Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Ciężko w to uwierzyć, ale magiczne uniwersum stworzone przez J.K. Rowling towarzyszy nam już 26 lat! O tym, że jej świat wciąż rozpala naszą wyobraźnię, może świadczyć popularność filmowych adaptacji jej książek i kasowy sukces, mającej niedawno premierę, gry Dziedzictwo Hogwartu. Tylko czy tę bajkową rzeczywistość da się przeżyć w realu i to w Polsce? Tak! Wystarczy tylko skorzystać z naszych podpowiedzi.
Lasy są zaczarowane niemal z założenia, dlatego ciężko było wybrać ten jeden jedyny, niezwykły najbardziej. Jest jednak w Polsce takie miejsce, które nie pozostawia wątpliwości co do istnienia magii. Tuż przy granicy polsko-niemieckiej, w Nadleśnictwie Lubsko, można natknąć się na niezwykłe widowisko – drzewa z powyginanymi pniami i niezwykle rozgałęzionymi konarami. Zjawiska występujące na tym obszarze są na tyle nietypowe, że teren objęto ochroną jako pomnik przyrody Kandelabry. Pnie niemal wiekowych sosen, wygięte tuż przy ziemi, wyglądają na zastygłe w przedziwnym tańcu. Przyczyny anomalii nie są do końca jasne – eksperci wskazują na świadome działanie człowieka, który deformując niewielkie sosenki, chciał uzyskać drewno pozwalające na produkcję np. giętych mebli. Podejrzewa się również, że za odkształcenia pni mogą odpowiadać zwierzęta, szkodniki lub obfite śniegi. Fani „Harry’ego Pottera” mogliby podejrzewać, czy w proces tego dziwacznego wzrostu nie były zaangażowane centaury, ocierające się o drzewa po to, żeby podrapać się po grzbietach.
Poza „tańczącym lasem” możemy w tym rejonie spotkać również Ośmiornicę, czyli 150-letnią sosnę o ośmiu olbrzymich, skierowanych ku niebu, ramionach. I w tym wypadku leśnicy nie są pewni genezy zjawiska – mówi się o zrośnięciu kilku drzew w jedno lub przeciwnie – o rozszczepieniu młodego drzewa na skutek podgryzienia przez zwierzęta, inwazji szkodników lub uszkodzenia mechanicznego.
Na sam dźwięk tej nazwy czarodziejom włos jeży się na głowie. Azkaban – magiczne więzienie, w którym strażnikami są przerażające stworzenia żerujące na ludzkim szczęściu – bynajmniej nie powstał w celach penitencjarnych. Na zmianę funkcji pozwoliła bryła obiektu – solidne mury i imponująca wysokość.
Podobnymi właściwościami charakteryzuje się kościół pw. św. Franciszka i św. Klary w Tychach, nazywany czasem Małym Asyżem. Geneza powstania parafii sięga lat 90. XX wieku. Dwupoziomowy budynek na planie krzyża franciszkańskiego zaprojektował śląski architekt Stanisław Niemczyk – również w jego wypadku chętnie sięga się po zachodnie analogie i projektant jest często określany mianem „polskiego Gaudiego”. Wiernych witają dwie strzeliste wieże przeprute niewielkimi oknami – ten fakt oraz wykorzystanie kamienia powodują, że nie sposób uniknąć skojarzeń z gotycką architekturą Włoch. Wież u franciszkanów ma być łącznie pięć – i tak bez problemu możemy wyobrazić sobie latających między nimi dementorów. Bryła jest rozczłonkowana i niesymetryczna – nawet po wielokrotnym zlustrowaniu wzrokiem zaskakuje detalami.
Jednym z najbardziej rozdzierających momentów całej serii była śmierć wieloletniego dyrektora Hogwartu, Albusa Dumbledore’a. Biały grobowiec, w którym został pochowany wraz z czarną różdżką, według wizji rysowniczki ilustrującej amerykańskie wydanie książek – Mary GrandPré – cechowała prostota i klasyczne formy. Potęga Dumbledore’a nie wymagała dodatkowych ozdobników.
