Psałterz pełen memów
Fot. Polona.pl/Domena Publiczna
Artykuły

Psałterz pełen memów

Z tego artykułu dowiesz się:
  • że na kartach Psałterza Floriańskiego pojawiają się… Mistrz Yoda oraz Gandalf
  • w ilu językach napisany jest ten rękopis
  • skąd wzięła się nazwa tego zbioru psalmów
  • do kogo najprawdopodobniej należał ten zestaw psalmów

Jakiś czas temu w Internecie zaczęły krążyć fragmenty dekoracji marginalnych Psałterza Floriańskiego – dzięki artykułom na blogu serwisu Polona, a szczególnie tekstom Łukasza Kozaka, świat dowiedział się między innymi, że Mistrz Yoda oraz Gandalf pojawili się u nas już w XIV wieku.

Fot. Polona.pl/Domena Publiczna
Psałterz pełen memów
Psałterz floriański, karta 28v., (1395 r. – 1405 r.) W zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie.

Ten fragment dekoracji rękopisu przechowywanego dziś w zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie (sygnatura BN Rps 8002 III, rozmiar 32 x 22,5 cm) to przykład tak zwanych droleriów – z francuskiego drôleries – oznacza coś śmiesznego, zabawnego. Dodatkowo w ramach tak zwanych winietek śródtekstowych w Psałterzu Floriańskim odnajdziemy mnóstwo zwierząt – zarówno tych realnych, jak i mitycznych. Wiele tego typu przedstawień z pewnością można określić mianem „groteskowych” czy „satyrycznych”, i często są one dla nas problematyczne w interpretacji. Czy jednak za kilkaset lat nasi potomkowie będą rozumieć, o co chodzi w memach, które dziś bawią miliony Internautów?

Psałterz Floriański to jednak nie tylko interesujące dekoracje, ale przede wszystkim unikatowa forma tekstu oraz do dziś nierozwikłane tajemnice dziejów tej księgi.

Fot. Polona.pl/Domena Publiczna
Psałterz pełen memów
Psałterz floriański, karta 51v., (1395 r. – 1405 r.) W zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie.

Trzy języki

Psałterz to zasadniczo starotestamentowa Księga Psalmów – 150 poetyckich tekstów przypisywanych biblijnemu królowi Dawidowi. W pełnym średniowieczu, gdy wykształcenie nie było domeną wąskiej grupy ludzi głównie duchownych, psałterze stały się najpopularniejszymi modlitewnikami dla osób świeckich. Rękopisy te zawierały poza biblijnymi psalmami także różne modlitwy, kantyki, litanie, itp. Bywały bardzo bogato dekorowane. Bywały także – jak nasz Psałterz Floriański – wielojęzyczne.

Psalmy to najbardziej poetycka część Biblii, a tłumaczenie poezji to wyzwanie specyficzne. Mówi się czasem, że przekłady wierszy albo są piękne, ale nie są wierne, albo na odwrót – nie da się uzyskać jednego i drugiego. Dlatego też miłośnicy poezji często cenią sobie wydania dwujęzyczne, pozwalające porównać przekład z oryginałem.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Z psalmami sprawa jest nawet bardziej skomplikowana. Oryginalna Księga Psalmów powstała w języku hebrajskim; początkowo chrześcijanie korzystali głównie z greckiego przekładu z Septuaginty (tzw. Przekład Siedemdziesięciu, zrealizowany między połową III w. p.n.e. a połową II w. p.n.e.). Wczesnochrześcijańskie przekłady na łacinę (tzw. Itala) poprzedziły powstanie Wulgaty, czyli przekładu św. Hieronima z przełomu IV i V w.

Sam św. Hieronim zresztą podchodził do tłumaczenia psalmów kilkakrotnie – najpierw z greki, a potem z hebrajskiego oryginału. Psałterze zestawiały często te różne wersje, zwłaszcza w rękopisach z XII i XIII stulecia.

