 
            Fot. Muzeum Etnograficzne w Krakowie
- jakie rośliny uważano za magiczne i wieszano, by nie wpuścić do domostwa demonów
- z czego tworzono pająki w różnych krajach
- jak wyglądają pająki z Lubelszczyzny wpisane w 2024 roku na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego
Mówi się, że kiedy urodził się Jezus, drgnęło serce pająka. Ku radości Dzieciątka pająk uplótł więc dla niego sieć, łapiąc w nią cały blask, dziecko zaś oddało mu to, co jedynie ono potrafi dać – całą miłość świata, zamkniętą w jednym uśmiechu.
Koncert fal
Wpisane na Krajowa lista niematerialnego dziedzictwa kulturowego w roku 2024 „pająki” ludowe – mające zapewnić szczęście i pokój, wieszane jako element dekoracyjny w centralnej części izby chłopskiej w wigilię świąt Bożego Narodzenia – oraz pająki z rzędu Araneae, najliczniejszego rzędu pajęczaków, to niby dwa rozłączne światy.

Nazwa „pająk” ma nawiązywać do pajęczyny – misternej sieci, która łączy nitki w harmonijną całość. Pająk, ten ludowy, symbolizował połączenie sfer i światów, kosmiczny porządek i cykle przyrody.
Pająka od „pająka” dzieli to samo, co różni materię ożywioną od nieożywionej. Łączy zaś świat przeczuć i intuicji, ludowej wiary tchniętej w zwoje bibuły i słomy. Są one przeciwstawne, a jednak spójne, uzupełniają się w swoim niepokoju, są bowiem równie wrażliwe na drgania świata: oba zapadają w apatię, nigdy w sen. Mieszają się więc porządki i tam, gdzie jeden ma drewniane lub słomiane obręcze misternie utkane w wielokondygnacyjne konstrukcje ze sterczynkami, kloszami czy papierowymi kwiatami, drugi przepuszcza dostępny mu świat przez silnie skoncentrowany układ nerwowy dzielący się na dwa podzespoły i mieszczący się w okolicach przełyku. Ta niezwykła forma biologiczna – składająca się z: przodomóżdża unerwiającego m.in. szczękoczułki, tyłomóżdża unerwiającego m.in. nogogłaszczki o czułej nazwie pedipali oraz ze zwoju podprzełykowego – kształtem przypomina gwiazdę upstrzoną siecią naczyń krwionośnych, zupełnie jak ludowy świat, zbudowany ze zgarniętych, kolorowych opłatków z wigilijnego stołu.
Sensilla, czuciowe włoski okalające ciała pająków, są mechanoreceptorami odpowiadającymi za odbiór takich bodźców jak dotyk czy wibracja, bardziej wyspecjalizowane – trichobotria – wyczuwają drgania powietrza. To dzięki nim przed pająkiem otwiera się świat zmysłów i przekształca go w maszynę do czucia. Sensilla, które występują setkami na ich wątłych ciałach, przekazują informacje o każdym ruchu czy fali dźwiękowej do centralnego układu nerwowego.
Jak więc pająk postrzega świat? Ten, który ma oczy, widzi go różnorako, np. tylko na zielono i w ultrafiolecie albo panoramicznie, albo wyłącznie w nieostrościach, a ten, który jest pozbawiony tych receptorów, czyta świat jako nieustanny koncert fal.
Niepokój
W czasach, kiedy wierzono, że kierunek wiatru przepowiada przyszłość, a rośliny mają moc demaskowania intencji, uzbrajano życie w skorupę zaklęć i odczynień. Do dyspozycji był katalog wszelkiego rodzaju lęków. Niemiecka nazwa pająka ludowego, Unruh, wywodzi się od słowa „niepokój” (Unruhe) i wydaje się przenosić treści wtórnie przypisywane roślinom magicznym, spośród których jako panaceum na wszelkiego rodzaju zło jawi się dziurawiec. To właśnie ta roślina, jako „dzwonek Matki Bożej”, dzwoniła, chroniąc młode matki, i nie wpuszczała do domu demonów. Jako fuga daemonum – „ucieczka demonów” – stała na straży pokoju, dobrobytu i zdrowia. Z kolei przymocowane do sufitu liście kozłka miały się obracać, dopóki zioło nie wyczuło w pomieszczeniu czarownicy. Rośliny magiczne wieszano więc w izbie czy stajniach w miejscach szczególnie ważnych, zatykano za obrazy Matki Bożej, gromadzono na wszelkie okazje: bo kto miał w domu gałązki brzozowe, mógł spać spokojnie, jego dom omijały chmury. Był więc „pająk” receptorem niewidzialnego świata, radarem na nieszczęścia, jego zadaniem była recepcja, „skanowanie” domu w poszukiwaniu niebezpieczeństwa, złych słów, zazdrosnych spojrzeń. (…)
Dopóki był w ruchu – kręcił się to w prawo, to w lewo – dom był bezpieczny. Bezruch oznaczał śmierć, chorobę, koniec spokoju.
Dzisiejszy „pająk” stanowi więc na wpół domkniętą kronikę zmian form dożynkowych i okołoświątecznych, jest swoistym koktajlem struktur: począwszy od gałązek wetkniętych w stosy nawozu z wiarą w zaklinanie losu, a skończywszy na wieńcach plecionych ku zapewnieniu obfitych plonów pod koniec żniw, które miały symbolizować nieprzerwany rozwój roślin i niesłabnącą wegetacyjną aktywność.
Pająk jak statek kosmiczny
„Tego rodzaju pająki (na zdj. niżej – przyp. red.) wyrabia tylko jeden człowiek, a mianowicie 80-letni gospodarz Łada w Czekaju koło Krakowa. Wyroby swe sprzedaje na rynku krakowskim w okresie przedświątecznym, rozpowszechniając tym sposobem typ swego pająka, wytworzony przezeń, jak sam powiada, »cudownym sposobem« podczas 18-letniego pobytu na Węgrzech”.
(Tadeusz Seweryn, „Podłaźniki”, Kraków 1932, s. 86)

