Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Kadr z bramą wjazdową na teren osady to obraz, z którym kojarzymy Biskupin. Znajdziemy go w wyszukiwarce internetowej, podręcznikach szkolnych, a niektórzy zapewne w domowych archiwach pośród fotografii ze szkolnych wycieczek i rodzinnych wypraw. Popularność tego miejsca, określanego przez niektórych być może na wyrost „polskimi Pompejami”, jest efektem fenomenalnej propagandy w czasach, kiedy o Internecie nikt nie marzył. Historia odkrycia Biskupina i prowadzonych na jego terenie badań jest równie fascynująca jak dzieje samej osady.
Kluczową postacią dla odkrycia Biskupina i jego dziejów okazał się Walenty Szwajcer – lokalny nauczyciel przymuszony wyborem posady we wsi oddalonej od Żnina o 10 km, którą traktował jako zsyłkę. Nie przypuszczał, że właśnie tutaj spotka się z wielkim światem. Stało się to za sprawą wyjątkowego odkrycia, będącego w dużej mierze efektem długotrwałej suszy i prac melioracyjnych prowadzonych w Jeziorze Biskupińskim i w rzeczce Gąsawce. W 1933 r. poziom wody opadł na tyle, że światło dzienne ujrzały drewniane konstrukcje i pojedyncze zabytki.
Poziom wody opadł na tyle, że światło dzienne ujrzały drewniane konstrukcje i pojedyncze zabytki
Rozpoczęcie badań przez prof. Józefa Kostrzewskiego
Przyjęta przez Kostrzewskiego hipoteza o prasłowiańskim rodowodzie twórców Biskupina budziła dumę narodową, poruszała serca rodaków i otworzyła ich portfele. Skutkowało to przypływem środków finansowych na badania z różnych źródeł. W 1935 r. wzrosły do 30 tys. zł.
Liczebność ekipy zwiększyła się do 100 osób. Badaniami objęto obszar sięgający ponad 2500 m2
Eksperymentowano w Biskupinie w celach dokumentacyjnych z fotografią barwoczułą i starano się wywoływać klisze na miejscu, by mieć liczne odbitki dla gości, prasy i popularyzacji wyników badań
W czasie II wojny Niemcy zajmują Biskupin. położenie bramy i umocniony wjazd do grodu. Po zakończeniu prac Niemcy większość wykopów zasypali, a dokumentację i znalezione materiały wywieźli. Być może wśród nich była znana ze sprawozdań misa gliniana z wyrytą sceną polowania na jelenie, jeden z nich stanowi dziś logo Muzeum Archeologicznego w Biskupinie
Założenie muzeum – oddziału Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie
Zakończenie badań archeologicznych
Biskupin zostaje uznany a Pomnik Historii
Powołano Muzeum Archeologiczne w Biskupinie jako odrębną instytucję kulturalną
W obawie przed zniszczeniem ich przez właściciela terenu – Antoniego Jerechę, Szwajcer zaalarmował lokalne władze i zwrócił się pisemnie do prof. Józefa Kostrzewskiego. Kontakt do niego znalazł w odezwie o ochronie zabytków, opublikowanej w Dzienniku Urzędowym Kuratorium Poznańskiego.
Dziś Walenty Szwajcer może być przykładem obywatelskiej postawy. Został też zapamiętany jako człowiek „popędliwy i często nieobliczalny”. Sam wspominał, że po zajęciach szkolnych oprowadzał zwiedzających po wykopaliskach. Dzień zaś kończył w zaprojektowanej przez siebie karczmie „Pod Skorupą” – miejscu wytchnienia członków ekspedycji.
Pierwszym archeologiem, którego stopa stanęła na półwyspie, był nie kto inny, jak prof. Józef Kostrzewski – nestor polskiej archeologii. Profesor był wówczas szefem Działu Przedhistorycznego Muzeum Wielkopolskiego w Poznaniu i kierownikiem katedry archeologii Uniwersytetu Poznańskiego. W 1925 r. zakwalifikował pozostałości osady na półwyspie biskupińskim jako grodzisko wczesnośredniowieczne. Niechętnie przybył tu po raz drugi we wrześniu 1934 r. Jak sam przyznawał, również z uwagi na niekomfortowe warunki podróży autobusem, kończące się koniecznością przejścia pieszo 1 km. Z pewnością w zupełnie innym nastroju profesor wracał autobusem do Poznania, mając przy sobie plecak wypełniony po brzegi pudełkami z materiałem archeologicznym, zebranym z wykopu w towarzystwie Szwajcera. Prawdopodobnie już wtedy snuł plany o tym, jak zorganizować ekipę badawczą do pracy na wykopaliskach, które później okazały się najważniejszymi w przedwojennej Polsce i zyskały międzynarodową sławę.
