Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Przyjrzyjmy się miastu z pewnego dystansu. Niespełna dziesięć kilometrów dzieli Jarosław od Pełkiń. To tu z Sieniawy, do Pałacu Czartoryskich, trafiło szesnaście skrzyń z największymi skarbami słynnej kolekcji Familii. Po krótkim czasie zrabowali je hitlerowcy.
Kilka tygodni wcześniej, w sierpniu 1939 roku „Tygodnik Jarosławski” opisał 50-tą rocznicę ślubu Witolda i Jadwigi Czartoryskich. Od Jarosławia do Pełkiń płynęły strumienie gości. Stu pięćdziesięciu przedstawicieli arystokracji zasiadło do obiadu. Osiem tysięcy mieszkańców Jarosławia i Pełkiń wspólnie uczestniczyło we mszy. Telegram przysłał sam papież.
Takimi scenami mógłby zaczynać się film o niezwykłej historii miasta. Podobno założył je w 1031 roku, książę kijowski Jarosław Mądry, który przez lata prowadził wojnę o tę ziemię z państwem Piastów. Czy to jego imię wpłynęło na nazwę grodu, nie sposób dziś ustalić. Jarosławów jest dziś w Polsce ponad sto dziewięćdziesiąt tysięcy, co oznacza że imię to jest nadal jednym z najchętniej wybieranych, zostawiając daleko w tyle Kazimierzów, Mieczysławów i Władysławów.
Wróćmy do wielkiej historii. Do połowy wieku XIV Jarosław znajdował się w granicach księstwa halicko-włodzimierskiego. Dzięki staraniom Kazimierza Wielkiego ziemie te przyłączono na trwałe do Królestwa Polskiego, a po jego śmierci powierzone zostały Władysławowi Opolczykowi.
Miasto otoczono murem, wyznaczono rynek z centralnym miejscem na ratusz i wybiegającymi pod kątem prostym ulicami.
Siedem dekad później – dzięki protekcji Spytka z Melszyna u króla Władysława Warneńczyka – w mieście zaczęło działać prawo składu. Jarosław wyprzedził tym przywilejem nawet Lwów. Przejeżdżający tędy kupcy, zobowiązani byli do wystawiania swoich towarów na sprzedaż. Dla miasta nadeszły złote czasy. Co roku, późnym latem mieszkańcy Jarosławia, na dziesiątki sposobów bogacili się dzięki obecności kupców z Węgier, Turcji, Grecji, Włoch, Persji czy Moskwy.
Tłumaczami w tej swoistej „wieży Babel” byli lwowscy ormianie: poligloci, a także, jak podaje Archiwum Państwowe w Przemyślu, jarosławski złotnik Jan Ozimkowicz, który znał język perski. Według historyków do miasta na jarmarki rocznie mogło przybywać ponad 30 tysięcy handlarzy z całego świata. Sprzedawano woły, skóry, sukno, a także jedzenie – od kasz aż po egzotyczne przyprawy i bakalie.
Worki przypraw, metry tkanin i cenne przedmioty przywożone na targi składowano w drążonych pod miastem piwnicach. Z czasem, zaczęły one przypominać długie tunele z plątaniną wejść i wyjść, kolejnych poziomów i schowków.
Kamienice zaczęto budować z myślą o wygodzie handlowania. Z dużą sienią, która bez problemu zmieści dobrze załadowany wóz. System wewnętrznych werand i zejść do piwnic, z czasem stał się na tyle charakterystyczny, że w historii sztuki zaczął funkcjonować termin „kamienica jarosławska”.
Spłonęły kamienice, a w nich towary przywiezione na targ. O straconych majątkach i ogniu który je strawił, Wawrzyniec Chlebowski napisał „Lament żałosny na straszliwy pożar sławnego miasta Jarosławia”.
W 2023 roku członkowie Stowarzyszenia „Muzyka Dawna w Jarosławiu” umuzykalnili tekst i zaprezentowali publiczności.
– Dla każdego kto pasjonuje się historią tego miasta, to dzieło jest ważne ponieważ jest świadectwem sławy Jarosławia jako jednego z centrów europejskiego handlu.To dowód że dawna chwała miasta nie jest stworzoną na wyrost narracją ku pokrzepieniu serc współczesnych jarosławian opowiada Piotr Kaplita, z Muzeum w Jarosławiu Kamienica Orsettich.
