Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Biblioteka Narodowa otworzyła swe podwoje już 277 lat temu, ale dopiero w maju tego roku czytelnicy po raz pierwszy mogli wejść do sięgającego historią XVII wieku Pałacu Rzeczypospolitej, by zobaczyć największe biblioteczne skarby pokazane na wystawie stałej. W upalne letnie dni wspaniale jest wkroczyć na chłodne sale pałacu, by zatopić się w historii, sztuce, literaturze – od Długosza po Miłosza, od Kochanowskiego po Osiecką. „Spotkania z Zabytkami” oprowadził po zbiorach wicedyrektor BN – Dominik Cieszkowski.
Żeby zrozumieć, czym Pałac Rzeczypospolitej (lub zamiennie – Pałac Krasińskich) jest dla Biblioteki Narodowej, trzeba powędrować wstecz poprzez czas. Wykwintną barokową budowlę wraz z ogrodem zaprojektował dla rodu Krasińskich w XVII wieku (1688–1699) Tylman z Gameren, utalentowany niderlandzki architekt polskich wielmożów. Reprezentacyjna siedziba rodowa w następnym stuleciu została zakupiona przez państwo, stając się tym samym jednym z najstarszych budynków w Warszawie z uregulowanym statusem własnościowym, a ogród otworzono dla warszawiaków. Przez epoki pałac był siedzibą licznych urzędów, w dwudziestoleciu międzywojennym mieścił się tu Sąd Najwyższy. Zniszczony podczas wojny, następnie odbudowany, w latach 50. wszedł w skład Biblioteki Narodowej. Tu mieściły się wtedy pracownie biblioteczne zajmujące się zbiorami specjalnymi, jak starodruki, rękopisy, czy ikonografia.
– To zbiory, które przede wszystkim mają być przechowywane, a udostępniane rzadko: badaczom, którzy muszą mieć kontakt z oryginałem – mówi Dominik Cieszkowski, który w Bibliotece Narodowej pracuje od 17 lat, obecnie jako zastępca dyrektora.
Zajmuje się zbiorami cyfrowymi, a przed otwarciem pałacu był też odpowiedzialny m.in. za inwestycje, remonty, kwestie związane udostępnianiem zbiorów dla widzów.
– Przez ostatnie dekady zestaw naszych najcenniejszych woluminów został zdigitalizowany i umieszczony na polona.pl, jednak dostęp do oryginałów jest bardzo ograniczony, stąd pomysł na zrobienie tej wystawy. 10 lat temu rozpoczęliśmy prace remontowe, podzielone na trzy etapy. Już sam plan przebudowy i koncepcja prac budowlanych wewnątrz, to było ogromne przedsięwzięcie – przystosowanie powierzchni, modernizacja pod kątem elementów, których nie widać, a które są we współczesnym muzeum niezbędne, jak kilometry instalacji, kabli ukrytych w ścianach i podłogach czy gniazdka elektryczne wkomponowane dyskretnie w historyczną strukturę. Ważne jest nawet to, jak pada światło na rzeźby i stiuki, które ozdabiają pałacowe ściany. Wreszcie możemy pokazać zwiedzającym około 200 obiektów, które do tej pory były w skarbcu Biblioteki – teraz wystawione na widok publiczny. To wyjątkowa wystawa, na której nie ma ani jednej kopii, czy faksymiliów – wyłącznie oryginały – dodaje.
Przechodzimy przez kolejne sale i epoki. Wystawa zaczyna się w głębokim średniowieczu, w punkcie, w którym startuje też historia Polski. W specjalnie zaprojektowanych dla Biblioteki gablotach (kontrolowana wilgotność, temperatura i oświetlenie, które włącza się dopiero wtedy, gdy ktoś pochyla się nad szklana taflą) spoczywa “Rocznik świętokrzyski dawny” z XII wieku, który zawiera zdanie: „Dąbrówka przybyła do Mieszka, Mieszko został ochrzczony” (zapisane po łacinie: „Dubrovka venit ad Miskonem, Mysko dux baptizatur”).
