Zabytkowy dom dla książki
Fot. Al. Witkowski / Wikipedia.org / CC BY-SA 4.0
Artykuły

Zabytkowy dom dla książki

Z tego artykułu dowiesz się:
  • które dzieło sztuki pachnie cytrusami i orzechami
  • dlaczego włoski markiz zamieszkał w Gdańsku
  • jak dawną synagogę przekształcić w ponadpokoleniową czytelnię kultury

Będzie to opowieść o trzech damach w kórnickim zamku, przeprowadzce z pałacowej stajni do książęcej mennicy, a przede wszystkim o tonących i wędrujących księgach, które rozpalają wyobraźnię.

Fot. Zbiór Dokumentów Pergaminowych AGAD
Zabytkowy dom dla książki
Traktat krakowski

Mieć nosa do zabytków

Nietrudno wyobrazić sobie woń „Dziewczynki z chryzantemami” Olgi Boznańskiej, tabakiery należącej do słoweńskiego poety epoki romantyzmu France’a Prešerena czy wykonanego z żywicy poliestrowej „Zielnika” Aliny Szapocznikow. A jaki aromat wydziela pastelowe „Macierzyństwo” Stanisława Wyspiańskiego? Albo XVI-wieczny Traktat krakowski, którego konsekwencją był hołd pruski? Zapach obrazów, dokumentów oraz innych przedmiotów o historycznym znaczeniu postanowili zbadać polscy i słoweńscy naukowcy współpracujący z muzealnikami i konserwatorami. Ich celem jest stworzenie Odotheki – pierwszej na świecie biblioteki zapachów obiektów zabytkowych. Nie będzie to ani tradycyjne muzeum, ani galeria flakonów wypełnionych cennymi płynami, a raczej zbiór receptur pozwalających odtworzyć unikatową woń dzieła sztuki wraz z zasobem informacji uwzględniających między innymi miejsce powstania, zabiegi konserwatorskie, warunki ekspozycji danego obiektu. Nie chodzi też o rekonstrukcję zapachu z przeszłości, lecz o uchwycenie współczesnych wrażeń węchowych.

Pierwszy eksponat zresztą już powstał: to mieszanka cytrusów oraz deski orzechowej, farb i werniksu, przy użyciu których Leonardo da Vinci namalował portret Cecylii Gallerani w latach 1489-1490. Zapach „Damy z gronostajem” zebrany znad powierzchni obrazu i poddany specjalistycznej analizie w laboratorium zamknięto we flamastrze. Utrwalony w ten sposób nie zanieczyszcza przestrzeni wystawowej, a zapewnia dodatkowe wrażenia. Do projektu Odotheki realizowanego przez Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie we współpracy z Muzeum Narodowym w Krakowie oraz Uniwersytet w Lublanie przy wsparciu Muzeum Narodowego Słowenii wytypowano dziesięć wyjątkowych prac znajdujących się w polskich i słoweńskich kolekcjach. Choć formalnie badania mają zakończyć się w 2025 roku, to niewykluczone, że w przyszłości do biblioteki zapachów obiektów zabytkowych trafią wonne eksponaty z całego świata, poszerzając tym samym doznania zmysłowe odbioru dzieł sztuki.

Fot. zbiory.mnk.pl
Zabytkowy dom dla książki
„Dama z gronostajem” Leonarda da Vinci, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie

Znikające damy

Skrzypiąca podłoga, chłód kamiennych murów, dekoracyjne sufity, cienkie warstwy tynku nieśmiało odsłaniające fragmenty malowideł i unoszący się w powietrzu lekko kwaśny zapach starych woluminów – wizyta w klasycznej bibliotece także może być doświadczeniem niezwykle sensualnym. Zwłaszcza wtedy, gdy książnica jest budynkiem zabytkowym, dajmy na to neogotyckim zamkiem. A gdy dodamy do tego legendę o Białej Damie…

Fot. Wikipedia.org / Domena publiczna
Zabytkowy dom dla książki
Teofila z Działyńskich

