Berlina w Warszawie
Bernardo Bellotto zw. Canaletto, „Krakowskie Przedmieście w stronę kolumny Zygmunta”
Repr. Andrzej Ring, Lech Sandzewicz / Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum, nr inw. ZKW/450,
Artykuły

Berlina w Warszawie

Stojąca niemal w poprzek traktu okazała kareta ściąga wzrok patrzących na „Krakowskie Przedmieście w stronę kolumny Zygmunta” Canaletta. Zajmuje lewy dolny róg płótna, obok grupy kuglarzy na pierwszym planie, bliżej środka obrazu. Canaletto uznał pojazd za ważny. Ukazał go w taki sposób, żeby współcześni mogli docenić zalety najnowszego modelu.

Wenecjanin Bernardo Bellotto, którego w drodze do Petersburga zatrzymała intratna propozycja polskiego króla, namalował 30 portretów Warszawy.

Kiedy w 1774 roku na warsztat wziął Krakowskie Przedmieście, był tu już siedem lat i zdążył zauważyć, że w kraju nad Wisłą liczy się to, czym jeździsz.

Niedługo później Niemiec Fryderyk Szulc, który zatrzymał się w stolicy, pisze w dzienniku skonfundowany: „począwszy od zamożnego kupca nikt już nie chodzi pieszo (…). Stąd wypływa, że ledwie w którym mieście europejskim spotyka się tyle powozów w ruchu, co w Warszawie tak, iż bez przesady liczyć można, że jednego dnia czasu sejmu lub wielkiego balu więcej ekwipażów widzi się w Warszawie niż w przeciągu czterech tygodni w Berlinie”. Przyczyn tego stanu rzeczy trzeba upatrywać nie tylko we wschodnim umiłowaniu ostentacyjnego luksusu, lecz także całkiem przy ziemi. Poruszanie się pieszo po mieście w czasach przedchodnikowych było tu szczególnie uciążliwe – wszędzie unosił się kurz, który deszcze zamieniały w błoto. Dla pamiętnikarzy „z kamiennych miast europejskiego zachodu i południa” – jak pisze Błażej Brzostek we „Wstecz, historii Warszawy do początku” – „Warszawa długo jeszcze składać się będzie z drewna i błota”.

Repr. Andrzej Ring, Lech Sandzewicz / Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum, nr inw. ZKW/450,
Berlina w Warszawie
Bernardo Bellotto zw. Canaletto, „Krakowskie Przedmieście w stronę kolumny Zygmunta”

Sceny miejskiego życia rozgrywały się więc na niebrukowanym trakcie, co odmalowuje Canaletto. Kareta na pierwszym planie właśnie ruszyła po gruntowej drodze w stronę pl. Zamkowego.

Lokaj w niebieskim fraku rozmawia jeszcze z jakimś szlachcicem, ale zaraz wskoczy na tył i przylgnie do obciągniętej czarną skórą ścianki. Taki sam jest dach miodowozłotego pudła karety wykończonego rzeźbionymi, złoconymi listwami. Malowany na drzwiach herb podtrzymują anioły w otoczeniu alegorycznych postaci z bocznych płycin. Sznury, za które chwyci się lokaj, pokrycie kozła dla wystrojonego w niebieski frak stangreta, krawędzie konstrukcji i wybite aksamitem wnętrze są krwisto czerwone – podobnie jak elementy uprzęży pary siwych koni. Koła zgodnie z obyczajem pomalowano cynobrem.

Najważniejsze jednak jest to, co między pudłem a kołami, czyli zawieszenie.

Pudło stoi na dwóch giętych drągach – belkach rozworowch, które łączą osie przednich i tylnych kół. Między wielkimi tylnymi kołami zostały precyzyjnie odmalowane esowato wygięte pionowe resory. To najnowsze osiągniecia w inżynierii karet. Dwa drągi rozworowe wprowadził do podróżnej karety wielkiego elektora Fryderyka Wilhelma I wszechstronny inżynier Filippo di Chieze. Chodziło o większą stabilność i elastyczność konstrukcji, dzięki której elektor mógłby poruszać się szybciej i bezpieczniej. Wcześniej zdarzało się, że wykonane ze skóry pasy zawieszenia – targańce, nie wytrzymywały wagi pudła i pękały, powodując katastrofę. Wystarczyło, by zerwał się jeden z czterech, a pudło przewracało się wraz z podróżnymi.

Nowa konstrukcja z dwiema belkami stabilizowała pudło trzymane teraz na ośmiu pasach. Ten model szybkiej podróżnej karety nazwano berliną – od miejsca, w którym ją skonstruowano.

Repr. Andrzej Ring, Lech Sandzewicz / Zamek Królewski w Warszawie – Muzeum, nr inw. ZKW/450,
Berlina w Warszawie
Bernardo Bellotto zw. Canaletto, „Krakowskie Przedmieście w stronę kolumny Zygmunta” (fragment przedstawiający opisywaną karocę)

Parę dziesięcioleci zajęło berlinie stanie się karetą nie tylko na długie dystanse, lecz także reprezentacyjną jak ta u Canaletta. Na podwoziu berliny przez kolejne dziesięciolecia wieszano różne pudła, dla czterech, dwóch, a nawet jednej osoby. W latach 60. XVIII wieku zaczęto stosować żelazne stojące resory – esowate kształty między tylnymi kołami. Dawały one elastyczność nadwozia i znakomicie amortyzowały wstrząsy.

Precyzja Canaletta w portretowaniu berliny na resorach zarówno pokazywała jego malarski kunszt, jak i była ważnym elementem procesu przenoszenia wzorców. Dostęp do nowych rozwiązań technicznych możliwy był dzięki przywożonym z podróży opisom i szkicom. Oglądający wedutę Canaletta magnaci mogli zrozumieć konstrukcję najnowocześniejszych resorów paradnej berliny i zlecić swoim wykonawcom ich skopiowanie nawet na podstawie obrazu.

Artykuł pochodzi z kwartalnika „Spotkania z Zabytkami” nr 3/2024


Jarosław Trybuś

Historyk sztuki, wicedyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie, inicjator projektu teatralnego "Najlepsze miasto świata. Opera o Warszawie". W 2008 roku był współkuratorem wystawy w pawilonie polskim na XI Biennale Architektury w Wenecji nagrodzonej Złotym Lwem za najlepszą ekspozycję narodową. W 2024 roku, wraz z Piotrem Kordubą, wydał książkę "Mieszkania warszawskie. Biografie wnętrz, rzeczy i ludzi".

Popularne

O Dürerze, któremu zabrakło kreski

Cyprian Lachnicki zajmuje obszerny apartament przy ul. Brackiej 20 w Warszawie. Na zdjęciu Jana Malarskiego widzimy siwobrodego intelektualistę w domowym stroju, pochylonego nad arkuszem gazety. Podłogi wyłożone są kunsztownym parkietem, w oknie stoi palma, nad fotelem gospodarza wisi oprawny w złotą ramę olej, obok – imponujący empirowy zegar. Rok później, w grudniu 1906 roku, Lachnicki kładzie lakową pieczęć na swoim testamencie. „Życzyłbym [sobie] – pisze – gdyby po mojej śmierci przez dwa lata zbiory moje zostały na miejscu nienaruszone. […] Galerię Obrazów i rysunki zapisuję na rzecz muzeum”...