– Cała historii Polski wywodzona jest od tego jednego tekstu, który, co ciekawe, napisany był z błędem – mówi Cieszkowski. – Kiedy przyjrzymy się bliżej, po lewej stronie zdania o chrzcie widać datę 966 dopisaną cyframi arabskimi. Tymczasem w tekście zapisano cyframi rzymskimi rok 967, co znaczy, że kopista się pomylił, zaś sprawdzający dopisał – 966.
Oglądając więc stronice księgi sprzed dwunastu stuleci możemy wysnuć wniosek, że historia Polski zaczyna się od błędu (żart, ale być może znaczący!), a jeśli chcemy tropić te pasjonujące początki dalej, możemy na własne oczy zobaczyć pozostałe kroniki: Galla Anonima, Wincentego Kadłubka i Jana Długosza. Ta ostatnia otwarta na opisie bitwy pod Grunwaldem. Rok bitwy, którą każdy z nas ma wykutą na blachę od lat dziecinnych, to 1410. Jan Długosz urodził się pięć lat później, ale jego ojciec walczył pod Grunwaldem, kronikarz mógł więc mieć informacje dotyczące starcia z Zakonem Krzyżackiem z pierwszej ręki. Jeden z najpiękniejszych rękopisów w zbiorze to z pewnością „Historie żydowskie” Józefa Flawiusza (Ornamenty! Iluminacje!), podziw wywołują też bogato zdobione, półmetrowe graduały.
– W średniowieczu mało osób potrafiło czytać, teksty te pisane były więc jedynie na potrzeby liturgiczne – wyjaśnia Cieszkowski. – Te księgi są ogromne, bo stawało nad nimi kilkanaście osób śpiewających te teksty podczas liturgii. Widać, jak w kolejnych rękopisach zmienia się sposób zapisu nut. Najpierw kwadraciki, potem romby, wreszcie owalne elipsy – zaznacza.
Dla odmiany, obok gigantycznego graduału – miniaturowe „Godzinki” wielkości kciuka, z modlitwami do odmawiania w podróży. Jeżeli ktoś chce zobaczyć detale i zjawiskowe iluminacje ksiąg może sprawdzić je na multimedialnych tablicach w każdej sali, albo zeskanować kody QR na gablotach, bo dla czystości przekazu opisy przy eksponatach są ograniczone do minimum.
Gabloty mieszczące księgi są dodatkowo podświetlane od dołu, co daje wrażenie unoszenia się ich w powietrzu. Twórcom wystawy zależało, by odróżnić je od typowych muzealnych mebli. Żeby dokładnie zobaczyć skarby Biblioteki, trzeba się zatrzymać, zajrzeć do gabloty, pochylić nad zabytkiem tak, jakby księgi leżały na podłodze przed nami. To jak zaglądanie do skarbca, a zarazem spojrzenie w głąb czasu.
Są tu bezcenne skarby, jak „Sakramentarz tyniecki” – luksusowy rękopis liturgiczny przechowywany w Polsce niemal od 1000 lat, obok niego – wpisany niedawno na Listę Krajową Programu UNESCO Pamięć Świata „Psałterz floriański”, najstarszy zachowany w całości zabytek języka polskiego, na przełomie XIV i XV wieku przygotowany prawdopodobnie dla królowej Jadwigi. Na wystawie otwarty na bogato iluminowanych stronach m.in. z zaskakującym wizerunkiem mnicha z oślimi uszami. Jak wspomina Dominik Cieszkowski, oglądający nazywają go Yodą (chociaż mnie kojarzy się bardziej z Nosferatu), co dobrze pokazuje to, jak współcześni patrzą na zabytki poprzez własne popkulturowe doświadczenia. Dla tych, którzy tropią ciekawostki w starych woluminach, gratką będą wprawki portretowe na marginesach innego zabytku Biblioteki zapisanego na liście UNESCO – „Kodeksu Supraskiego”. To jeden z najstarszych zabytków piśmiennictwa staro-cerkiewno-słowiańskiego z początku XI w., spisany przez kopistę imieniem Retko,
W osobnej gablotce znajduje się najstarszy zabytek prozy polskiej – „Kazania Świętokrzyskie” z pierwszej połowy XIV wieku. Widzimy go w postaci cieniutkich pergaminowych paseczków naklejonych na papierowe podłoże.