Gdy zegar na kórnickim zamku wybije północ, ożywa portret Teofili z Działyńskich przedstawionej w jasnej sukni, narzuconym na ramiona ciemnym płaszczu, z wachlarzem w lewej dłoni i książką na stoliku w dolnym prawym rogu malarskiego dzieła. Jedna z wersji legendy mówi, że Biała Dama nie zazna spokoju, dopóki nie zostanie odnaleziony diabelski skarb. Inna, że co noc spotyka się z rycerzem na czarnym koniu i do świtu spaceruje po ogrodzie, po czym wraca w XVIII-wieczne ramy obrazu. Właścicielka kórnickiego zamku mogła mieć swego czasu konkurentkę. Mówi się, że w zamkowych komnatach gościła „Dama z gronostajem” i to dwukrotnie: gdy w 1830 roku w obawie przed powstaniem listopadowym została wywieziona z Puław przez Kórnik do paryskiego Hotelu Lambert i gdy w latach 80. XIX wieku przez cztery lata Leon Bentkowski opiekował się tutaj kolekcją Czartoryskich, zanim powróciła do Krakowa. Niestety w katalogu 11 tysięcy druków sporządzonego przez kustosza nie ma ani jednej wzmianki o dziele Leonarda da Vinci, więc opowieść tę chyba trzeba włożyć między bajki. Za to bez wątpienia w zamkowej jadalni do 1937 roku wisiał portret Ludwiki Karoliny Radziwiłłówny, o czym świadczą zachowane zdjęcia. Po przekazaniu go do konserwacji Janowi Rutkowskiemu uznano, że obraz spłonął podczas wojny. Odnaleziono go jednak w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie a „kórnicka Radziwiłłówna” wróciła do domu.

Fot. Wikipedia.org / Domena publiczna
Zabytkowy dom dla książki
Ludwika Karolina Radziwiłłówna

Około stu rękopisów z Biblioteki Radziwiłłów w Nieświeżu zasiliło powstającą Bibliotekę Kórnicką. Tytus Działyński, który w 1826 roku odziedziczył zamek po swoim ojcu, zlecił przebudowę rezydencji, by pomieścić w niej księgozbiór rodzinny i pieczołowicie gromadzoną kolekcję starodruków podczas częstych podróży antykwarycznych. Podczas jednej z takich wypraw kupił rękopisy cesarza Napoleona Bonaparte za tyle złota, ile miały ważyć. Jeden z odpisów III części „Dziadów” trafił do Kórnika dzięki siostrze Działyńskiego, Klaudynie, która po przegranym powstaniu listopadowym nawiązała na emigracji znajomość z Adamem Mickiewiczem. Syn Tytusa, a później jego wnuk kontynuowali biblioteczne dzieło przodka, w czym pomagali im niezawodni współpracownicy. Jednym z nich był przez krótki czas Wincenty Szymborski, ojciec przyszłej noblistki urodzonej w Bninie – mieście włączonym później w granice Kórnika. Ostatni właściciel biblioteki, Władysław Zamoyski, przekazał jej zbiory narodowi polskiemu. Po wojnie, podczas której utracono część cennych dzieł, kolekcja zasiliła księgozbiór Polskiej Akademii Nauk. Dziś Biblioteka Kórnicka liczy około 400 tysięcy woluminów sukcesywnie udostępnianych w wersji cyfrowej. Takich książnic, które idą z duchem czasu, jest coraz więcej.

Fot. Al. Witkowski / Wikipedia.org / CC BY-SA 4.0
Zabytkowy dom dla książki
Zamek w Kórniku o zachodzie słońca

Szewc bez książek chodził

Trudno uwierzyć, że liczący dziś niewiele ponad cztery i pół tysiąca mieszkańców Biecz był niegdyś jednym z największych miast Polski, a w handlu węgierskim winem zdecydowanie górował nad Krakowem. W mieście nazywanym „perłą Podkarpacia” tudzież „polskim Carcassonne” znajdowały się trzy zamki. Po tym największym, który chętnie odwiedzali Władysław Łokietek i jego syn Kazimierz Wielki, pozostały jedynie fundamenty. W miejscu dwóch mniejszych dworów wybudowano kościoły. Podobno było ich aż siedem, jednak to nie one nas interesują, tylko majacząca gdzieś w oddali między wieżą kościelną a farą dawna synagoga. O tej karcie historii Biecza przez długi czas się nie mówiło. Przed wojną jego żydowscy mieszkańcy stanowili około 20 procent społeczeństwa, większość kamienic w centrum należała do nich. Później na rynku utworzono getto. Po wojnie starano się wymazać z pamięci ślady ich obecności do czasu, gdy pojawili się ludzie pragnący przywrócić tożsamość podkarpackiego miasteczka. W tym momencie tej opowieści do gry wkraczają książki.