W czerwcu 1934 r. biskupińskiej ekspedycji wykopaliskowej przewodził prof. Kostrzewski, a jego prawą ręką na miejscu był Zdzisław A. Rajewski, późniejszy dyrektor Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie, którego Biskupin stał się zamiejscową placówką.
W pierwszym sezonie badawczym Kostrzewski miał do dyspozycji ośmiu członków ekipy, głównie słuchaczy Uniwersytetu Poznańskiego, w tym dwóch rysowników, kucharza „złotą rączkę”, dwóch uczniów gnieźnieńskiego gimnazjum, trzy namioty, ceglaną kuchnię i fundusz ekspedycji w wysokości 380 zł, który dzięki organizowanym zbiórkom wzrósł dość szybko do kwoty 2700 zł. Już po odsłonięciu kilkudziesięciu metrów kwadratowych osady okazało się, że jest ona unikalnym obiektem archeologicznym datowanym przez Kostrzewskiego między 700 a 500 r. p.n.e., co wiązało go – w terminologii archeologicznej – z kulturą łużycką.
Należy pamiętać, że lata 30. XX w. to początki tworzenia warsztatu archeologii, nazywanej wówczas prehistorią. Zaledwie kilka lat wcześniej uformowały się główne uniwersyteckie ośrodki archeologiczne w Polsce, a polscy naukowcy zaczęli brać udział w międzynarodowych kongresach
Zaczęła się praca na wielu frontach. Oprócz prac bezpośrednio związanych z wykopaliskami, do obowiązków każdego członka ekspedycji należały zajęcia oświatowe. Ich zadaniem było więc także oprowadzanie gości oraz wycieczek z kraju i zagranicy (Europy, Stanów Zjednoczonych i Japonii) oraz udzielanie wywiadów i pisanie artykułów.
Przyjęta przez Kostrzewskiego hipoteza o prasłowiańskim rodowodzie twórców Biskupina budziła dumę narodową, poruszała serca rodaków i otworzyła ich portfele. Skutkowało to przypływem środków finansowych na badania z różnych źródeł. W 1935 r. wzrosły do 30 tys. zł, kilka lat później już do 50 tys. zł. Część pokrywana była ze sponsoringu prywatnego i dochodów własnych – ze sprzedaży biletów wstępu i wydawnictw.
Stopniowo zwiększała się liczba członków ekspedycji do około 20 osób, liczba pracowników fizycznych od kilkudziesięciu do 100 osób. Badaniami objęto obszar sięgający w 1935 r. ponad 2500 m2, rok później ekspedycja korzystała już z dobrze wyposażonej bazy, która w następnych latach wzbogaciła się o garaż dla kupionego na potrzeby badań używanego Forda!
Należy pamiętać, że lata 30. XX w. to początki tworzenia warsztatu archeologii, nazywanej wówczas prehistorią. Zaledwie kilka lat wcześniej uformowały się główne uniwersyteckie ośrodki archeologiczne w Polsce, a polscy naukowcy zaczęli brać udział w międzynarodowych kongresach. Biskupin stał się idealnym poligonem doświadczalnym, a prowadzone tu prace były pierwszymi badaniami interdyscyplinarnymi, jakie miały miejsce na terenie Polski.
Dla Kostrzewskiego było oczywiste, że bagienny charakter osady wymaga współpracy z przedstawicielami nauk pokrewnych: geologami, palinologami, dendrologami i paleozoologami. Do zespołu dołączyli również płetwonurkowie z Polskiej Marynarki Wojennej, tworząc podwaliny archeologii podwodnej. Odkrywany materiał był inwentaryzowany i na miejscu konserwowany przy zastosowaniu nowoczesnych – jak na owe czasy – metod, rzecz jasna, bez użycia komputera. Zaangażowano specjalistów ze świata techniki i sztuki, a rzeźbiarka i malarz podjęli się prac rekonstrukcyjnych i dokumentacyjnych. Od samego początku zwiedzający wykopaliska oglądali nie tylko wykopy, ale i zabytki wystawione na stołach, rysunki ilustrujące życie dawnych mieszkańców Biskupina, modele grodu, a nawet rekonstrukcje fragmentów ściany w naturalnej wielkości. Co więcej, już wówczas prowadzone badania prowokowały do rozmaitego rodzaju eksperymentów mogących objaśnić funkcje, sposoby wytwarzania i użytkowania różnych przedmiotów czy odkrywanych obiektów. Dziś podobne działania nazywamy archeologią doświadczalną.