W Polsce bez większych trudności znajdziemy poruszające mauzolea, mroczne i tajemnicze, w których czarodzieje mogliby zaznawać wiecznego spokoju.
Warto choćby zwrócić uwagę na ariańskie grobowisko w Krynicy, wsi w województwie lubelskim niedaleko Chełma. Budowla w formie piramidy stojącej na prostopadłościennej podstawie pochodzi z początku XVII wieku i była przeznaczona najprawdopodobniej dla podkomorzego chełmskiego Pawła Orzechowskiego (arianina i członka poselstwa, które sprowadziło do Polski pierwszego króla elekcyjnego Henryka Walezego) i jego żony Zofii. Orzechowskim jako innowiercom nie przysługiwał pochówek na katolickim cmentarzu, stąd konieczność znalezienia dla rodzinnego grobowca nowej lokalizacji. Poza tym wysoki, osobliwy budynek stojący na wzniesieniu budował prestiż i rozpoznawalność rodu.
Nietypowy kształt budowli, niestandardowe wyznanie fundatora, oddalenie od siedzib ludzkich – to wszystko rozpalało wyobraźnię i fascynowało. Już Oskar Kolberg notował, że lokalna ludność mówi o bogactwach ukrytych w mauzoleum, których jednak nikt nie szuka z lęku przed Złym, oraz o duchu szlachcica w kontuszu błąkającym się po okolicy. Miejscowi wspominali również o niezwykłej wielkości żmijach pełzających wokół grobowca. Smaczku dodaje fakt, że przed wiekami właśnie w tym miejscu zbierali się słowiańscy osadnicy, a wokół znajdowały się groby pochodzące jeszcze z czasów przedchrześcijańskich. Problem był na tyle powszechny, że o złych duchach grasujących w pobliżu grobowiska ostrzegali z ambony miejscowi księża.
Budynek budzi zainteresowanie do dziś – zarówno wśród internetowych poszukiwaczy tajemnic, jak i naukowców (poświęcono mu nawet pracę doktorską, obronioną w 2018 roku na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie). Wojny światowe nie oszczędzały obiektu. Na szczęście w latach 50. został poddany kompleksowym pracom konserwatorskim, a obecnie trwają na jego terenie badania archeologiczne – kto wie, może archeolodzy w krypcie grobowca odkryją coś niezwykłego?
Luna Lovegood, ekscentryczna krukonka, która w trakcie bitwy o Hogwart pomogła Harry’emu odnaleźć diadem Roweny Ravenclaw, mieszkała wraz z ojcem w niezwykłym domu na wsi. Czarny budynek miał przypominać szachową wieżę. Został doszczętnie zniszczony przez śmierciożerców w siódmej części sagi, wszystko wskazuje więc na to, że Lovegoodowie po zakończonej wojnie musieli rozejrzeć się za nowym lokum. A jeśli ich nowym kierunkiem miałaby być Polska?
Luna uwielbiała być blisko natury, fascynowały ją magiczne stwory i rośliny. Ona i jej tata, Ksenofilius, na pewno świetnie odnaleźliby się w Lędzinie, gdzie stoi holenderski wiatrak z 1723 roku. Jeszcze do połowy ubiegłego wieku używano go zgodnie z przeznaczeniem, potem zaczął popadać w ruinę. Jego los odmienił się dwie dekady później, kiedy pod okiem konserwatora zabytków zaczęto dostosowywać go do celów mieszkalnych. Bielone ściany, zabytkowe wyposażenie, bliskość morza – to bez wątpienia byłby magiczny dom. Jeżeli tutaj Luna nie znalazłaby ględatka niepospolitego czy nargli, to znaczy, że nie istnieją.
