Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Na dobrą sprawę można by przejechać przez Zator – niewielkie miasteczko o bogatej historii, usytuowane między Oświęcimiem, Wadowicami a Krakowem – nie zauważywszy nawet, że znajduje się tu zamek, który w miarę upływu czasu przekształcił się właściwie w pałac. Tylko ktoś uważny, idąc z rynku w kierunku średniowiecznej kolegiaty, po prawej stronie dostrzeże neogotycką, ceglaną bramę z dekoracyjnymi blankami – wyjętą jakby wprost z „Tajemniczego ogrodu” – słynnej powieści dla młodzieży Frances Elizy Hodgson Burnett.
Jeżeli zaciekawiony przechodzień zajrzy przez kratę, jego uwagę zwróci najpierw ciągle jeszcze zaniedbany, zaanektowany przez samosiejki, ale noszący ślady dawnej świetności park, opadający skarpą, nadal dość niestabilną po ulewnych deszczach z roku 2001, ku dolinie Skawy. Niegdyś, wypełniony „starożytnymi” dębami i jesionami, swojskimi lipami i grabami, a także wchodzącymi w XIX wieku w modę daglezjami (drzewami, których szyszki mają tak fantazyjne kształty, że mogłyby za wzór służyć współczesnym dizajnerom), miał romantyczny, swobodny charakter, skłaniając do marzeń i zadumy.
Gdy przechodzień skieruje wzrok w lewo, zobaczy malowniczy, choć w gruncie rzeczy dość surowy budynek na planie regularnego czworokąta o prostej bryle. Jeszcze dość zaniedbany, ale wyraźnie wydobywający się już z zaniedbania. Ale o tym za chwilę. Na razie kilka słów o historii tego miejsca.
Zamek powstał bowiem dlatego, że Zator został stolicą niewielkiego (obejmującego nieco ponad 673 km kwadratowe) średniowiecznego księstwa rządzonego przez jedną z rozlicznych gałęzi Piastów śląskich. Zbudował go książę Wacław – jeden z dziedziców rezydującego w Oświęcimiu Kazimierza – który uzyskał miasto w wyniku podziału księstwa oświęcimskiego dokonanego w styczniu 1445 roku (mikroskopijne państewko zatorskie zachowa niezależność do 1513 roku, kiedy ostatecznie wejdzie w skład Korony).
Historycy spierali się, czy wcześniej istniał w Zatorze jakiś wczesnośredniowieczny gródek. Jedni twierdzili, że tak, inni uważali, że należałoby go raczej szukać 4 kilometry na południowy wschód od miasta, we wsi Grodzisko. W każdym razie Wacław potrzebował rezydencji, z której mógłby sprawować rządy. Problem polegał na tym, że
Wiemy, że finansowo wsparli go dwaj bracia, a miejscowa ludność zobowiązana została do poświęcenia 2 dni w tygodniu na pracę przy budowie, niektórzy przypuszczają też, że użyto materiałów z rozebranego zamku w Grodzisku, co dawało spore oszczędności.
Ale jak mogła wyglądać taka – ograniczona finansowo – inwestycja? W słynnym XIX-wiecznym „Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich” czytamy, że zamek był wymurowany z cegły na głębokich fundamentach. Że miał 2 piętra z wykuszem na wysokości pierwszego, na którym znajdowały się 4 duże izby i 3 komnaty z frontu i kilka z boku. Że na drugim piętrze oprócz wielkiej izby znalazły się 4 inne pokoje, a dół zajmowała kuchnia i komory. Podobno zbudowano także kaplicę, po której już po kilkudziesięciu latach nie pozostał żaden ślad.
Niektórzy późniejsi historycy byli wobec tego opisu dość sceptyczni, porównując np. koszty budowy zamku zatorskiego i innych powstałych wówczas rezydencji (np. inwestycji biskupa Zbigniewa Oleśnickiego w Pińczowie), a także powołując się na bardzo szybkie tempo budowy (trzy lata!).
Ich zdaniem w XV wieku powstał w Zatorze nie tyle zamek, ile solidny dwór obronny.