Już w 1936 r. eksperymentowano w Biskupinie w celach dokumentacyjnych z fotografią barwoczułą i starano się wywoływać klisze na miejscu, by mieć odbitki dla prasy i popularyzacji wyników badań. A rok wcześniej Polska Agencja Telegraficzna nakręciła pierwsze ujęcia filmowe na półwyspie biskupińskim
Kolejną ważną innowacją było zastosowanie w Biskupinie fotografii lotniczej w celu dokumentacji odsłoniętych reliktów. Początkowo były to zdjęcia wykonywane ze składanej drabiny o długości 10 m. Potem wykorzystywano specjalnie wykonany wojskowy balon, wypełniony wodorem, o średnicy 3,5 m i kubaturze 24 m3, który wznosił się na wysokość od 5 do 150 m. Z uwagi na trudności z ustabilizowaniem podwieszonego pod nim aparatu, fotografowanie odbywało się jedynie przy bezwietrznej i słonecznej pogodzie, stąd odpowiednią aurę do fotografowania nazywano „pogodą balonową”. W użyciu był również wojskowy balon obserwacyjny, wypożyczony na polecenie marszałka Edwarda Rydza-Śmigłego, z obsługą żołnierzy wojsk lotniczych. Przypominał kształtem słynne zeppeliny i stanowił niezwykłą atrakcję turystyczną. Już w 1936 r. eksperymentowano w Biskupinie w celach dokumentacyjnych z fotografią barwoczułą i starano się wywoływać klisze na miejscu, by mieć liczne odbitki dla gości, prasy i popularyzacji wyników badań.
A rok wcześniej Polska Agencja Telegraficzna nakręciła pierwsze ujęcia filmowe na półwyspie biskupińskim. Wyświetlano je w kinach. Niestety, większość materiału filmowego uległa zniszczeniu w trakcie II wojny światowej. Jej wybuch przerwał prace polskich archeologów, których miejsce zajęła grupa niemieckich badaczy. To im udało się w latach 1940-1942 odkryć położenie bramy i umocniony wjazd do grodu. Po zakończeniu prac Niemcy większość wykopów zasypali, a dokumentację i znalezione materiały wywieźli. Być może wśród nich była znana ze sprawozdań misa gliniana z wyrytą sceną polowania na jelenie, jeden z nich stanowi dziś logo Muzeum Archeologicznego w Biskupinie.
Po zakończeniu działań wojennych powrócono do Biskupina. Przede wszystkim wdrożono program naprawczy i zaczęto planować stworzenie prasłowiańskiego grodu, który raz na zawsze udowodniłby światu, że Polacy byli na tych ziemiach pierwszymi osadnikami. Kontynuacji badań archeologicznych towarzyszyło tworzenie wystaw i rekonstrukcji chat drewnianych z wyposażeniem. Powrócono również do przedwojennych pomysłów na eksperymenty archeologiczne, powstała m.in. pracownia garncarska, prowadzono doświadczenia z obróbką kości i poroża, mielenia zboża w żarnach. Realizowano je chociażby na kursach dla uczestników Archeologicznych Obozów Szkoleniowych. Wyjazd do Biskupina dla młodych archeologów był nie tylko atrakcyjny ze względu na znaczenie naukowe tego miejsca, zachętę stanowiła również bliskość jeziora i piękne otoczenie Pałuk.
