Muzeum Sztuk Użytkowych w Zamku Królewskim w Poznaniu.
Fot. Muzeum Sztuk Użytkowych w Zamku Królewskim w Poznaniu / materiał prasowy
Muzea od nowa

Muzeum w poznańskim Zamku

Z tego artykułu dowiesz się:
  • która moneta jest najstarsza w poznańskim muzeum
  • jakie naczynie można zrobić z muszli wielkiego ślimaka
  • dlaczego bardziej możemy docenić artefakty niż ludzie z przeszłości

Jak głosi popularna anegdota, Margaret Mead, wybitna amerykańska antropolożka kulturowa, została kiedyś zapytana, jakie znalezisko można uznać za pierwszą oznakę cywilizacji. Uczona, zaskakując słuchaczy podczas gościnnego wykładu, odpowiedziała, że jest to złamana, a następnie zrośnięta kość udowa. Świadczy o tym, że osobie, która została unieruchomiona wskutek złamania, ktoś zapewnił opiekę i pożywienie przez czas wystarczający do rekonwalescencji. Miarą naszego ucywilizowania jest w tej opowieści altruizm.

Można jednak spojrzeć na ten problem nieco inaczej i za doniosły przejaw cywilizacji uznać laskę z rzeźbionym uchwytem albo kościany harpun ozdobiony geometrycznymi nacięciami. Takie przedmioty, liczące sobie po kilkanaście tysięcy lat, odnajdywano podczas wykopalisk w różnych częściach Europy, a świadczą bez wątpienia o potrzebie piękna ich wytwórców i użytkowników. Podpierać się można przecież zwykłym kijem, a polować harpunem bez ozdobnych szlaczków. Ktoś jednak wykonał pewną pracę, by przedmiot codziennego użytku miał w sobie wartość wykraczającą poza oczywistą funkcję. Od tamtej pory potrzeby estetyczne człowieka już tylko wzrastały, kolejne pokolenia rzemieślników i artystów doskonaliły się w sztuce ich zaspokajania, a cywilizacja rozwijała się bez względu na to, czy ludzkość rzeczywiście umiłowała altruizm.

Wieża: nie tylko widok

Wycinek tej historii w naprawdę dobrze przemyślanym skrócie prezentuje wystawa stała Muzeum Sztuk Użytkowych, oddział Muzeum Narodowego w Poznaniu.

Placówka, posiadająca obecnie kolekcję 11000 artefaktów liczy sobie niespełna
60 lat, jednak od momentu powstania zdążyła przeobrazić się już kilka razy.

Muzeum Rzemiosł Artystycznych – bo tak nazywało się pierwotnie – w 1991 roku zmieniło profil, a co za tym idzie również nazwę: na obecną. Prawdziwy przełom nastąpił jednak w 2017 roku, kiedy otwarto obecnie funkcjonującą wystawę, mieszczącą się na Górze Przemysła, w gmachu zwanym (przyznajmy – nieco zbyt szumnie) Zamkiem Królewskim w Poznaniu.

Fot. Muzeum Sztuk Użytkowych w Zamku Królewskim w Poznaniu / materiał prasowy
Muzeum w poznańskim Zamku
Skarbiec, Muzeum Sztuk Użytkowych w Zamku Królewskim w Poznaniu.

Poznański zamek to miejsce odwiedzane dziś najczęściej ze względu na wieżę widokową, z której podziwiać można rozległą panoramę Starego Miasta. Mniej osób korzysta z okazji, by obejrzeć samą ekspozycję – a to duży błąd, gdyż przemierzając kilka pięter w ciągu około dwóch godzin możemy poznać barwną opowieść o sztuce projektowania przedmiotów codziennego użytku, o procesie ewolucji stylu i – co nie mniej istotne – także gustu kolejnych epok. Ścieżka zwiedzania zaczyna się od tajemniczej sali o czarnych ścianach i czarnej posadzce. Delikatne światło wydobywa z panującego tu półmroku mosiężne misy z Norymbergi, hiszpański dekoracyjny talerz czy włoską aksamitną tkaninę. W podłodze zatopiona jest specjalna gablota z francuskimi płytkami posadzkowymi z XIII wieku. Są bogato zdobione kafle piecowe, są kielichy mszalne i relikwiarz. Monety, z których najstarsza – denar Ottona III – pochodzi z przełomu pierwszego i drugiego tysiąclecia. Jest gotycka skrzynia i romańskie naczynie na wodę w kształcie lwa. Nie jest to zbiór szczególnie bogaty. Cała wystawa mieści około 2 tys. eksponatów – to stosunkowo niewiele – a część poświęcona średniowieczu wydaje się najoszczędniejsza ze wszystkich. Nie w tym jednak rzecz.

