku mieściła się tu parafia katolicka.
W ostatnich miesiącach wojny pałac stał pusty. Zachował się taki we wspomnieniach 9-letniej ówcześnie Marie Liese Mehert, która wraz z rodziną i okoliczną ludnością szukała tu schronienia przed intensywnymi działaniami frontowymi. W opuszczonym pałacu, oddalonym od głównych zabudowań wiejskich, skrytym w leśnie, upatrywano dobrej kryjówki przed Armią Czerwoną oraz siarczystymi mrozami w lutym 1945 roku.
Ostatecznie mieszkańcy na jeszcze lepszy schron wybrali gigantyczne podziemne hale browaru. Pałac został splądrowany i ograbiony. Szabrownicy nie dotarli jednak do jednej z wielu skrytek ze skarbami kultury, organizowanymi przez konserwatora profesora Günthera Grundmanna.
Dopiero w 1948 roku kierownik biblioteki kapitulnej, ks. Wincenty Urban, ujawnił odnalezioną na terenie Sobótki bezcenną Księgę Henrykowską, w której zapisano pierwsze znane zdanie w języku polskim.
Pałac stał się własnością Skarbu Państwa, z często zmieniającymi się gospodarzami, którzy przeznaczyli mu funkcje szkoleniowe i wypoczynkowe. Do dziś pojawiają się tu uczestnicy dawnych kolonii. Prowadzono wtedy remonty, które poza odkryciami malowideł, miały głównie niszczący charakter.
Po przemianach ustrojowych urządzono tu hotel. Jesienią 1997 roku Generalny Konserwator Zabytków zorganizował w pałacu dużą konferencję poświęconą usuwaniu skutków „powodzi tysiąclecia”.
Obecnie należy do spółki Ecoinvest z Sobótki, w imieniu której zarządza nią fundacja na czele z Andrzej Krajewski.
– Jestem prezesem zarządu od 2017 roku. Przejąłem ten obiekt w dosyć trudnym stanie. Przez jakiś czas w ogóle nie funkcjonował. Instalacje wodne popękały, ponieważ był nieogrzewany. W tej chwili staramy się poprawić przede wszystkim jego stan techniczny. Jako obiekt wypoczynkowy funkcjonował dość prężnie do 2010 roku. W tym czasie został zrobiony np. dach z łupka. Do 2016 roku funkcjonowały tu jeszcze cztery pokoje i restauracja, ale w takim stanie nie było szansy utrzymać tego obiektu. Staram się z głową zaplanować remont, żeby go uratować a potem myśleć co dalej – podsumowuje.
Dalsza funkcja narzuca się niejako sama, sądząc po liczbie turystów tłumnie szturmujących Ślężę niemal każdego dnia.
W skład zespołu w Górce, poza pałacem wchodzi też park z Doliną Rozalii oraz browar. Tradycje piwowarskie w tym miejscu sięgają średniowiecza, choć to jeszcze nic nadzwyczajnego – był to wtedy najpowszechniejszy napój na Śląsku.
Browar w obecnej lokalizacji założył pierwszy właściciel majątku po sekularyzacji – Ernst von Lüttwitz. Jemu biznes się nie powiódł, ale Kulmizowi już tak. Piwo sprzedawano w Gorkauer Keller we Wrocławiu. Z czasem stało się powszechnie znane.
To pierwszy browar w obecnych granicach Polski, w którym zastosowano do produkcji maszynę parową.
Aby uzyskać najczystszą wodę do browaru w granitowych zboczach Ślęży wykuto sztolnie, które miały zbierać przefiltrowaną wodę do ogromnych cystern.
Po złoty napój chętnie sięgano podczas Zobtenkommers, urządzanej w lipcu wielkiej imprezy wrocławskich studentów. W tym czasie przejmowali oni klucze do Sobótki na trzy dni. Tradycja spotkań sięga 1820 roku. Odbywały się według ściśle określonego harmonogramu, a kończyły wejściem na Ślężę i pijatyką. Ostatnie takie wydarzenie miało miejsce w 1914 roku.
W samym pałacu prowadzone są obecnie nie tylko prace remontowe. O poważnym podejściu właścicieli może świadczyć chociażby obszerne opracowanie monograficzne, którego napisanie zlecono konserwatorowi zabytków, Romanowi Marcinkowi, czy kontynuacja badań archeologicznych, prowadzonych obecnie przez Piotra Janczewskiego. Badania te przynoszą nowe odkrycia w zakresie rozpoznania chociażby wczesnego rozplanowania zespołu, systemu odwodnienia czy datowania niektórych wnętrz. Fundacja zamierza też nadal drążyć temat odkrytych w prezbiterium szczątków ludzkich. Wiele historii więc czeka tu na ciąg dalszy…
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Jelenia Góra nazywana bywa czasem stolicą Karkonoszy. Jako serce powiatu karkonoskiego, a jednocześnie siedziba Karkonoskiego Parku Narodowego ma do tego pełne prawo, choć tylko dzięki włączeniu w latach 70. ubiegłego wieku w obręb granic miasta niegdyś samodzielnych miejscowości takich jak Sobieszów czy Jagniątków, Jelenia Góra graniczy dziś z najwyższym pasmem Sudetów...
Dzięki licznym pracom naukowym i popularyzatorskim, wystawom i ogromnym zbiorom kolekcjonerskim kojarzymy dziś śląskie rzemiosło artystyczne przede wszystkim z porcelaną z regionu wałbrzyskiego i ze szkłem karkonoskim. Tymczasem wciąż jeszcze mało mówi się o tym, że śląska część Karkonoszy przez...
Nieśmiertelną kulturową sławę Apollo zyskał jako patron sztuki oraz przewodnik muz. Jego legendarne życie obfitowało w bujne przygody, ale i tak nie może ono pod względem wartkości akcji wygrać z dziejami wizerunku „Apolla z dwiema muzami” pędzla Pompei Batoniego...