Wraz z utworzeniem Kierownictwa Badań nad Początkami Państwa Polskiego, związanym z planowanymi obchodami Tysiąclecia Państwa Polskiego, zarządzanie Biskupinem przejął po prof. Kostrzewskim dr Rajewski, który w 1950 r. założył tutaj Muzeum. Sześć lat później włączył je w struktury Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie, którego był już dyrektorem. Badania archeologiczne w latach 50. i 60. były ograniczone przestrzennie, ostatecznie zakończone w 1974 r. 8 września 1994 r. Rezerwat Archeologiczny Biskupin oficjalnie został uznany przez prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Lecha Wałęsę, za Pomnik Historii. W 2000 r. powołano Muzeum Archeologiczne w Biskupinie jako odrębną instytucję kulturalną.
Wystarczającym powodem, dla którego nie wolno rezygnować z wyprawy do Biskupina, jest historia odkrycia tego miejsca, z pewnością jednak powinien nim być również fakt, że to najsłynniejsze pradziejowe stanowisko archeologiczne w Europie. Nie dziwi więc, że rekonstrukcje nie tylko pradziejowej osady, ale też m.in. wsi podgrodowej, obozowiska łowców i zbieraczy oraz osady pierwszych rolników grodu zwiedza rokrocznie ponad 200 tys. osób. Biskupin można eksplorować niespiesznie poza sezonem, dla odważnych i lubiących żywe lekcje historii organizowane są tutaj wrześniowe Festyny Archeologiczne.
Zawiedzeni mogą poczuć się ci, którzy w Biskupinie chcieliby znaleźć prasłowiańskich przodków. Zgodnie z najnowszymi ustaleniami Słowianie wkroczyli na nasze tereny ponad 1000 lat po opuszczeniu Biskupina przez ludność kultury łużyckiej, której etniczne pochodzenie pozostaje nadal zagadką. Badania dendrochronologiczne datują gród biskupiński na połowę VIII w. p.n.e., zatem to ten sam czas, gdy zakładano Rzym. Otoczony wałem o wysokości około 6 m i szerokości 3 m, zajmował dwuhektarową powierzchnię całego półwyspu. W środku było trzynaście rzędów stłoczonych chat, w sumie około 100 w jednakowym układzie mieszkań, co wskazuje na brak zróżnicowania społecznego. Teren mogła zamieszkiwać społeczność licząca do 1000 osób. Wiele wskazuje na to, że był obiektem krótko funkcjonującym, może około 60 lat. Zainteresowanie badaczy i pasjonatów budzą wciąż niewyjaśnione przyczyny upadku osady. Jedną z nich mogły być zmiany klimatyczne. Przy narastającym chłodzie i podnoszeniu się poziomu wody życie na mokrym gruncie po prostu mogło być już niemożliwe.
Bibliografia: Badacze Biskupina, red. Anna Grossman, Wojciech Piotrowski, Biskupińskie Prace Archeologiczne nr 4, wyd. Muzeum Archeologiczne w Biskupinie, Biskupin 2005. Biskupin i jego odkrywca. Z Walentym Szwajcerem rozmawia Wiesław Zajączkowski, wyd. Muzeum Archeologiczne w Biskupinie, Wrocław 1997. Prolegomena do archeologii Biskupina, t. 1: Bibliografia archeologiczna Biskupina 1933-1983, red. Danuta Piotrowska, wyd. Państwowe Muzeum Archeologiczne w Warszawie, Warszawa 2008. IV Sprawozdanie biskupińskie, red. Szymon Nowaczyk, Anna Grossman, Wojciech Piotrowski, wyd. Muzeum Archeologiczne w Biskupinie, Biskupin 2016.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Ten jeden z najcenniejszych zabytków województwa podlaskiego trwa niewzruszenie w krajobrazie miasta od pięciuset lat, stanowiąc do dzisiaj ważny ośrodek życia duchowego społeczności prawosławnej regionu. Klasztor (dalej zwany monasterem) przyciąga rokrocznie tysiące turystów, równolegle jest miejscem kultu i siedzibą lokalnej...
Przyjęcia, polowania, pikniki i uroczyste kolacje odbywały się w pałacach w Ostromecku regularnie. Pamięć o nich przechowują sala balowa, przestronne jadalnie z widokiem na park oraz stara kuchnia mieszcząca się w przyziemiu. Popękana posadzka w kolorze bieli i błękitu świadczy...
Wojenna tułaczka Teresy Żarnower od 1940 od 1945 roku przez Paryż, Lizbonę i Toronto do Nowego Jorku stała się dla niej tym, o czym pisał Andrzej Turowski: podróżą do końca nowoczesności...