Wszystkie przytaczane do tej pory obiekty charakteryzowały się dostojeństwem. Imponujące wieże, monumentalne kolumnady, wiatr dziejów – każdy wie, że magia mieszka w takich miejscach. A co, jeśli projektant nie będzie podchodził do swojej pracy tak poważnie? Co, jeśli nie będzie musiał tworzyć na chwałę Boga, państwa czy partii? Efekt takiej zabawy z architekturą możemy podziwiać w Gdańsku. Hotel Fahrenheit, znajdujący się przy ul. Grodzkiej 19, zaprojektowany został przez pracownię Szotyńscy, tę samą, która odpowiada za najdziwniejszy budynek na świecie (według portalu Village of Joy), czyli za słynny sopocki Krzywy Domek. Hotel to rozfalowana gra z tradycyjną gdańską architekturą – nawiązuje do niej cegła na elewacjach i finezyjne szczyty, których nie powstydziłyby się najbogatsze kamienice z ul. Długiej. Wydaje się stworzony ze snu, rysunków Szancera, bajek i lokalnej tradycji budowlanej, co czyni go wprost idealnym miejscem dla pragnących rozrywki czarodziejskich seniorów.
Kto z nas nie marzył, by oddać się zakupowemu szaleństwu przy ul. Pokątnej? Kto nie chciał chociaż przez moment poszperać w kartonikach z różdżkami u Ollivanderów, wymienić garderoby w butiku Madame Malkin czy zgubić się między regałami w Esach i Floresach? Sklepy i sklepiki, butiki i obwoźni sprzedawcy – to były prawdziwe nośniki magii. Czy świat mugoli może zaoferować nam coś równie niezwykłego? Pewnie, że tak. Gdy uważnie się patrzy, magia czai się wszędzie, ba! To od nas i naszych konsumenckich wyborów zależy, jak długo i w jakim stopniu będzie nam towarzyszyć.
Jeżeli wasz niuchacz wymaga wyszczotkowania, niezbędne akcesoria znajdziecie w Warszawie, na rogu ul. Poznańskiej i Wspólnej. Tam, w niewielkim sklepiku, pracownię pędzli i szczotek prowadzi Ryszard Baryliński. To zakład z tradycjami – założył go dziadek obecnego właściciela, Adam Baryliński, w 1952 roku. Po szachy (nie tylko czarodziejów) udajcie się do Krakowa – na Starym Podgórzu pracownię o tajemniczej nazwie Benekczy ma Łukasz Wiciarz. Pan Łukasz wyczaruje wam z drewna wszystko, o co tylko poprosicie. Skoro sprostał zamówieniu, w którym szachy z jednej strony miały być kotami, a z drugiej lamami, to na pewno nie zaskoczy go prośba o walczące z sobą pionki. A jak będziecie w Szczecinie, nie zapomnijcie zajrzeć do działającego od 1945 roku zakładu Lampy Stylowe. Lech Turkowski przejął fach i zakład po swoim ojcu, Stanisławie. Lampa jak różdżka – wybiera sobie mieszkanie, dlatego pan Lech pozwala zabierać je do domu „na przymiarkę”.
Tekst pochodzi z numeru 7/2023 kwartalnika „Spotkania z Zabytkami”.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Odwiedzający dostają się na teren obozu poprzez przerwę w ogrodzeniu z drutów kolczastych. Idą szeroką na 60 metrów i liczącą około kilometra długości drogą, nieco wyniesioną powyżej terenu i biegnącą ukośnie poprzez obszar muzeum. Droga pochłania pozostałości po obozowych barakach,...
Informacje o obrazie „Portret młodzieńca” Tycjana dla wielu były artystyczną sensacją. Dopiero niedawno bowiem potwierdzono jego atrybucję - przypisano go jednemu z najważniejszych artystów włoskiego renesansu...
Z okazji Światowego Dnia Fotografii, przypadającego 19 sierpnia, publikujemy wywiad o zjawisku, które – choć wydaje się współczesne – sięga korzeniami głęboko w wiek XIX. Mogłoby się bowiem wydawać, że poprawianie wyglądu na zdjęciach to wynalazek naszych czasów – okresu...