Nasz Psałterz Floriański jest znacznie późniejszy (jego pierwsza część powstała u schyłku XIV wieku), ale za to zawiera bardzo interesujące przekłady. Z każdym wersem psalmów po łacinie (z Wulgaty) zostały zestawione tłumaczenia na język niemiecki i… staropolski! Pierwszy wers pierwszego psalmu pokazuje nam, jak bardzo ewoluował język polski od XIV wieku. Transkrypcja (wg W. Kuraszkiewicza, 1981) wersji z Psałterza Floriańskiego brzmi:

„Błogosławiony mąż, jen jest nie szedł po radzie niemiłościwych i na drodze grzesznych nie stał jest, i na stolcu nagłego spadnienia nie siedział jest.” (transliteracja: „Blogoslawoni mǫsz ien iest neszedl poradze nemilosciwich ynadrodze grzesznich nestal iest ynastolczu naglego spadnena nesedzal iest.”).

W Biblii Tysiąclecia ten sam wers to „Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kole szyderców.”

Fot. Polona.pl/Domena Publiczna
Psałterz pełen memów
Psałterz floriański, karta 3r., (1395 r. – 1405 r.) W zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie.

Psałterz Floriański jest rękopisem fascynującym pod wieloma względami – niestety nie ma w nim kolofonu, czyli notatki (która pojawiała się w wielu księgach rękopiśmiennych) informującej, gdzie, kiedy i na czyje zlecenie powstał.

Wersja najbardziej prawdopodobna

Rękopis powstawał w kilku fazach i nie został nigdy dokończony. Pierwszą fazę datuje się na koniec wieku XIV, kolejne dwie to już wiek XV. Najczęściej przyjmowana hipoteza mówi, że Psałterz miał być oryginalnie przeznaczony dla królowej Jadwigi Andegaweńskiej. Na karcie 53v jest bowiem andegaweński herb, który wśród winietek śródtekstowych na karcie 50 v wystąpił w wersji odwróconej.

Fot. Polona.pl/Domena Publiczna
Psałterz pełen memów
Psałterz floriański, karta 53v., (1395 r. – 1405 r.) W zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie.

Królowa Jadwiga była miłośniczką ksiąg. Jan Długosz zanotował, że chętnie spędzała czas czytając Biblię, teksty i żywoty Ojców Kościoła, medytacje, kazania, Objawienia św. Brygidy – i co najważniejsze – miały być one dla niej przełożone z łaciny na język polski. Jadwiga także znała łacinę oraz posługiwała się językiem niemieckim.

Fot. Polona.pl/Domena Publiczna
Psałterz pełen memów
Psałterz floriański, karta 50v., (1395 r. – 1405 r.) W zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie.

Na podstawie słabo dziś widocznej zapiski z karty 141v wiemy, że w XV wieku rękopis należał do „Jana z Siedmiu Lip” (lat. Iohannis de Septem Tiliis), którego zidentyfikował Miłosz Sosnowski (artykuł w Studiach Źródłoznawczych, t. LVIII, 2020). To Jan z Lipan (zm. przed 21.02.1440, gdy jego żona wystąpiła jako „wdowa”), bogaty patrycjusz z Budy, sędzia, kasztelan, żupan, blisko związany z węgierskimi władcami. Był m.in. doradcą finansowym Barbary Cylejskiej (królowej Węgier i Czech oraz cesarzowej), kuzynki Anny, drugiej żony Władysława Jagiełły. Lipany, z których pochodził, leżą na górnych Węgrzech (dziś Słowacja), a o kontaktach Jana z Krakowem może świadczyć fakt, że syn jego studiował w krakowskiej Akademii. Nie wiadomo jednak, w jaki sposób ten Psałterz mógł znaleźć się w rękach Jana – może podarowała mu go królowa Barbara, uprzednio otrzymawszy go od swej kuzynki Anny?

