Polichromia autorstwa Leonarda Strojnowskiego, przedstawiająca sakrament małżeństwa (kościół w Złakowie)
Polichromia autorstwa Leonarda Strojnowskiego, przedstawiająca sakrament małżeństwa (kościół w Złakowie)
Fot. Konrad Stasiuk
Artykuły

Duch Młodej Polski tchnie, kędy chce

Z tego artykułu dowiesz się:
  • dlaczego do dziś ludność księżacka wyróżnia się silnym poczuciem tożsamości regionalnej
  • na czym polega wyjątkowość polichromii w Złakowie Kościelnym
  • jakie krakowskie motywy przyjechały pod Łowicz, a jakie łowickie przedmioty wyjechały pod Wawel

Młodopolska sztuka przełomu XIX i XX wieku nieodmiennie kojarzy się z Krakowem. To tam działali najwybitniejsi polscy artyści tego okresu, tam pozostawili po sobie emblematyczne dzieła. Mało osób wie, że w tym czasie Młoda Polska dotarła także na mazowiecką wieś i co najmniej w jednym aspekcie wyprzedziła stolicę Małopolski.

Wyrugowane zupełnie trunki

„Pod Łowiczem jest parafia Złaków, gdzie przez długi przeciąg czasu obowiązki proboszcza pełnił prałat kolegiaty łowickiej, ś.p. ks. Aleksander Wasilewski. Czcigodny ten kapłan swoim moralnym wpływem tak oddziałał na lud, powierzony jego pieczy, że dziś trunki są wyrugowane zupełnie, a w zamian za to zakwitła oświata, pobożność i dobrobyt” – takie wspomnienie o proboszczu złakowskiej parafii zamieściły „Wiadomości Codzienne” 12 sierpnia 1909 roku. Pochodzący ze wsi Zalesie koło Siedlec, wywodzący się ze stanu szlacheckiego ksiądz prałat Wasilewski objął złakowską parafię w 1868 roku. Niestety, zastał ją wielce podupadłą: kościół i cmentarz parafialny znajdowały się w opłakanym stanie, a mieszkańcy zaniedbani duchowo i moralnie pogubieni. Miejscowość była oddalona od większych ośrodków, otoczona łąkami i torfowiskami, na które wiosną i jesienią wylewała rzeka Słudwia, izolując mieszkańców od sąsiednich wiosek.

1. Fot. NAC
2. Fot. NAC
Kościół w Złakowie, lata 30. XX w.
Kościół w Złakowie, lata 30. XX w.
Kościół w Złakowie, lata 30. XX w.

Złaków Kościelny, usytuowany 15 kilometrów na północny wschód od Łowicza, to wieś stanowiąca część Księstwa Łowickiego, które od co najmniej XII wieku aż do trzeciego rozbioru Polski było własnością arcybiskupów gnieźnieńskich. Nadawało to jej mieszkańcom szczególny status.

W 1838 roku, kiedy księstwo zostało przekazane księciu Konstantemu i jego żonie Joannie Grudzińskiej, całkowicie zniesiono pańszczyznę.
Fot. Henryk Poddębski / NAC
Duch Młodej Polski tchnie, kędy chce
Kobiety ze Złakowa w strojach łowickich, 1932 r.

Włościanie otrzymali gospodarstwa, które miały po kilkanaście hektarów na ogół bardzo żyznej ziemi, co spowodowało sprawny rozwój gospodarczy i poprawę bytu mieszkańców, zwanych Księżakami. Może dlatego do dziś ludność księżacka wyróżnia się silnym poczuciem tożsamości regionalnej i bogatą kulturą ludową.

Najstarsza wzmianka o złakowskiej parafii pochodzi z 1334 roku, a obecne wezwanie Wszystkich Świętych nosi przynajmniej od XVI wieku. „Niezależnie od pracy nad moralną stroną swej trzódki, dobry pasterz pomyślał i o Domu Bożym, który dzięki jego staraniom przy czynnej pomocy wiernych, pod wezwaniem Wszystkich Świętych, w stylu gotyckim wzniesiony został” – pisały cytowane już „Wiadomości Codzienne”. Bo trzeba wiedzieć, że jako patriota, społecznik i ofiarny kapłan ksiądz Wasilewski nie tylko prowadził aktywną działalność moralizatorską, lecz także zakasał rękawy i rozpoczął we wsi niezbędne inwestycje. Intensywna praca duszpasterska znacząco zwiększyła udział parafian we mszach i nabożeństwach, co wiązało się z koniecznością rozbudowy niewielkiej, mającej początki jeszcze w XV wieku murowanej świątyni.