I oto w 2022 roku doszło do sensacyjnego odkrycia: podczas wykopalisk archeologicznych prowadzonych od 2020 roku przypadkowo znaleziono korony średniowiecznych murów. W specjalnym komunikacie dr. Krzysztofa Tuni z Polskiej Akademii Nauk, kierującego pracami w Zatorze, czytamy, że „udało się stwierdzić – na aktualnym etapie rozpoznania – iż jedną z wyróżnionych struktur jest mur wykonany z kamienia (piaskowiec) na zaprawie wapiennej, o lekko łukowatym przebiegu, odsłonięty na długości ok. 20 m. Jego szerokość wynosi ok. 110 cm.
Na większej części jego przebiegu widoczny jest brak lica zewnętrznego, przy nieźle zachowanym licu od strony wewnętrznej. Na odsłoniętym fragmencie murów stwierdzono, iż przylega do niego pięć przypór. Próba interpolacji średnicy koła (lub owalu?), którego fragmentem jest odkryty mur, sugeruje mniej więcej 30-metrowy odcinek. I taką też średnicę odkrytego założenia architektonicznego przyjmujemy na aktualnym etapie jej rozpoznania. Założyć można, iż prezentuje ona mur średniowiecznego zamku o kolistym przebiegu muru obwodowego i jego najstarszy element. Stwierdzono bowiem, iż był on później przebudowywany…”
I na tym właśnie polega potęga archeologii, nauki dopełniającej albo odmieniającej interpretację źródeł pisanych. Odkrycie zespołu dr. Krzysztofa Tuni pozwala bowiem postawić tezę, że książę Wacław nie tyle zbudował, ile rozbudował istniejący tu być może już od pierwszej połowy XIV wieku zamek, którego architektura wskazywałaby na jakieś czeskie ślady – co w tej części Małopolski, na pograniczu Śląska, nie powinno dziwić.
Tu pojawiają się kolejne pytania. Czy badania na zatorskiej skarpie będą kontynuowane? A jeśli tak, czy po ich zakończeniu powstanie tu park archeologiczny, który z jednej strony stanowiłby atrakcję turystyczną, z drugiej zaś świadczyłby o historyczności miasta znanego dziś głównie ze względu na tutejsze parki rozrywki? Czy z budującego tożsamość potencjału tego miejsca zdają sobie sprawę miejscowi samorządowcy i przedsiębiorcy? Czy wesprą naukowców, właścicieli posiadłości i pasjonatów? Wszystkie te kwestie pozostają na razie otwarte.
A przecież kilkanaście metrów od wykopalisk znajduje się drugi zamek (pałac?), do budowy którego wykorzystano zapewne materiał pochodzący z odkrytej przez archeologów średniowiecznej budowli. Powstał zapewne w wieku XVI, kiedy Zator był już własnością Korony Polskiej i siedzibą starostów. Niewiele możemy powiedzieć o wyglądzie ówczesnej budowli (wiemy jedynie, że powstał wtedy ogród tarasowy w stylu włoskim): podczas potopu padła ofiarą szwedzkich żołnierzy a pogrążone w kryzysie państwo nie miało środków, by przywrócić jej dawną świetność. O wiele ważniejsze było pobudzenie tutejszej gospodarki: wybudowanie browaru (miasto nad Skawą znane było w Krakowie z piwa „marcowego”), na co Jan Kazimierz zezwolił w 1661 roku, czy nadanie praw do organizowania kolejnych jarmarków…
Paradoksalnie, zatorska rezydencja podniosła się z upadku… po I rozbiorze Rzeczypospolitej. Wtedy zamek stał się własnością państwa austriackiego, a Habsburgowie postanowili jak najszybciej się go pozbyć: w 1778 roku sprzedali dawne starostwo zatorskie Piotrowi Duninowi i jego żonie Zofii z Małachowskich za cenę 82042 złotych polskich (z obiegu waluta ta zostanie wycofana przez zaborców dopiero w latach 1787-1880). Nowi właściciele nadbudowali drugie piętro, na którym znalazły się pomieszczenia mieszkalne. Zajęli się więc sprawami stricte praktycznymi.
Prawdziwa „rewolucja architektoniczna” nadeszła w 1836 roku, gdy zamkiem zajęła się Anna z Tyszkiewiczów Potocka Wąssowiczowa, która dobra zatorskie odziedziczyła po swojej matce, Konstancji Potockiej, córce Apolonii z Ustrzyckich Poniatowskiej, bratowej ostatniego króla Polski, która nabyła Zator w 1787 roku i tu właśnie została pochowana.
