Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Katarzyna Wąs i Leszek Wąs, czyli doradczyni w dziedzinie zakupu dzieł sztuki oraz marszand i kolekcjoner, a prywatnie córka i ojciec, rozmawiają o obiektach dostępnych na aukcjach, ich historii i wartości – nie tylko materialnej. Tym razem przedmiotem zainteresowania stały się cieszynki, które pojawiły się na aukcjach w Niemczech w Rudolstadt i w Monachium.
Katarzyna Wąs: Myślałam ostatnio o relacji miejsc i obiektów, które w jakimś momencie historii zaczęły być produkowane właśnie tam, właśnie wtedy… Gdybyś miał wymienić najbardziej charakterystyczny obiekt kojarzący się z Cieszynem, to co by to było?
Leszek Wąs: Oczywiście cieszynka – Teschinke. Nazwą tą określa się bogato zdobiony typ strzelby do polowania na siedzące ptactwo. Pozostawmy na boku sam obyczaj strzelania do zwierząt – dla mnie, przynajmniej z dzisiejszej perspektywy nie do przyjęcia. Pomówmy raczej o wspaniałych wyrobach dawnego rzemiosła, jakimi są właśnie te strzelby – ptaszniczki…
Podoba mi się. Bogato zdobiona broń palna na ptaki. Co wyróżniało te wyjątkowe atrybuty męskiego rynsztunku?
Moda na polowania na ptaki przyszła z Italii w XVI wieku, rozpowszechniając się w całej Europie. Do tego typu polowań używano lekkich strzelb na kule. Cieszyn należy do miast znanych ze swoich wyrobów rusznikarskich już od XVI wieku. Broń tutaj wytwarzana charakteryzowała się oryginalną konstrukcją i dekoracją. Warto zaznaczyć, iż końcowy produkt był efektem złożenia w całość trzech podstawowych części – lufy, zamka i drewnianego łoża z kolbą w kształcie tzw. sarniej nóżki.
Lufy najczęściej były sprowadzane z innych ośrodków, natomiast elementem wyróżniającym strzelby „roboty cieszyńskiej” był zamek kołowy ze sprężyną główną umieszczoną na zewnątrz blachy zamkowej.
Rozumiem, ale co ze zdobieniami? To chyba one stanowią o wyjątkowości tej broni, a nie – z całym szacunkiem – „zamek kołowy ze sprężyną gdzieś tam”.
Właśnie nie! Dopiero połączenie dwóch elementów, czyli tego typu zamka i bogatego zdobienia, stanowi o ich charakterze. Najbardziej dekoracyjne były łoża wykonywane przez tzw. szyftarzy. W pewnym skrócie literatura fachowa wyróżnia trzy podstawowe typy dekoracji: pierwszy – od 2 połowy wieku XVI, nawiązywał do zachodnich wzorów zdobniczych opartych często o wzory graficzne, drugi – nieco późniejszy, charakteryzował się częstymi nawiązaniami do tematyki biblijnej, czasem w ludowej stylizacji, i wreszcie trzeci – po wiek XVIII, to styl wschodni, cechujący się między innymi użyciem masy perłowej, barwionej kości i rytowanej blachy mosiężnej. Oczywiście w każdym typie można odnaleźć egzemplarze mniej lub bardziej dekorowane, lepiej lub gorzej wykonane.
Polowanie to nie tylko strzelba. Czy tą techniką wytwarzano również inne rodzaje broni?
Owszem, znane są pistolety z zamkami kołowymi dekorowane „po cieszyńsku”, czekany-pistolety, a przede wszystkim prochownice, których produkcję w Cieszynie potwierdzają źródła archiwalne.
Pamiętam z dzieciństwa, że słowo cieszynka kojarzyło mi się niemalże ze Świętym Graalem kolekcjonerstwa. Alchemiczny kod określający coś pięknego i niedostępnego jednocześnie, ale może to śląska specyfika. Dlaczego teraz są tak unikatowymi przedmiotami, będącymi obiektem pożądania kolekcjonerów?
