Helena Zielińska „Popiersie kobiety” z około 1930 roku. Gips malowany, Muzeum Narodowe w Warszawie. Rzeźba kobiety ubrana we frędzlowatą narzutę.
Helena Zielińska (1894–1951), „Popiersie kobiety”, ok. 1930 r. Gips malowany, Muzeum Narodowe w Warszawie
Recenzje

Odważyły się myśleć przestrzennie

Wystawa „Kierunek Paryż. Polskie artystki z pracowni Bourdelle’a” w Królikarni to nie tylko udana próba przywrócenia należnego miejsca rzeźbie w pejzażu polskich wystaw czasowych. To także opowieść o kobietach – artystkach, które na przełomie XIX i XX wieku wzięły w dłonie dłuto i glinę, by odcisnąć w nich swoje historie, emocje i marzenia. A przede wszystkim: by mówić własnym głosem, choć świat chciał, by milczały.


Królikarnia – perła klasycyzmu warszawskiego, odbudowana po wojnie z myślą o miejscu dla Xawerego Dunikowskiego i siedziba Muzeum Rzeźby jego imienia – od dawna zasługiwała na wystawę, która wróci do samego sedna jej tożsamości, bo różnie z tym bywało (choć np. wystawa o pomnikach w Europie Środkowej czy pokaz dzieł Aliny Ślesińskiej zasługują na docenienie). Rzeźba bowiem to dziedzina, która na polskim rynku wystawienniczym wciąż pozostaje niszowa. Wiadomo: malarstwo dominuje, instalacje migoczą od świateł, a rzeźba trwa – jakby skromna, choć bardzo fizyczna. Do tego niełatwa w ekspozycji i niechętnie kupowana przez kolekcjonerów. Trochę niechciane dziecko rynku sztuki. Tym bardziej cieszy, że „Kierunek Paryż. Polskie artystki z pracowni Bourdelle’a” to wystawa nie tylko o rzeźbie. To także historia kobiet, które odważyły się myśleć przestrzennie w epoce, gdy ich twórczość była często sztuką na marginesie.

Długo pozostawały w cieniu

„Rzeźba to rysunek w trzech wymiarach” – to słowa Antoine’a Bourdelle’a – francuskiego rzeźbiarza, ucznia Rodina, który dla wielu kobiet-artystek stał się nie tylko mistrzem, ale i sojusznikiem. Prowadzona przez niego pracownia w Académie de la Grande Chaumière w Paryżu była jednym z niewielu miejsc, gdzie kobiety mogły uczyć się rzeźby bez paternalistycznego traktowania. U Bourdelle’a uczyła się także plejada polskich artystek, dziś przywracanych pamięci przez dr Ewę Ziembińską, kuratorkę wystawy.

To nazwiska, które zbyt długo pozostawały w cieniu. Ale ich dzieła krzyczą głośno – formą, emocją, odwagą. To m.in. Olga Niewska, chyba najbardziej znana spośród bohaterek wystawy. Autorka monumentalnych rzeźb, portrecistka ludzi sceny i polityki, twórczyni m.in. pomnika Ignacego Paderewskiego w Warszawie. Jej styl – klasyczny, ale pełen wewnętrznego napięcia – wciąż zachwyca konstrukcją. Dalej m.in. Zofia Trzcińska-Kamińska, autorka licznych prac sakralnych i pomników. Na wystawie można zobaczyć jej „Portret Walerii Gnatowskiej” z 1922 roku – marmurową rzeźbę pełną szlachetnej prostoty, jakby wymodelowaną czułością.

Poza tym zobaczymy prace Jadwigi Bohdanowicz – postać fascynująca, dziś prawie nieznana. Prace silne, zwarte, z wyraźną strukturą formy. Studiowała też w Monachium i Wiedniu, ale to w Paryżu jej rzeźba zyskała charakterystyczny nerw.

Poza nimi jest jeszcze cała plejada artystek: Maria Szczytt-Lednicka, Janina Broniewska, Luna Drexler, Kazimiera Pajzderska-Małaczyńska, Mika Mickun, Helena Głogowska – każda z nich to odrębna historia, często dramatyczna. Ich prace w większości zaginęły lub są rozproszone, dlatego tym cenniejsza jest ta wystawa – jako próba rekonstrukcji pamięci. A wszystko w towarzystwie rzeźb samego Bourdelle’a – pokazujących młode rzeźbiarki. To dzieła pełne kontrastu – młode dziewczyny i ciężkie narzędzia, typowe dla pracy w kamieniu. Młoty, dłuta czy cyrkle dobrze pokazują, z czym mamy do czynienia: z przełamywaniem stereotypu i mozolną, ciężką walką o swoją przestrzeń.

Materialna obecność kobiecej siły

Po zakończeniu edukacji wiele z nich odnalazło własny język twórczy i dobrze sobie radziło w obiegu artystycznym przez większość życia. Zyskały uznanie publiczności i krytyki, otrzymywały zlecenia na pomniki i rzeźby w przestrzeni publicznej. Brały udział i zdobywały nagrody na międzynarodowych wystawach – jak Janina Broniewska za rzeźbę “Słowianka”, a Olga Niewska za “Pelikana”. Dalej Zofia Trzcińska-Kamińska doceniona została za posąg Chrobrego uhonorowana złotym medalem na Wystawie Światowej w Paryżu w 1937 roku. Maria Lednicka-Szczytt – po wyjeździe do Włoch – realizowała liczne zamówienia na rzeźby portretowe najważniejszych osobistości, a także wykonywała dekoracje na statkach transatlantyckich. Wzięła też udział w Biennale Sztuki w Wenecji. Zyskała rozgłos i wystawiała m.in. w nowojorskim Brooklyn Museum i Rockefeller Center. 

Wystawa w Królikarni pokazuje nie tylko rzeźby, ale i fotografie, cytaty, dokumenty. To narracja o artystkach, które miały odwagę opuścić Polskę – kraj, gdzie edukacja artystyczna kobiet była mocno ograniczana – i szukać wolności twórczej w Paryżu, stolicy artystycznej ówczesnego świata. Ich dzieła są różne: od realistycznych portretów, przez ekspresyjne akty, aż po formy bardziej syntetyczne, niemal modernistyczne. Łączy je jedno: materialna obecność kobiecej siły twórczej.

„Kierunek Paryż” wpisuje się w trwający właśnie renesans sztuki kobiet, która przez dekady była pomijana, pomniejszana, wypierana z kanonu. Dziś rzeźbiarki z pracowni Bourdelle’a wracają – nie jako ciekawostka, ale jako ważna część historii sztuki.

“Kierunek Paryż. Polskie artystki z pracowni Bourdelle’a”

Muzeum Narodowe w Warszawie – Muzeum Rzeźby w Królikarni, do 26 października

Autorka scenariusza i kuratorka wystawy: Ewa Ziembińska
Współpraca kuratorska: Alicja Gzowska


W najnowszym numerze magazynu papierowego „Spotkania z Zabytkami” 3/2025, dostępnym na rynku od lipca do końca września, przeczytać można recenzję wystawy sztuki kobiet „Co babie do pędzla” w Muzeum Narodowym w Lublinie.

Popularne