Anna, nazywana w rodzinie „Anetką”, była jedną z tych niezwykłych Polek, które pod koniec XVIII i na początku XIX wieku zachwycały całą Europę, budząc respekt nawet u takich polakożerców jak Fryderyk Wielki. Niezbyt urodziwa, prowadziła dość swobodne życie erotyczne. Obdarzona wielką inteligencją i wyobraźnią, pozostawiła po sobie niezłe rysunki, projekty ogrodów i budzące swego czasu spore zainteresowanie pamiętniki (głównie z okresu napoleońskiego, a także z podróży po Włoszech). Konsekwentna, doprowadziła do tego, że w Warszawie stanął słynny posąg księcia Józefa Poniatowskiego.
Rezydencja zatorska zawdzięczać miała Anetce bardzo wiele. Arystokratka zaprosiła bowiem nad Skawę Franciszka Marię Lanciego – wybitnego architekta, wychowanka rzymskiej Akademii św. Łukasza, spolonizowanego Włocha, bez którego trudno sobie wyobrazić dzieje sztuki polskiej 1. połowy XIX wieku (by przypomnieć tylko jego wcześniejsze realizacje rezydencjalne: przebudowy pałaców Tarnowskich w Dzikowie, Raczyńskich w Będzinie czy Ciechanowskich w Grodźcu koło Będzina).
Dzięki Lanciemu – z którym współpracował jego rodak, rzeźbiarz Paolo Filippi – powstało miejsce niezwykle urokliwe. Nad prostym budynkiem na planie regularnego czworokąta górowała wysoka wieża nakryta spiczastym hełmem, otoczona wieloma małymi wieżyczkami. Uwagę zwracały neogotyckie obramienia portalu wejściowego i obramień okien, a także okalający budowlę gzyms z powracającym motywem przedstawiającym (sympatyczne) psy myśliwskie. Patrząc na zamek od południa, czyli od strony parku dostrzec można było oranżerię oraz przyległy do niej taras.
W 1852 roku krakowski „Czas” tak go opisywał:
„Najwspanialszy ze wszystkiego jest taras; wyłożony kamiennymi płyty; otoczony balustradą kamienną, na której stoją ogromne wazony, posągi marmurowe, a drzewa pomarańczowe, liść winny i wijąca się po ścianach i kolumnach aristolochia przypominają tarasy owych południowych willi z niemniej wspaniałym krajobrazem, który i tu się odsłania. Z tej bowiem strony, gdzie taras, góra zamkowa nagło urywa się – i widzisz na wiele sążni pod sobą rozciągający się ogród, z zielonymi trawnikami, bukietami drzew, a dalej wezbrane wody Skawy, która niedaleko z matką rzek – Wisłą łączy się”.
Wcześniej, bo w 1840 roku nakładem wydawnictwa braci Firmin Didot ukazała się książka o dość ogólnikowym tytule „Pologne”, autorstwa Charlesa Forstera, niegdyś urzędnika w Królestwie Polskim, a później członka Instytutu Historycznego Towarzystwa Filotechnicznego w Paryżu. Stanowiła część serii pt. „L’Univers. Histoire et description de tous les peuples”, w której przedstawiano historię i kulturę różnych, nierzadko egzotycznych z perspektywy Francuza krain.Tom poświęcony Polsce jest bogato ilustrowany stalorytami sygnowanymi nazwiskiem Ch. Lataisse. Między widokami Warszawy, Krakowa czy Wilanowa, między portretami bohaterów, Sobieskiego czy Kościuszki, pojawia się przedstawienie zamku w Zatorze.
Kiedy patrzy się na tę na tę ilustrację, zachwyt miesza się z irytacją. Widzimy bowiem przestrzeń niemal baśniową – bo przecież romantyczni twórcy inspirowani historią, admiratorzy legend arturiańskich i wierszy Villona, właśnie baśni poszukiwali w średniowieczu. Zamek objawia się nam z perspektywy – rodzącego się dopiero w latach 30. XIX wieku – parku, a więc aby go zobaczyć, musimy spojrzeć w górę. Jego architektura sama w sobie okazuje się opowieścią, którą czytamy zdanie po zdaniu: porównując wieże i wieżyczki, zgadując, dokąd prowadzą tajemnicze bramy albo kto mógłby stanąć na arkadowej loggii, zastanawiając się, czy mostek górujący nad stawem ma jakiekolwiek znaczenie praktyczne. Wszystko wydaje się asymetryczne, ruchliwe, zaskakujące. Urzeka. Więc skąd ta irytacja? Stąd, że ten idylliczny obraz przynależy do przeszłości. Historia nie oszczędziła bowiem Zatora – oddalonego od Oświęcimia o 19 kilometrów.