Nie wiemy też, co działo się z rękopisem po śmierci Jana – kolejny zapisek informuje nas, że ponad stulecie później, w 1558 roku
kupił go jakiś Bartłomiej Siess (lub Süss) od włoskiego kupca za 7 soldów.

Następnie nową oprawę wykonał w 1564 roku Heinrich Yegem.

W 1637 roku rękopis już był w austriackim opactwie Sankt Florian, co zanotował Wolfgang Rainer. Jak tam trafił – nie wiadomo.

Hipotetyczna historia księgi

Psałterz był bardzo popularnym prezentem dla kobiety z wyższych sfer, zwłaszcza pobożnej – większość średniowiecznych królowych miała takie prywatne modlitewniki. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że ten wyjątkowy trójjęzyczny psałterz w założeniu miał być prezentem dla królowej Jadwigi z okazji narodzin długo wyczekiwanego pierwszego potomka. Jadwiga nie zaszła w ciążę przez ponad 12 lat po ślubie z Jagiełłą, gdy zatem się to stało, traktowano to jako cud. Niestety, cud ów zakończył się tragedią. Wkrótce po porodzie zmarła córeczka królowej, a także sama Jadwiga. Badania jej szkieletu w XX wieku pozwoliły stwierdzić, że królowa była kobietą bardzo wysoką, ale o wąskiej miednicy, co nie wróżyło szczęśliwego rozwiązania.

Nie wiemy na pewno, gdzie powstawały kolejne części Psałterza Floriańskiego, ale zawsze możemy pospekulować. Być może pierwsza część powstała w Krakowie (do mnie ta hipoteza bardziej przemawia od alternatywnego założenia o powstaniu rękopisu w klasztorze kanoników regularnych w Kłodzku) – wykonanie psałterza dla królowej mógł zlecić sam król Władysław Jagiełło, ciesząc się na myśl, że może wreszcie doczeka się syna. Oto bowiem jeden z nadwornych astrologów w horoskopie nienarodzonego jeszcze dziecka przewidywał, iż będzie to chłopiec. Kto wie, może nawet był plan, że trójjęzyczny psałterz posłuży kiedyś dziecku do nauki czytania w kilku językach?

Tymczasem i matka i dziecko zmarły. Praca nad psałterzem została przerwana.

Władysław Jagiełło po śmierci Jadwigi potrzebował nowej żony, która ugruntowałaby jego prawo do zachowania polskiej korony – wybór padł na Annę Cylejską, po kądzieli wnuczkę Kazimierza Wielkiego.

Do Krakowa Anna przybyła w połowie 1401 roku, lecz jej ślub z Jagiełłą odbył się dopiero pół roku później. Jan Długosz zanotował, że powodem był fakt, iż przyszła królowa znała jedynie język niemiecki, zatem Władysław nie mógł się z nią porozumieć. Anna miała zatem najpierw nauczyć się języka polskiego.

Fot. Polona.pl/Domena Publiczna
Psałterz pełen memów
Psałterz floriański, karta 5r., (1395 r. – 1405 r.) W zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie.

Podobno także nie grzeszyła urodą, zatem królowi nie spieszyło się do ślubu. Tak czy inaczej, małżeństwo zostało zawarte – podejrzewam, że Władysław mógł przekazać żonie niedokończony psałterz przeznaczony pierwotnie dla jej poprzedniczki. Poza wszystkim innym, królowa wszakże mogła z pomocą tej księgi kontynuować naukę języka polskiego. Trudno powiedzieć, czy zatarta tarcza herbowa domalowana na marginesie karty 5r Psałterza mogła zawierać przedstawienie herbu Anny.

Z kolejną żoną Jagiełło też nie odniósł sukcesu na polu prokreacji. Małżeństwo z Anną chyba nie należało do udanych, choć para oczywiście starała się o potomka. Prawdopodobnie Anna kilka razy poroniła, zanim w końcu w 1408 roku przyszło na świat jedyne dziecko króla i królowej. Niestety, znów była to dziewczynka. Otrzymała na imię Jadwiga, niewątpliwie na cześć pierwszej żony Władysława Jagiełły. Sądzę jednak, że królewna nie dostała Psałterza po królowej Jadwidze.

