Wirtuoz rylca i pędzla
Fot. Muzeum Miasta Łodzi
Recenzje

Wirtuoz rylca i pędzla

Józefa Hechta, artystę z kręgu École de Paris, lepiej znanego za granicą niż w Polsce, odkrywamy na nowo na wystawie w Muzeum Miasta Łodzi.


Fot. Domena Publiczna
Wirtuoz rylca i pędzla
Józef Hecht

Muzeum w rodzinnym mieście artysty, mieszczące się w neobarokowym dawnym pałacu rodziny Poznańskich w sąsiedztwie Manufaktury, pokazuje 60 niezwykłych prac. Obrazy, grafiki, rzeźby Hechta, pochodzące z polskich i światowych muzealnych i prywatnych kolekcji.

„Artystyczne żywioły” w tytule wystawy po części odnoszą się do feerii barw w malarstwie Hechta i fascynacji żywiołami natury: ziemi, powietrza, wody, ognia zarówno w obrazach, jak i w czarno-białych grafikach. A metaforycznie do wszystkich pasji artysty i gatunków, które uprawiał.

Najpierw spojrzenie przyciągają dynamiczne kontrasty ostrych fowistycznych barw w malarstwie Hechta. Kilka obrazów powstałych w różnych regionach Europy pozwala porównać skaliste wybrzeża obmywane spienioną morską woda, tropikalną roślinność południa i kaskady ożywczych wodospadów wśród lasów północy. Sąsiadujące z obrazami czarno-białe grafiki częściej zachęcają do spokojniejszych miejskich spacerów, ale i w pracach na papierze nie brak wędrówek pośród bujnej, żywiołowej natury.

Fot. Muzeum Miasta Łodzi
Wirtuoz rylca i pędzla

Artysta podróżnik

Józef Hecht urodził się w Łodzi w 1891 roku w zamożnej rodzinie żydowskiej kupca tekstylnego Samuela Hechta. Miał 18 lat, kiedy rozpoczął studia w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych – w pracowni malarstwa Wojciecha Weissa i w pracowni grafiki Józefa Pankiewicza. Już wówczas zdobywał liczne akademickie nagrody.

Całe życie kochał podróże. Pierwsze odbywał w trakcie studiów – do Wiednia, Rzymu i innych miast Italii, na Capri.

W 1914 roku, zaraz po studiach, pojechał do Berlina, gdzie zaskoczyła go wiadomość o wybuchu I wojny światowej. Opuścił wtedy Berlin i wyjechał do neutralnej Norwegii. Tu zamieszkał w Asker, nadmorskiej miejscowości w pobliżu Oslo. W Norwegii poznał twórczość malarską i graficzną Edvarda Muncha i innych artystów Skandynawii. We własnych skandynawskich obrazach oddawał surowość północnych krajobrazów ze stromymi klifami, fiordami, górskimi wodospadami. Malował je we wszystkich porach roku, więc i w nich pojawiają się ciepłe słoneczne barwy obok zimowo chłodnych.

Na łódzkiej wystawie możemy m.in. porównać dwa pejzaże, przedstawiające norweskie wzgórze Skaugumsåsen w sąsiedztwie miejscowości Asker, malowane dokładnie z tego samego punktu obserwacyjnego o różnych porach roku. Raz latem, raz zimą. Różnica barw i światła niespodziewanie tak zmienia pejzaż, że trudno uwierzyć, że mamy przed sobą to samo wzgórze.

Pejzaże Hechta przedstawiają nie tylko widoki, wydaje się, że oddają także kapryśne nastroje. Szczególnie głęboko poruszają te skandynawskie, zimowe, w chłodnej gamie kolorystycznej, przejmujące pustką i poczuciem samotności.

We wczesnym malarstwie Hechta widać zmienne inspiracje: kubistyczne i postimpresjonistyczne. W późniejszych obrazach zwycięża fowistyczna energia i witalizm. Na równi pasjonowały go miejskie krajobrazy oraz pejzaże natury na północy i na południu Europy.