– Odnalazł je profesor Aleksander Brückner w 1890 roku, podczas badania jednego z łacińskich rękopisów zagrabionych przez Rosjan do Petersburga – opowiada Cieszkowski. – Polski rękopis został przez kopistę pocięty na paski, użyte do tego, by skleić dwie strony łacińskiego wolumenu. Brückner zauważył, że teksty na wklejkach są w języku polskim i układają się w logiczny ciąg. Na uratowanej karcie mamy kazanie na dzień Świętej Katarzyny, które ocalało w całości – zaznacza.
Kazania oraz księga, z której je wyjęto, wróciły do Polski po traktacie w roku 1921. Przed wybuchem wojny Biblioteka wywiozła drogocenne „paski” do Kanady, skąd wróciły w 1959 roku. Rękopis, w którym je znaleziono, został spalony przez Niemców po powstaniu warszawskim.
Z zapisków na marginesach ksiąg warto zauważyć też absolutny unikat, jakim jest list miłosny z 1444 roku (!), zapisany na końcu rękopisu z odpisami statutów wiślickiego i wareckiego, a zaczynający się tak: „Serdeczne pokłonienie, od mego serca łaskawe powitanie. Panno miła, Tobie się kłaniam i na Twe zdrowie tym listem pytam, a swe powiadam. Wiem, że wiele miłych masz, a po grzechu na mnie nic nie dbasz. A lepiej się ci u Ciebie mają, co Cię okłamują, jakom to słyszał od niektórego Twego…”
Mijając gabloty zawierające prawa Rzeczpospolitej, jak np. statuty Kazimierza Wielkiego, statut Łaskiego, czy statuty litewskie napisane w języku polskim i zachodnioruskim, możemy dotrzeć do zabytków średniowiecznych z innych kultur. Nadjedzony „zębem czasu” Nowy Testament zapisany w VIII wieku minuskułą karolińską na pograniczu Francji i Niemiec, najstarszy lekcjonarz anglosaski, którym zachwycają się nawet goście z British Library, czy jeden z najcenniejszych na świecie ormiańskich rękopisów, pochodzący z końca XII wieku ewangeliarz ze Skewry.
Na wystawie znajdziemy też pierwsze książki drukowane, jak pierwszy w dziejach druk cyrylicki w języku staro-cerkiewno-słowiańskim, wydany w Krakowie przed 1491 rokiem przez Szwajpolta Fiola, albo pierwszy druk oficyny Ben Aarona z Prościejowa, czy niepozorne, bo pierwsze, wydanie „O obrotach sfer niebieskich” Mikołaja Kopernika. Można zobaczyć jedyny autograf utworu Jana Kochanowskiego, czyli wiersza „Dryas Zamchana” napisanego by uczcić przyjazd króla Stefana Batorego do dóbr Jana Zamoyskiego w Zamchu. Barwne „Pamiętniki” Jana Chryzostoma Paska i słynną „Liber chamorum” Waleriana Nekandy-Trepki, który zajadle tropił osoby, które według niego niesłusznie przypisywały sobie szlachectwo. Wśród naukowych skarbów można zobaczyć „Mapę Ekumeny”, czyli całego znanego ówcześnie świata, namalowaną przez Ptolemeusza – wydanie renesansowe, które otrzymał Jan Zamojski od papieża. Jest i „Portolan” – pierwszy z dwóch znanych na świecie atlasów żeglarskich Angela Freducciego, XVI-wiecznego kartografa z Ankony, czy ilustrowany album przyrodniczy Michała Boima „Flora chińska”. Świat kultury arabskiej reprezentuje m.in. niesamowite dzieło polskiego „Lawrence’a z Arabii”, pioniera etnografii Wacława Seweryna Rzewuskiego zwanego Emirem, poświęcone m.in. rasom koni arabskich. Dzieło ilustrowane przez autora i napisane po francusku w latach 20. XIX wieku dopiero w 2017 roku zostało opublikowane przez BN w całości, dzięki grantowi ufundowanemu przez Qatar Museums Authority.
