
Znamy Stare Miasto w Toruniu, ale czasami warto wyjść poza nie, by odkryć piękno XIX-wiecznej architektury. Znamy florenckie pałace, ale czasami warto ich też poszukać w… Warszawie.
Prawdziwe kamienice
Choć nasze miasta w XX wieku radykalnie się zmieniły, a wraz z nimi nasz sposób życia i użytkowania przestrzeni miejskich, to
mający XIX-wieczną genezę model kamienicy jest jednym z najwyżej cenionych rodzajów budynków. Mimo upływu czasu dość powszechne jest mniemanie, że to kamienice czynią miasto pięknym i są dobrym miejscem do życia.
W zniszczonych różnymi kataklizmami współczesności polskich miastach niełatwo znaleźć dobrze zachowane i zadbane kwartały wielkomiejskich kamienic. Zachwycamy się tymi z Wiednia, Paryża czy Berlina. Z tym ostatnim często jest porównywany kwartał między ulicami Warszawską a Piastowską w Toruniu, nazywa się go wręcz małym Berlinem. Teren położony na wschód od Starego Miasta zyskał zabudowę pod koniec XIX wieku. Są tu obiekty użyteczności publicznej, szkoły, kościoły, a przede wszystkim liczne obiekty wojskowe. Ale tym, co urzeka najbardziej, są potężne, zdobne i zadbane kamienice reprezentujące wszystkie warianty neostylów i architektonicznej fantazji swoich czasów.
2. Fot. Franz Schulkenburg / domena publiczna


Medyceusze w Warszawie
Zapoczątkowane we Włoszech przemiany społeczne, ekonomiczne i kulturowe, które doprowadziły do ukształtowania się epoki renesansu, mają swoje emblematy, a jednym z nich jest bardzo charakterystyczny rodzaj zabudowy: miejskie pałace majętnych włoskich rodów (których pieniądze przysłużyły się rozwojowi sztuki renesansowej). Florencki pałac Medyceuszy (Palazzo Medici-Riccardi). zbudowany w latach 1444–1462, jest najważniejszym z nich. Trzykondygnacyjny, obłożony boniowanym kamieniem był wzorem dla podobnych realizacji tamtego czasu. I nie tylko tamtego. Po kształt renesansowego włoskiego pałacu sięgnął Marek Leykam, projektując na początku lat 50. XX wieku siedzibę Prezydium Rządu w Warszawie. Obowiązująca wtedy doktryna socrealizmu wymuszała na architektach sięganie po wzorce z przeszłości. Żeby uniknąć dosłowności i niejako obejść narzuconą stylistykę, Leykam zamknął biurowiec w kubicznej bryle o inspirowanej włoskim renesansem formie. Jeszcze efektowniej rozwiązał wnętrza gmachu: przebija je okrągłe atrium zwieńczone kopułą z futurystycznymi świetlikami i otoczone galeriami
2. Fot. Paolo e Federico / Getty Images


Wiatrak holender
Obiekt zachował do dziś nie tylko formę, lecz także oryginalne wyposażenie – urządzenia młynarskie. Dzięki temu wiatrak jest cennym zabytkiem rolnictwa końca XIX i początku XX wieku. Oparty na holenderskim wzorze, w którym murowany z cegły korpus dźwiga ruchomą czaszę z drewnianymi śmigami, był mało popularny w Polsce – dominowały u nas lżejsze (i tańsze w budowie), w całości drewniane konstrukcje.
Wiatrak w Pyzdrach produkował mąkę aż do lat 80. XX wieku. Pierwotnie był napędzany wiatrem, w latach międzywojennych zyskał także napęd elektryczny.
Dziś należy do gminy Pyzdry, która w latach 2018–2019 przeprowadziła jego gruntowny remont. Dzięki niemu obiekt odzyskał blask i dziś można podziwiać nie tylko jego wyjątkową sylwetkę rodem z holenderskich pól, lecz także sprawne wyposażenie (w tym oba typy napędu).
W 2021 r. wiatrak został laureatem konkursu „Zabytek Zadbany”. Nagrodę przyznano Gminie i Miastu Pyzdry za wyjątkowo staranną konserwację.
2. Fot. domena publiczna


Architektura dla zdrowia
Gdy w 1929 roku Alvar Aalto projektował budynek sanatorium w fińskiej miejscowości Paimio, wiedza o tym, że również formy architektury czy wyposażenia wnętrz mogą wspomagać proces leczenia, nie była powszechna. Fiński architekt był jednym z pionierów w tym sposobie myślenia o projektowaniu, proponującym wiele nowatorskich i eksperymentalnych rozwiązań – od długich balkonów mogących pomieścić łóżka pacjentów po specjalne meble (np. szafki wygodne w użyciu dla osób leżących czy umywalki niegenerujące hałasu kapiącej wody).
Choć leczenie uzdrowiskowe było już wtedy dość popularne, jego uzupełnienie przez specjalnie do tej funkcji projektowaną architekturę jest owocem lat międzywojennych.
Również w Polsce powstawały wówczas takie projekty. Jak zbudowane w latach 30. sanatorium dziecięce w Istebnej, supernowoczesny obiekt w formie posadowionych na zboczu, zwróconych ku słonecznej stronie pawilonów o ogromnych oknach i balkonach. Projektujący obiekt Jadwiga Dobrzyńska i Zbigniew Łoboda zadbali nie tylko o najlepsze wykorzystanie naturalnych warunków sprzyjających leczeniu i wygodę pacjentów, ale nawet o ich naukę – na terenie sanatorium zaprojektowano także szkołę.
2. Fot. NAC


Dom postępowej sztuki
W tym samym 1898 roku w Wiedniu i w Krakowie rozpoczęły się budowy dwóch budynków publicznych przeznaczonych na działalność kulturalną. Oba powstały z inicjatywy organizacji promujących i kreujących nowe trendy w sztuce, bo jeden to pawilon wystawowy stowarzyszenia Secesja Wiedeńska, za drugi zaś odpowiadało Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych. Pierwszy zaprojektował Joseph Maria Olbrich, drugi – Franciszek Mączyński, który sam przyznawał się do inspiracji wiedeńskim projektem. Oba gmachy, pomyślane jako wolnostojące pawilony wystawowe, były tworzone dla centrów dużych i ważnych miast, miały już samą swoją formą anonsować artystyczne nowatorstwo i postęp. Oba mają proste, kubiczne formy, elewacje przecięte płaskorzeźbionymi fryzami, w obu wyraźnie z bryły wyodrębniono wejście (w Wiedniu wieńczy je złota kopuła, w Krakowie – szczyt z głową Apollina w słonecznej aureoli). Oba gmachy uzupełniają wysmakowane detale utrzymane w stylu najmodniejszych wówczas secesji i art déco.
2. Fot. Getty Images


Tekst pochodzi z kwartalnika „Spotkania z Zabytkami” nr 1/2025