Wiemy, że Anna Cylejska była w kontakcie ze swą kuzynką Barbarą Cylejską, żoną króla Węgier, Zygmunta Luksemburskiego. Hrabia Herman II Cylejski, ojciec Barbary, działał zresztą aktywnie na polu dyplomatycznym w imieniu zięcia, kilkakrotnie przybywając do Polski.

Natomiast w 1413 roku nastąpiło znane nam z dokumentów wydarzenie – Anna wybrała się na Węgry i spotkała z Barbarą oraz Zygmuntem Luksemburskim. Być może wówczas podarowała węgierskiej królowej Psałterz, który miał przede wszystkim wartość – jeśli można to tak określić – sentymentalno-dyplomatyczną.

Jako wykonany dla Jadwigi Andegaweńskiej, kodeks odwoływał się do korzeni dynastycznych powiązań między tronami polskim i węgierskim. Warto przy tym zauważyć, że obie królowe Cylejskie – Anna i Barbara – były jako żony następczyniami Andegawenek, bowiem pierwszą małżonką Zygmunta Luksemburskiego była Maria Andegaweńska, siostra Jadwigi. Zygmunt został królem Węgier tak, jak Władysław królem Polski – poślubiając dziedziczkę tronu, córkę Ludwika Węgierskiego.

Hipoteza zaproponowana przez Miłosza Sosnowskiego – że Jan z Lipan otrzymał (a może kupił?) Psałterz Floriański od królowej Barbary, której wiele lat służył i doradzał – wydaje się przekonująca.

Fot. Polona.pl/Domena Publiczna
Psałterz pełen memów
Psałterz floriański, karta 20r., (1395 r. – 1405 r.) W zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie.

Negliż w psałterzu

Obiektywnie rękopis ten nie był bardzo wartościowym darem: niedokończony, dekorowany przez artystów nie najwyższej klasy, oraz zawierający polski przekład psalmów, nie stanowił zapewne dla Barbary specjalnie cennego przedmiotu. Zwłaszcza, że z zachowanych przekazów wynika, iż Barbara Cylejska nie odznaczała się pobożnością.

Fot. Polona.pl/Domena Publiczna
Psałterz pełen memów
Psałterz floriański, karta 60v., (1395 r. – 1405 r.) W zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie.

Sądzę, że dla Jana tymczasem – człowieka bogatego i wykształconego, którego syn pojechał na studia do Krakowa – trójjęzyczność Psałterza stanowiła o jego wartości. Pamiętajmy przy tym, że w XV wieku kolejni właściciele rękopisu (być może także właśnie Jan) zainwestowali w częściowe uzupełnianie jego braków.

Tak czy inaczej, w XVI-stym stuleciu rękopis krążył już w różnych prywatnych zbiorach – zapewne dziedziczony, darowany lub sprzedawany.

Można zaryzykować stwierdzenie, że w pewnym sensie tracił na wartości. Wiele dzieł średniowiecznych w czasach nowożytnych postrzegano jako przestarzałe, niemodne, prymitywne – szczególnie w przypadku tych nieco słabszych artystycznie, powstałych w mniejszych ośrodkach lub zrealizowanych przez mniej utalentowanych artystów. Weźmy jeszcze pod uwagę, że w XVI wieku nasz Psałterz nie funkcjonował już jako „pamiątka rodzinna” (bo przeszedł – zapewne parę razy – w ręce osób w żaden sposób nie związanych z pierwotnym właścicielem czy fundatorem), a w dodatku pozostawał niedokończony, oraz zawierał teksty po polsku, czyli prawdopodobnie w nieznanym nowym właścicielom języku. Aż dziw, że w 1564 roku ktoś jeszcze postanowił zainwestować w jego nową oprawę.