Do tej pracy prałat Wasilewski zaangażował ogromne, przede wszystkim własne, środki finansowe. Pomogli też miejscowi, gdyż – jak w książce „Księżacy” (Bibljoteczka Orbis, Kraków 1925) pisała badaczka tradycji w Księstwie Łowickim, Aniela Chmielińska – „Księżacy są religijni (…) żałują pieniędzy na cele, których doniosłości dostatecznie nie oceniają, ale niosą chętnie swój grosz na budowę i wszelkie potrzeby kościołów”. Prałat zatrudnił też jednego z najlepszych architektów polskich tego czasu, Konstantego Wojciechowskiego. Powstały w 1884 roku projekt został zatwierdzony przez Komisję Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Sankt Petersburgu dopiero w lutym 1891 roku. Wtedy też ruszyła budowa, którą zakończono po dekadzie. Ostatnie montaże wyposażenia trwały jeszcze do 1902 roku, kiedy to konsekracji dokonał arcybiskup metropolita warszawski Wincenty Teofil Chościak-Popiel.

Fot. Henryk Poddębski / NAC
Duch Młodej Polski tchnie, kędy chce
Młoda para w strojach łowickich, 1932 r.

Łowickie sakramenty

Okazały kościół, zaprojektowany w stylu gotyku nadwiślańskiego, z dawnego wystroju zachował nieliczne elementy historycznego wyposażenia, m.in. XVI-wieczne kamienne kropielnice, płytę erekcyjną z 1627 roku, dzwony spiżowe i wreszcie – monumentalny manierystyczny ołtarz główny z obrazem przedstawiającym wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny datowanym na 1623 rok, który został przekazany do złakowskiej świątyni z kolegiaty w Łowiczu. A co nowego kościół zyskał? Wyjątkowej jakości neogotycki wystrój wykonany przez najwybitniejszych warszawskich rzemieślników. Doskonałe organy są autorstwa mistrza cechowego, Antoniego Szymańskiego, a bogato zdobione neogotyckie meble – stalle i konfesjonały – zostały wykonane w warsztacie warszawskiego snycerza Władysława Stadnickiego. Naczynia liturgiczne zamówiono w fabryce wyrobów platerowanych Józefa Frageta.

W wyposażeniu kościoła znajduje się wiele elementów upamiętniających tych, którzy łożyli na jego budowę. Między innymi zachowała się grupa lichtarzy ołtarzowych, na których zapisano imiona i nazwiska darczyńców. Znajdująca się przed głównym wejściem do świątyni ozdobna, kuta żelazna krata w części ornamentalnej układa się we wcale nieskromny napis: „Ofiara Józefa i Maryanny Boguszów”. Tym jednak, co najbardziej zachwyca w świątyni do dziś i dla czego warto do Złakowa wybrać się o każdej porze roku, jest barwna, młodopolska polichromia wykonana przez malarzy sprowadzonych w 1901 roku przez księdza prałata Wasilewskiego z bazyliki Mariackiej w Krakowie.

Choć zespół wykonujący malowidła składał się z większej grupy twórców, odnotowano jedynie dwóch spośród nich: Piotra Nizińskiego i Leonarda Strojnowskiego. Obaj byli uczniami Jana Matejki

i choć dziś ich nazwiska niewiele nam mówią, to wówczas byli uznanymi małopolskimi artystami. Pierwszy miał duże doświadczenie w wykonywaniu monumentalnych polichromii, drugi specjalizował się w obrazach o tematyce religijnej i rodzajowej. Trzy lata przed złakowską realizacją malarze zakończyli wspólne dekorowanie wnętrza kościoła katedralnego Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i św. Konstantyna w Kielcach, dla której Strojnowski namalował również obrazy ołtarzowe.

Na zamówienie księdza prałata w prezbiterium złakowskiej świątyni Leonard Strojnowski wykonał dzieło zupełnie wyjątkowe: na sześciu monumentalnych polichromiach przedstawił sceny obrazujące przyjmowanie siedmiu sakramentów świętych przez… mieszkańców wsi. Postacie na malowidłach są więc ubrane w tradycyjne stroje. Kobiety w wełnianych samodziałowych kieckach, fartuchach, barwnych spencerkach i zapaskach na ramiona, w których przeważały kolory ceglaty i sannicki (czerwony) oraz dubeltowy (ciemnopomarańczowy). Do tego kwieciste chusty umiejętnie zawiązane „na czubek”. Mężczyźni w biołnych (białych) sukmanach przewiązanych barwnym, tkanym pasem. Parafianom towarzyszy proboszcz Wasilewski: chrzci nowo narodzone dziecię, udziela komunii świętej i sakramentu małżeństwa, asystuje arcybiskupowi metropolicie warszawskiemu Wincentemu Teofilowi Popielowi w czasie udzielania sakramentu bierzmowania i kapłaństwa. Tłem tych scen są nowe, wyposażone w neogotyckie ołtarze i konfesjonały wnętrza złakowskiej świątyni. Jedynie scena przedstawiająca ostatnie namaszczenie odbywa się w zaciszu chłopskiej izby, przystrojonej świętymi obrazami i wycinankami.

