Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
To wybitne dzieło sztuki tkackiej czeka nie tylko na konserwację, ale przede wszystkim na odkrycie przez szerszą publiczność. Kilim upamiętniający koła naukowe przedwojennej Politechniki Lwowskiej, stworzony w duchu sztuki art déco, cudem ocalały i przez lata zapomniany, dziś ma szansę stać się ozdobą zbiorów Muzeum Kresów w Lubaczowie, ale i – a może przede wszystkim – świadectwem przed- i powojennej historii kraju.
Mowa o kilimie ze znakami kół naukowych, organizacji i stowarzyszeń studentów Politechniki Lwowskiej. Tkanina o wełnianym wątku i lnianej osnowie, wykonana w technice płochowej, ma dość nietypowe wymiary – 130 na 900 cm. Stąd pierwotnie sądzono, że może być np. chodnikiem. Podejrzewano, że ma związek m.in. z którymś z zakładów z Centralnego Okręgu Przemysłowego. Ale po wstępnej analizie, wykonanej przez Tomasza Kubę Kozłowskiego z Domu Spotkań z Historią w Warszawie, jednego z najważniejszych polskich kolekcjonerów kresovianów, zakwestionowano takie przeznaczenie tej niezwykłej tkaniny.
– Ten fascynujący obiekt był dla mnie nieoczekiwanym odkryciem. Jest unikatowy. Natomiast warto podkreślić, że ze względu na przedstawione na nim znaki, logotypy i skrótowce, wydaje się wykluczone, że mógłby być chodnikiem, dywanem, po którym się chodzi. Skłaniałbym się raczej, że kilim mógł być przeznaczony do powieszenia w jakimś bardzo wysokim pomieszczeniu lub po prostu do prezentacji przy jakiejś wyjątkowej okazji – tłumaczy Tomasz Kuba Kozłowski.
Jak zaznacza Kozłowski, wzdłuż dłuższych boków znajdują się pojedyncze linie faliste ujmujące dwa szeregi powtarzających się symboli chrześcijańskich: krzyż grecki, chrystogram Chi Rho, Alfa i Omega. Pośrodku zaś pas wypełniony naprzemiennie powtarzalnym, dużym motywem kłosów zboża na tle trzech ułożonych na osi pionowej rombów. Pomiędzy nimi pojawiają się znaki graficzne, monogramy, logotypy i skrótowce 11 kół naukowych, organizacji i stowarzyszeń studenckich działających do 1939 r. na Politechnice Lwowskiej.
Są to znaki: Koła Mechaników i Elektryków Studentów PL (założonego w 1902 r.), Związku Studentów Inżynierii PL (założonego pod koniec XIX w.), Związku Studentów Architektury PL (założonego w 1902 r.), Koła Górniczo-Naftowego Studentów PL (założonego w 1904 r.), Koła Dublańczyków Studentów PL (założonego w 1865 r.), Związku Awiatycznego Studentów PL (założonego w 1909 r.), Koła Wilnian Studentów PL (założonego w 1933 r.), Koła (Związku) Studentów Inżynierii Lasowej PL (założonego w 1919 r.), Związku Akademików Ślązaków PL (założonego w 1936 r.), Koła Chemików Studentów PL (założonego w 1896 r.) i Związku Studentów Inżynierii Mierniczej PL (założonego w 1928 r.).
Występowanie znaków korporacji studenckich w takim zestawieniu nie ma analogii. W tym kontekście kilim, jako świadectwo postępu technicznego, może być uznany za przykład intensywnego rozwoju II Rzeczpospolitej, który zaprzepaścił wybuch II wojny światowej.
Niektóre z tych monogramów i skrótowców znałem od dawna. Powtarzały się one w znanych mi wcześniej odznakach, wykonanych z metalu. Inne stanowiły zagadkę do rozszyfrowania. Tak było np. ze skrótem Związku Akademików Ślązaków, który o tyle wydawał się oczywisty, że była to jedyna organizacja studencka, działająca na Politechnice Lwowskiej, mająca w swej nazwie słowo na literę „Ś”. Ale po rozpoznaniu wszystkich logotypów i skrótów nie było już wątpliwości, że to tkanina związana z Politechniką Lwowską
Tomasz Kuba Kozłowski
Co więcej, jest ciekawym źródłem do dziejów Politechniki Lwowskiej okresu międzywojennego. A w 2023 roku obchodzimy 180. rocznicę założenia tej uczelni.
– Niektóre z tych monogramów i skrótowców znałem od dawna. Powtarzały się one w znanych mi wcześniej odznakach, wykonanych z metalu. Inne stanowiły zagadkę do rozszyfrowania. Tak było np. ze skrótem Związku Akademików Ślązaków, który o tyle wydawał się oczywisty, że była to jedyna organizacja studencka, działająca na Politechnice Lwowskiej, mająca w swej nazwie słowo na literę „Ś”. Ale po rozpoznaniu wszystkich logotypów i skrótów nie było już wątpliwości, że to tkanina związana z Politechniką Lwowską – zaznacza Tomasz Kuba Kozłowski. Rozpoznanie poszczególnych elementów ułatwiło też datowanie. Kilim został wykonany po 1936 a przed 1939 rokiem. Pierwsza data to rok założenia najmłodszego z kół studenckich, których znaki znalazły się na tkaninie (czyli wspomnianego już stowarzyszenia skupiającego studentów śląskiego pochodzenia), druga – wybuch wojny.
