
- jak zamierzano w Falenicy wytwarzać prąd przed wybudowaniem elektrowni
- dlaczego letnicy wypoczywający na linii otwockiej mieli więcej płacić za noclegi
- jakie funkcje w obiekcie proponuje Falenickie Towarzystwo Kulturalne
Blisko stuletni budynek dawnej elektrowni w Falenicy od dekad chyli się ku upadkowi. Ani właściciel obiektu, firma Stoen Operator, ani władze warszawskiej dzielnicy Wawer, której częścią jest Falenica, nie wydają się zainteresowane kompleksowym remontem zabytku.
W styczniu 2023 roku Mazowiecki Wojewódzki Konserwator Zabytków wydał nakaz przeprowadzenia prac konserwatorskich i robót budowlanych w budynku dawnej elektrowni gminy Letnisko Falenica. Decyzji nadano rygor natychmiastowej wykonalności – w celu „zabezpieczenia zabytku przed istotnym uszkodzeniem lub jego zniszczeniem”. Adresatem nakazu była spółka energetyczna Stoen Operator, czyli kontrolowana przez niemieckiego właściciela firma zajmująca się dystrybucją prądu w Warszawie i okolicach.

Konserwator argumentował, że elektrownia, pomimo przemysłowej funkcji, ma wartość artystyczną. To urozmaicona, asymetryczna bryła, z elewacjami wzbogaconymi – skromną, ale jednak – dekoracją ścienną i zróżnicowanymi, pod względem kształtów i podziałów, oknami. Zachowała się pierwotna stolarka i ślusarka okienna oraz drzwiowa, a także drewniane i terakotowe posadzki, wykończone kwadratowymi płytkami w układzie szachownicowym. Obiekt jest świadectwem intensywnego rozwoju Falenicy. To jeden z ostatnich reliktów zabudowy pofabrycznej w tej okolicy – podkreślił MWKZ.
Istotnie, bryła budynku jest urozmaicona – uwagę zwracają trzykondygnacyjna wieża nakryta czterospadowym dachem oraz jednokondygnacyjna, ale wysoka na ponad 11 metrów hala główna i laboratorium. Obie te części dominują nad okalającymi je parterowymi i dwukondygnacyjnymi pomieszczeniami dawnej elektrowni.

Po dwóch latach od nakazu konserwatora wydaje się – z zewnętrznego oglądu – że właściciel ograniczył się do montażu nowych rynien i rur spustowych. „W wymaganym czasie zrealizowaliśmy wszystkie zalecenia Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Dodatkowo wykonaliśmy prace przy poprawie stanu drzew rosnących na terenie dawnej elektrowni w Falenicy (również zgodnie z zaleceniami MWKZ oraz Dzielnicy Wawer)” – poinformowała firma Stoen Operator dodając, że „budynek (…) jest wciąż wykorzystywany dla celów bieżącej działalności spółki, aby zapewnić stabilne dostawy energii do odbiorców w rejonie Falenicy”. I dalej: „sfinalizowaliśmy w Falenicy projekt inwestycyjny obejmujący budowę nowej stacji wysokiego napięcia, która stopniowo będzie przejmowała zadania realizowane obecnie przez infrastrukturę zlokalizowaną w budynku dawnej elektrowni”.
Ciemna plama w Radości
Ta historia, która wciąż czeka na szczęśliwe zakończenie, zaczęła się w 1923 roku od koncesji na prowadzenie lokalnej elektrowni. Dwa lata później prasa donosiła o powstaniu Falenickiej Spółdzielni Elektryfikacyjnej, której ambicją było dostarczenie prądu do okolicznych miejscowości.