W Norwegii mieszkał przez cztery lata. Po zakończeniu wojny Józef Hecht wrócił na krótko do rodzinnej Łodzi, ale wiosną 1920 roku znów ruszył w świat, tym razem do Paryża. Tam włączył się w życie międzynarodowej kolonii artystycznej i osiadł na stałe. Utrzymywał bliskie kontakty z innymi artystami z kręgu École de Paris: Mojżeszem Kislingiem, Szymonem Mondszajnem, Romanem Kramsztykiem, Melą Muter. Na Montparnassie jego sąsiadami byli też wówczas m.in. Marc Chagall, Fernand Léger, Pablo Picasso, Joan Miró, Alberto Giacometti.

Fot. Muzeum Miasta Łodzi
Wirtuoz rylca i pędzla

W paryskim tyglu

W Paryżu artysta założył rodzinę. Jego dwie żony były Szwedkami. Pierwsza – Ingrid Sofia Morssing – była malarką (ich syn Henri także został artystą). Po jej śmierci ożenił się z Daną Ellen Petreą Bilde – rzeźbiarką.

Obywatelstwo Francji Józef Hecht uzyskał w 1929 roku. Nigdy jednak nie stracił kontaktów z Polską. Należał do Zawodowego Związku Malarzy i Rzeźbiarzy Polskich, działającego przy paryskiej Académie Colarossi. W latach 20. uczestniczył w zbiorowej wystawie w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie, miał też indywidualną wystawę w Łodzi – w Miejskiej Galerii Sztuki, w 1928 roku. W następnej dekadzie przyjeżdżał do rodzinnego miasta, by odwiedzić rodzinę.

Jednocześnie uczestniczył w paryskich salonach artystycznych: Niezależnych i Jesiennych w Grand Palais, gdzie wystawiał obrazy i grafiki, a potem także rzeźby.

Miarą jego francuskich sukcesów były dwa złote medale na wystawie światowej w Grand Palais w 1937 roku. Prezentował swoje prace również na wystawach w Stanach, Wielkiej Brytanii, Norwegii i Szwecji.

Dzikie zwierzęta

W Paryżu lubił także odwiedzać zoologiczną część ogrodu botanicznego i obserwować dzikie i egzotyczne zwierzęta: tygrysy, gepardy, antylopy, małpy, lamy, muflony, bizony i inne. A potem przenosił je na płótno i papier. W jego wyobraźni zwierzęta odzyskiwały wolność, stając kolejnym kluczowym tematem twórczości artysty. Wspaniałą kompozycję stworzył m.in. w obrazie „Dżungla” (1927), przedstawiającym niezwykle dynamiczny pościg. Czerwone antylopy uciekają przed żółtymi tygrysami, skacząc ponad przepaścią wypełnioną bujną roślinnością.

Także grafika była wielką pasja Hechta. Osiągnął w niej mistrzostwo, podejmując podobne tematy jak w malarstwie. Uwieczniał w niej pejzaże i wracał do scen z dzikimi zwierzętami. Prace te wykonywał w technice akwaforty, suchorytu, a najczęściej miedziorytu. Te ostatnie ceniono bardzo wysoko – to dzięki nim zwano go „wirtuozem rylca”.

Jego styl wyróżnia nowoczesna, precyzyjna, czysta linia. W Paryżu Hecht był współtwórcą słynnej międzynarodowej pracowni graficznej Atelier 17, którą od 1927 roku prowadził jego uczeń, Brytyjczyk Stanley William Hayter (w 1940 roku Hayter przeniósł tę pracownię do Nowego Jorku).

Graficzna teka Hechta „Paryż” (1933) jest efektem jego wędrówek po ulicach paryskich dzielnic, mostach, bulwarach, ogrodach: Luksemburskim i Tuileries. Obserwacje miejskich krajobrazów są na ogół realistyczne. Ale w kilku paryskich grafikach Hecht wplótł akcenty fantazyjne i humorystyczne. Pod wieżą Eiffla pojawia się u niego niespodziewanie małpa i słoń. A na Place de la Nation pod pomnikiem Republiki spacerują warany.

Z innych miejsc we Francji uwiecznił w grafikach m.in. portowe Collioure na pograniczu Francji i Katalonii, które cieszyło się sławą miasta artystów. Przyjeżdżali tu Henri Matisse, André Derain, Paul Signac, Pablo Picasso, Salvador Dali i inni. Choć grafiki Hechta z południowej Francji pozostają czarno-białe, żywiołowa bujna przyroda z palmami, agawami, kaktusami wabi niemal namacalnie.