Rozwiązanie jednej zagadki przyniosło kolejną, czyli pytanie o funkcję tkaniny i jej przeznaczenie.
Tomasz Kuba Kozłowski tłumaczy, że to najprawdopodobniej wotum środowiska akademickiego. Ale już nawet kwestia, do którego kościoła, nie jest wcale tak oczywista. Wiemy, że do Lubaczowa trafiła z kościoła pw. św. Marii Magdaleny we Lwowie.
– Tak unikatowa tkanina musiała powstać z wyjątkowego powodu. I takim mogłaby być Ogólnopolska Pielgrzymka Akademicka na Jasną Górę w roku 1937. Była to odpowiedź bardziej konserwatywnie nastawionych studentów na coraz bardziej widoczne środowiska socjalistyczne z jednej strony, a radykalne grupy z drugiej strony. To miał być wyraz przywiązania do tradycji i religii. Podczas tego wielkiego wydarzenia nie brakowało także jego lokalnych wersji. To właśnie w kościele św. Marii Magdaleny we Lwowie odbywała się msza przed wyruszeniem studentów na Jasną Górę, a także po ich powrocie – stwierdza Tomasz Kuba Kozłowski, ale jednocześnie dodaje, że aby potwierdzić tę hipotezę, konieczna byłaby kwerenda w klasztorze paulinów na Jasnej Górze. Gdyby jakikolwiek ślad takiej tkaniny się tam pojawił, można by wysnuć wniosek, że lubaczowski kilim jest inną wersją wotum złożonego na Jasnej Górze. Niestety, w żadnej relacji na temat pielgrzymki nie ma informacji na temat takiej tkaniny.
Przeznaczenie tkaniny jest zagadkowe. Wobec braku śladów zawieszenia przypuszczamy, że był okresowo rozłożony na posadce w nawie kościoła. Zasadniczo powinien być zawieszony, ale znaczne rozmiary i sam ciężar zapewne były utrudnieniem do pionowego zawieszenia; poziome ustawienie – ze względu na układ motywów chyba nie wchodziłoby w grę
Janusz Mazur, kustosz muzeum w Lubaczowie
Ale być może ten artefakt to dzieło, które – choć wykonane z tej okazji – z jakiegoś powodu wraz z żakami na pielgrzymkę nie pojechało. Wtedy prawdopodobne byłoby, że tkanina zapewne powstała jako wotum studentów Politechniki Lwowskiej dla kościoła pw. św. Marii Magdaleny we Lwowie – świątyni, która pełniła przecież rolę kościoła akademickiego dla położnej w sąsiedztwie Politechniki Lwowskiej. Jednak rozwianie tych wątpliwości wymaga jeszcze badań i pracy archiwalnej.
Okoliczności, w jakich obiekt trafił do kościoła, nie są znane. Nie wiadomo też, w jaki sposób kilim był eksponowany wewnątrz kościoła. I czy w ogóle był prezentowany. – Wobec braku śladów zawieszenia przypuszczamy, że był okresowo rozłożony na posadce w nawie kościoła. Zasadniczo powinien być zawieszony, ale znaczne rozmiary i sam ciężar zapewne były utrudnieniem do pionowego zawieszenia; poziome ustawienie – ze względu na układ motywów chyba nie wchodziłoby w grę. Ponadto przy pionowym zawieszeniu pierwsze znaki od góry byłyby nieczytelne z pozycji stojącego człowieka. Wniosek: należy raczej przyjąć ekspozycję poziomą, w postaci płaskiego rozłożenia – mówi Janusz Mazur, kustosz Muzeum Kresów w Lubaczowie.
Jak w wypadku wielu dzieł sztuki, dzieje tego obiektu mogłyby uchodzić za dokonały symbol polskiej historii. W czerwcu 1946 roku, w trakcie ewakuacji wyposażenia kościoła pw. św. Marii Magdaleny we Lwowie na teren powojennej Polski, został przewieziony na teren parafii pw. św. Wojciecha w Cieszanowie. Dawniej była to parafia w Archidiecezji Lwowskiej, później Archidiecezji w Lubaczowie, obecnie w Diecezji Zamojsko-Lubaczowskiej.
Ewakuacja miała miejsce w czasie ekspatriacji Polaków z Kresów Południowo-Wschodnich dawnej Rzeczpospolitej. Transport kościelnych utensyliów, spakowanych w skrzyniach, odbywał się drogą kolejową do Lubaczowa, a następnie furmankami na miejsce. Ewakuację przeprowadził ks. proboszcz Józef Kłos, który w latach 1946–1978 pełnił funkcje duszpasterskie w Cieszanowie.