Miejską Bibliotekę Publiczną w Bieczu, która zmieni nazwę jeszcze dwukrotnie, otwarto 9 maja 1949 roku. Pierwszy księgozbiór liczył 500 egzemplarzy – część z nich ocalało dzięki mieszkańcom, którzy przed wojną wypożyczyli je z czytelni ludowej założonej przez adwokata Michała Maciejowskiego. Reszta jego prywatnego zbioru spłonęła na dziedzińcu kościelnym. Biblioteka zmieniała adres kilkakrotnie (ze szkoły przeniosła się do budynku sądu, z sądu do Domu Ludowego przekształconego później w kino), aż wreszcie w 1966 roku znalazła swój dom na Rynku, gdzie pod numerem 20 niegdyś mieściła się synagoga Talmud-Tora.

Fot. Biblioteka w Bieczu
Zabytkowy dom dla książki
Dekoracja malarska dawnej synagogi Talmud-Tora w Bieczu

Biecz miał dwie, pierwotnie sąsiadujące, wtórnie połączone ze sobą synagogi. Starsza, Szul, powstała w 1850 roku, w 1903 roku strawił ją ogień, dwa lata później została odbudowana. Na piętrze znajdowała się sala kobiet, które przez podnoszoną klapę w podłodze mogły obserwować główną salę modlitw przeznaczoną dla mężczyzn. Wojna zmieniła jej przeznaczenie: najpierw zajęły ją wojska niemieckie, następnie sowieckie. Niszczejącą bożnicę przekształcono wkrótce w szkołę, a na chwilę w muzeum. Obecnie znajdują się tam pomieszczenia starostwa oraz przejście do młodszej synagogi, Talmud-Tory, będącej biblioteką.

W grudniu 1989 roku trafiła ona do rejestru zabytków, w 2002 i 2010 przeszła remont, a w latach 2016-2020 przebudowę. Jak to miejsce wygląda dziś?

1. Fot. Biblioteka w Bieczu
2. Fot. Biblioteka w Bieczu
Zabytkowy dom dla książki
Zabytkowy dom dla książki
Dekoracja malarska dawnej synagogi Talmud-Tora w Bieczu

W dawnym przytułku dla ubogich Żydów, w którym po wojnie działał zakład szewski, urządzono magazyn książek. Wypożyczalnię główną ubarwiają malowidła przedstawiające znaki zodiaku czy instrumenty muzyczne – wcześniej zdobiące synagogę, a odzyskane spod kilku warstw farby – oraz zabytkowa kotara. Schodząc do piwnicy, można przenieść się do żydowskiej części miasta – wystawa „Żydzi Biecza. Historia i Zagłada” utrwala tę zapomnianą kartę historii. Dzięki staraniom obecnej dyrektorki Elżbiety Knapik i jej współpracowników Biblioteka Biecz jest obecnie nie tylko wypożyczalnią książek, lecz ponadpokoleniowym centrum kultury i dialogu, a zabytkowa architektura świetnie rozumie się z nowoczesną tkanką miejską. O zmieniającej się roli czytelniczych zakątków dyrektorka mówiła w rozmowie z Katarzyną Kachel, którą możemy przeczytać w publikacji Instytutu Książki „Dobre miejsca. Reporterska podróż po bibliotekach”:

Społeczeństwo dziś mamy obrazkowe, dlatego przyciągamy ludzi kolorowymi okładkami. Dawniej patrzyło się, czy książka jest zaczytana, dziś nikt nie chce czytać starych książek. Zmieniła się także rola biblioteki. To już nie jest tylko wypożyczalnia książek, ale miejsce żywej kultury.

