Przejrzyjcie naszą interaktywną mapę skojarzeń!
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
W centrum Warszawy, odsunięty od głównych arterii: pobliskich Alej Jerozolimskich i ulicy Marszałkowskiej, stoi budynek, który widziany po raz pierwszy wydaje się znajomy. Przyjemne poczucie nieobcości bierze się z cytatów, z których jest złożony, a towarzysząca mu trudność z odnalezieniem jednego wzorca ma źródło w fantazji architekta, który wymieszał znane elementy i złożył je w nową całość.
Ufficio Primo, czyli dawniej Biurowiec Prezydium Rządu, to sześciokondygnacyjna budowla na planie kwadratu mająca cztery niemal identyczne elewacje – różnią się tylko wejściami. Dwie najniższe kondygnacje tworzą podstawę oddzieloną od trzech powyżej gzymsem. Elewacje od dołu do góry pokryte są kamieniem – bonie swoją krągłością przypominają belki. Pojedyncze okna na parterze wyżej występują w parach. Taki układ elewacji najwięcej czerpie zapewne z florenckiego Palazzo Strozzi, którego fasada o podobnych proporcjach również wyłożona jest miękkim w formie boniowaniem, a okna są dwudzielne, jednak gęstość przeszkleń, prostokąty okien, liczba pięter, oszczędny gzyms koronujący, a także wejście na bezokiennej osi nie pozostawiają wątpliwości – stoimy przed dziełem XX-wiecznym.
To pastisz renesansowej, włoskiej, miejskiej rezydencji, która jednak w takiej formie nigdy dotąd nie zaistniała.
„Pałac” stoi przy ulicy Wspólnej, ale elewacja od tej strony pozbawiona jest wejścia, które znajduje się od wschodu, od strony niewielkiego skweru z fontanną ciągnącego się wzdłuż ulicy. Skwer od północy zamyka regularna bryła niższego, długiego budynku z powtarzalną rytmiczną elewacją. Ojcem tego nietypowego układu jest przypadek. Pierwotny projekt przewidywał w tym miejscu zespół trzech gmachów: dwóch niższych i wieżowca. Długi piaskowo-biały biurowiec był pierwszy.
Marek Leykam zaprojektował go dla Centrali Biura Studiów i Projektów Budownictwa Przemysłowego w 1950 roku. Budowę ukończono dwa lata później. Był to kolejny po otwartym w 1951 roku gmachu Państwowego Instytutu Geologicznego przy ulicy Rakowieckiej „żyletkowiec” wzniesiony z prefabrykatów. Znany z fotografii makiety wieżowiec, który miałby towarzyszyć Centrali, również miał posiadać żyletkowe elewacje. Leykam lubił tę powtarzalność możliwą do zrealizowania dzięki prefabrykacji elementów budowlanych, która była fetyszem modernistów.
Czasy jednak się zmieniły – wieżowiec z żyletkowymi elewacjami z prefabrykatów nie zyskał aprobaty i w konsekwencji nie powstał. W jego miejsce Leykam zaprojektował formę, która odwoływała się do historii, a tym samym była bliższa realizmowi socjalistycznemu. Wprowadzona przez komunistyczne władze w 1949 roku doktryna nakazywała, by tworzone odtąd dzieła były „socjalistyczne w treści i narodowe w formie”. Ten zapis otwierał pole szerokiej interpretacji – w tym przypadku treść dzieła, co w architekturze oznacza funkcję, była na wskroś socjalistyczna, bo budynek miał być Biurowcem Prezydium Rządu; narodowa forma natomiast została zinterpretowana jako historyczna, odwołująca się, przynajmniej na pierwszy rzut oka, do renesansu.
„Pałac” stoi w Osi Ministerstw – założeniu urbanistycznym, które łączyć miało siedziby ważnych dla państwa instytucji. Wznoszono je wzdłuż ulicy Wspólnej od budynku Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego (obecnie siedziba Ministerstwa Rozwoju i Technologii) przy placu Trzech Krzyży, po biurowiec Ministerstwa Obrony Narodowej przy ulicy Chałubińskiego. Gmach tego ostatniego, podobnie jak nasz pałac-biurowiec oraz pobliski gmach Najwyższej Izby Kontroli przy ulicy Marszałkowskiej obecnie zajmowany przez Sąd Rejonowy, zaprojektował ten sam architekt – Marek Leykam.