Dodatkowo weźmy pod uwagę, że średniowieczne droleria – często nieprzyzwoite – wzbudzały zgorszenie w dobie Kontrreformacji. To właśnie między innymi z powodu nowożytnej cenzury nie przetrwała duża część średniowiecznej kultury wizualnej, a w zachowanych rękopisach często zamazywano przedstawienia uznawane za obsceniczne. Psałterz Floriański nie miał chyba ekstremalnie nieprzyzwoitych droleriów (a na takowe trafimy w niejednym królewskim modlitewniku z wieków średnich!), ale jednak kilku golasów się tam znalazło.

Powrót do Polski

Wartość dzieła sztuki nie jest jednak obiektywna – zależy od wielu czynników, a czas działa tu na jej korzyść. W XIX wieku, gdy zabytki średniowieczne zaczęły się cieszyć większym zainteresowaniem, rozwijające się w całej Europie badania nad narodowymi kulturami kazały zupełnie inaczej spojrzeć na tego typu kodeks.

Ten rękopis został „odkryty” w austriackim opactwie kanoników regularnych w Sankt Florian (gdzie znajdował się co najmniej od XVII wieku – stąd też jego nazwa) w 1827 roku. Bibliotekarz opactwa wysłał do biblioteki w Wiedniu informację, że natrafił na interesujący średniowieczny rękopis, w którym obok psalmów w wersjach łacińskiej i niemieckiej znajduje się zapis w jakimś innym, nieznanym mu – zapewne słowiańskim – języku.

Dopiero ponad sto lat później, w czasach odrodzonej II Rzeczpospolitej, rozpoczęły się negocjacje, które doprowadziły do wykupienia Psałterza przez Polskę. Kosztował on bardzo dużo, bo opat Sankt Florian był trudnym negocjatorem i zdawał sobie sprawę z tego, jak korzystna była jego sytuacja: on rękopisu sprzedawać w ogóle nie musiał, zaś Polacy bardzo chcieli go odzyskać. Pertraktacje te zrelacjonował ostatnio w swej publikacji Marcin Kuźmicki.

Fot. Polona.pl/Domena Publiczna
Psałterz pełen memów
Psałterz floriański, karta 21r., (1395 r. – 1405 r.) W zbiorach Biblioteki Narodowej w Warszawie.

Na szczęście rękopis ten, uznawany za jeden z najważniejszych w polskich zbiorach, przytomnie ewakuowano z Warszawy wkrótce po wybuchu II wojny światowej. Dzięki temu przetrwał. Trafił do Kanady, skąd powrócił w roku 1959. Dziś zaś, dzięki digitalizacji w serwisie Polona, jego fascynujące detale są dostępne online dla każdego z nas.

Magdalena Łanuszka

Doktor historii sztuki, mediewistka, absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego. Na koncie ma współpracę z różnymi instytucjami: w zakresie dydaktyki (m.in. dla UJ czy AGH), pracy badawczej (m.in. dla University of Glasgow, Polskiej Akademii Umiejętności), oraz popularyzatorskiej (artykuły, audycje i podcasty, filmy). W Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie administruje działem Art and Heritage in Central Europe oraz prowadzi lokalną redakcję RIHA Journal. Autorka bloga o poszukiwaniu ciekawostek w sztuce: www.posztukiwania.pl.

Popularne

Stargard – zespół kościoła pw. Najświętszej Marii Panny Królowej Świata oraz średniowieczne mury obronne miasta

Wizyta w historycznym centrum Stargardu dla nieprzygotowanego turysty może się okazać doświadczeniem cokolwiek szokującym. Kameralne osiedle niewysokich bloków otoczone jest pasem zieleni, w którym tu i ówdzie wznoszą się odcinki murów, wzniesionych z granitowych otoczaków, przerywane potężnymi wieżami. Bodaj jeszcze...