Fot Biblioteka w Bieczu
Zabytkowy dom dla książki
Biblioteka, dawna synagoga Talmud-Tora w Bieczu

Toną księgi

Podobnie jak „Dama z gronostajem”, włoskie korzenie ma Biblioteka Gdańska. Jej historia brzmi jak bajka, choć wydarzyła się naprawdę pod koniec XVI wieku u ujścia Wisły.

Przenieśmy się jednak na południe Italii do roku 1517.

Wtedy to w słonecznym Neapolu urodził się Jan Bernard Bonifacio d’Oria, bohater naszej opowieści. Od pomnażania i tak pokaźnego majątku rodzinnego markiz wolał studiować księgi, a pieniądze inwestować w cenne druki. Przebierał w pismach Arystotelesa, Cycerona, Horacego, Seneki czy Erazma z Rotterdamu, wydawnictwach włoskich, francuskich, niderlandzkich i niemieckich, dziełach z zakresu teologii, astrologii, medycyny, gramatyki, prawa. Ciekawy świata i otwarty na filozoficzne dyskusje zainteresował się nauką Marcina Lutra. Niebezpieczeństwo prześladowań skłoniło go do opuszczenia ojcowizny wraz z nauczycielem, kilkorgiem służących oraz skrzyniami pełnymi ksiąg.

Fot Wikimedia.org / Domena publiczna
Zabytkowy dom dla książki
Jan Bernard Bonifacio, markiz Orii, portret pośmiertny

Czterdziestoletnia tułaczka po europejskich ośrodkach reformacji, których nazwy notował na marginesach książek, przywiodła go nad polskie wybrzeże Bałtyku. Już wcześniej bywał w Krakowie i chętnie wracał do litewskiego domu Radziwiłłów, dokąd zmierzał w swojej ostatniej – jak się później okazało – żegludze. 25 sierpnia 1591 roku prawie zawinął do gdańskiego portu, gdy inny żaglowiec staranował i zatopił jego statek przewożący liczącą ponad tysiąc tomów biblioteczkę. Okoliczni mieszkańcy błyskawicznie rzucili się na pomoc i w rezultacie uratowano znaczną część księgozbioru (szacuje się, że jednej ósmej nie odzyskano). Ponadsiedemdziesięcioletni, tracący wzrok Bonifacio postanowił oddać swój najcenniejszy skarb miastu w zamian za opiekę i schronienie w dawnym klasztorze. W czerwcu 1596 roku Rada Miasta Gdańska oficjalnie otworzyła Bibliothecę Senatus Gedanensis, a jej ojciec chrzestny zmarł kilka miesięcy później.

1. Fot. Archiwum PAN Biblioteka Gdańska
2. Fot. PAN Biblioteka Gdańska
Zabytkowy dom dla książki
Zabytkowy dom dla książki
Stara biblioteka Gdańska

Księgozbiór gdański początkowo zajmował wschodnie skrzydło dawnego klasztoru franciszkanów i służył pobliskiemu gimnazjum akademickiemu. Po likwidacji placówki w 1817 roku postanowiono, że będzie on służył wszystkim mieszkańcom miasta i przeniesiono go do kościoła św. Jakuba – największej gotyckiej świątyni szpitalnej w Gdańsku. Gdy w 1899 roku kolekcja rozrosła się do 111 tysięcy woluminów, konieczne było znalezienie im nowego domu. Miejski inspektor budowlany Karl Kleefeld zaprojektował neogotycki, dwukondygnacyjny budynek główny z dekoracyjnym szczytem oraz przyległy do niego sześciokondygnacyjny magazyn nakryty wysokim, dwuspadowym dachem. Na karcie ewidencyjnej zabytków architektury i budownictwa widać gmach wpisany na rzucie litery L między ulice Wałową i Łagiewniki. Ceglana, o drewnianych stropach, z bogato zdobioną elewacją i smukłymi wieżyczkami, wzniesiona w latach 1902-1904 książnica nie ucierpiała zanadto podczas wojny. Zachowały się chociażby balustrady i boazerie oraz drewniana antresola z kręconymi schodami w czytelni na pierwszym piętrze.