– Rzewuski to niezwykle barwna postać. To on ściągnął konie arabskie i jedne z pierwszych egzemplarzy Koranu do Polski, a w swoim majątku na dzisiejszej Ukrainie Zachodniej ufundował teatr i bibliotekę – opowiada Cieszkowski.
W czasie Powstania Listopadowego sformował oddział kawalerii, wyposażony w konie z jego stadniny (czystej krwi araby) i w stroju beduina wziął udział w jednej z bitew, w której prawdopodobnie zginął. Jego ciała nie odnaleziono, co jeszcze spotęgowało jego legendę.
– Jeśli chodzi o klucz doboru, to oprócz przedstawienia kanonu dzieł najcenniejszych, zależało nam na tym, by pokazać, że jako Polska byliśmy krajem wielokulturowym i wielonarodowym – wyjaśnia wicedyrektor. – Ta wystawa jest więc reprezentacją tego wszystkiego, co stanowiło historię i kulturę Polski na przestrzeni wieków. Pokazuje wpływy zachodnie i wschodnie, ormiańskie i żydowskie, niemieckie i francuskie. Nasza kultura kształtowała się bowiem zawsze na styku różnych tradycji, religii i języków.
Miłośnicy „gabinetów osobliwości” docenią takie zaskakujące obiekty, jak pukiel włosów Tadeusza Kościuszki, czy pióropusz z czako księcia Józefa Poniatowskiego. A z poważniejszych „relikwi” – szklana urna ze spopielonymi szczątkami książek, spalonych po powstaniu przez Niemców. A także oryginalne partytury kompozycji Fryderyka Chopina i jego wizytówkę z dwoma, acz wszystko mówiącymi słowami: Fryderyk Chopin.
Zachwyca też architektura miejsca, można obejrzeć pieczołowicie odrestaurowane (m.in. przy współudziale pracowni Konior Studio i Pas projekt): schodową klatkę paradną i eleganckie sale redutowe na piętrze, które pojawiły się w filmie Andrzeja Wajdy, adaptacji „Popiołów” Stefana Żeromskiego (obok sam rękopis tej powieści). Także zachowaną w całości z meblami i księgozbiorem Bibliotekę Wilanowską (zbiory rodziny Potockich), którą przeniesiono do jednej z górnych sal. To w jej otoczeniu grany przez Daniela Olbrychskiego Rafał, bohater „Popiołów”, słyszy znamienne słowa: „Waćpan do książek nie masz gwałtownych inklinacji, co?”.
Miłośników literatury zatrzyma rękopis „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Jana Potockiego z odręcznym autoportretem autora, a w sali obok liczne rękopisy i pierwodruki polskich klasyków stanowiące kanon lektur. „Oda do młodości” i „Ballady i romanse” Adama Mickiewicza, „Balladyna” zapisana eleganckim pismem Juliusza Słowackiego oraz wiersz „Klaskaniem mając obrzękłe prawice” Cypriana Kamila Norwida i jego znakomite rysunki. Są „Krzyżacy” i noblowskie „Quo Vadis” Henryka Sienkiewicza, „Rota” Marii Konopnickiej i ”Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej. Można zobaczyć jakim charakterem pisma cechowali się najwspanialsi pisarze i pisarki z bliższych nam czasów: Bruno Schulz, Witold Gombrowicz, Zofia Nałkowska, poeci Zbigniew Herbert i Czesław Miłosz (poświęcona mu monograficzna wystawa czasowa trwa właśnie w osobnej sali Pałacu).