Dziadka „pająka” upatruje się w podłaźniczce stanowiącej symboliczne przedstawienie wierzchołka choinki, sosny lub świerka, ozdobionego owocami – jako symbolami urodzaju, orzechami, opłatkami czy ozdobami z papieru. Sama nazwa wywodzi się od podłaźnika – „boskiego gościa”, który wraz z odwiedzinami w czasie świąt przynosił domownikom wszelki dobrobyt i urodzaj.
Słoma, bibuła, drewno, włóczka, nici, muszle, pióra i koraliki albo metal i drut
– materiały i techniki zależą od lokalnych tradycji, dostępnych zasobów i wierzeń. W Polsce, Niemczech czy Danii najczęściej wykorzystywano słomę, łatwą do formowania, dostępną i tanią. Biorąc pod uwagę, że do produkcji jednego pająka potrzeba około 600 źdźbeł, należało wybrać materiał ekonomiczny. Ale to nie jedyna kategoria do spełnienia – ważna, ale nie najważniejsza. W Skandynawii częściej stosowano cienkie i giętkie kawałki drewna, które były trwalsze i dawały możliwość dodatkowych zdobień malarskich. Z kolei w niektórych częściach Australii czy na wyspach Pacyfiku królują muszle czy koraliki.
Kult przodków, drogowskaz czy wyznacznik statusu społecznego – „pająk” spełnia różnorakie funkcje.
Różne formy „pająków” zatykano na szczytach grobów, wkładano między opaski na mumiach w Peru, ośmioboczne gwiazdy oplecione włóczką mężczyźni w okolicach Carnarvon w Australii nosili w zębach podczas tańców religijnych, „pająki” oplatano włosami oposa, bawełną, perłami, służyły do przepowiadania przyszłości, zapominania o przeszłości, ofiarowano je żywym i zmarłym ku przebłaganiu, zlitowaniu, ku ratunkowi, ku wszystkim rodzajom szczęścia i na przekór wszelakim rodzajom nieszczęścia, nadziewano je na patyki i mocowano do głów tancerzy, tarcz i hełmów wojowników, zatykano u szczytów chat i świątyń, zwieszano nad ołtarzami, grobami i stołami. Pojawiały się wszędzie tam, gdzie na progach czy rogatkach wyczuwano demona, zmarłą położnicę, chorobę. Jakby na przekór ich mocy na straży stawiano niemal eter ze słomy i z ozdób bujany wiatrem w kierunku apotropai – by odwrócić zło, z wiarą, że przedmioty, rośliny i miejsca mają potencjał i wpływ na los. Spotykamy ich różne rodzaje: kuliste, świecznikowate, ostrosłupowe, plecione.
Słomiany ogień
Charakterystyczny dla tego rejonu jest „pająk” tarczowy. Plecie się go na mokro w formę złożoną z wielokątnych tarcz. Jest to forma całoroczna, którą dostosowuje się do świąt, ozdabiając owocami, bibułą czy kwiatami. Z szacunku dla jego symboliki, kiedy kolory już zblakną, oddaje się go ogniu.
Świata „pająków” już nie ma albo prawie nie ma. Nić łącząca nas z wiarą, że jeśli obrzucimy podłaźniczkę owsem, kolejny rok będzie łaskawy, albo kiedy na własną modłę zbudujemy (mikro)świat z opłatka, ominą nas mielizny, wydaje się bezpowrotnie zerwana. Od czasu do czasu jednak go spotykam – jest jak kolorowy wykwit na codzienności. Mała wiara się tli.
Tekst pochodzi z kwartalnika „Spotkania z Zabytkami” nr 2/2025

 
     
    




 
                        
             
                        
            