Muzeum Katyńskie: kaponiera pełna relikwii
Muzea od nowa

Muzeum Katyńskie: kaponiera pełna relikwii

Z tego artykułu dowiesz się:
  • czemu las przed muzeum jest „kwadratowy”
  • co symbolizuje przejście przez wał obronny
  • czy multimedia współgrają w „relikwiami”

W przypadku tego muzeum mamy przede wszystkim do czynienia z paradoksem. No bo kiedy po upadku powstania listopadowego car Mikołaj I wydał rozkaz budowy Cytadeli Warszawskiej, czy wyobrażał sobie, że jej potężne mury, będące przez dziesięciolecia symbolem dominacji Imperium Rosyjskiego nad pokonanymi Polakami, posłużą kiedyś do tego, by opowiedzieć światu o zbrodniach, które jego kraj dokonywał na podbitym narodzie i o historii polskiego oporu wobec płynącej ze wschodu przemocy? Czy tego chcemy, czy nie, burzliwa historia relacji polsko-rosyjskich, a w wieku XX polsko-sowieckich, stanowi ogromną część historii Polski w ogóle, dlatego

gmach Cytadeli wydaje się idealnym kontekstem przestrzennym dla ulokowanych tu gigantycznych inwestycji muzealnych.

Budowa nowych siedzib Muzeum Historii Polski i Muzeum Wojska Polskiego nie została jeszcze ukończona, natomiast już w 2015 roku otwarto tu jeden z oddziałów Muzeum Wojska Polskiego, jakim jest Muzeum Katyńskie

Kwadratowy las

Sama instytucja Muzeum Katyńskiego świętuje w tym roku swoje trzydziestolecie. Po zmianie ustrojowej w 1989 roku otwarte mówienie o zbrodni katyńskiej znowu stało się możliwe, a oficjalne przyznanie Michaiła Gorbaczowa, że to Związek Radziecki odpowiada za mord na Polakach, otworzyło możliwość współpracy obu krajów. Wkrótce rozpoczęły się prace ekshumacyjne w Katyniu, Charkowie i Miednoje, a doprowadzenie do otwarcia placówki muzealnej, która rzetelnie opowiedziałaby o samej zbrodni, jak i pomieściła tysiące przedmiotów wydobytych z dołów śmierci, stało się sprawą wagi państwowej. Otwarcie w 1993 roku pierwszej ekspozycji, która wówczas mieściła się w kazamatach fortu „Czerniaków” przy ulicy Powsińskiej, było ukoronowaniem wieloletnich starań Federacji Rodzin Katyńskich. Jednak z biegiem lat stan techniczny fortu stopniowo się pogarszał, aż w 2009 roku Muzeum zamknięto. Rozpisano natomiast konkurs na aranżację nowej siedziby, na cele której przeznaczono fragment zabudowań Cytadeli.

Zwycięski projekt zakładał dosyć śmiałą ingerencję w zabytkową przestrzeń obiektu, jednak bez użycia materiałów, które swoim charakterem ostentacyjnie sygnalizowałyby nowoczesność.

Muzeum Katyńskie: kaponiera pełna relikwii
Muzeum Katyńskie z zewnątrz. Fot. Jan Bielecki/East News.

Jego twórcy: Jan Belina-Brzozowski i Konrad Grabowiecki z pracowni BBGK wykorzystali jako materiał beton zabarwiony na kolor cegieł. Dodane elementy wpasowują się więc kolorystycznie i niejako zrastają z oryginalną architekturą twierdzy, co nie odbiera jednak w żaden sposób siły zastosowanym tu rozwiązaniom.