Urodzony w Warszawie, w rodzinie profesorskiej, w 1908 roku odebrał solidne wykształcenie, które oprócz umiejętności projektowania dało mu także znajomość historii sztuki. Przed wojną jego projekty zdobywały uznanie w konkursach architektonicznych, ale ich nie wygrywały. Młody Leykam sporo zatem pisał do poczytnych w środowisku „Arkad”, „Plastyki” i „Architektury i Budownictwa”. Wojna go oszczędziła. Po kampanii wrześniowej trafił do Francji a później Szwajcarii, gdzie jako oficer był internowany. Do kraju wrócił w 1947 roku z obronionym w Zurichu doktoratem ze sztuki sakralnej i zaczął wykładać historię architektury średniowiecznej na Politechnice Szczecińskiej. Świadomość dziejów budowania i szczególne zamiłowanie do konstruktorskich osiągnięć średniowiecza znalazło odbicie w jego realizowanych teraz projektach. Z konstrukcji uczynił walor estetyczny, a z prefabrykowanych elementów nadających elewacjom budynków gęste pionowe podziały – swój znak rozpoznawczy – „żyletki”. Erudycja dała mu odwagę eksperymentowania z formą i umiejętność przywoływania cytatów, tak jak tu przy Wspólnej.
Wnętrze regularnego czworoboku zaskakuje bardziej jeszcze niż pałacowe elewacje. Po przejściu przez sień wchodzimy na dziedziniec, który jest krytą, monumentalną rotundą. Średnica jego okręgu to niemal trzydzieści metrów. Taka sama jest wysokość ścian. Rotundę otacza sześć poziomów krużganków podtrzymywanych przez kolumny. Na najniższym kolumny są grubsze połączone łukami odcinkowymi, wyżej – smuklejsze i ustawione dwa razy gęściej. Między słupami wzdłuż ganków rozciągnięta jest kamienna balustrada na szczupłych, wazonowatych tralkach. Na najwyższym poziomie kolumny przecinają dwie kondygnacje, tam balustradę zastępuje niewidoczna z dołu krata. Całość wieńczy dekoracyjny gzyms, na którym opierają się żebra płaskiej kopuły. Rytm żeber powtarza układ najniższego rzędu kolumn. Wnętrze doświetlają umieszczone w kopule spore okulusy tworzące rysunek efektownej rozety. Otaczające rotundę galerie spełniają rolę otwartych korytarzy, z których prowadzą wejścia do pomieszczeń biurowych. Układ komunikacyjny dopełniają okrągłe klatki schodowe w narożnikach biurowca.
Okrągły dziedziniec to rzadkość w historii architektury. Jednak Leykam lubił koła i walce i dobrze sobie z nimi radził.
Kiedy projektował Biurowiec Prezydium Rządu, w Poznaniu zbliżała się do finału trwająca od 1948 roku budowa zaprojektowanego przez niego Okrąglaka. Wybrał tam dla domu towarowego ekscentryczną formę walca, żeby budynek prezentował tę samą elewację w perspektywie czterech ulic, które zbiegają się przy nim w nieregularne skrzyżowanie.
Elewacja jest tym bardziej jednorodna, że zbudowana została z jednakowych prefabrykowanych betonowych elementów. Historia architektury zna przykłady okrągłych wież – jak ta w Pizie, której architektoniczną urodę opartą na powtarzalności i konsekwencji podziałów przesłoniła jej sławna ułomność, mało jednak jest na świecie okrągłych dziedzińców. Architekt-erudyta z pewnością jednak znał i doceniał wrażenie jakie wywołują dziedzińce Villi Farnese w Capraroli czy pałacu Karola V w Granadzie. Obie manierystyczne rezydencje są nie tylko zaskakujące dzięki zastosowanym rozwiązaniom, ale też niezwykle konsekwentne w swoich geometrycznych założeniach – w Capraroli okrąg został wpisany w pięciokąt, w Granadzie – w kwadrat.
Kiedy mija pierwsze zaskoczenie formą i rozmiarem rotundy biurowca, które sprawia wrażenie jakby bez reszty wypełniało budynek (w rzeczywistości wypełnia więcej niż połowę jego kubatury), zaczynamy przyglądać się detalom. Znów wiele elementów wydaje się znajomych, ale są tu poskładane w konfiguracje inne od tych, które znamy. Kolumny parteru, bardziej przysadziste, opierają się na bazach dekorowanych z czterech stron stosowanymi w architekturze romańskiej żabkami. Uproszczone głowice kielichowe także nawiązują do romanizmu.
W czasie, kiedy Marek Leykam projektował Biurowiec Prezydium Rządu, wciąż gorące i głośne było odkrycie dokonane w 1946 roku w kolegiacie w Strzelnie. Tam podczas prac konserwatorskich historyk sztuki Zdzisław Kępiński (1911–1978) w grubości filarów odkrył zamurowane romańskie kolumny o bogatych rzeźbiarskich formach i niezwykłej urodzie. Być może panowie znali się – byli rówieśnikami, a Kępiński pracował w Poznaniu, gdzie Leykam prowadził przeciągającą się budowę Okrąglaka. Musiał wiedzieć o odkryciu i z pewnością fascynowało go jako historyka architektury. Znał też dobrze, jeszcze z czasów studiów, konserwowaną pod koniec lat 30. kryptę św. Leonarda pod katedrą wawelską, której sklepienie podpierają szlachetnie proste romańskie kolumny. Romanizm był w tym czasie estetycznie pociągający. Archaiczny, łączony z legendarnymi początkami państwa polskiego, podobnie jak humanistyczny renesans i oświeceniowy klasycyzm był też akceptowany politycznie, w przeciwieństwie do germańskiego gotyku i katolickiego baroku.