„Mało kto wie o egzystencji pewnej spółdzielni budowlanej, która postawiła sobie za cel rozwój letnisk podmiejskich. Ci wszyscy, którzy latem i zimą zamieszkują różne Radości i Świdry, wiedzą dobrze, że ciemną plamą tych miejscowości jest brak elektrycznego oświetlenia i fatalna komunikacja ze stolicą. Grono obywateli letnisk podmiejskich od Anina aż do Świdra włącznie, postanowiło własnym sumptem zbudować elektrownię w Falenicy, któraby dostarczała światła do letnisk, oraz zaprowadzić komunikację tramwajową od Warszawy do Otwocka
– informował w lutym 1925 roku dziennik „Warszawianka”. Plan był ambitny (nawet bez części obejmującej tramwaj), dlatego, jak dowiadujemy się z dalszej lektury, zanim zrzeszenie przystąpi do tak dużej inwestycji, powstanie mniejszy budynek, w którym – jak się wydaje – prądnicę miałby zasilać silnik Diesla. Koszt tego prowizorycznego rozwiązania mógłby zostać pokryty, gdyby do stowarzyszenia przystąpiło 600 członków i każdy nabył trzy udziały po 50 złotych. W tym czasie członków było 150, co nie wróżyło dobrze.












I rzeczywiście, działalność inwestycyjna w okolicy ruszyła dopiero po roku 1927, gdy wieś Letnisko Falenica uzyskała uprawnienia gminy miejskiej. „Nowe te uprawnienia znacznie rozszerzają zakres kompetencji skarbowych gminy i dadzą jej możność dokonania stopniowej rozbudowy (…) letnisk w myśl racjonalnego planu, dotychczasowa bowiem gospodarka, na zasadzie statusu zwykłej gminy wiejskiej, zupełnie nie pozwalała na dokonywanie najniezbędniejszych nawet inwestycji” – pisała „Gazeta Warszawska”. W styczniu 1928 roku redakcja „Warszawianki” donosiła, że na posiedzeniu Komisji Elektrycznej gminy letniskowej Falenica przyjęto do wiadomości, że połączenie z elektrownią otwocką w celu zaopatrzenia w energię letnisk położonych na linii Wawer–Świder nie może dojść do skutku (dodajmy tu tylko za „Rocznikiem Otwockim”, że elektrownia w Otwocku, wybudowana przez Abrama Apta i Mendla Binsztoka, powstała już w 1911 roku; po jej pożarze zbudowano nową w roku 1921). „Wobec wyczerpania wszelkich możliwych starań celem otrzymania energji z którejkolwiek z istniejących wielkich elektrowni i beznadziejności otrzymania prądu w najbliższym czasie od projektowanej okręgowej elektrowni kolejek dojazdowych postanowiono wybudować w Falenicy własną elektrownię. Odpowiednie roboty mają być niezwłocznie rozpoczęte”.
Kilka miesięcy później korespondent „Kurjera Warszawskiego” potwierdzał że „budowa elektrowni w Falenicy będzie rozpoczęta w najbliższym czasie, po wyjednaniu zatwierdzenia planów. Materiały budowlane znajdują się już na placu, maszyny są już zamówione. Elektrownia obsługiwać będzie letniska od Anina do Świdra włącznie”.
W tym samym roku inny z tytułów – „Gazeta Poranna” – w tekście pod chwytliwym tytułem „Ci zawsze umieją skorzystać” pisała, że chociaż zgłoszenia o przyłączenie się do budującej się elektrowni napływają słabo, to właściciele miejscowych willi żądają już za wynajem więcej, niż w roku poprzednim „tłumacząc to tem, że letniska będą oświetlane elektrycznością”.
Prace szły szybko – siłownię oddano w kwietniu 1929 roku, po dziesięciu miesiącach od zatwierdzenia projektu (choć lektura ówczesnej prasy wskazuje, że wstępny plan był jeszcze ambitniejszy – otwarcie planowano już na koniec roku 1928). Wyposażenie dla nowego zakładu dostarczyły m.in. firmy działające na warszawskim Kamionku: Fabryka Aparatów Elektrycznych Kazimierza Szpotańskiego oraz Bracia Borkowscy, specjalizujący się m.in. w sprzęcie oświetleniowym. Roboty wykończeniowe na terenie działającego zakładu trwały jeszcze przez kilkanaście miesięcy.