Szczególnie odważnym gestem architektów było zaprojektowanie przejścia przez wał obronny. Wycięcie – od podstawy aż po czubek – fragmentu grubego na kilkanaście metrów umocnienia ziemnego i zabezpieczenie tak powstałego korytarza z obu stron ogromnymi betonowymi płaszczyznami po pierwsze uzmysławia przechodzącym tędy, jak mały jest pojedynczy człowiek wobec nieludzkiej siły systemu zdolnego wznosić tego typu konstrukcje, z drugiej jednak pokazuje, że przez każdy mur można się przebić, a tyranie i dyktatury upadają. Jest to zabieg silnie oddziałujący na emocje odbiorcy, podobnie zresztą jak ciekawa instalacja Jerzego Kaliny, znajdująca się na placu przed wejściem na główną część wystawy. Posadzone w równych rzędach liściaste drzewa tworzą kwadrat o boku kilkunastu metrów. Mamy więc tu do czynienia z namiastką lasu, jednak nie stworzonego siłami natury, lecz wtłoczonego w sztywną geometryczną formę. „Kwadratowy las” jest dodatkowo przycięty po bokach. Instalacja wydaje się wymowną alegorią totalitaryzmu dążącego do całkowitego ujarzmienia i podporządkowania ludzkiej natury i oczyszczenia społeczeństw z jednostek nienadających się odpowiednio uformować zgodnie z ideałami „człowieka radzieckiego”. Takimi jednostkami – elementem „antyrewolucyjnym” i „burżuazyjnym” – byli dla aparatu stalinowskiego polscy jeńcy zamordowani później w Katyniu, Charkowie, Miednoje czy Bykowni, o których opowiada muzealna ekspozycja. Pozostaje jednak dosyć niejasne, dlaczego roślinna instalacja nosi nazwę „Warta”, prowadząca przez jej środek betonowa zygzakowata ścieżka to „Blizna”, a ustawione nieopodal wagony kolejowe uproszczone do masywnych prostopadłościennych brył to „Sarkofagi”, o czym w trakcie zwiedzania zostaję kilkukrotnie poinformowany specjalnymi tablicami prezentującymi plan rozmieszczenia poszczególnych elementów wystawy.

Muzeum Katyńskie: kaponiera pełna relikwii
Instalacja przed wejściem. Fot. Jan Bielecki/East News.

Grzebienie jak relikwie

Główna część ekspozycji znajduje się w kaponierze – wysuniętej części fortyfikacji, zbudowanej, by umożliwić prowadzenie ostrzału. Specyficzny kształt tej budowli determinuje ścieżkę zwiedzania. Najpierw poruszamy się długim pochyłym korytarzem, prowadzącym w dół. Jego prawa ściana zajęta jest w całości przez projekcję: nieostre sylwetki – cienie żołnierzy maszerują powoli w niewiadomym kierunku. Posępny, przygnębiający klimat budowany przygaszonym światłem, ciasnymi i niskimi pomieszczeniami kaponiery i ekspozytorami wbudowanymi w proste drewniane skrzynie pomalowane na zielono, kontynuowany jest na pierwszym, narracyjnym poziomie wystawy. Pewnym estetycznym zgrzytem są tu obecne w każdej sali urządzenia multimedialne. Monitory, emitujące dodatkowe światło, w celowo wyciemnionej przestrzeni tworzącej scenografię, której tworzywo stanowią drewno i cegły, są tu elementami ze zdecydowanie obcego porządku, spełniają jednak ważną funkcję.

O ile artefakty opowiadają historię zbrodni z punktu widzenia szczegółu – drobne przedmioty, listy, zdjęcia i dokumenty są tu egzemplifikacją pewnego ludzkiego doświadczenia – o tyle narracja multimediów buduje szerszy kontekst, zapoznając zwiedzających z tłem politycznym i społecznym wydarzeń.

Można dyskutować, czy prezentowany na monitorach zasób informacji nie jest zbyt szeroki i czy w ogóle ktokolwiek zdołał podczas wizyty zapoznać się z całym tym materiałem, faktem jest jednak, że możliwość sprawdzenia potrzebnych informacji na miejscu jest dla wielu odbiorców czynnikiem decydującym o komforcie zwiedzania.

Muzeum Katyńskie: kaponiera pełna relikwii
Korytarz w Muzeum Katyńskim. Fot. Bartosz Krupa/East News.