– Dla mnie najcenniejszym eksponatem, także jeśli chodzi o wartość emocjonalną, jest jednak rękopis Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, w którym przepisał swoje wiersze zadedykowane żonie „Mojej ukochanej Basieńce, w dniu naszego ślubu – Krzysztof” – mówi ze wzruszeniem Cieszkowski. – Oni zginęli, a ten zeszycik przetrwał powstańczą zawieruchę. Na każdej stronie jest akwarela, ręcznie wykonana przez poetę – zaznacza.
Biblioteka Narodowa przechowuje nie tylko chopinalia, ale i rękopisy partytur współczesnych kompozytorów i zapisane na kartkach, a bywa, że i serwetkach, teksty kultowych piosenek. Są tu „Małgośka” Agnieszki Osieckiej (jej pełne archiwum posiada instytucja), „Mury” Jacka Kaczmarskiego i „Zegarmistrz świata” z muzyką zmarłego niedawno Tadeusza Woźniaka, który zdążył jeszcze zagrać na otwarcie Pałacu. Wielkim skarbem są archiwa muzyczne Henryka Mikołaja Góreckiego i Krzysztofa Komedy, w tym nieśmiertelna „Kołysanka” z filmu „Dziecko Rosemary”, którą nuci tam Mia Farrow.
– Posiadamy też praktycznie całe archiwum jazzu polskiego – dodaje z dumą Cieszkowski. – Wielcy jazzmeni przekazali nam swoje archiwa: Włodzimierz Nahorny, laureat Grammy – Włodek Pawlik i wielu innych. Moi marzeniem jest, by kiedyś ta kolekcja też znalazła się na liście UNESCO, bo jazz polski, który rozwinął się za żelazną kurtyną, to kulturowe zjawisko wyjątkowe w skali świata – stwierdza.
Scenariusz wystawy stałej w Pałacu Rzeczypospolitej powstawał kilka lat, sam wybór eksponatów z ogromnego wielo tysięcznego zbioru nastręczał nie lada trudności. Musiały być znane z dużym wyprzedzeniem, by dostosować do nich gabaryty gablot, a także, by je zdigitalizować i poddać dodatkowej konserwacji.
Jak mówił na otwarciu dyrektor Biblioteki Narodowej dr Tomasz Makowski: „To skarbiec piśmiennictwa Rzeczypospolitej, tego co w naszej historii i kulturze najszlachetniejsze, najpiękniejsze i najważniejsze. Ale przede wszystkim intelektualnego dziedzictwa takiego, jakie jest i jakie było. Książki mądre i książki głupie. Te, z których jesteśmy dumni i te, których się wstydzimy”.
Warto tu przyjść, żeby przejrzeć się w tych księgach jak w lustrze – oto my i nasza kultura.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Z dr. Mikołajem Baliszewskim, kuratorem wystawy „Przebudzeni. Ruiny antyku i narodziny włoskiego renesansu” w Zamku Królewskim w Warszawie o odkryciu ciała i zachwycie odnalezionymi starożytnościami, od którego tak naprawdę zaczął się renesans. Oraz o zaskoczeniach. Bo część obiektów, które pokazane...
Spośród wszystkich patronackich osiedli robotniczych powstałych w początku XX wieku w granicach obecnej Polski – Nikiszowiec nie ma sobie równych. Jest te najlepiej zachowanym osiedlem górniczym w Polsce. Nikiszowiec to dziś jedna z legend Górnego Śląska. Zachwyca zachowanym w całości...
Zamek ulokowany w sercu kórnickiego założenia to neogotycka, romantyczna fantazja na modłę angielską, bazująca raczej na wyobrażeniach niż badaniu średniowiecznej przeszłości. Neogotyk jest tu kostiumem, swobodnie przeplatającym się także z innymi, wydawałoby się nieprzystającymi rozwiązaniami stylistycznymi. Pod owym kostiumem wyrastającym...