W tej przestrzeni przyzwyczajamy się do myślenia o najróżniejszych przedmiotach codziennego użytku w kategoriach sztuki.

Dobór artefaktów należących do bardzo różnych kategorii daje do zrozumienia, że sztuka użytkowa wkraczała w każdą dziedzinę życia.  Są tu bowiem przedmioty służące do mycia, spożywania posiłków, sprawowania kultu, przechowywania innych przedmiotów czy wreszcie środki płatnicze. Jednocześnie nie czuć tu natłoku rzeczy. Liczba obiektów pozwala spokojnie przyjrzeć się indywidualnym cechom każdego z nich.

Pokój osobliwości

Kolejne sale urządzone są zdecydowanie bardziej „na bogato”. A przy okazji pozwalają zboczyć nieco z chronologicznej ścieżki zwiedzania. Zanim przejdziemy do epoki renesansu, możemy obejrzeć przestrzenie tematyczne, w których wyeksponowano zbiory z różnych epok – aż do XIX wieku. Pierwsza to zbrojownia, druga – kunstkamera. Obie części przywołują pojęcia związane z wymarłą kulturą szlachecką i arystokratyczną. Początkowo działalność kolekcjonerska byłą domeną jedynie rodów panujących, z czasem upowszechniła się wśród arystokratów, a później także zwykłej szlachty. W wieku XVIII swoje kolekcje miewali już także co zamożniejsi mieszczanie.

Diego Delso / CC BY-SA 4.0 / Wikimedia.org
Muzeum w poznańskim Zamku
Muzeum Sztuk Użytkowych – Zamek Przemysła, 2018 r.

Kunstkamera w poznańskim muzeum respektuje podział, jaki stosowano w tego typu przybytkach kilkaset lat temu. Mamy więc artificialia – przedmioty stworzone ludzką ręką, exotica – pochodzące z obcych krajów (najczęściej Azji lub Afryki), naturalia – okazy roślin, zwierząt czy kamieni i wreszcie scientifica – instrumenty naukowe, do których przed wiekami zaliczano także zegary lub globusy.

Wśród zaprezentowanych obiektów są oczywiście takie, które nie wpisują się w ten sztywny podział, łącząc w sobie dwie albo nawet trzy kategorie. Jednym z moich ulubionych jest Nautilus – puchar z muszli wielkiego ślimaka turbo marmoratus – dzieło XVII-wiecznego norymberskiego rzemieślnika Johana Clausa. Skorupa ślimaka jest tu czaszą, której nadano oprawę ze złoconego srebra. Opiera się ona na misternie skonstruowanej nóżce, której podstawą jest masywny trójgłowy smok, spoczywający na podstawie wykonanej z innego fragmentu muszli – podobnie jak czasza oprawionej w metal.

Fot. materiał prasowy / Działy Mebli, Variów, Miniatur Muzeum Sztuk Użytkowych oddział Muzeum Narodowego w Poznaniu
Muzeum w poznańskim Zamku
Nautilus – puchar z muszli wielkiego ślimaka turbo marmoratus – dzieło XVII-wiecznego norymberskiego rzemieślnika Johana Clausa. Działy Mebli, Variów, Miniatur Muzeum Sztuk Użytkowych oddział Muzeum Narodowego w Poznaniu.

To przedmiot zapewne zbyt udziwniony, nieporęczny i ciężki, by rzeczywiście móc korzystać z jego właściwej funkcji – jako naczynia. Dodatkowo, ze względu na użycie specyficznego tworzywa, jakim jest ślimacza muszla, łatwo mógłby ulec zniszczeniu. Nadaje się za to świetnie do postawienia w eksponowanym miejscu, przyciąga uwagę zaproszonego gościa, olśniewa i karmi jego oczy, informując jednocześnie o wysokim kapitale – tym ekonomicznym i tym kulturowym – swojego właściciela. Tak oto naczynie służące do picia wina staje się naczyniem do przechowywania splendoru.

Scenograficzna powściągliwość

Sama przestrzeń poświęcona fenomenowi kunstkamery nie próbuje przenieść nas w żaden odległy świat z przeszłości. Nie jest próbą rekonstrukcji fragmentu arystokratycznej siedziby. Odwrotnie niż na początku ekspozycji, gdzie postawiono na czerń, tutaj eksponaty zaprezentowane są wśród białych ścian. Brak ingerencji scenograficznej w przestrzeń wystawy sprawia, że najważniejszy staje się sam obiekt. Opisany przeze mnie puchar ginąłby w przepychu nawet najlepiej zrekonstruowanego barokowego wnętrza. W tym sensie zwiedzając muzeum mamy lepsze warunki, by wpaść w podziw niż XVII-wieczni arystokraci. To bardzo dobra strategia poznańskich muzealników, idąca niejako pod prąd. Wszelkiego typu rekonstrukcje stały się jakiś czas temu bardzo popularnym środkiem stosowanym przez muzea, tymczasem scenograficzna powściągliwość w przypadku wystawy takiej jak ta znakomicie wpływa na jej czytelność.