Fot. Henryk Poddębski / NAC
Duch Młodej Polski tchnie, kędy chce
Mieszkańcy Złakowa w strojach łowickich, dwudziestolecie międzywojenne

Chrześcijanin za poganina

W scenie przedstawiającej chrzest święty zwraca uwagę sposób podawania dziecka do chrztu na poduszce. W uroczystości na ogół nie uczestniczyła matka – położnica. We wspomnianej już pracy „Księżacy” Aniela Chmielińska tak opisywała najdawniejsze zwyczaje związane z tym sakramentem: „(…) chrzest odbywa się w kościele, jeżeli dziecko jest niezdrowe – w dniu urodzin, jeśli zdrowe – w parę dni później. Uproszona kobieta albo miejscowa babka kładzie dziecko w dużą poduszkę, owija kilkakrotnie prześcieradłem, zostawiwszy tylko mały otwór na twarz, przykrywa chustką lub fartuchem i wiezie do kościoła. (…) Babka wiejska, wracając z dzieckiem od chrztu, odzywa się w progu mieszkania: »Zabraliśmy wam poganina, przynosimy chrześcijanina«”. Scena sakramentu małżeństwa prezentuje najbardziej odświętne i najdroższe księżackie stroje. Na głowie panny młodej jest upięty imponujący wieniec ślubny, wykonany na kształt okazałego bukietu przez młodą i druhny z wstążek i ze sztucznych kwiatów. „Ślub odbywa się zwykle w poniedziałek, po wczesnej mszy świętej. (…) Stają przed kościołem, starszy drużba bierze za koniec chusteczki, którą pan młody trzyma w ręku, i prowadzi go przed ołtarz, za niemi postępują weselnicy, państwo młodzi przyjmują komunię świętą, następuje ślub. (…) Od ślubu prowadzi starszy drużba w tenże sposób pannę młodą; weselnicy postępują za nimi” – tak uroczystość opisywała Chmielińska.

Polichromie Strojnowskiego zachwycają do dziś nie tylko niespotykaną tematyką, lecz także wyjątkową estetyką charakterystyczną dla malarstwa młodopolskiego: ekspresyjną linią i ornamentalną stylizacją form.

Fot. Henryk Poddębski / NAC
Duch Młodej Polski tchnie, kędy chce
Para w tradycyjnych strojach łowickich przed wiejską chatą w Złakowie, 1935 r.

Dekoracje pozostałych ścian opracował Piotr Niziński. W nawie głównej umieścił dwa malowane ołtarze boczne: św. Anny i wszystkich świętych. W północnej części transeptu powstała kaplica Pana Jezusa, a południową Niziński rozmalował ku czci Matki Boskiej Częstochowskiej. Projektując polichromię dla kościoła w Złakowie,

artysta czerpał inspiracje z dzieła Matejki, zrealizowanego we wnętrzu bazyliki Mariackiej w 1891 roku. W obu świątyniach na sklepieniu dominuje motyw rozgwieżdżonego nieba – złote gwiazdy lśnią rozsiane na tle głębokiego, ultramarynowego błękitu.

Podobnie wypełniające szczelnie wnętrze wielobarwne ornamenty – złożone z różnorodnych geometrycznych i roślinnych motywów, inspirowanych wzorami tkanin i haftów – można podziwiać zarówno w Krakowie, jak i tutaj. Tak samo jak kościół Mariacki złakowska świątynia jest wypełniona postaciami aniołów. Zapożyczone z mariackiego prezbiterium matejkowskie anioły w Złakowie flankują manierystyczny ołtarz główny. Postaciami aniołów Niziński wypełnił też sklepienia kaplic bocznych: skrzydlaci strażnicy adorują wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej, trzymają wstęgi z wezwaniami litanii loretańskiej w kaplicy południowej i – ze słowami litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa – w kaplicy północnej. Niebiańskie istoty spoglądają na parafian z ostatnich kondygnacji ołtarza głównego, baldachimu ambony i mosiężnych żyrandoli, a pogodne oblicza cherubinów zdobią podłucza arkad ścian rozdzielających nawy świątyni.