Świetego Graala nie udało mi się nigdy spotkać, natomiast cieszynki zobaczyłem już w swoich szkolnych latach w muzeum w Cieszynie, a więc to Twoje skojarzenie jest trochę przesadne. Dzięki stosunkowo obfitej produkcji, trwającej niespełna dwa stulecia strzelb tych zachowało się sporo, zarówno w muzeach na całym świecie, jak i w zbiorach prywatnych. Masz rację, że są obiektami pożądania kolekcjonerów i kiedy pojawia się jakiś egzemplarz na aukcji, zawsze budzi duże zainteresowanie i sprzedaje się po ostrej licytacji. Właśnie w czerwcu pojawił się na aukcji w Niemczech w Rudolstadt bardzo interesujący egzemplarz, ze świetną proweniencją z dawnych zbiorów książęcej rodziny Reuß z zamku Osterstein, i drugi, o bardziej wyrafinowanej dekoracji, na aukcji w Monachium. Ten pierwszy egzemplarz to cieszynka należąca do grupy tych dekorowanych na modłę wschodnią, z późniejszego okresu produkcji, czyli drugiej połowy XVII wieku, ale w świetnym, oryginalnym stanie zachowania. Do tego jest również sygnowana. Jestem pewien, że znajdzie nabywcę…
W takim razie o jakich kwotach mówimy ?
W szerokim przedziale od około pięciu do kilkunastu, nawet dwudziestu tysięcy dolarów czy euro. Wszystko zależy od poziomu wykonania danej sztuki, stanu zachowania, bo zdarzają się egzemplarze mocno rekonstruowane, bez sygnatur, proweniencji czyli tych czynników, które zwykle wpływają na cenę dzieła sztuki z innych dziedzin.
Wspominasz aukcje w Niemczech, a co z polskim rynkiem antykwarycznym. Miałeś kiedyś w handlu cieszynkę?
Niestety nie, w Polsce praktycznie się nie zdarzają, przed laty jeden z warszawskich domów aukcyjnych oferował piękny czekan-pistolet wykonany „robotą cieszyńską”. W 2017 roku pojawiła się również strzelba, która przyniosła 65 tys. zł, choć estymacja była nieco wyższa, bo między 70 a 80 tys. zł. Jedyny w Polsce profesjonalny antykwariat handlujący dawną bronią w Warszawie posiada zawsze w ofercie jakiś egzemplarz cieszynki, najpewniej odkryty wcześniej gdzieś na rynku w USA czy Europie Zachodniej. Zdecydowanie jednak częściej pojawią się na rynku zachodnim. W domu aukcyjnym Bonhams w Londynie w 2021 roku ładny egzemplarz został sprzedany za 10,2 tys. funtów, a rok wcześniej, w tym samym domu aukcyjnym, prochownica uzyskała cenę 765 funtów. W 2018 roku dom aukcyjny Hermann Historica sprzedał cieszynkę za 21 tys. euro. Był to luksusowy egzemplarz ze złoconymi elementami metalowymi.
To są już poważne kwoty, świadczące o wysokim poziomie pragnień kolekcjonerskich. Dlaczego Twoim zdaniem zdarzają się przede wszystkim na rynku zachodnim? To kwestia ostatniego wieku, czy już wcześniej były towarem eksportowym?
Tak, cieszynki były sprzedawane do wielu krajów, zdarzały się również takie sytuacje jak „dyplomatyczny podarunek” dla szwedzkiego oficera od miasta Cieszyna w 1646 roku – w trakcie wojny trzydziestoletniej, która – co warto przy tej okazji wspomnieć – zrujnowała księstwo cieszyńskie. Ponieważ znajdują się również w wielu kolekcjach powstałych na bazie dawnych zbiorów monarszych, jestem pewien, że były tam umieszczane jako wyjątkowe dzieła, obok innych wybitnych przykładów rzemiosła czy tzw. artificialiów w Kunstkamerach (dla przykładu zbiory cesarskie w Wiedniu, królewskie w Sztokholmie, elektorskie w Dreźnie). To, że pojawiają się na rynku światowym, jest również prostą konsekwencją pewnej odmienności historii rozwoju kolekcjonerstwa na świecie i w Polsce…ale to już inny temat.
Gdzie zatem jest ich największy zbiór?
Większość ważnych muzeów na świecie, które posiadają kolekcje broni, mają w swoich zbiorach „nasze” strzelby czy prochownice, jak chociażby słynne Metropolitan Museum w Nowym Jorku. W Polsce wymieniłbym oczywiście Muzeum Śląska Cieszyńskiego w Cieszynie, Państwowe Zbiory Sztuki na Wawelu – notabene w obu tych zbiorach cieszynki pochodzą z kolekcji znanego kolekcjonera Brunona Konczakowskiego z Cieszyna. Co to była za kolekcja! Oraz oczywiście Muzeum Narodowe w Warszawie i we Wrocławiu. Szczególnie ważny egzemplarz dla lokalnej, cieszyńskiej historii, posiada Magyar Nemzeti Museum w Budapeszcie. Jest strzelba, która była własnością Elżbiety Lukrecji – ostatniej Piastówny rządzącej księstwem cieszyńskim. Na plakietce na policzku, obok orła piastowskiego, wyryto litery: E.L.H.Z.T. (Elisabetha Lucretia Herzogin zu Teschen). Jestem pewien, że kilka cieszynek znajduje się również w rękach prywatnych w Polsce.