Od tej pory kilim przechowywany był na terenie plebanii rzymskokatolickiej w Cieszanowie. Po upływie pół wieku został odnaleziony już w złym stanie na strychu tego budynku podczas penetracji terenowych przeprowadzonych przez pracowników Muzeum Kresów w Lubaczowie.
W 2012 roku zakupiono go do zbiorów Muzeum Kresów w Lubaczowie.
Kilim zasługuje na uwagę nie tylko ze względu na swoją historię, ale także na wartość artystyczną. Jest wyjątkowym dziełem sztuki dekoracyjnej II Rzeczypospolitej. To pochodna mody lat 20. i 30. XX wieku na kilimy, które miały ocieplać wnętrze, ale i być jego ozdobą. To także przykład dzieła w najmodniejszym wówczas nurcie, czyli art déco. Po sukcesie polskiego pawilonu na Wystawie Sztuki Dekoracyjnej w Paryżu w 1925 roku ten charakterystyczny styl zadomowił się nad Wisłą. Nazwano go nawet na użytek krajowy „stylem roku 1925”. Charakterystyczne krystaliczne romby, zgeometryzowane kłosy zboża, liternictwo, do tego stonowana kolorystyka z przewagą szarości, bieli i brązów z akcentami błękitów i żółcieni – wszystkie cechy formalne w wypadku tej tkaniny idealnie odzwierciedlają charakter art déco.
Ze względu na swą niepowtarzalność byłby niewątpliwie atrakcją jako wyjątkowe dzieło rzemiosła artystycznego z ciekawym bagażem historycznym, jak np. rozwój techniczny II RP, oraz kresową i lwowską proweniencją. Mógłby być więc swoistą ciekawostką turystyczną, jako przypuszczalnie „najdłuższy kilim II Rzeczypospolitej”
Jak podkreśla Janusz Mazur, niezwykłe są też jej rozmiary – zapewne dostosowane do rozmiarów samej świątyni, do której była wykonana.
Obecnie kilim niestety nie jest w najlepszym stanie. Poza zabrudzeniami czy rozpruciami problemem pozostaje fakt, że niestety w przeszłości rozerwano go na dwie części. Na szczęście, obydwie są w zbiorach muzeum. Teraz obiekt oczekuje więc na zszycie i konserwację.
– Kilim wymaga podjęcia gruntownych prac konserwatorskich. Bez ich przeprowadzenia niemożliwa jest ekspozycja tego zabytku oraz jego szersza promocja. Zabiegi obejmować powinny zszycie rozerwanych części, uzupełnienie ubytków, eliminację biologicznych szkodników, oczyszczenie powierzchni i usunięcie plam – mówi Mazur. Jak dodaje, ze względu na swą niepowtarzalność byłby niewątpliwie atrakcją jako wyjątkowe dzieło rzemiosła artystycznego z ciekawym bagażem historycznym, jak np. rozwój techniczny II RP, oraz kresową i lwowską proweniencją. Mógłby być więc swoistą ciekawostką turystyczną, jako przypuszczalnie „najdłuższy kilim II Rzeczypospolitej” – tak mógłby brzmieć slogan reklamowy tego dzieła. Z pewnością zainteresowałby też spadkobierców Politechniki Lwowskiej – obecne władze i studentów Politechniki Gliwickiej, szukających korzeni swej uczelni i podstaw jej dalszego rozwoju. Nie bez znaczenia dla budowania jego popularności jest zarówno technika wykonania – w ostatnich latach polska tkanina po czasie zapomnienia znów zyskuje na popularności – jak i kwestie estetyczne. Przecież art déco cieszy się od dawna niesłabnącym zainteresowaniem wielbicieli sztuki.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Ten jeden z najcenniejszych zabytków województwa podlaskiego trwa niewzruszenie w krajobrazie miasta od pięciuset lat, stanowiąc do dzisiaj ważny ośrodek życia duchowego społeczności prawosławnej regionu. Klasztor (dalej zwany monasterem) przyciąga rokrocznie tysiące turystów, równolegle jest miejscem kultu i siedzibą lokalnej...
Imponująca kuchnia z wielkim paleniskiem, szafarz zajmujący się zaopatrzeniem, wśród zapasów połcie mięsa, beczki soli, śledzi i masła, figi, daktyle i wino. Do tego sala jadalna wielkości kościoła z witrażami, freskami i kolumnami. Przepych uczt na zamku w Malborku miał za zadanie utrzymanie wizerunku państwa krzyżackiego jako potęgi nie do pokonania.
Wojenna tułaczka Teresy Żarnower od 1940 od 1945 roku przez Paryż, Lizbonę i Toronto do Nowego Jorku stała się dla niej tym, o czym pisał Andrzej Turowski: podróżą do końca nowoczesności...