Od 2005 roku Biblioteka Gdańska Polskiej Akademii Nauk mieści się w dwóch budynkach: zabytkowym przy Wałowej 15 oraz nowym przy Wałowej 24. W bibliotecznej kolekcji kilkunastu obrazów olejnych powstałych w XVI, XVII i XVIII wieku znajduje się pośmiertny portret włoskiego markiza Bonifacia d’Orii.

Ze stajni do mennicy

Niegdyś wożono tędy bursztyn znad Morza Bałtyckiego na południe Europy. Przez lata ścierały się tu kultury, języki oraz religie trzech narodów: polskiego, czeskiego i niemieckiego. Kolejni książęta obejmujący cieszyński tron wprowadzali nowe porządki, narzucali społeczeństwu swoją wiarę, ale jedno pozostało niezmienne – kult książki. Henryk Hollender, autor przewodnika po cieszyńskich zbiorach bibliotecznych i archiwalnych przekonuje, że w książkowych kolekcjach jak w zwierciadle „odbija się życie miast i regionów, w których powstały”. Szukając początków historii Cieszyna zapisanej w starych księgach, w publikacji „Miasto książek” stwierdza:

Rytuał lektury nielegalnych tekstów religijnych w świetle (i dymie!) domowego paleniska przyczynił się do wytworzenia swoistego kultu książki i pisma, przygotowując grunt dla ludowej twórczości, jaką widzimy w Cieszynie od przełomu XVIII i XIX w. Przy czym – sądząc po zachowanych książkach katolickich, poczucie, iż powinno się mieć w domu teksty pogłębiające wiarę, nie cechowało tylko rodzin ewangelickich.

Bez wątpienia obyczaj obcowania z książką rękopiśmienną, a później drukowaną, wyrósł ze środowiska religijnego. Bibliofilską pasję przez całe życie rozwijał skromny prefekt gimnazjalny ksiądz Leopold Jan Szersznik. Jego jezuicka biblioteka stworzona poza murami klasztoru zlikwidowanego w 1773 roku stanowiła trzon cieszyńskiego księgozbioru. Obok druków chrześcijańskich i arabskich (rękopiśmienne odpisy Koranu) gromadził również literaturę świecką, zwłaszcza z epoki oświecenia. W 1802 roku podarował swoje zbiory rodzinnemu miastu, organizując swoiste muzeum (dziś Muzeum Śląska Cieszyńskiego) – pierwszą publiczną placówkę tego typu w granicach dzisiejszej Polski. W celu przechowywania kolekcji kupił stary budynek gimnazjum (którego był prefektem), a jego przebudowa pochłonęła siedem tysięcy florenów (zbiór ksiąg wyceniano na 30 tysięcy florenów).

Przeszło wiek później bibliotekę Szersznika przeniesiono do pałacu Laryszów (Larischów), gdzie obecnie znajduje się siedziba Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Książkom przypadło osobliwe lokum: dawna stajnia sklepiona na jednej kolumnie, która zdaniem Alodii Kaweckiej-Gryczowej, wybitnej znawczyni dziejów książki, tworzyła „jedno z najładniejszych wnętrz bibliotecznych w Polsce”. Regały ustawione były gwiaździście, a precyzyjnie zaplanowane rozmieszczenie woluminów według 27 działów nie pozwalało na ich przenoszenie z półki na półkę. Kolisty układ regałów – wydzielony i oszklony tak, żeby można było je oglądać z różnych stron – został odzwierciedlony w nowym miejscu zbiorów, czyli gmachu Książnicy Cieszyńskiej zlokalizowanej w historycznej mennicy. Wytwórnia monet działała jeszcze za czasów księżnej Elżbiety Lukrecji w połowie XVII wieku, następnie budynek przeszedł w ręce zakonu jezuitów i szlacheckich rodzin. Jego właścicielem był między innymi Jerzy Fryderyk Bludowski, stąd druga nazwa mennicy – kamienica Bludowskich. Baron i jego żona pozostawili po sobie kamienną tablicę z herbami ich rodów, zaś pseudorokokowa fasada stiukowa to efekt jednej z licznych przebudów. Ostatni z remontów zakończył się na przełomie XX i XXI stulecia.