Stołeczny brak zainteresowania
Elektrownia powstała na działce przekazanej przez Jakuba Karola Hannemana – właściciela dawnego folwarku Falenica i założyciela, w drodze parcelacji działek, miejscowej kolonii i letniska. Pierwszy wpis do księgi parcelacyjnej tzw. willi falenickich pochodzi z 1895 roku i od tego czasu zwykło się datować historię osiedla.
Dodajmy, że Hanneman był też biznesmenem (właścicielem miejscowej cegielni) i inżynierem świadomym korzyści, jakie daje postęp techniczny. Wcześniej, na przełomie stuleci, dzięki jego staraniom Falenica zyskała stację Drogi Żelaznej Nadwiślańskiej, nazywanej zwyczajowo Koleją Nadwiślańską.
Dla lokalnej społeczności elektrownia oznaczała zasadniczą odmianę jakości życia. Początkowo zasilała – obok Falenicy – Anin, Michalin, Miedzeszyn, Międzylesie i Radość.
Krótko przed wybuchem II wojny światowej siłownia została wyłączona – jej rolę przejęła Elektrownia Miejska na Powiślu. Wkrótce jednak okazało się, że mała elektrownia ma jeszcze do odegrania dużą rolę. Zakład przetrwał i został ponownie uruchomiony w 1944 roku, po wyparciu Niemców z prawobrzeżnej Warszawy. Wówczas, jako największa podwarszawska elektrownia na prawym brzegu Wisły, zasilała nie tylko dawne letniska na linii otwockiej, ale także Pragę.

Powojenne lata były trudne – z lektury „Życia Warszawy” z przełomu lat 40. i 50. wynika obraz ciągłych przerw w dostawach prądu. Czytelnicy z Falenicy, Anina czy Michalina niejednokrotnie skarżyli się na długotrwały brak zasilania. „Na dodatek, miejscowa spółdzielnia nie posiada ani nafty, ani lamp naftowych, ani szkła do lamp. Wszystkie czynności w domu trzeba więc wykonywać przy świecy. Trzeba przy tym uważać, aby nie podpalić drewnianego domku. Nie skarżymy się już na to, że jesteśmy pozbawieni wielkiej rozrywki, jaką jest radio. Najważniejszą jednak rzeczą jest fakt, iż dzieci, które rozpoczęły naukę w szkołach, nie mogą wieczorem odrabiać w domu lekcji. A zmierzch już wcześnie zapada” – żalił się jeden z korespondentów.
2. Fot. Biblioteka Narodowa Polona


W 1951 roku – kiedy Falenicę, razem z Julianowem, Miedzeszynem czy Radością, włączono w granice Warszawy – elektrownia, wraz z mieszkaniami dla pracowników, stała się własnością miasta. Od tego czasu budynek pełnił już tylko rozmaite funkcje pomocnicze związane z utrzymaniem sieci energetycznej. Dekady mijały.
W 1995 roku ówczesny właściciel zabudowań – Zakłady Wykonawstwa Sieci Elektrycznych Pruszków – sprzedał nieruchomość Stołecznemu Zakładowi Energetycznemu SA w Warszawie, jednemu z prawno-formalnych poprzedników obecnego Stoenu.

Nie poprawiło to sytuacji budynku, który już wcześniej stopniowo popadał w ruinę. W karcie ewidencyjnej, sporządzonej w 2008 roku przez Ośrodek Dokumentacji Zabytków w Warszawie, wśród najpilniejszych postulatów konserwatorskich zapisano „remont elewacji i wnętrza budynku połączony z uporządkowaniem obejścia”. Zatem
do naprawy było właściwie wszystko.