Polskie zbiory stoją zatem mocno cieszynkami, ale czy to wciąż Polonicum?
Jak najbardziej, ale również „obiekt międzynarodowy”, tak jak na przykład srebra gdańskie tzn. budzący zainteresowanie nie tylko w Polsce, ale także na światowym rynku antykwarycznym.
Broń „roboty cieszyńskiej”, produkowana na terenie ówczesnego księstwa cieszyńskiego, leżącego przecież poza granicami Rzeczpospolitej, powstawała także „po polskiej stronie” w Białej Krakowskiej czy Żywcu.
Z resztą wiele nazwisk szyftarzy i rusznikarzy z Cieszyna nosi takie nazwiska, jak: Waligóra, Kałuża czy Kaliwoda, które obok nazwisk niemieckich czy czeskich świadczą o wieloetniczności księstwa. Było to zresztą również cechą ówczesnej Rzeczpospolitej – szczególnie ośrodków miejskich. Polowania z użyciem tego typu broni były popularne również w Polsce, w inwentarzach uzbrojenia z dawnych siedzib magnackich, szlacheckich czy bogatego mieszczaństwa można odszukać liczne przykłady tzw. ptaszniczek. Warto dodać, że produkcja tego typu broni miała miejsce również w wielu miastach na terenie ówczesnej Rzeczpospolitej, ale nigdzie nie osiągnęła tak wysokiego poziomu i nie cechowała się tak charakterystyczną dekoracją jak cieszynki, które również dzięki swej jakości technicznej znajdowały wielu nabywców w Polsce.
Tam, gdzie są wysokie ceny, jest chęć oszustwa. Wiadomo. Zdarzają się falsyfikaty cieszynek? To się w ogóle opłaca?
Wspomniałem już o egzemplarzach rekonstruowanych czy uzupełnianych. W Cieszynie tworzeniem współczesnych replik cieszynek zajmuje się z wielkim powodzeniem warsztat pana Jerzego Wałgi. Są to perfekcyjnie wykonane – z użyciem dawnych technik – egzemplarze, sygnowane nazwiskiem mistrza, nie do pomylenia z obiektami z epoki. Koszt wykonania takiej współczesnej cieszynki też nie jest mały, biorąc pod uwagę bardzo długi czas potrzebny na jej wytworzenie.
Teraz cieszynki mogą zadowolić i estetów i miłośników broni palnej. Obiekt kolekcjonerski jak marzenie. Ciekawa jestem jakie będą wyniki tych dwóch wspomnianych wyżej aukcji no i gdzie trafią strzelby. Kolejne etapy historii obiektów się piszą, a zaczęły się w Cieszynie.
Tekst pochodzi z numeru 7/2023 kwartalnika „Spotkania z Zabytkami”.
Leszek Wąs
Marszand i kolekcjoner, znawca rzemiosł artystycznego, prowadzący galerię w Bielsku Białej. Obecnie jest wiceprezesem zarządu Stowarzyszenia Antykwariuszy i Marszandów Polskich.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Wystawę „Olga Boznańska. Z kolekcji Muzeum Narodowego w Krakowie” będzie można zwiedzać w Muzeum Gdańska od 3 grudnia 2023 roku do 16 maja 2024 roku w salach wystaw czasowych na II piętrze Ratusza Głównego Miasta przy ul Długiej 46/47.
Katarzyna Wąs i Leszek Wąs, czyli doradczyni w dziedzinie zakupu dzieł sztuki oraz marszand i kolekcjoner, a prywatnie córka z ojcem, w naszej stałej rubryce „NieWĄSkie spojrzenie” rozmawiają o obiektach dostępnych na aukcjach, ich historii i wartości. Tym razem tropią...
Katarzyna Wąs i Leszek Wąs, czyli doradczyni w dziedzinie zakupu dzieł sztuki oraz marszand i kolekcjoner, a prywatnie córka z ojcem, w naszej stałej rubryce „Niewąskie Spojrzenie” rozmawiają o obiektach dostępnych na aukcjach, ich historii i wartości – nie tylko...