Narracja prowadzona jest chronologicznie, sala po sali. Dowiadujemy się więc po kolei o okolicznościach wzięcia do niewoli przez Sowietów późniejszych ofiar zbrodni, o obozach, w których znaleźli się Polacy, o przerwanym listownym kontakcie z rodzinami, o poszukiwaniu zaginionych przez ich rodziny i wreszcie – po odkryciu zbrodni przez wojska niemieckie – o kłamstwie katyńskim, które stało się w obozie komunistycznym oficjalną wersją historii aż do 1989 roku. Jednocześnie wystawa oddaje hołd tym wszystkim, którzy o ujawnienie prawdy walczyli przez długie lata. Największe wrażenie robi jednak niższy poziom wystawy, na który zjeżdża się windą po zapoznaniu z częścią merytoryczną. Pracownicy Muzeum mówią o tej przestrzeni jako o relikwiarzu – przedmioty, które mieli przy sobie pomordowani w chwili śmierci i które zostały podczas prac ekshumacyjnych wyciągnięte z dołów śmierci, są bowiem traktowane jak relikwie. Twórcy wystawy zdecydowali, by każdą z wielu tysięcy pamiątek, pochowanych razem z ich właścicielami w pospiesznie wykopanych dołach, potraktować indywidualnie. Gabloty wykonane z rudawego materiału przypominającego glinę podzielone są na setki mniejszych lub większych komórek dopasowanych wielkością do konkretnego obiektu-relikwii. Oprócz guzików i nieśmiertelników, okularów, grzebieni, manierek na wodę, fiolek na lekarstwa czy kosmetyki, własnoręcznie wykonanych szachów i setek innych kategorii przedmiotów osobistego użytku, znajduje się szczególnie duża liczba kluczy. Jak tłumaczy jeden z przewodników, Polacy mieli je przy sobie zawsze, by, gdy pojawi się okazja, opuścić obóz i bez przeszkód wrócić do swoich domów. Tej wiary nie utracili do końca, zabierając klucze ze sobą w ostatnią drogę. Nawiasem mówiąc, każdy z obecnych w relikwiarzu przedmiotów opowiada jakąś historię, a muzealni przewodnicy mają ogromną wiedzę, którą umieją przedstawić z pasją i zaangażowaniem, łącząc ze sobą poszczególne wątki, dlatego zwiedzanie tej przestrzeni w towarzystwie przewodnika jest zdecydowanie najlepszą z opcji.

Chybione błoto

Za zupełnie zbędny uważam natomiast zabieg scenograficzny polegający na ustawieniu tu i ówdzie paneli wykonanych z materiału przypominającego rozkopaną ziemię, przyozdobionych naciekami imitującymi topniejące sople lodu. Nie sądzę, by przestrzeń tak bardzo działająca na emocje i skupiająca uwagę odbiorców znakomitym oświetleniem potrzebowała jeszcze tak dosłownego zabiegu o wątpliwej zresztą jakości estetycznej. Jeśli dotarliśmy do tego miejsca, zapewne wiemy już, że katyńskie relikwie znajdowały się pod ziemią i że wydobyto je podczas ekshumacji, pokazywanie tu sztucznego błota nie wnosi absolutnie niczego.

Muzeum Katyńskie: kaponiera pełna relikwii
Fragment ekspozycji. Fot. Bartosz Krupa/East News.

Podobnie zresztą wypada ocenić jeden z pomysłów aranżacyjnych rzucający się w oczy podczas zwiedzania górnej kondygnacji, polegający na przysłonięciu zdjęć znajdujących się w jednej z gablot szybką wyglądającą jakby skraplała się na niej para wodna. Przewodnik zmuszony jest tłumaczyć, że to nie zepsuta gablota, lecz pomysł artysty, mający symbolizować ukrytą, do pewnego momentu, prawdę o zbrodni. Spośród wielu tysięcy zwiedzających, którzy przewinęli się przez te mury od momentu otwarcia ekspozycji w 2015 roku, podobno tylko jedna osoba właściwie odczytała intencję twórcy…

Odwiedzić Muzeum Katyńskie zdecydowanie warto, niedociągnięcia nie przysłaniają jego zalet, zwłaszcza, że mamy do czynienia z naprawdę udaną rewitalizacją zabytkowego obiektu. Przebudowa tej części Cytadeli została doceniona w wielu prestiżowych konkursach architektonicznych w Polsce i za granicą. Mające wkrótce nastąpić otwarcie głównej siedziby Muzeum Wojska Polskiego i Muzeum Historii Polski sprawi, że Cytadela Warszawska z obiektu militarnego służącego brutalnym represjom zupełnie zmieni się w muzealny kampus i ważny ośrodek życia kulturalnego. To scenariusz, który nie śnił się chyba nawet największym XIX-wiecznym marzycielom.

Wojciech Pitala

Absolwent Wydziału Reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie oraz Filologii Polskiej UJ. Reżyser i scenarzysta serii dokumentalnych w telewizjach Canal + oraz Discovery.

Popularne