Pozostańmy jednak jeszcze na chwilę w czasach, kiedy życie na zatorskim zamku rozkwitało. Jak wyglądało jego wnętrze? W przestronnej sieni znalazły się stiuki – nawiązujące do architektury renesansowej. Ściany – szczególnie w reprezentacyjnych pomieszczeniach na parterze – pokryte były polichromiami w stylu pompejańskim autorstwa Serafina Lattiego i Kajetana Golińskiego. Między girlandami, imitacjami maswerków, fantastycznymi zwierzętami czy malowanymi z misterną starannością roślinami pojawiają się herby rodowe. Te ostatnie zdobiły także posadzki. Na plan pierwszy wysuwała się Pilawa, herb rodziny Potockich, opatrzony dewizą:
„Scutum opponebat scutis” („tarcza powstrzymywała tarczę”).
Jednak XIX-wiecznym właścicielom zamku zależało nie tylko na tym, by wyrażał on chwałę rodu. Równie ważna była książęco-królewska historia tego miejsca. Dlatego też w sklepieniu klatki schodowej znalazło się szczególne malowidło: splotły się na nim aż trzy Orły: ten z literą „Z” na piersi reprezentuje księstwo zatorskie, ten z literą „O” księstwo oświęcimskie, pomiędzy nimi pojawił się zaś Orzeł polski pod koroną. Całość wieńczy królewski inicjał SA, kolejna korona i dewiza: „IN / UNITATE / IS TA ATQ’ PRO/SPERITATE EIUS / PER SECULA CON/SERVANOS / DOMI/NE”. Malowidło odnosiło się do medalu upamiętniającego przyłączenie tych ziem do Korony, wyemitowanego przez Zygmunta Augusta w 1563 roku.
Na zamku, jak w wielu innych rezydencjach magnackich, przechowywano rodzinną kolekcję sztuki. Jaki miała charakter? Raz jeszcze oddajmy głos autorowi „Słownika geograficznego…”. Oto jak opisuje zatorskie muzeum: „Oprócz wielu przedmiotów pamiątkowych i zabytków, jako to dział rzeźby, Etrusków, starych zbroic, wyrobów ze złota, mozaiki, egipskich i greckich posągów, marmurów, armatek wiwatowych i wielu innych, godną uwagi jest srebrna ozdobna taca z wykutą sceną treści mitologicznej, mylnie za pamiątkę po królowej Jadwidze uważana, ród myśliwski Augusta II ze słoniowej kości, rodzaj tafli grobowej z białego marmuru z 10-wierszowym napisem wschodnim po brzegach. Znaleziono ją w ziemi we wsi Dworach pod Oświęcimiem. Większej wartości jest galeria obrazów, pochodząca podobno ze spadku po ks. Stanisławie Poniatowskim, zmarłym we Włoszech.
W dolnych apartamentach mieści się portret kobiety pędzla jakoby Leonarda da Vinci (galeria florencka dawała za niego 100 000 fr.), „Starzec liczący pieniądze” Velázqueza, „Portret kobiety” Mirwelta (szkoła flamandzka), „Święty Sebastian” Zurbarána.
W górnych apartamentach wiszą dwa wielkie portrety Bernarda Canalettego, wyobrażające widoki Warszawy, kilka obrazów Bacciarellego i wiele innych drobniejszych szkiców. Na korytarzach rozwieszono portrety familijne Potockich”.
Z pewnością część atrybucji nie wytrzymałaby próby czasu. Ale skoro w opisie wymienieni zostali tacy artyści jak Velázquez czy Zurbarán (o Leonardzie nie wspominając), to nawet jeśli nie oni byli rzeczywistymi autorami prezentowanych w Zatorze dzieł, to ich jakość musiała być wysoka. Zwłaszcza, jeżeli wcześniej stanowiła część rzymskich zbiorów osiadłego we Włoszech Stanisława Poniatowskiego, bratanka ostatniego króla Polski, magnata słynącego z dobrego gustu.