Fot. Henryk Poddębski / NAC
Duch Młodej Polski tchnie, kędy chce
Mieszkaniec Złakowa w stroju łowickim, dwudziestolecie międzywojenne

Parafianie jak modele

Skąd wziął się pomysł, by sprowadzić małopolskich malarzy do odległego Złakowa? Istnieje przypuszczenie, że bogata polichromia kościoła może mieć związek z niezrealizowanym projektem dekoracji malarskiej wnętrza katedry w Płocku, który Piotr Niziński przedstawił w konkursie organizowanym przez Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych. 3 czerwca 1901 roku nagrody konkursowe przyznano Antoniemu Gramatyce, Franciszkowi Bruzdowiczowi i Piotrowi Nizińskiemu, ale żadnemu z nich nie zlecono wykonania dekoracji. W tym samym roku artysta trafił do Złakowa, gdzie podpisał umowę na malowanie wnętrza świątyni. Jednakże w zaproszeniu do udziału w płockim konkursie wyraźnie zaznaczono, że projekt powinien uwzględniać sceny koronacji, narodzenia, zwiastowania i wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny – tymczasem żadna z nich nie pojawiła się w dekoracji kościoła w Złakowie. Możliwe, że Niziński wykorzystał tu jedynie układ motywów dekoracyjnych opracowany wcześniej dla płockiej katedry. Tematyka ołtarzowych scen została bez wątpienia dostosowana do lokalnego kontekstu – artysta odwołał się do bogatej tradycji parafii, gdzie szczególną cześć oddawano św. Antoniemu, św. Franciszkowi i św. Annie.

Mimo wyraźnych nawiązań do mariackiej świątyni polichromia złakowskiego kościoła była niezwykle nowatorska i na wskroś oryginalna.

Przedstawienie na ścianach prezbiterium autentycznych mieszkańców parafii było jak na tamte czasy zabiegiem nieprawdopodobnie odważnym. Dla porównania – wykonywana w tym samym czasie polichromia Józefa Mehoffera w skarbcu archikatedry na Wawelu nie została ukończona ze względu na kontrowersje, które wzbudziło wprowadzenie do przestrzeni sakralnej stroju ludowego, wzorów inspirowanych rodzimym folklorem i ludowych zwyczajów, takich jak kolędowanie, jasełka i szopki. Tymczasem w Złakowie Kościelnym zatriumfował duch Młodej Polski

Fot. Konrad Stasiuk
Duch Młodej Polski tchnie, kędy chce
Sklepienie świątyni w Złakowie

z całym bogactwem lokalnych wątków i tradycji. Niewątpliwie autorem takiego programu dla prezbiterium był prałat Wasilewski, który wielką wagę przywiązywał do zachowania wśród parafian obyczajów i strojów ludowych.

W trakcie realizacji tak dużego zamówienia malarze z Małopolski użyli szybkich, ale mało trwałych technik malarskich. Partie ornamentów malowano z pomocą szablonów w technice klejowej, a sceny figuralne zostały wykonane w technice tempery jajowej. Z powodu stopniowego rozkładu wrażliwych spoiw, polichromie zaczęły ulegać zniszczeniu: w latach 40. i 60. XX wieku już wymagały napraw, a w latach 80. były dalece zdegradowane. Wtedy zespół konserwatorów pod kierunkiem prof. Stanisława Stawickiego z Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie wykonał konserwację i restaurację malowideł prezbiterium oraz malowanych ołtarzy bocznych znajdujących się w nawie głównej. Niestety, w kolejnych latach prace przy polichromii były kontynuowane przez niewykwalifikowanych restauratorów, którzy dokonali rozległych przemalowań. Doprowadziło to do nieszczęśliwych deformacji oraz zafałszowania formy i kolorystyki malowideł, co jest widoczne do dzisiaj.