Leykam pozostał wierny romanizującym głowicom kostkowym na wszystkich piętrach rotundy, chociaż dobrze wiedział, że porządki antyczne ustawiane są zgodnie z rzymską tradycją jedne nad drugimi w ustalonym ładzie. Najniżej najcięższy – dorycki, wyżej – joński a nad nimi – koryncki, zrezygnował jednak z tego ustalonego porządku stawiając nad sobą jednakowe trzy poziomy kolumn z jednakowymi głowicami. By uniknąć wrażenia optycznego ciężaru, a także znużenia jednorodnością, ostatnie dwie kondygnacje połączył słupami o podwójnej wysokości, ale z przewiązką. To z kolei cytat z ekscentrycznego chwytu, na który pozwolił sobie florencki autor wawelskich krużganków Barolomeo Berecci (między 1480 a 1485–1537) rozciągając kolumny na wysokość dwóch pięter. By cienkie jak zapałki nie straciły proporcji, w połowie wysokości zastosował dekoracyjne zgrubienia–przewiązki. Na „wawelskich” kolumnach nie kończy się popis odwagi i erudycji – wyżej rotundę obiega dekorowany gzyms. Rytmizują go – nie jak w porządkach starożytnych tryglify czy fryz, ale stylizowane liście akantu przypominające akroteriony, czyli detale stosowane na narożnikach dachów antycznych świątyń. Nic tu nie jest kanoniczne, a mimo to cała kompozycja jest spójna.
Poszukiwania geometrycznej doskonałości mają źródła w antyku, tam też są jej niedościgłe wzorce – takie jak choćby w tym przypadku rzymski Panteon. Modernizm do tych poszukiwań dołożył swój perfekcjonizm, nowe materiały i technologie, w tym prefabrykację. Leykam chętnie i umiejętnie korzystał z tych możliwości. Szukał formy prostej, geometrycznie doskonałej, składającej się z pasujących do siebie, często powtarzalnych, elementów. W nich odnajdywał rytm i proporcje, a te z kolei były tworzywem piękna i powabu jego architektury. Dzieła Leykama są wysmakowane nie mimo nowoczesności, ale dzięki niej. W przypadku Biurowca Prezydium Rządu na drodze do użycia prefabrykatów stanęła polityka, ale nie przeszkodziło to Leykamowi, który sięgnął do swojej erudycji, stworzyć dzieło na wskroś udane, własne i nowoczesne, choć utkane z cytatów i przetworzeń.
Budynek skrytykowany przez ideologów socrealizmu za swoje „kosmopolityczne odchylenie” niedługo służył Prezydium Rządu. Na kilka dekad zagościły tu biura projektowe działające na rzecz przemysłu, a w 2010 roku został kupiony przez spółę Euro Invest, która zainwestowała w jego generalny remont według projektu biura architektonicznego B’ART. Warszawska pracownia zasłynęła w latach 90. z udziału w projektowaniu pałacu Jabłonowskich na siedzibę banku przy placu Teatralnym – realizacji podawanej jako przykład bodaj najbardziej nieudanej rekonstrukcji architektonicznej po II wojnie światowej. W przypadku Biurowca Prezydium Rządu los okazał się łaskawszy. Owocem tuningu zakończonego w 2012 roku jest czarna granitowa posadzka rotundy, częściowo zmieniona kolorystyka ścian i detali (czerń i złoto) oraz opracowanie wejść do pomieszczeń (wszystkie te zmiany są odwracalne). Dzięki generalnemu remontowi biurowiec stał się kosztowną przestrzenią biurową, co utrudnia, ale nie uniemożliwia wejścia do wnętrza rotundy.
Na pewno znajdziecie coś dla siebie!
Kiedyś był to dom mieszkalny. Budynek oglądany po raz pierwszy, może zdumiewać – obłożony pociemniałym piaskowcem front ma niewielkie okna, a wejście w rogu wygląda na nieużywane. Teraz jest tu muzeum i każdy może wejść do wnętrz, które kiedyś służyły...
Od ośmiu lat Szkoła Letnia PKN ICOMOS jest spotkaniem specjalistów zajmujących się ochroną dziedzictwa kulturowego. Co roku odbywa się w innym mieście, a jej celem jest zaprezentowanie uczestnikom “najbardziej aktualnej problematyki ochrony dziedzictwa, wymiana doświadczeń i poznanie najważniejszych działań konserwatorskich...
Surowa, masywna bryła, w której tak samo łatwo dostrzec archetypiczne elementy najbardziej klasycznej architektury, jak i ukłony ku XX-wiecznej nowoczesności, zachowała także dużą część swego specjalnie do tych wnętrz stworzonego wyposażenia. Odzyskanie w 1918 roku wywalczonej i wynegocjowanej drogami dyplomatycznymi...