Anna Potocka Wąsowiczowa, kreatorka historyzującej przebudowy zamku, zmarła w 1867 roku w Paryżu. Zatorski majątek przypadł w spadku jej synowi, Maurycemu Eustachemu Potockiemu – oficerowi powstania styczniowego odznaczonemu orderem Virtuti Militari. Arystokrata bardziej związany był jednak z innymi miejscami (to na jego cześć park powstały w części Wilanowa nazwano Morysinem), w Zatorze bywał rzadko i niespecjalnie się nim interesował. Gdy zmarł, spadkobiercy sprzedali zamek Krystynie z Tyszkiewiczów Potockiej, wdowie po Andrzeju Kazimierzu Potockim z Krzeszowic, jednym z największych właścicieli ziemskich i przedsiębiorców w Galicji, jej namiestnika z ramienia Habsburgów, zabitym przez ukraińskiego nacjonalistę. Ich syn
Adam Potocki wraz z żoną Marią z Dembińskich oraz dziećmi Andrzejem i Marią Teresą byli ostatnimi właścicielami obejmującego 3 tysiące hektarów „klucza zatorskiego (z prowadzonymi bardzo nowocześnie stawami rybnymi). Mieszkali tu do września 1939 roku.
Kiedy wybuchła wojna, Adam Potocki, weteran zmagań polsko-bolszewickich, zgłosił się do wojska, ale został odesłany do rezerwy. Tuż przed wkroczeniem Niemców rodzina zabezpieczyła najcenniejsze dzieła sztuki i wyjechała do Francji, gdzie Maria przez cały okres wojny prowadziła dom dla samotnych matek, zaś Maria Teresa, ukończywszy studia pielęgniarskie, opiekowała się chorymi w szpitalach wojskowych. Adam znalazł się w obozie jenieckim, w którym przebywał do 1945 roku. Andrzej nie wyjechał z rodziną za granicę, do końca życia mieszkał w Krakowie (zmarł w 1995 roku), ciesząc się ogromnym szacunkiem jako działacz Klubu Inteligencji Katolickiej, społecznik i tłumacz literatury polskiej na angielski.
Tymczasem majątek zatorski popadał w ruinę.
W czasie okupacji zamek stał się siedzibą Wehrmachtu, a także służył jako punkt przesiedleńczy dla niemieckich kolonistów, masowo przyjeżdżających na te tereny.
Pamiętajmy, że Zator, podobnie jak Oświęcim, wcielony został bezpośrednio do III Rzeszy, co dla tutejszych mieszkańców, Żydów, ale także Polaków, miało tragiczne konsekwencje. W pamięci ludzi, którzy przetrwali tamte czasy, zachowały się dwa obrazy: wyścigi osadników, którzy przemierzali polne dróżki saniami lub dwukółkami, tratując wszystko i wszystkich naokoło. Oraz słowa kolędy „Stille Nacht”, dobiegające w wigilijne wieczory z zatorskiego zamku.
Gdy do miasta weszli Rosjanie, wyposażenie zamku zostało rozkradzione, zaś zamek – znacjonalizowany.
Wiosną 1946 roku zarząd nad majątkiem przejął Uniwersytet Jagielloński, a od 1950 roku zamek stał się własnością Instytutu Zootechniki PAN w Krakowie. Poza biurami, laboratoriami, mieszkaniami pracowniczymi znalazły tu także miejsce magazyny zbożowe i… izba porodowa. Podobno w pokojach zainstalowano nawet na pewien czas wanny, w których pływał narybek karpia (przy czym trzeba dodać, że Instytut miał spore zasługi w udoskonalaniu tego gatunku). Co oczywiste, budynek popadał w ruinę, czemu w latach 60. XX wieku próbował przeciwdziałać Zbigniew Rychlicki – dawny pracownik Potockich, który po wojnie pełnił funkcję dyrektora Instytutu Rybackiego, wchodzącego w skład PAN. Sprowadził do Zatora prof. Józefa Dudkiewicza z krakowskiej ASP (niezwykle zasłużonego konserwatora zabytków, który we wrześniu 1939 roku brał udział w akcji ratowania Matejkowskiej „Bitwy pod Grunwaldem”). Zrobiono tyle, ile się dało – pamiętając o laboratoryjnej funkcji, jaką pełnił wtedy zamek.