Pożar strawił także ratusz, który pierwotnie był drewniany, jak i większość ówczesnego Jarosławia.
Odbudową spalonego miasta i zapewnieniem mu dalszego prosperity zajmowały się kobiety. Najpierw Zofia z Odrowążów, gorliwa katoliczka, określana jako „matka wszystkich sierot”, o której rękę starał się nawet Zygmunt August. To ona sprowadziła do Jarosławia jezuitów, którym ufundowała klasztor z kościołem. Dziś to jeden z najstarszych zachowanych tego typu kompleksów w Polsce. Po wielu latach, kiedy Jarosław – po pierwszym rozbiorze Rzeczpospolitej – znajdzie się pod panowaniem austriackim, kolegium zostanie zamknięte.
Po śmierci Zofii z Odrowążów, Mikołaj Sęp Szarzyński napisał „płakałby nieprzyjaciel, aleś go nie miała”. Miastem władały także jej córki. Siostry Ostrogskie w spadku po rodzicach otrzymały po połowie miasta. Anna, po dziesięciu latach, wykupiła od Katarzyny brakującą część i stała się właścicielką Jarosławia.
Na liście jej zasług dla miasta wyliczyć trzeba, zakupy odzieży dla ubogich dzieci i liczne dotacje dla zakonów. W 1611 roku, sprowadziła do Jarosławia benedyktynki. Ich dewiza – „Módl się i pracuj” – była bliska także księżnej. W 1629 powołań do klasztoru było tyle, że siostry zdecydowały się otworzyć nową fundację Panien Benedyktynek w niedalekim Przemyślu. Dziś zakonnic ze zgromadzenia założonego przed wiekami przez św. Scholastykę jest zaledwie garstka. Siostry modlą się, organizują dni skupienia, prowadzą maleńką szkołę haftu. I piszą kolejne wnioski na dofinansowanie remontów, których lista jest bardzo długa. Zachwyca tu kamienny portal w kształcie łuku triumfalnego z 1622, dzieło przypisywane Janowi Pfisterowi, rzeźbiarzowi Sieniawskich.
W 1630 roku jedną z kamienic stojących przy jarosławskim rynku kupił Włoch, Wilhelm Orsetti. W Polsce inwestował i prowadził banki. Prawdziwy bogacz, mógł pozwolić sobie na gruntowną przebudowę, dobudowanie piętra, podcieni i zwieńczenie dachu attyką.
Kamienica przetrwała do naszych czasów bez szwanku, dziś mieści się w niej miejskie muzeum.
Na tej bogatej ziemi, przewalali się Turcy, Kozacy, bandy zbójeckie, a także niegdysiejszy poseł na Sejm – Stanisław „Diabeł” Stadnicki, który od 1590 roku grabił, palił i mordował Ruś Czerwoną. Grube mury i okienka strzelnicze często miały chronić mieszkańców Jarosławia przed prywatnymi wojskami awanturnika, który jako Kalwin neofita, puszczał z dymem katolickie kościoły, a wiernych oskórowywał lub obcinał im ręce.
W zakończeniu żywota ówczesnego terrorysty pomogła władająca miastem księżna Anna Ostrogska. Wsparła finansowo największego wroga Stadnickiego, Łukasza Opalińskiego, który wyruszył z Jarosławia na – zakończone powodzeniem – polowanie na „Diabła”.
Podczas wyprawy Karola Gustawa na Lwów, w 1657 roku Jarosław zajęły wojska szwedzkie, które w historii zapisały się brutalnością, gwałtami i grabieżą. Zagraniczni kupcy coraz rzadziej pojawiali się nad Sanem a jarmarki zaczęły tracić na znaczeniu. Zawieruchy przetaczająca się po kresach Rzeczpospolitej w XVII i XVIII wieku wydawały się nie mieć końca.
W okresie rozbiorów miasto znalazło się pod rządami władz austriackich. W klasztorach urządzono składy mundurów i sprzętu wojskowego. Zlikwidowano klasztory benedyktynek i jezuitów. Miastu odebrano ratusz, a Rusinom – cerkiew.