Przed unicestwieniem ochroniły dawną elektrownię starania Towarzystwa Miłośników Falenicy, które wnioskowało o wpisanie dawnej elektrowni do rejestru zabytków. Udało się i od 2018 roku Elektrownia Falenicka znajduje się w Rejestrze zabytków nieruchomych województwa mazowieckiego.
Dodajmy, że działka na której stoi budynek, należy do m.st. Warszawy i jest jedynie dzierżawiona przez firmę Stoen Operator. Podejmowane były ponoć próby odzyskania obiektu przez Urząd Dzielnicy Warszawa Wawer, jednak w wawerskim magistracie nie udało się uzyskać na ten temat aktualnych informacji.
Wołomin – tu się udało
Przykład dobrych praktyk w tym zakresie stoi w niedalekim Wołominie. W 2023 roku w miejscowej elektrowni – uruchomionej w roku 1926 – otwarto miejskie centrum aktywności, czyli samorządową instytucję społeczno-kulturalną. – Pomysł rewitalizacji starej elektrowni zrodził się w momencie, gdy uświadomiliśmy sobie potencjał, jaki drzemie w tym historycznym budynku – przyznaje Elżbieta Radwan, burmistrz Wołomina. – To obiekt o znaczeniu symbolicznym dla miasta, świadek wielu zmian i postępu technologicznego. Impulsem do działania była zatem chęć przywrócenia temu miejscu dawnej świetności, a jednocześnie nadania mu nowej funkcji, służącej lokalnej społeczności – dodaje.
Wołomińską elektrownię, podobnie jak falenicką, uruchomiono przed stu laty, jednak jej historia jest dłuższa, a droga do sukcesu była nie mniej wyboista niż w przypadku siłowni w Falenicy.
„Wczoraj zawarty został akt między komisją obywatelską a inżynierem warszawskim, p. Kazimierzem Patzerem, który podejmuje się na koszt własny wybudować elektrownię w celu oświetlenia ulic Wołomina, oraz dostarczenia światła do mieszkań prywatnych i energii elektrycznej do motorów fabrycznych. Koncesji udzielono inż. P. na lat 40 z prawem skupu po upływie lat 20, 25, 30 i 35. Po 40 latach elektrownia przechodzi bezpłatnie na rzecz osady. W akcie zawarowano bezzwłoczne rozpoczęcie budowy elektrowni” – donosiła prasa w październiku 1913 roku. Brzmiało optymistycznie, jednak to był dopiero początek długiego marszu ku elektryfikacji, pełnego opóźnień i zaniechań. Ostatecznie z prywatnej inwestycji, realizowanej w zamian za koncesję na sprzedaż prądu, nic wówczas nie wyszło. Budową musiał zająć się magistrat nowo powołanego – w 1919 roku – miasta. Prąd z elektrowni miejskiej popłynął w połowie lat 20. XX wieku.
Siłownia rozświetlała miasteczko do przełomu lat 40. i 50., później pełniła funkcje pomocnicze, aż w końcu budynek zaczął podupadać. Do tego momentu historia brzmi znajomo, jednak władze Wołomina okazały się bardziej operatywne niż zarząd warszawskiego Wawra. Zdecydowano, że warto ocalić zabytkowy budynek i udostępnić go mieszkańcom.
Posesja i niszczejące zabudowania stały się własnością gminy Wołomin w 1995 roku, zatem na ponowne zagospodarowanie czekały dość długo. Działania wstrzymywał koszt inwestycji – ostatecznie udało się ją sfinansować dzięki preferencyjnej pożyczce z Banku Gospodarstwa Krajowego (pieniądze pochodziły z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego i środków własnych BGK). – Pozyskane 3,7 mln złotych umożliwiło przejście przez wszystkie prace: od kosztów inwestycyjnych, związanych z rozbudową i modernizacją wraz ze wszystkimi instalacjami, przez zagospodarowanie działki, po całe wyposażenie – wylicza Elżbieta Radwan i dodaje, że elektrownia jest jednym z najważniejszych zabytków przemysłowych Wołomina. Choć nie najstarszym. Tym jest bowiem prawdopodobnie budynek kolejowy, który miał powstać w 1883 roku podczas budowy linii Kolei Warszawsko-Petersburskiej.