Co w tej historii najciekawsze to fakt, że wizyta krakowskich artystów w Złakowie Kościelnym miała niebagatelne znaczenie dla polskiej sztuki. Zafascynowany lokalnym rzemiosłem, a szczególnie malowanymi skrzyniami, barwnymi samodziałami wełnianymi i papierowymi ozdobami wieszanymi we wnętrzach księżackich chałup, Leonard Strojnowski skupował je od twórców, a zbiór ten zabrał do Krakowa. Tam za sprawą dopiero co powołanego Towarzystwa Polska Sztuka Stosowana już w 1901 roku złakowska twórczość ludowa została zaprezentowana na wystawie w Muzeum Narodowym w Krakowie. I tak świat poznał „ozdoby wycinane z papieru kolorowego” pochodzące z Księstwa Łowickiego, zwane dziś łowicką wycinanką. Zgodnie z celami działalności towarzystwa motywy zaczerpnięte z rodzimej twórczości stanowiły czytelne inspiracje dla twórców nowej polskiej sztuki użytkowej projektujących m.in. tkaniny, meble, grafikę czy całe wnętrza.

Fot. NAC
Duch Młodej Polski tchnie, kędy chce
Prezydent RP Ignacy Mościcki z wizytą w Złakowie Kościelnym, maj 1930 r.

Dziś w Złakowie wycinankarek już nie ma, ale wieś wciąż jest znana z pięknych i autentycznych procesji Bożego Ciała, których uczestnicy są ubrani w bogate, księżackie stroje. Trasa przejścia kapłana z Przenajświętszym Sakramentem jest wysłana pachnącym tatarakiem ścinanym na okolicznych łąkach. Zgodnie z tradycją na początku procesyjnego orszaku są niesione kotły, w które wykwalifikowany kotlista bębni w czasie podniesienia, dając efektowne sygnały do klękania i wstawania, co uwydatnia podniosłość całej uroczystości. Od kilku lat po zakończeniu procesji w niewielkim lokalnym skansenie odbywają się wiejska „pograjka” i potańcówka oraz kiermasz sztuki ludowej.

Fot. Bartłomiej Tarnowski / Dronem przez łódzkie
Duch Młodej Polski tchnie, kędy chce
Kościół w Złakowie, styczeń 2024 r.

Dodać trzeba, że zasługą prałata Aleksandra Wasilewskiego była nie tylko budowa kościoła. W czasie wznoszenia świątyni dostosowywano do ówczesnych potrzeb kolejne obiekty: plebanię i przytulisko. W tym ostatnim starcy – jak podawały wcześniej cytowane „Wiadomości Codzienne” – „po moralnej pracy życia ci będąc pozbawieni ciepła rodzinnego, znaleźli tu spokój i wytchnienie”. Istnienie szpitala-przytułku dla bezdomnych odnotowano w złakowskiej parafii już w poprzednich stuleciach, jednak niestrudzony proboszcz zadbał o budowę nowego przytuliska w stylu neogotyckim. Dwupiętrowy, obszerny budynek oprócz pomieszczeń związanych z działalnością opiekuńczą pomieścił też lokum dla organisty czy szkolne sale.

Niestety, obecnie przytulisko jest w opłakanym stanie i nasz wzrok lepiej skierować na rozległe łąki położone nad rzeką Słudwią, dopływem Bzury, stanowiące obszar specjalnej ochrony ptaków Natura 2000. Wiosną rozlewiska przyciągają rzesze ornitologów i obserwatorów przyrody, którzy mogą tam podziwiać spektakularne, wielotysięczne zgrupowania ptactwa. Z kolei wieże i gzymsy neogotyckiej świątyni oraz otaczający ją starodrzew stały się schronieniem dla sów i pustułek, o które troszczy się obecny proboszcz, ksiądz prałat Piotr Jankowski, pełniący swoją posługę w Złakowie Kościelnym już od 25 lat.

Artykuł pochodzi z kwartalnika „Spotkania z Zabytkami”, nr 2/2025


Anna Czerwińska-Walczak

Historyczka sztuki i konserwatorka dzieł sztuki. Kuratorka i konserwatorka muzeów rezydencjonalnych: Łazienek Królewskich, Zamku Królewskiego w Warszawie, Muzeum w Nieborowie i Arkadii. Konsultant naukowy w Narodowym Instytucie Dziedzictwa i zastępczyni redaktora naczelnego czasopisma naukowego „Ochrona Zabytków”. Autorka licznych opracowań i artykułów, a także monografii czołowego polskiego konserwatora, Bohdana Marconiego (2024).

Popularne

Miasto w cieniu dinozaurów

Zator to jedno z nielicznych małych miasteczek, które regularnie pojawiają się w telewizyjnych reklamach: stolica tzw. „Doliny Karpia” znana jest bowiem przede wszystkim wielbicielom różnego rodzaju parków rozrywki. Jednak to, co przyciąga jednych, odstrasza drugich – tych, którzy chcieliby w ciszy i spokoju nacieszyć się atmosferą miasta, którego dzieje sięgają bardzo głęboko w przeszłość...