Los Jarosławia w Galicji nie był jednak jednoznaczny. W porównaniu z innymi miastami, które austriacka władza brutalnie zdegradowała do roli małych i nieistotnych ośrodków, Jarosław – razem z Rzeszowem, Zamościem, Tarnowem i Przemyślem – miał pełnić funkcje administracyjne. Budowano tu więc stacje pocztowe ze stajniami i miejscami noclegowymi dla podróżujących z Wiednia. Do miasta dotarła linia kolejowa, łącząca je z Krakowem i Lwowem.
Na przełomie XIX i XX wieku powstał jeden z najcenniejszych budynków secesyjnych w Jarosławiu, siedziba „Sokoła” według projektu cenionego architekta Teodora Talowskiego.
Jarosław, który stał się miastem granicznym z Rosją, podobnie jak Przemyśl zamieniono w miasto- twierdzę. Powstały tu głównie fortyfikacje ziemne, które w większości nie przetrwały do naszych czasów.
W 1920 roku w mieście wybuchła epidemia tyfusu. Na prośbę starosty, Gmina Żydowska udostępniła łaźnię dla wszystkich mieszkańców. Piętnaście lat później wybuchła II wojna światowa, niszcząc koegzystencję wielu kultur i nacji. Dziś ulice Tatarska czy Cygańska Góra są nazwami odwołującymi się jedynie do przeszłości. Powojenne miasto w sztuczny sposób stało się niemal całkowicie polskie. Wieloetniczny, wieloreligijny Jarosław przestał istnieć. Budynek dawnego kahału, najbardziej reprezentacyjną budowlę Jarosławia, podzielono na mieszkania. W Jad Charuzim, dawnej siedzibie Towarzystwa Wzajemnej Pomocy Rękodzielników Żydowskich, urządzono bibliotekę i siedzibę Ogniska Baletowego. Do Synagogi Dużej wprowadzili się nauczyciele i uczniowie Zespołu Szkół Plastycznych im. Stanisława Wyspiańskiego. W 1954 roku cmentarz grekokatolicki władze postanowiły zamienić na park. Choć brzmi to niewiarygodnie, zachowane nagrobki zepchnięto do wykopanego dołu i zasypano ziemią. Cmentarz żydowski przetrwał, choć hitlerowcy macewami utwardzali drogę z Jarosławia do Leżajska i Stalowej Woli. W 2006 r. Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, opiekująca się kirkutem, pomogła potomkom jarosławskiego Żyda, Markusa Rubinfelda, wznieść pomnik upamiętniający ich przodka, którego nagrobek został zniszczony w czasie II wojny światowej. Jednocześnie upamiętniono wszystkie bezimienne ofiary Zagłady z Jarosławia.
O swojej przeszłości zabytkowe kamienice jarosławskie zdecydowały przypomnieć same. W latach 60. XX wieku niemal w tym samym czasie przy rynku i bliskich mu ulicach budynki zaczęły walić się jeden po drugim. By ratować popękane ściany podpierano je budowlanymi stemplami. Jarosław zyskał przydomek „miasta na patykach”. Szybko okazało się, że stare piwnice, które drążono, by składować tam towary na jarmarki, pełne są wody opadowej. Długie korytarze budowane w skale lessowej, stały się niebezpieczną pułapką. Mapa podziemnych korytarzy nie istniała, a legenda o tunelu, którym Anna Ostrogska miała jeździć konno aż za mury miasta, przyprawiała o dreszcze. Pewnej nocy cały rząd kamienic przy Rynku zaczął niebezpiecznie się przechylać. Dzięki sprawnej ewakuacji, przed śmiercią w katastrofie budowlanej, uratowano 25 rodzin. Od władz centralnych po lokalne przetoczyła się dyskusja, czy Jarosławia nie zbudować na nowo, a walące się kamienice zburzyć.
Tak na szczęście się nie stało. Na pomoc miastu wezwano profesora Feliksa Zalewskiego wraz z zespołem pracowników naukowych z Akademii Górniczo – Hutniczej w Krakowie. Do realizacji prac w warunkach niebezpiecznych w podziemiu, ówczesny minister górnictwa skierował do Jarosławia ekipę górników z Przedsiębiorstwa Robót Górniczych z Bytomia. Akcja ratunkowa zakończyła się powodzeniem.