Fot. Wikipedia.org / CC BY-SA 3.0
Zabytkowy dom dla książki
Wnętrze zabytkowej biblioteki ks. Leopolda Jana Szersznika

Gmach chroni bibliotekę Szersznika w szklanej rotundzie, a także zbiory należące dawniej do Czytelni Ludowej mieszczącej się początkowo w domu Hirschów (budynek hotelu „Pod Lwem”), Józefa Ignacego Kraszewskiego gromadzącego dzieła historyczne (w tym także dotyczące Śląska), Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego powstałego w 1901 roku oraz Tadeusza Regera, urodzonego w Nowym Jorku cieszyńskiego legionisty. Książnica Cieszyńska (ul. Mennicza 46) to jeden z pięciu przystanków zlokalizowanych na „Szlaku cieszyńskich archiwów i bibliotek zabytkowych”, w skład którego wchodzą także cieszyński oddział Archiwum Państwowego w Katowicach (także Mennicza 46), Biblioteka i Archiwum im. Tschammera przy Muzeum Protestantyzmu (pl. Kościelny 6), Archiwum i Biblioteka oo. Bonifratrów (pl. J. Londzina 1), Biblioteka Naukowa Muzeum Śląska Cieszyńskiego (T. Regera 6).

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Skarby pod regałami

Nie tylko cieszyńskie regały z biblioteki Szersznika powinny zainteresować wielbicieli zabytkowych mebli. Bogatym wnętrzem szczyci się także warszawska biblioteka publiczna. Skręcając w jedną z kameralnych uliczek Starego Miasta, dotrzemy do kamienicy Gautierów – nazwanej tak od nazwiska jednego z właścicieli – przy Świętojańskiej 5. W XV wieku w tym miejscu stały dwa budynki, jeden murowany, drugi drewniany przebudowany w I połowie kolejnego stulecia. W 1728 roku kupił je i scalił Karol Schmitt. Na parterze czterokondygnacyjnej kamienicy otwarto dwa sklepy, do których prowadził centralnie usytuowany portal. W XIX wieku dobudowano kolejne piętro, zniszczone – tak jak pozostałe – podczas powstania warszawskiego. Współczesna rekonstrukcja budynku nawiązująca do czasów Schmitta to dzieło architektki i konserwatorki zabytków Haliny Kosmólskiej. W ocalałych sklepionych piwnicach prężnie rozwija się „Piwnica pod Regałami” należąca do stołecznych Miejsc Aktywności Lokalnej. Inicjatywę integracji środowiska czytelniczego podjęli pracownicy Czytelni Naukowej Nr VII istniejącej od 1953 roku, a mieszczącej się na drugim piętrze kamienicy. W budynku działają również wypożyczalnie dla dzieci i dla dorosłych oraz czytelnia czasopism.

Fot Wikimedia.org / CC BY-SA 3.0
Zabytkowy dom dla książki
Kamienica Gautierów na warszawskim Starym Mieście przy ul. Świętojańskiej 5

W bibliotecznych pomieszczeniach czuć klimat XVIII-wiecznej budowli. Niepowtarzalną atmosferę podkreślają kute, wieloramienne żyrandole, motyw warszawskiej Syrenki umieszczony na geometryzujących kratach, stoły z intarsjami czy fotele wyściełane zielonym aksamitem. Zarówno elementy metaloplastyczne, jak i jesionowe meble wykonane przez Spółdzielnię Artystyczną „Rzut” z Torunia w latach 50. ubiegłego stulecia wpisano do rejestru zabytków ruchomych województwa mazowieckiego pod koniec 2023 roku. Ochroną zostało objętych w sumie 210 obiektów kontynuujących wzorce rzemiosła ludowego. Najciekawsze historie zapisane są niekoniecznie w opasłych księgach, lecz w niepozornych przedmiotach lub milczących murach.    

Agnieszka Warnke

Krytyczka literacka, dziennikarka, popularyzatorka książek dla dzieci. Publikowała autorskie teksty m.in. na Culture.pl, w „Przekroju”, portalach niezlasztuka.net i kulturaonline.pl.

Popularne