Jednym z wyzwań przy odbudowie elektrowni w Wołominie był stan zachowania budynku, który wymagał gruntownych napraw – w tym ścian, fundamentów i tynków. Ze względu wpis do gminnej ewidencji zabytków inwestor współpracował z Mazowieckim Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków, aby zapewnić zgodność prac z wymogami konserwatorskimi.
Współpraca poszła sprawnie – dziś Centrum Aktywności Wołomin jest częścią Miejskiego Domu Kultury. Miasto wzbogaciło się o miejsce spotkań autorskich, warsztatów, zajęć dla młodszych, starszych i najstarszych.

Zmiana funkcji, zmiana planu
Czy podobny scenariusz ma szansę powtórzyć się w Falenicy? – Dziesięć lat temu zainicjowałem akcję zbierania podpisów pod listem do prezesa niemieckiej firmy energetycznej RWE (kolejnego z listy prawno-formalnych właścicieli obiektu – przyp. red.), apelującym o ocalenie budynku elektrowni przed ruiną. Zebraliśmy tysiąc podpisów i wysłaliśmy je do adresata. Później miałem spotkanie z jednym z wiceprezesów tegoż RWE, pełne obietnic, ale skończyło się na niczym – mówi Lesław Kołakowski z Falenickiego Towarzystwa Kulturalnego. – Od ponad 20 lat zajmujemy się między innymi organizacją plenerowych koncertów muzyki klasycznej, dlatego liczyliśmy wtedy na wykorzystanie budynku dawnej elektrowni także do organizacji wydarzeń kulturalnych. Dziś nie jestem już przekonany, czy miasto będzie zainteresowane przekształceniem tego miejsca w instytucję kultury. Zainwestowano w inne obiekty o takim przeznaczeniu. Powstał więc pomysł, aby elektrownia w Falenicy stała się instytucją edukacyjną – rodzajem centrum edukacji i informacji – związaną z historią i przyszłością wytwarzania energii elektrycznej. Do tego potrzebne byłoby także zaangażowanie przedsiębiorstw z tej branży działających na polskim rynku, które mogłyby pomóc w udźwignięciu kosztów realizacji takiego przedsięwzięcia, począwszy od odbudowy i adaptacji niszczejącego budynku – dodaje.
Aby taka zmiana przeznaczenia była możliwa, potrzebna jest również zmiana miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla Falenicy Wschód. Plan ów ustala bowiem dla działki, na której stoi dawna elektrownia, funkcję usługowo-techniczną z zakresu elektroenergetyki. Dopuszcza lokalizowanie towarzyszących funkcji usługowych z zakresu biur, administracji oraz obiektów magazynowych, jako funkcji uzupełniających do funkcji podstawowej, wykluczając jednak inne przeznaczenie.

„Współdecydować o dalszych losach elektrowni falenickiej powinny władze samorządowe dzielnicy, wojewódzki konserwator zabytków, inwestor, grono specjalistów, ale też mieszkańcy i organizacje społeczne”
– uważa Agnieszka Wośko-Czeranowska, autorka opracowania „Utrwalenie elementów tożsamości lokalnej. Zabytkowy obiekt elektrowni falenickiej w Warszawie” opublikowanego w „Zeszytach naukowych Politechniki Poznańskiej”. Badaczka opracowała 12 tablic informacyjnych, umieszczonych w przestrzeni publicznej Warszawy Falenicy w ramach projektu „Ślady dawnej Falenicy – ścieżka edukacyjna” zrealizowanego z budżetu partycypacyjnego m.st. Warszawy za 2017 rok. Jedna z tablic jest poświęcona elektrowni i innym śladom przemysłowej działalności w dawnej Falenicy.