Chcesz być na bieżąco z przeszłością?

Podanie adresu e-mail i kliknięcie przycisku “Zapisz się do newslettera!” jest jednoznaczne z wyrażeniem zgody na wysyłanie na podany adres e-mail newslettera Narodowego Instytutu Konserwacji Zabytków w Warszawie zawierającego informacje o wydarzeniach i projektach organizowanych przez NIKZ. Dane osobowe w zakresie adresu e-mail są przetwarzane zgodnie z zasadami i warunkami określonymi w Polityce prywatności.

Są w Muzeum Sztuk Użytkowych eksponaty, które przyciągają uwagę bardziej niż inne. Rozłożono je dosyć równomiernie – właściwie każda część ekspozycji posiada swoją „gwiazdę”, którą pamięta się jeszcze długo po opuszczeniu muzeum. W zbrojowni (skądinąd znakomicie wyposażonej) jest to na przykład wykonany z drutu model konia, na którym znajduje się przepiękny perski czaprak i idealnie pasujące do niego siodło, zdobione roślinnym wzorem wraz ze złotymi strzemionami. Dzięki temu, że koń nie jest realistyczny a jedynie zaznaczony w przestrzeni, cała uwaga widza skupia się na zaprezentowanych artefaktach. Niezaprzeczalną gwiazdą sali rokokowej jest klawesyn z połowy XVIII wieku zdobiony malowanymi scenami myśliwskimi i mitologicznymi. Każdy centymetr kwadratowy (z wyjątkiem klawiatury z hebanu i kości słoniowej) został tu pokryty polichromią. Każda z nóg to rzeźba półnagiej postaci kobiecej. Żywe kolory – czerwony, niebieski i złoty nie pozwalają oderwać wzroku od tego imponującego instrumentu. Obecność takich właśnie muzealiów jest ogromną zaletą poznańskiej ekspozycji. Choć z oczywistych powodów duża część wystawy mieści obiekty nieco przewidywalne, będące standardową produkcją danej epoki – a jest tak właśnie po to, by najlepiej uchwycić typowe cechy jej stylu. Na szczęście co jakiś czas, przemierzając muzealne sale możemy poczuć się zaskoczeni czymś, co burzy poczucie oczywistości i skłania, by przemyśleć na nowo nasze sądy.

Profil całej wystawy jest mocno europejski, dorobek polskich twórców został jednak mocno zaznaczony w części poświęconej latom powojennym. To decyzja tyleż słuszna, co oczywista. Polski design, zwłaszcza przełomu lat 50. i 60., doczekał się ponownego uznania w XXI wieku, a wiele znakomitych wytworów wzornictwa tamtego okresu zyskało po półwieczu status obiektów kultowych. Trudno byłoby więc nie wziąć tego pod uwagę. Mniej oczywistym pomysłem jest tu natomiast zderzenie przykładów polskiej sztuki użytkowej takich jak porcelana z Ćmielowa, Chodzieży czy zakładów Karolina w Jaworzynie Śląskiej z ikonami światowego designu jak choćby lampa „Charleston” projektu Martine Bedin czy najsłynniejszy na świecie wyciskacz do cytryn „Juicy Salif” Philippe’a Starcka.

Zestawione w ten sposób obiekty nie konkurują ze sobą, tworzą raczej coś na kształt wielkiej i szczęśliwej rodziny pięknych, choć niekoniecznie w pełni użytecznych przedmiotów.

Tak już bowiem jest, że na ołtarzu sztuki wielu projektantów poświęca funkcjonalność. Ta postawa to nie aberracja designu, lecz właściwie jedna z jego cech od samego zarania, a Muzeum Sztuk Użytkowych umie to pokazać w sposób czytelny, lecz zarazem dyskretny, nie prowadząc widza za rękę, lecz sugerując pewne tropy i pozostawiając wiele miejsca na własną interpretację. I choć siedziba Muzeum – poznański Zamek Królewski, którego (od)budowa zakończyła się w 2013 roku – jest obiektem wysoce kontrowersyjnym estetycznie, warto potraktować ją jako jeszcze jeden eksponat w muzealnej kolekcji, zestawić z innymi, przemyśleć i wyciągnąć wnioski.

Wojciech Pitala

Absolwent Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Wydziału Reżyserii Akademii Teatralnej w Warszawie. Był konsultantem scenariuszowym, reżyserem i scenarzystą wielu filmów i programów popularnonaukowych oraz dokumentalnych w Canal + oraz Discovery.

Popularne