Ptaki i dzikie zwierzęta w jego grafikach były często samodzielnym motywem. Portretował je ze studyjną wnikliwością i dekoracyjnym realizmem. Pojedynczo lub jak w obrazach komponował z ich udziałem fantazyjne sceny pościgów i polowań, w których znakomicie oddawał ruch: bieg, skok, lot.

Autorski znak

Uwagę zwraca też graficzna teka „Atlas” (1928), która zawiera nawiązania do tradycji judaizmu. Na pierwszej z grafik między ziemskimi półkulami widnieje autorski znak Hechta, zwieńczony koroną z symboliczną głową lwa. A na ostatniej grafice, z gwiazdozbiorami na niebie, znak autorski wieńczy koroną z menorą. Są tu także waga i tetragram z hebrajskim zapisem imienia Boga.

Z kolei teka „Arka Noego” (1926) odsyła do biblijnego potopu, ilustrowanego grafikami, którym towarzyszy tekst po francusku i hebrajsku.

Grafiki Józef Hecht sygnował podwójnie. Odręcznym podpisem z pełnym imieniem i nazwiskiem oraz znakiem graficznym, tzw. gmerkiem.

Ten miał kształt tarczy herbowej ze szczupakiem, co nawiązywało do jego nazwiska, bo Hecht po niemiecku oznacza właśnie tę rybę. Pole herbu zawierało także malarską paletę i znak prasy graficznej, a na jego górnej krawędzi artysta dodawał rzeźbiarski młotek, więc w tym znaku informował o wszystkich swoich umiejętnościach.

Po wojnie artysta rozpoczął nowe poszukiwania w grafice, eksperymentując z ruchomymi matrycami z cynkowej lub miedzianej blachy, w której wycinał sylwetki ptaków zwierząt. Następnie komponował je w różne sceny i odbijał na papierze. Te płaskie przecież matryce kojarzą się właściwie z rzeźbami. W pełni trójwymiarowe statuy Hecht tworzył od początku lat 30., odlewając figury zwierząt w brązie. Prawdopodobnie zainteresował się nimi pod wpływem drugiej żony – rzeźbiarki.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NID. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Ucieczka i powrót do Paryża

W czasie II wojny światowej jak inni artyści pochodzenia żydowskiego Hecht w Paryżu nie czuł się bezpieczny. Chroniąc się przed nazistami, opuścił miasto. Najpierw popłynął na statku do Casablanki, a później przedostał się do Marsylii. Następnie mieszkał w Banyuls-sur-Mer przy granicy hiszpańskiej, a później przeniósł się do Magnieu Belley w Sabaudii, gdzie pracował jako robotnik rolny. Nie przestawał także tworzyć. Reminiscencją jego wojennych doświadczeń jest na wystawie obraz i grafika pod takim samym tytułem – „Ostatnia plaga”. Nawiązują do biblijnej siódmej plagi egipskiej, a zarazem są współcześnie aktualne. Przedstawiają uciekających ludzi i zwierzęta przed płomieniami i lodowymi kulami Apokalipsy.

Po wojnie Józef Hecht wrócił do Paryża. Miał 60 lat, gdy nagły atak serca zabił go 19 lipca 1961 roku podczas pracy w studiu.

Artykuł pochodzi z kwartalnika “Spotkania z Zabytkami” nr 4/2024

„Józef Hecht. Artystyczne żywioły”,

Muzeum Miasta Łodzi, do 15 grudnia 2024 roku.
Wystawa powstała we współpracy z Fundacją Art & Modern.


Monika Kuc

Dziennikarka i krytyczka sztuki. To stała współpracowniczka dziennika "Rzeczpospolita". Jest autorką tekstów o wystawach, wywiadów oraz portretów artystów.

Popularne

Chełmoński odnaleziony

Przez 133 lata uchodził za zaginiony. Teraz niespodziewanie wypłynął na rynku aukcyjnym. Mowa o obrazie czołowego przedstawiciela realizmu, Józefa Chełmońskiego, namalowanym w tym samym czasie co jedno z najsłynniejszych dzieł artysty – czyli „Babie lato”. Jego tytuł to „Wieczór letni”....