Sytuacja pogorszyła się, gdy w latach 80. zamek przejęty został przez Instytut Rybactwa Śródlądowego w odległym Olsztynie…
Po 1989 roku rozpoczął się długi, trudny i pełen zgrzytów proces mający przywrócić zamek dawnym właścicielom. Przez długie lata każdy, kogo interesowała historia tego miejsca stawał przed zamkniętą bramą, opatrzoną napisem „Wstęp wzbroniony”. Jeśli udało mu się zajrzeć za ratę, widział budzący zgrozę destrukt. Ostatecznie – po ponad 10 latach procesów sądowych
– w roku 2015 zamek stał się własnością spadkobierców ostatnich właścicieli, zmarłych na emigracji Adama Potockiego i Marii Teresy z Potockich Bnińskiej.
Rodzina Bnińskich herbu Łodzia powołała zaś do życia rodzinną fundację. Jej celem jest przywrócenie zamku do życia. Już teraz, kiedy wchodzimy do Sali Myśliwskiej, Złotej, Bluszczowej czy Paprociowej, mamy wrażenie, że za chwilę pojawi się w nich któryś z bohaterów gotyckich powieści Waltera Scotta – Ivanhoe czy Ryszarda Lwie Serce… Ale plany są szersze: w Zatorze ma powstać rodzinne muzeum. Jego scenariusz pozostaje otwarty, z perspektywy potencjalnego odbiorcy ważne jest to, by zrównoważyć w nim nieznaną a fascynującą historię księstwa oświęcimsko-zatorskiego, dziejami właścicieli, którzy byli przecież uczestnikami i świadkami wielkiej – i tragicznej – historii państwa polskiego, wreszcie, specyfikę miasta, łączącego w sobie cechy śląskie, małopolskie, a wreszcie – galicyjskie (z komponentem żydowskim). Ba, może warto by poświęcić osobny rozdział hodowli karpia, ryby, która rozsławiła te regiony?
Poza muzeum na zamku ma powstać restauracja, centrum konferencyjne, a nawet mały browar. Przewiduje się także odkopanie zapadłych piwnic, zmianę poszycia dachów czy wprowadzenie od wschodu porte-fenêtres, które ułatwią wyjście na taras i dadzą znakomity widok na park. Niestety, mnóstwo architektonicznych detali (choćby wież i wieżyczek) znikło – czy da się i czy powinno się je odtworzyć. Przed Fundacją jeszcze wiele pytań i wiele pracy. Niestety, mnóstwo detali (choćby wieży i wieżyczek).
Ale gra warta jest świeczki. Bo w gruncie rzeczy chodzi o to, żeby Zator stał się czymś więcej niż parkiem rozrywki (z całym szacunkiem dla tego działu gospodarki). By przypomniał sobie, że jest miastem historycznym – i to takim, którego historia w dużym stopniu zachowała się w kamieniu. A w Polsce to przecież wcale nieoczywiste.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Zamek Piastów Śląskich w Brzegu jest najwspanialszą renesansową rezydencją książęcą na Śląsku. Budowla z wewnętrznym dziedzińcem na wzór włoski ukształtowana została pod wrażeniem Zamku Królewskiego na Wawelu. Spośród rezydencji książęcych na Śląsku zamek w Brzegu zajmuje szczególną pozycję. Był siedzibą...
Na dole miasteczko z doskonale czytelnym średniowiecznym układem ulic i rzeka Sajna płynąca w głębokim jarze w cienistym parku, wprost wymarzonym do spacerów. W zakolu rzeki – wzgórze. Na wzgórzu trójząb utworzony przez dwie wieże i wieżyczkę dzwonną średniowiecznego zamku....
Szczególnie w ostatnim czasie wracają pomysły odbudowy różnych obiektów historycznych: zamków, pałaców, kościołów itd. Odbudowa oznacza oczywiście, tak jak się ją zwykle rozumie, powrót do formy, jaką ów budynek miał przed jego zniszczeniem. O ile w przypadku budowli relatywnie młodych...