-To było przedsięwzięcie które długo było niewidoczne, bo batalia toczyła się pod ziemią. Trwała 30 lat, wspomina Zbigniew Zięba, regionalista, współautor książki „Tajemnice jarosławskich podziemi”.
1 czerwca 1984 roku oddano do użytku 150-metrową Podziemną Trasę Turystyczną. W Jarosławiu pod powierzchnią przez cały rok panuje stała temperatura, wynosząca 8 stopni Celsjusza. W niektórych miejscach można przyjrzeć się lessowej zaprawie, którą łączono cegły, a nawet obejrzeć ochronny kask bohaterów z AGH i górników z Bytomia, którzy walczyli, by Jarosław dosłownie nie zapadł się pod ziemię.
Każdego lata do Jarosławia przyjeżdżają zespoły muzyki dawnej z całego świata. Na zaproszenie „Stowarzyszenia Pieśni Naszych Korzeni” muzycy występują w Kamienicy Orsettich, perle architektury renesansowej, czy klasztorze dominikanów górującym nad miastem. W tym czasie – tak jak przed wiekami, kiedy do Jarosławia przybywali na słynne targi kupcy i handlarze z dalekich stron – słychać rozmowy w wielu językach. W 2023 roku Podkarpacki Szlak Filmowy zainaugurował swoją działalność w Jarosławiu, przypominając filmy wyprodukowane przez Sama Spiegela, urodzonego tu w 1901 roku. W Hollywood jarosławianin wyprodukował takie oscarowe filmy jak „Most na rzece Kwai” czy „Lawrence z Arabii”.
W książce telefonicznej z 1929 roku można odszukać informację, że rodzina Samuella mieszkała w kamienicy przy Grodzkiej 9. W Jarosławiu o filmowcu nie przypomina żadna tablica. Jego imienia nie nosi żaden skwerek czy ulica. Szkoda.
Szkoda także zerwanego związku Jarosławia z rzeką. San, po którym miała sunąć łódka z herbu miasta, jest dziś odległy, bo od historycznego centrum odcięła go obwodnica.
Dla zwiedzających źródłem radości może być słodki zapach unoszący się nad miastem. Pachną pieczone biszkopty – jarosławska specjalność. To jeden z czynników budujących swoistość Jarosławia. Trudno szukać innego miasta, gdzie kościoły pamiętające czasy potopu szwedzkiego, odwiedza się czując słodką woń miodu i cukru.
A gdyby tak zacząć zwiedzanie Jarosławia z ponad setką zabytków od bazaru? Miejska Wiata Targowa, hucznie otwarta w 1925 roku, pod względem konstrukcyjnym nawiązuje do hali targowej we Wrocławiu wzniesionej według projektu Richarda Plueddemanna i Friedriecha Friese.Kupić można tu dosłownie wszystko. Do dziś jest miejską „agorą”. Czuć tu fascynującą „zwyczajność” rytmu życia.
Choć w obrębie miasta znajduje się grubo ponad setka zabytkowych budynków, Jarosław do tej pory nie uzyskał prestiżowego miana „Pomnika Historii”. Taką formę ochrony dziedzictwa i zabytków, ustanawianą rozporządzeniem Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej otrzymały już między innymi Przemyśl, Krasiczyn, Łańcut czy Leżajsk. Trzymajmy kciuki, by do tej podkarpackiej listy dołączył i Jarosław.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Wybieram się do sklepu filatelistycznego, który znajduje się po drugiej stronie ulicy, trzysta pięćdziesiąt metrów od mojego mieszkania. Wychodzę z kamienicy prosto na plan zdjęciowy historycznego serialu. Akcja dzieje się podczas II wojny światowej. Pełna scenografia i kostiumy. Aktorki w...
Ponad 200 prac zgromadzonych na wystawie “Litwa. Dwa stulecia fotografii” w Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie składa się w opowieść fenomenie litewskiej fotografii, kulturze i historii, ale też o związkach Polski i Litwy, tym razem widzianych przez oko aparatu. Nie...
W historii ewolucji techniki rozwój metod wytwarzania tekstyliów odcisnął swoje piętno. Myśl techniczna wdrażana we włókiennictwie oddziaływała także na inne sektory. Studiując historię techniki, rzemiosła artystycznego, światowej gospodarki, handluczy nawet historii sztuki, warto znać największe rozwiązania techniczne. Wiele z nich...